Działo się to 102 lata temu. A jakby wczoraj. Lub jutro. Matko Boża, Regina Poloniae !!!

Działo się to 102 lata temu. A jakby wczoraj. Lub jutro.

[Matko Boża, Regina Poloniae, spraw, by pękły złowrogie bariery – i ta książka stała się dostępną dla Polaków. Mirosław Dakowski]

========================

Sławomir N. Goworzycki, „Tamtego lata. Zatajona historia Polaków” str. 212 i nn.

=================

IDZIE ŻOŁNIERZ, BOREM, LASEM… [dzień niedzielny 1 sierpnia 1920 roku]

O Panie Boże! Przyjmij tę ońarę młodzieńczą, niewinną, acz złożoną z bronią w ręku! Bo dzieje niewiele znają spraw tak czystych i świętych jak ta, za którą ci junacy legli n a owym błoniu. „Z prochu powstałeś, człowiecze, iw proch się obrócisz”. I młodzieńcy owi, pod ciosami zdziczałych hord, przylgnęli martwi do łona świętej ziemi ojczystej, która ich była wykarmiła, na której wzrośli, na której zeszedł im wiek Sielskiego dzieciństwa i nieledwie rozkwitłej młodości, a która tuliła ich teraz bezgłośnie. Byli tam i starsi, co wiek swój męski położyli na szali oswobodzenia Ojczyzny.

O Matko Najświętsza! Wynagródź cierpienia matkom i ojcom owej dziatwy, bolesnym rodzicom tamtego pokolenia, którzy to dawno już pomarli, a których życie upłynęło było na żałobnych wspomnieniach tej wielkiej straty zadanej im owego czasu ręką wroga. Pociesz braci, siostry, żony, pociesz osierocone dzieci. Ulżyj i tym odeszłym, i tym dziś jeszcze żyjącym.

Polsko! Upomnij się o swych bohaterów, o swoich męczenników i męczennice, z ofiary których wciąż czerpiesz swe soki żywotne; o tych z roku 1920, i tych dawniejszych, i tych nowszych… i tych niedawnych, czasu niemalże ostatniego! Pamiętaj to wciąż żywe a nieme przesłanie z mogił znanych i nieznanych, z lasów, łąk i pól owej rozległej, od morza do morza połaci świata, w których zagrzebane sa częstokroć bezimienne, ofiarne, męczeńskie szczątki. Pamiętaj też o owym wołaniu dobiegającym z krain odległych od Ojczyzny.

Święci Patronowie Polskiego Królestwa! Przyczyńcie się o nagrodę naszym wodzom tamtej wojny dawno już pomarłym i wodzom innych naszych wojen. Ubłagajcie o błogi, niebieski spokój sumienia dla ludzi, którzy musieli wysyłać na śmierć setki i tysiace, aby ocalić miliony. Wskażcie zasługę tak wielu, częstokroć niewidoczną i niedostrzegalną, lecz przecie rzeczywistą. Nie pozwólcie, aby umknął uwadze potomnych dobry przykład tych, co nie wzbraniali się brać na siebie przytłaczająca odpowiedzialność za losy tak wielu bliźnich.

Ciężki był dla nas ów dzień niedzielny 1 sierpnia 1920 roku, dzień, w którym Kościół Święty wspomina uwięzienie Apostoła Piotra w okowach. Na południu, na podejściach do Lwowa, w okolicach Brodów i Radziwiłłowa naszym pułkom wciąż jeszcze nie udawało się zamknąć owej fatalnej wyrwy w linii frontu, w której od bodaj dwóch miesięcy grasowały dywizje Budionnego, wciąż wychodząc naszym na skrzydła i zmuszając do ciągłego wycofywania się. W nocy na 2 sierpnia padła twierdza w Brześciu, co przekreślało dotychczasowe plany oparcia polskiej obrony na rzece Bug. Bolszewicy byli już na jej lewym brzegu.

