Idą faszyści, podnoszą klangor. A Rzeczpospolita – otwarta…

W “Dziejach Apostolskich” możemy przeczytać, a w drugi dzień Bożego Narodzenia nawet usłyszeć – dopóki oczywiście nie zostanie zakazany, albo przynajmniej ocenzurowany – opis dyskusji między synagogą Aleksandryjczyków i Libertynów z chrześcijaninem, diakonem Szczepanem, który w Kościele katolickim czczony jest, jako pierwszy męczennik. Otóż kiedy reprezentanci obydwu synagog nie mogli sprostać Szczepanowi w argumentacji, “zatkali sobie uszy” i podnieśli “wielki krzyk”, a potem wywlekli Szczepana na zewnątrz i zatłukli kamieniami.

To bardzo pouczający a w dodatku niezwykle aktualny opis, jako że taką metodę dyskusji notorycznie uprawia “Gazeta Wyborcza” pod redakcją potomka sowieckich kolaborantów, pana red. Adama Michnika. Najpierw klangor, a potem lincz.

Doświadczyłem tego na własnej skórze podczas tzw. afery felietonowej, kiedy w marcu 2006 roku na antenie Radia Maryja powiedziałem, że podczas gdy my jesteśmy zajęci wprowadzaniem demokracji na Ukrainie i Białorusi, od tyłu zachodzą nas Judeczykowie, pragnący wymusić na Polsce haracz w postaci tzw. “roszczeń”.

“Gazeta Wyborcza” podniosła klangor, a na sygnał znajomej trąbki do akcji ruszyli ormowcy, żeby mnie zlinczować, chociaż muszę powiedzieć, że z uwagi na wrodzone tchórzostwo nie fizycznie, a za pośrednictwem niezależnej prokuratury i niezawisłych sądów.  Delatorskie stowarzyszenie “Otwarta Rzeczpospolita” oskarżyło mnie o “znieważenie narodu żydowskiego” – jakoby określenie “Judejczykowie” było obelżywe, a pan Bogdan Białek z delatorskiego stowarzyszenia im, Jana Karskiego – nawet o “zaprzeczanie holokaustowi”.

Nawiasem mówiąc, ten pan Białek dokonał  niedawno odkrycia, że Prawda leży tam, gdzie redaktor Michnik. Nie wiadomo, czy tam gdzie on stoi, czy tam gdzie on leży – bo jeśli nawet leży, to leży z Prawdą – no i – co najważniejsze – co dzieje się z Prawdą, gdy pan redaktor Michnik się przemieszcza  i raz stoi, albo leży tam, a za chwilę – gdzie indziej? Ponieważ liczba wyznawców pana red. Michnika jest chyba większa, niż nawet Naczelnika Państwa, to tylko patrzeć, jak pan redaktor zostanie wyniesiony na ołtarze – oczywiście w “kościele otwartym”. Innym “sygnalistą”, który próbował mnie zlinczować za pośrednictwem australijskich służb granicznych, był pan Aleksander Gancarz, co to uwija się wokół stosunków polsko-żydowskich. Okazało się, że “sygnalizuje” on już od dawna, bo w IPN odnalazły się dokumenty, że “sygnalizował” do Służby Bezpieczeństwa od 22 września 1976 roku, czyli jeszcze w PRL, jako tajny współpracownik o pseudonimie “Bolesław”. Wypada mi tylko pogratulować australijskim służbom granicznym takiego współpracownika, a Władzom Australii – takiego obywatela.

Ale dość już tych wspominków, bo przecież nie chodzi o to, by rozpamiętywać przeszłość w sytuacji, gdy znowu został podniesiony klangor, w dodatku w sprawie jak najbardziej aktualnej. Oto Konfederacja urządziła protest przeciwko planowanej przez naszych Umiłowanych Przywódców segregacji sanitarnej, która polega na ograniczeniu – jeszcze nie wiemy, jak daleko sięgającym – praw obywateli, którzy nie chcą się zaszczepić. Podczas tej demonstracji rozwinięty został transparent z napisem: “Szczepionka czyni wolnym”, który nie tylko merytorycznie nawiązywał do napisu na bramie do oświęcimskiego obozu, ale również graficznie. Wolałbym co prawda, gdyby napis był całkowicie w języku niemieckim: np. Spritze macht frei, bo nawiązanie do tamtej tradycji byłoby pełniejsze, ale mówi się: trudno. Część Wielce Czcigodnych posłów, zwłaszcza tych bardziej postępowych, podniosła klangor, że “precz z faszyzmem!” – pod adresem posłów Konfederacji.

