Bohaterstwo wiary w to, że bitwa zostanie wygrana przez Matkę Bożą. Lepanto a my.

Auxilium Christianorum – Plinio Corrêa de Oliveira

https://www.bibula.com/?p=134216 28 maj 2022

Opisy bitwy pod Lepanto oparte na ówczesnych kronikach katolickich nie wspominają o ważnym fakcie, który można znaleźć w źródłach muzułmańskich. Te ostatnie podają, że w pewnym momencie bitwy, gdy wojskom katolickim groziła klęska, flota turecka ujrzała na niebie majestatyczną i straszną Panią. Patrzyła na nich tak groźnym wzrokiem, że nie mogli tego znieść, stracili odwagę i uciekli.

Tocząca się bitwa była największą bitwą morską w historii, a całe chrześcijaństwo w zrozumiałym napięciu oczekiwało na jej wynik. W pewnym sensie to właśnie tam decydowała się przyszłość Europy. Protestantyzm spowodował pęknięcie w chrześcijaństwie, a wszędzie wybuchały wojny religijne.

Ponieważ wojska chrześcijańskie były potrzebne na różnych frontach, państwa katolickie prawdopodobnie nie byłyby w stanie stawić czoła inwazji muzułmanów na południowe Włochy, co byłoby normalną konsekwencją przegranej bitwy pod Lepanto.

Gdyby Włochy zostały zaatakowane,  papież byłby zmuszony opuścić państwo papieskie, aby uniknąć dostania się do niewoli. Najprawdopodobniej nikt nie zdołałby powstrzymać naporu Turków na Europę Zachodnią.

W tej ogromnej bitwie brały udział trzy potęgi katolickie: Hiszpania, najpotężniejsze państwo tamtych czasów; Wenecja, która była bardzo bogata i dysponowała wówczas znacznymi siłami morskimi, oraz Genua. Była też mała flota papieska – to były całe siły materialne, jakie  papież Pius V mógł zebrać, aby stawić czoła wspólnemu wrogowi.

W takiej atmosferze ogólnego napięcia rozegrała się ta bitwa. Opisy z tamtych czasów mówią o tym, jak straszna była to bitwa. Katoliccy żołnierze wskakiwali na muzułmańskie okręty, Turcy wchodzili na katolickie – jedna strona zabijała drugą, dokonując ogromnej rzezi. Statki tonęły tu i tam; żołnierze i rycerze w zbrojach unosili się na krótko na wzburzonych wodach, po czym zapadali się w głębiny, by spotkać śmierć. Ryczały armaty, ponad wrzawą słychać było okrzyki wściekłości i rozpaczy; wszędzie panował straszliwy zgiełk i ogromny chaos.

Wśród tego całego zamieszania dwóch ludzi modliło się do Matki Bożej, aby dała zwycięstwo katolikom. Na wzburzonych wodach pod Lepanto był to Don Juan z Austrii, dowódca katolickiej Armady; a w Rzymie był to Św. Pius V.

Można sobie wyobrazić, jak głębokiego opanowania i ogromnej samokontroli wymagało aby  w kulminacyjnym momencie bitwy, pośród walczących ludzi, potrafić jednak dostrzec ogólny obraz sytuacji i i zauważyć, że sprawy idą w złym kierunku, mimo że żołnierze katoliccy walczyli jak najlepiej potrafili.

 Pamiętając jednak o nauce naszej wiary,  Don Juan postanowił walczyć do ostatniego tchnienia za sprawę chrześcijaństwa, wciąż mając nadzieję na interwencję Matki Bożej. Oznacza to, że  człowiek ten  ufał wbrew wszelkiej ufności. Wbrew wszelkim ludzkim okolicznościom, oczekiwał interwencji Matki Bożej.

I rzeczywiście, Matka Boża interweniowała. Pojawiła się na niebie, aby zagrozić wrogowi, a mahometańska flota uciekła. Jednak katoliccy żołnierze Jej nie widzieli. Im się nie ukazała. Katolicy mieli tę zasługę, że praktykowali ślepą ufność, czysty akt wiary. Dopiero gdy wróg doniósł później o cudzie, zrozumieli, że pomogła im w najgorszej godzinie.

Rycerze katoliccy, zwłaszcza ci, którzy byli dowódcami i zdawali sobie sprawę z ogólnego  przebiegu bitwy, musieli poważnie myśleć o tym, że w wyniku klęski albo zginą, albo zostaną wzięci do niewoli i oddani Turkom.  Ufali jednak Matce Bożej, że uchroni Ona sprawę chrześcijańską przed zagładą. Była to ogromna ufność z ich strony.

W tym samym czasie Św. Pius V modlił się w Watykanie. Brał też w którymś momencie  udział w spotkaniu na temat watykańskich kwestii finansowych, co było bardzo ważne, ponieważ oznaczało grzech śmiertelny, gdyby ktoś ukradł pieniądze z Kościoła. Z tego też powodu Św. Pius V musiał uważnie analizować dane liczbowe, aby nie stać się współwinnym takiego grzechu.

Nagle wstał, prawdopodobnie pod wpływem nadprzyrodzonego natchnienia, i podszedł do okna pokoju, aby odmówić Różaniec. Podczas modlitwy otrzymał objawienie, że Don Juan z Austrii wygrał bitwę. Wrócił do stołu i powiedział: „Nie czas na rozmowy o interesach; naszym wielkim zadaniem jest obecnie dziękczynienie Bogu za zwycięstwo, które właśnie dał katolickiej Armadzie”.

Wieść o papieskim objawieniu rozeszła się po całym Rzymie i lud zaczął świętować. Niektórzy mogli wątpić w to objawienie i pytać: „Czy to rzeczywiście prawda?”.

