Znikły wszelkie bariery

Znikły wszelkie bariery

Izabela Brodacka

Fakt usunięcia sprzed Sejmu barierek, który obwieściła Jachira wyglądająca i zachowująca się jak zwykle, to znaczy jak uciekinierka z Tworek i wyśpiewująca treny na temat swojej miłości do wolności ma głębokie znaczenie symboliczne.

Filozofowie odróżniają jak wiadomo dwa pojęcia: „wolność od” i „wolność do”. Sejm X kadencji uzyskał niewątpliwie „wolność od”. Wolność od barierek, kultury, dobrych obyczajów, poprawnego języka, zdrowego rozsądku, a przede wszystkim od troski o Polskę i od wierności Konstytucji.

Kiedy pierwszego dnia obrad zwolennicy PiS odwoływali się do Konstytucji obserwujący obrady Sejmu mogli zarejestrować szczere rozbawienie Tuska i Budki. Kiedy głos usiłował zabrać minister Ziobro marszałek Hołownia wbrew regulaminowi ograniczył mu czas wypowiedzi, a sala gromko wyliczała sekundy jak znokautowanemu bokserowi.

Za dawnych dobrych czasów, które pamiętają już chyba tylko staruszkowie, czyli według młodzieżowej nomenklatury „dziadersi”, jeżeli ktoś zachowywał się niewłaściwie albo używał wulgarnego języka mawiało się, że zachowuje się w sposób nieparlamentarny lub wypowiada się nieparlamentarnym językiem. Obecnie to określenie powinno zmienić sens na przeciwny. Jeżeli ktoś przeklina czy wykonuje wulgarne gesty należy stwierdzić, że zachowuje się w sposób ściśle parlamentarny.

W pierwszych dniach obrad marszałek Hołownia wyraźnie nie panował nad salą sejmową. Choć wielokrotne pokrzykiwał jak belfer z podstawówki „proszę o spokój” zupełnie to nie działało. Swoją misję Hołownia postrzega w szczególny sposób. Obiecał sali podcast w mediach na co reakcją były бурные аплодисменты. Widać było, że sala sejmowa wyśmienicie się bawi, że obrady sejmu to dla nich igrzyska czy wręcz cyrk. W całkowitej sprzeczności z tym faktem jest deklaracja Hołowni, że chciałby żeby rodzice gdy media pokazują Sejm nie zasłaniali dzieciom oczu i nie zatykali uszu. To niemożliwe. Takie idiotyzmy jakie codziennie słyszymy można obecnie usłyszeć tylko w Sejmie. Sam Hołownia oświadczył na przykład, że na niesfornych posłów czekać będzie ciemny pokój. „A w ciemnym pokoju poseł Śmiszek” -dopowiedzieli dowcipnisie.

Nowy poseł Koalicji Obywatelskiej Marcin Józefaciuk, były dyrektor i nauczyciel siedmiu przedmiotów w Zespole Szkół Rzemiosła im. Jana Kilińskiego w Łodzi wyznał „Gazecie Wyborczej”, że jest neopoganinem oraz pasjonuje się metafizyką i medycyną alternatywną. „Współpraca z naturą, zawierzenie jej sile, próba dostosowania się do niej” – tłumaczył. Józefaciuk podlizywał się kiedyś totalnej opozycji sprzeciwiając się publicznie wprowadzeniu podręcznika do HiT prof. Wojciecha Roszkowskiego.  Oprócz bycia nauczycielem, Józefaciuk jest także dietetykiem, trenerem personalnym oraz mistrzem reiki i konchowania. Jak sam wyjaśnia, reika “to taki system uzdrawiania” a konchowanie „polega na tym, że wkłada się do ucha taki jakby komin i w nim spala się pewne rzeczy żeby usunąć syfy”. 

We wtorek 21.11.23 Sejm wznowił obrady. Jak powiedział bodajże poseł Suski sale parlamentarne były świadkami różnych dziwnych wydarzeń ale takiego kabaretu jak tego dnia nigdy nie było. Popularne i banalne stało się ostatnio nazywanie Sejmu cyrkiem. Jednak nazwanie go kabaretem jest bardziej właściwe. W cyrku niektóre numery są śmiertelnie poważne. Na przykład salto mortale czy tresura lwów. W kabarecie wszystkie służą rozbawieniu widzów.

Co gorsza Sejm to taki kabaret, którego aktorzy najlepiej bawią się sami swoimi dowcipami. Najpierw marszałek Hołownia wyłączył mikrofon posłowi Suskiemu. Potem kilkanaście minut spierano się o minutę przerwy. Tę minutę ostatecznie przegłosowano i natychmiast wznowiono obrady. Sprawę ustosunkowania się do zmiany traktatów europejskich zagrażających utratą suwerenności Polski Hołownia uparcie kierował do dyskusji w komisji. W pełnej świadomości, że w środę 22.11 o godzinie 12 w UE odbędzie się głosowanie w tej sprawie.

Poseł klubu Polska 2050 – Trzecia Droga ( Jak złośliwi mówią – Trzecia Noga ) Paweł Zalewski zgłosił natomiast wniosek o przejście do porządku dziennego i tym samym „zakończenie tyrad przedstawicieli PiS przesiąkniętych nienawiścią do UE”.

Zmiana traktatów UE to drobiazg wobec problemów przedstawionych przez panią Dorotę Niedziela z KO. Jako priorytet swojej działalności pani Dorota postuluje przeforsowanie wpuszczania psów do budynku Sejmu i do ogrodów sejmowych, bo sama ma pieska. Piesek pani poseł ma jak pamiętamy w Sejmie prekursora, słynną Sabę marszałka Ludwika Dorna. Saba swobodnie przechadzała się po Sejmie, była wyprowadzana przez borowców i doczekała się nawet inwokacji prezydenta Kwaśniewskiego. Brzmiała ona mniej więcej tak:„ Ludwiku Dornie, psie Sabo, błagam, nie idźcie tą drogą”. Pani Dorota będzie mogła się oczywiście powołać również na precedens konia Incitatusa, którego cesarz rzymski Kaligula uczynił senatorem oraz człowieka zwanego Koniem, którego tylko immunitet poselski broni przed prokuratorem.

Pusty śmiech budzą również kandydatury na ministrów nowego rządu pod egidą Tuska. Na ministra finansów proponuje się niejakiego Ryszarda Petru. Petru jak pamiętamy wsławił się stworzeniem całkowicie nowej algebry. Zgodnie z jej prawami 3=6. Gdy Petru ujawni pozostałe aksjomaty swojej algebry niewątpliwie zasłuży na nagrodę Nobla. Ministrem spraw zagranicznych ma szanse zostać Radosław Sikorski, który jak pamiętamy wsławił się wielce dyplomatycznym podziękowaniem Amerykanom za uszkodzenie gazociągu Nord Stream.

Wszystko przebija jednak faktyczne a nie hipotetyczne stanowisko europosła dla Włodzimierza Karpińskiego byłego ministra skarbu w rządzie Donalda Tuska, byłego sekretarza miasta w stołecznym Ratuszu, byłego prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w Warszawie, który 9 miesięcy spędził w areszcie pod zarzutem przyjęcia łapówki. Karpiński na pewno nie jest żoną Cezara. A do zaszczytów w parlamencie europejskim takie jak jego kwalifikacje są pożądane. Nie będzie pierwszym łapówkarzem w tym gronie. Cóż dodać – jaki pan taki kram.