Wolna wola a opieka boska. [Anegdotka, nie teologia].

Podczas ogromnej powodzi nastąpiła ewakuacja ludności.

Łodzie podpłynęły pod dom pewnego człowieka aby zabrać jego, jego rodzinę i dobytek w bezpieczne miejsce.

Chłopina pozwolił odpłynąć swojej rodzinie a sam z dobytkiem został twierdząc, że on dobry chrześcijanin i Pan Bóg nie pozwoli go skrzywdzić naturze.

Po tygodniu łódź podpływa i  strażnicy namawiają go do ewakuacji. A on znowu swoją śpiewkę że on dobry chrześcijanin, wierzy w Boga itd. Oddał tylko dobytek.

Kiedy po paru dniach podpływają – chłop siedzi na dachu a wokół tylko woda. Tym razem też nie chce się wynieść i twierdzi, że Pan Bóg nie da mu zginąć.

Po trzech dniach jednak wszystko zalane i człowieka już niema. Kiedy stanął przed obliczem Pana Bogu mówi z wyrzutem. “Panie Boże ja tak ci zawierzyłem a tyś mnie opuścił.”

Bóg odpowiedział mu: “a po cóż ja trzykrotnie wysyłałem po ciebie łódź, a tyś nie skorzystał?!”