Diabelska sprawiedliwość zwana leworządnością
Autor: CzarnaLimuzyna , 14 czerwca 2025

AIX
Konto ministra niesprawiedliwości na platformie X wypluwa regularnie coś, co można określić gadzią mową – pełną manipulacji zawierającej fałszywe połączenie sztucznych słów z nieadekwatnym desygnatem. Gadzi język ma mamić i straszyć mieszkańców Ukro-Polin czyli nowego tworu powstałego na terenie Polski, który jak pasożyt skolonizował arterie polskiego organizmu, kierując przepływem pieniądza.
Jednak tzw. lewo-rządność z którą mamy do czynienia narodziła się dużo wcześniej.
Jedną z głównych zasad na której opiera się dzisiejsza lewo-rządność i z której czerpie pożywkę jest następujące stwierdzenie oparte na mniemanologii Trybunału Konstytucyjnego III RP:
Prawda nie jest w naszym porządku konstytucyjnym najwyższą wartością.
Jeżeli nie prawda, to co? I tu wypada przypomnieć wszystkim katolikom – jeżeli sam Bóg mówi o sobie „ jestem prawdą” to należy się zastanowić co może stać wyżej od Boga? Co jest ważniejsze od prawdy o Bogu i od prawdy o człowieku? Każda konstrukcja filozoficzna – logiczna – prawna stawiająca ponad prawdę jakąkolwiek wartość jest przejawem diabelskiego fałszu.
Tymczasem zwolennicy lewo-rządności twierdzą:
Myśmy w swoich orzeczeniach powiedzieli, że najwyższą wartością jest godność, a nie prawda. […] Prawda nie jest w naszym porządku konstytucyjnym najwyższą wartością.
Nietrudno jest przewidzieć skutki tej lewicowej aberracji, która fałszuje i w końcu rujnuje system prawny w Polsce czego przykładem było ostatnie uchwalenie ustawy z nienawiści. Z nienawiści do prawdy. Ustawa była przedstawiana pod fałszywą, propagandową nazwą „ o mowie nienawiści”.
Uważam, że prócz aspektów filozoficznych i ideologicznych aspekt psychologiczny pełni ważną rolę w zrozumieniu dynamiki tej patologii.
Na koniec przytoczę zamieszczony już na naszych łamach fragment refleksji prof. Bogusława Wolniewicza na ten właśnie temat, wyjaśniający istotę problemu.
====================
“O pojęciu kłamstwa i zasadzie prawdomówności” Prof. Bogusław Wolniewicz
„Humanizm”
Czynione są herkulesowe wysiłki – jak chociażby narzucanie Europie tzw. Karty praw podstawowych proklamowanej na konferencji Rady Europejskiej w Nicei 7 grudnia 2000 r. – by przerobić chrześcijański normotyp [dziwoląg językowy; pewnie coś między zasadą a dogmatem?? md] cywilizacyjny na bezkonfliktowo „humanistyczny”. Ma być tylko jedna wartość naczelna, której służą wszystkie inne. Tym aksjologicznym supremum jest CZŁOWIEK. Pozostałe wartości, dotąd naczelne, stają się wobec tego absolutu instrumentalne, a wśród nich prawda i prawdomówność. Prawda ma być cenna tylko o tyle, o ile służy człowiekowi. To on rzuca na nią swój nieziemski blask, nie ona na niego.
Absolut CZŁOWIEK występuje zwykle pod postacią swoich awatarów, wcieleń bardziej przystępnych: jako „życie ludzkie”, jako „osobowość”, albo jako „osoba ludzka”, a ostatnimi laty także jako „godność”. Zawołanie, że „życie jest wartością najwyższą”, słychać w krąg, a „godność ludzka” stoi na samym czele owej Karty jako jej Artykuł 1. W tym samym roku ukazał się również Manifest humanistyczny 2000 promulgowany przez jakąś Międzynarodową Akademię Humanizmu przy prowincjonalnym uniwersytecie stanowym w Buffalo, USA – licha imitacja Manifestu Komunistycznego z 1848 roku. Wśród dziewięciu „kluczowych zasad etyki humanizmu” znajdujemy tam jako przykazanie pierwsze, że „wartością naczelną jest godność i autonomia jednostki” (s. 31 wydania polskiego przez „Książkę i Prasę”).