Po kilku dniach przybył posłaniec, który zdał oficjalny raport. Papież wysłuchał relacji z uwagą, bez emocji, ze zwykłą sobie dostojnością i życzliwością. Następnie w Rzymie obchodzono wielkie święto, biły dzwony we wszystkich kościołach Wiecznego Miasta. Z Rzymu wieść o tym rozeszła się po całej Italii, a potem do całego chrześcijaństwa. Tak wyglądała wielka radość z powodu zwycięstwa pod Lepanto.

Czy płynie z tego jakaś nauka dla nas?

Na czym polegał największy heroizm rycerzy biorących udział w bitwie pod Lepanto? Nie była to odwaga stawienia czoła Turkom. Oczywiście, aby stawić czoła wrogom w bitwie, trzeba mieć odwagę, ale taką odwagę można znaleźć we wszystkich bitwach w historii. Moim zdaniem największym bohaterstwem katolików, którzy walczyli pod Lepanto, było bohaterstwo wiary w to, że bitwa zostanie wygrana przez Matkę Bożą w chwili, gdy wszystko wydawało się stracone.

Ten akt zaufania nie był aktem nierozważnym czy nieroztropnym, rodzajem rezygnacji z przyjęcia tego, co się wydarzy. Był to akt wierności pewnemu wewnętrznemu głosowi łaski, który zapraszał każdego do zawierzenia i modlitwy, aby Ona dała zwycięstwo.

Szczytny cel na przestrzeni dziejów często znajduje się w sytuacji podobnej do tej, w jakiej znaleźli się katolicy pod Lepanto. Po ludzku rzecz biorąc, wszystko wydaje się stracone, ale Matka Boża wkłada w nasze dusze nadzieję, że wygra bitwę dla większej chwały Bożej. Trzeba więc zaufać temu głosowi wbrew wszelkim prawdopodobieństwom i  przeciwieństwom.

Niejednokrotnie porażka wydaje się nieunikniona, a pokusa każe mówić: „Obiecała, ale tak się nie stało. Wręcz przeciwnie, jest jeszcze gorzej”. Prawdziwe bohaterstwo polega na tym, by ufać nawet w najgorszych okolicznościach. Oznacza to odmowę ulegnięcia pokusie i odpowiedzenie: „Im gorzej się dzieje, tym bliżej jesteśmy Jej interwencji, ponieważ Matka Boża nie kłamie, a ja wiem, że ten głos, który przemawia we mnie, jest Jej głosem”.

Czy istnieje jakieś kryterium, według którego można rozpoznać, czy głos wewnętrzny pochodzi od Matki Bożej, czy nie? Tak, istnieje.

Kiedy perspektywa jakiejś przyszłej rzeczy sprawia, że jesteśmy przygnębieni, zniechęceni i mamy ochotę się poddać, to taka perspektywa zwykle pochodzi od diabła.

Z drugiej strony, jeśli perspektywa zrobienia czegoś bardzo trudnego, co normalnie wywołałoby strach, wywołuje jednak entuzjazm, daje siłę do praktykowania cnoty i budzi nadzieję na zwycięstwo w sytuacji prawie niemożliwej, to prawdopodobnie jest to głos łaski przemawiający w naszej duszy.

Czy łaska działa tylko w ten sposób? Nie. Często łaska inspiruje do pogodzenia się z okolicznościami. Matka Boża może nas prosić, abyśmy się pogodzili z porażką. Wtedy daje nam siłę do znoszenia cierpienia związanego z tą porażką. Na przykład Św. Teresa z Lisieux otrzymała taką łaskę, aby przygotować się na śmierć, a potem poszła do nieba.

Te dwie perspektywy są różne od siebie. Kiedy Matka Boża chce dać zwycięstwo, przygotowuje nas do tego, a nie do śmierci.

Potwierdza to reakcja Św. Piusa V na wieść o zwycięstwie pod Lepanto. Zwrócił się on do Boga i powtórzył modlitwę proroka Symeona: „Teraz odprawiasz sługę swego w pokoju, o Panie, zgodnie z Twoim słowem, bo oczy moje ujrzały moje zbawienie”. To znaczy: „Dokonała się ta szczególna rzecz, dla której się narodziłem, zwycięstwo, którego oczekiwałem na Twoją chwałę. W ten sposób moja misja została wypełniona. Teraz Ty możesz wziąć moją duszę, bo nie mam już nic do zrobienia na tej ziemi”.

Wielki Św. Pius V słyszał ten sam wewnętrzny głos, co rycerze pod Lepanto. W tym przypadku mają zastosowanie słowa naszego Pana: „Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je i one idą za Mną” (J 10, 27).

Głos Matki Bożej przemawia do naszych dusz i mówi nam stanowczo: „Cywilizacja katolicka zostanie przywrócona, na ziemi zapanuje królowanie Maryi”. To jest głos, który dodaje nam odwagi do walki ze wszystkimi wrogami, w najgorszych warunkach i w opuszczeniu. Nie ma wątpliwości, że ten głos jest autentyczny.

To, co stało się z tymi rycerzami i żołnierzami pod Lepanto, stanie się również z nami. Odniesiemy zwycięstwo Matki Bożej.

To jest, moim zdaniem, wewnętrzne przesłanie, jakie Matka Boża – Wspomożenie wiernych przekazała w tamtej bitwie i jakie przekazuje nam dzisiaj. Prośmy Ją, aby dała nam potrzebne łaski, abyśmy byli mu wierni.

Plinio Corrêa de Oliveira

Tłum. Sławomir Soja Źródło: TraditionInAction – „Our Lady Help of Christians Auxilium Christianorum – May 24”

Wesprzyj naszą działalność [to BIBUŁA. md]