W [żydowskiej] Biblii w ogóle nie ma takiego słowa jak Chanuka.

Aktualnym tematem jest Chanuka, ale na jej temat nie trzeba dużo mówić, bo w Biblii w ogóle nie ma takiego słowa jak Chanuka.

(Krzysztof Król, wykład – notowano ze słuchu)

Zapalanie świec chanukowych, to, jak wiemy uroczystość upamiętniająca ponowne poświęcenie ołtarza i Świątyni po tym, jak został on zbezczeszczony przez kult Zeusa i przez składanie na nim świń na ofiarę. Było to oczywiście robione pod przymusem obcego mocarstwa, które chciało wyrugować wiarę w Boga JHWH i chciało wprowadzić wielobóstwo, żeby się judaizm zhellenizował.

Z tego powodu wybuchło zbrojne powstanie, na którego czele stanęli kapłani, a zaczęło się od tego, że kapłan [Matatiasz] odmówił złożenia nieczystej ofiary i zabił kogoś, kto chciał złożyć taką ofiarę. Kapłan potem uciekł, a inni do niego dołączyli.

To zbrojne powstanie okazało się na tyle skuteczne, że Izraelici w pewnym momencie nawet odzyskali na krótko, ale odzyskali niepodległość i sami mogli o sobie stanowić. Co jednak nie znaczy, że przywrócono tron potomkom króla Dawida – absolutnie nie, bo rządził kapłan, czyli lewita z rodu Hasmoneuszy (Machabeuszy), a nie władca z pokolenia Judy.

Machabeusze potem sobie przekazywali władzę i byli arcykapłanami i jednocześnie jakby zarządcami całej Judei – etnarchami, czyli w pewnym sensie królami, choć to dopiero któryś tam rzędu [Arystobul I] miał odwagę nazwać się królem, bo wszyscy wiedzieli, że królem powinien być ktoś z rodu Dawida.

Machabeusze nie byli z rodu Dawida, a żeby jakoś uzasadnić swoje roszczenia do władzy, ogłosili święto na cześć oczyszczenia przez ich ród Świątyni i przywrócenia kultu. Żeby bowiem złożyć ofiarę, musieli odprawić jakąś ceremonię oczyszczenia, a potem ogłosili, że świątynia jest już czysta i wraca prawdziwy kult uwielbienia.

Jednak przy ustanawianiu tego święta przez Machabeuszy nie było przy tym żadnego proroka Bożego ani Bóg [ JHWH] nie nakazał im tego. To było ludzkie święto, które sami sobie ustanowili.

Oczywiście nie wiemy, jak ono wtedy wyglądało, ale nie wyglądało tak, jak dzisiaj to obchodzą niektórzy Żydzi.

Tamto święto wiązało się przede wszystkim ze Świątynią. Trudno teraz obchodzić Święto oczyszczenia i uświęcenia czegoś, co nie istnieje, co w pewnym sensie zostało po raz kolejny skalane, więc to jest takie troszeczkę udawanie, że coś jest święte, coś jest czyste, kiedy tego w ogóle nie ma, a na tym miejscu jest meczet muzułmański. A jeszcze zanim powstał meczet, to tam było, podobno, wysypisko śmieci. Rzymianie specjalnie tak zrobili, tak że nawet nie wiadomo, w którym miejscu ta Świątynia była. Lecz Żydzi zachowują pewne pozory w sensie święta Chanuki. Ale to święto nie jest z woli Boga, choć tak wam to dzisiaj powiedzą chrześcijanie judaizujący, próbując przekonać innych chrześcijan, że Chrystus też obchodził to święto.

Jest tylko jedna wzmianka [w Nowym Testamencie], że było święto poświęcenia świątyni, że było to zimą, a Chrystus przechadzał się po Świątyni i to wszystko.

O żadnym zapalaniu świec tam nie było mowy. Po prostu Chrystus był w Świątyni w tym czasie kiedy było to święto i to wszystko. To tak jakby powiedzieć, że przez Warszawę przeszła parada tęczowa tak delikatnie mówiąc, no a ktoś z was się akurat po Warszawie w tym momencie przechadzał, albo nie wiem, może nawet obserwował tę paradę. To nie znaczy, że był jej uczestnikiem, a później ją popierał. Nie ma związku między tym, że znaleźliście się wtedy w Warszawie i nie znaczy, że braliście w tym udział. Tak to samo dotyczy Pana naszego, o którym nie ma żadnej wzmianki, żeby brał w tym udział, żeby w jakikolwiek sposób celebrował [to święto].

Ale nawet gdyby uznawał takie święto, to ono przestało obowiązywać z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że nie było częścią prawa mojżeszowego.

Po drugie [ci, którzy przyjęli Chrystusa] zostali przez Chrystusa wykupieni spod Prawa mojżeszowego i przestało ich ono obowiązywać.

Ta uroczystość upamiętniająca oczyszczenie Świątyni nie była od Mojżesza [i proroków, z nakazu Bożego], to była ludzka tradycja. Chrystus zaś jak wiemy, potępiał ludzkie tradycje, zwłaszcza jeśli one unieważniały lub w jakiś sposób kolidowały ze Słowem Bożym czy ze służbą Bogu, a to była typowa ludzka tradycja.

Ona nie tylko miała upamiętniać oczyszczenie Świątyni przez Machabeuszy, nie tylko to, że wymordowali wrogów, czyli żołnierzy innych narodowości, którzy chcieli ich zmusić do innego kultu, ale i to, że wymordowali też własnych braci i siostry, którzy się zhellenizowali. 

Wymordowali ich, chociaż nie wszystkich i był nawet taki moment, że do władzy doszedł, na pewien czas, zwolennik hellenistów (Alkimos), i on to z kolei wymordował chasydów, którzy wtedy się pojawili, a był to był skrajny ruch, który występował przeciwko hellenizacji. Tak więc ostatecznym efektem powstania Machabeuszy było to, że zaistniała taka dziwna sytuacja, że mordowano i tych skrajnie zhellenizowanych i tych skrajnie broniących się przed tym. Judeą zaś władał król nie z pokolenia Dawida, więc taka władza na pewno nie była od Boga, niezgodna z wolą Bożą.