Prawda ma podlegać awatarowi „godności”, on nią zawiaduje. Polski Trybunał Konstytucyjny obwieścił w grudniu 2006 r. ustami swojego przewodniczącego, sędziego Jerzego Stępnia, taką oto zdumiewającą nowość: „Myśmy w swoich orzeczeniach powiedzieli, że najwyższą wartością jest godność, a nie prawda. […] Prawda nie jest w naszym porządku konstytucyjnym najwyższą wartością”. (Por. T. Sommer: Wolniewicz – Zdanie własne. Warszawa 2010, s. 207.) Animuszu przeciw prawdzie dodała sędziemu Stępniowi zapewne owa Karta, a może też ów Manifest, bo wątpliwe, by tę nową zasadę wymyślił sam; choć nie wątpimy, że faktycznie i on, i cały ten lewoskrętny Trybunał zasadę tę stale realizował i dalej realizuje. W wyjaśnieniu przewodniczącego TK RP znalazła wyraz nowa zasada: zasada „humanistycznej” prawdomówności. Jak widać, brzmi ona tak: (H) Należy mówić prawdę, chyba że nie służy to godności człowieka. Gdy więc nie służy, wolno mówić nieprawdę, albo prawdę tłumić – wedle uznania.
Pierwsza nasza obiekcja wobec zasady H jest taka: zasada H to hasło na krótką metę. Na dalszą tłumienie prawdy nie służy nigdy „człowiekowi”, tylko jakimś skrycie partykularnym interesom. Okupione zaś jest trwałą szkodą społeczną: zatruwa normotyp zgodą na kłamstwo jako powszechnie akceptowany styl życia. Olbrzymim przykładem jest tu kłamstwo reklamy, szczególnie drastyczne w przypadku reklamy leków. Inny przykład daje medycyna, gdy lekarz „z litości”pociesza pacjenta kłamstwem – doraźnie i na krótko, a trwale i na długo podcina tą pociechą zaufanie społeczne do medycyny w ogóle. W ten sposób wielkie dobro poświęcane jest dla małego. Trwoni się tzw. w dzisiejszym utylitarnym żargonie „kapitał społeczny”, czyli dobra moralne nagromadzone przez wieki w chrześcijańskim normotypie cywilizacyjnym.
Po drugie: zasada H stwarza sofistycznie pewien pozór logiczny. W zasadzie Z niewiadome si wskazywały, że wszelkie odejście od mówienia prawdy wymaga osobnej obrony i dyskusji nad sytuacją, która miałaby je usprawiedliwiać. Tymczasem zasada H załatwia sprawę na pozór za jednym zamachem, ustalając pojęcie sytuacji etycznie anormalnej jako takiej, w której powiedzenie prawdy uszkadzałoby czyjąś godność. Ta sofistyczna niby-precyzacja pełni dwie funkcje: (a) nadaje dyskusjom nad niewiadomymi si skręt z góry „humanistyczny”, w duchu owej Karty, której jest skrytą propagandą; (b) daje łatwą wymówkę godnościową – też jak owa Karta, przy całkowicie niesprecyzowanym pojęciu „godności” – arbitralnym decyzjom politycznym, jak to miało np. miejsce, gdy TK „bronił godności człowieka” utrącając z pomocą zasady H ustawę lustracyjną.
Wreszcie po trzecie i najważniejsze: zasada H miesza godność człowieka z jego reputacją – z jego wizerunkiem społecznym. Jak prawda miałaby szkodzić czyjejkolwiek godności? W przeciwieństwie do fałszu, prawda zgadza się logicznie z każdą inną prawdą. Zatem nie zgadzać się może tylko z jakimś fałszem, czyli tutaj z czyjąś podrabianą godnością. Szkodzi wtedy jedynie atrapie godności, jaką jest fałszywa reputacja takiego osobnika.
Promulgowanie przez Trybunał Konstytucyjny zasady H jest licencją na sądowe podtrzymywanie – jak w przypadku „Bolka” – takich atrap i podrabianych wizerunków. Jest też dźwignią dla coraz bujniej pleniącego się „godnościowego” pieniactwa, oraz dla idącego z nim dławienia społecznej krytyki. Wszelka bowiem ostrzejsza krytyka może zostać uznana za szkodliwą dla czyjejś reputacji. Godności żadna prawda nie szkodzi, ani kłamstwo nie pomaga, a reputacji owszem.
________________________________________
Bogusław Wolniewicz O pojęciu kłamstwa i zasadzie prawdomówności