W tym pierwszym swym dniu walki ochotnicze oddziały, których szlakiem podążamy, poniosły wielkie straty wieluset zabitych, rannych oraz zagarniętych przez bolszewików do niewoli. Niektórzy spośród jeńców wnet uciekli do swoich, inni dłużej musieli niewolę znosić, jeszcze innych spotkał najgorszy los.

Jak się później dowiedziano, kolumnę pojmanych ochotników gnali bolszewicy przez Nowogród, za Narew. Na moście czerwoni bojcy urządzili sobie zabawę polegającą na zrzucaniu bezbronnych do rzeki i strzelaniu do żywych jeszcze a usiłujących utrzymać się na powierzchni wody. Jak widać, rozkazy o oszczędzaniu amunicji zostały z tej okazji uchylone.

Kto skręcił kark, uderzając wlocie o podpory mostu? Kto utonął? Kogo zastrzelono? Kto został zadźgany bagnetem, czy ścięty kozacką szablą, gdy w porywie gniewu rzucił się był z gołymi rękami na oprawców, by do owych zbrodni nie dopuścić? Kogo z dzikiej wściekłości czy dla koszmarnej zabawy zarąbano szablami? Kto spychany za mostowe bariery bronił się zawzięcie i ginął pod ciosem wrażej broni? Kogo męka i śmierć wywołana prześladowaniami sowieckich oprawców. szalejącymi chorobami i dojmującym głodem dosięgły później, w dramatycznym pochodzie na wschód i w czasie pobytu tamże?… Ilu jeńców powróciło do swoich z tej koszmarnej tułaczki, z tej poniewierki?… O ilu jakakolwiek wiadomość dotarła do bliskich i przyjaciół?… Ilu zaginęło bez wieści?…

Wiemy to, że tysiące Polaków pojmanych przez bolszewików w tamtej wojnie nigdy do Ojczyzny nie powróciło. Ilu nie przeżyło okrutnej niewoli? Ilu zostało wywiezionych w głąb Rosji? Ilu zagnano jako żołnierzy -niewolników na front krymski przeciwko „białym” wojskom barona Wrangla lub przeciw podnoszącym wciąż broń antybolszewickim powstańcom?

Ilu wreszcie uległo sowieckiej agitacji, niesłychanie perfidnej, bo prowadzonej wobec ludzi zniewolonych, egzystujących na granicy śmierci głodowej? Chleba jeńcom nie dawano, lecz bezustannie męczono gadaniną o wyższości nowego ustroju nad wszystkim, co dotąd było im znane. Lecz to samo czyniono z nieprzeliczoną rzeszą Rosjan, Ukraińców i ludzi ze stu innych ludów i narodów składających się na to rozległe imperium. Niejeden z pojmanych za obietnicę otrzymania ubrania, butów i dziennej porcji żywności mógł zgodzić się na wszystko, pozostając wszak nadal niewolnikiem. To tam właśnie, w niewoli, toczyła się owa ostateczna walka o zachowanie zdrowia ducha i ciała, o zachowanie życia i ludzkiej godności.

Okrucieństwa bolszewickich siepaczy, cierpienia bezbronnych ofiar, i jeńców, i cywilnej ludności, to sama istota tamtego nieszczęścia, jakie W owym czasie przygniotło naszą Ojczyznę swoim przerażającym ogromem. Za mali my dziś i za słabi, aby ogarnąć ten bezmiar grozy i ukazać go rodakom. Oby nie zdarzyło się tak, iż ten i ów wzruszy ramionami słuchając owej historii i skwituje ją jakże częstym dziś na polskich twarzach lekceważącym uśmieszkiem. Biada! Skoro więc nie my, może potomni okażą dość siły, by swoim i obcym wieszczyć bez wahania o tych czasach dawniejszych, czasach naszych pradziadów i o owej dobie, co to niedawno minęła, i o tej, co dziś właśnie przemija. Lecz przecież niemało o tym dotąd powiedziano.

Pojmanych w nowogródzkiej bitwie popędzono dalej. Sowieci ruszyli w pościg za wycofującymi się naszymi wojskami. A Narew płynęła, znowu cicho, spokojnie, zaś kształty nadbrzeżnych topoli odbijały się wyraziście w jej czystym zwierciadle.