W każdej sytuacji jest jakiś mimowolny efekt komiczny i tutaj też, bo do wyrugowania faszyzmu nawoływali właśnie faszyści. Chodzi o to, że “faszyzm” w ustach tych niedouków utracił merytoryczne znaczenie i stał się inwektywą, którą obrzuca się przeciwników politycznych. Tymczasem “faszyzm” niesie ze sobą konkretne treści, wśród których bardzo ważna jest statolatria, czyli przekonanie, że państwu wszystko wolno. Tak właśnie widział to twórca faszyzmu, Benito Mussolini: “wszystko w państwie, nic poza państwem, nic przeciwko państwu”. Jeśli zatem sejmowa “banda czworga”, to znaczy – PiS, KO, Lewica i PSL opowiada się za segregacją sanitarną, czyli ograniczeniem praw obywateli, którzy próbują korzystać z konstytucyjnej gwarancji, że nikogo nie można zmuszać wbrew jego woli do udziału w ekspedrymencie medycznym, to musi być przekonana, że państwu wolno to zrobić, a skoro tak, to wyznaje statolatrię, czyli – że to właśnie są faszyści. Być może “bez swojej wiedzy i zgody”, bo wyższe szkoły gotowania na gazie takich rzeczy nie uczą – ale to nic nie szkodzi, bo pan Jourdain też nie wiedział, że mówi prozą – a mówił.

Te tendencje objawiły się zresztą jeszcze przed epidemią, za rządów Platformy Obywatelskiej i PSL, gdzie ministrem sprawiedliwości był pobożny Jarosław Gowin. To właśnie on utworzył pierwszy w Polsce po transformacji ustrojowej obóz koncentracyjny w Gostyninie, w którym, na podstawie tzw. “lex Trynkiewicz”, bezterminowo umieszcza się osoby pod pretekstem, że “mogą stwarzać zagrożenie”. Ciekawe, że żaden z płomiennych obrońców konstytucji z panem Adamem Bodnarem na czele, nawet nie pisnął słowa przeciwko temu faszystowskiemu prawu. To pokazuje, że zarówno w obozie dobrej zmiany, jak i w obozie zdrady i zaprzaństwa, co do faszyzmu panuje porozumienie ponad podziałami. Wynika to zresztą z dyrektyw Komisji Europejskiej, w której także zasiadają faszyści, którzy – podobnie jak faszyści tubylczy – zwalczają swoich przeciwników politycznych przy pomocy oskarżania ich o “faszyzm”.

Przypomina mi to dyskusję, w jaką jeszcze w początkach lat 90, wraz z kol. Januszem Korwin-Mikke, wdaliśmy się z dwoma jegomościami z Unii Demokratycznej. Zaproponowaliśmy, by na początek zdefiniować pojęcie wolności, a potem przejdziemy do szczegółów. To się  jednak nie udało, więc od razu przeszliśmy do szczegółów i JK-M zapytał, czyje prawa i wolności narusza, jeśli nie chce się pod przymusem ubezpieczyć. Nasi przeciwnicy na to, że niczyich praw, ani wolności pan nie narusza, ale tak nie można. TAK NIE MOŻNA! Na to my – że z faszystami nie chcemy mieć nic wspólnego i na tym dyskusja się zakończyła. Bo faszyści nie mają żadnych argumentów merytorycznych, wobec tego nie pozostaje im nic innego, jak albo się obrazić – jak pan premier Morawiecki – albo podnieść klangor – jak to zrobili w Sejmie faszyści drobniejszego płazu.

Stanisław Michalkiewicz https://www.magnapolonia.org/ida-faszysci-podnosza-klangor/

Patriotyczne bicie piany.

Zdrada panowie, ale stójcie cicho!” Zdrada bowiem czai się wszędzie, a pierwszą jej, ofiarą padł pobożny poseł Jarosław Gowin, który nawet z tego powodu wylądował w szpitalu. Tak w każdym razie uważa Wielce Czcigodny poseł Wypij, który – bodajże jako jedyny – pobożnego posła Gowina nie zdradził, więc coś tam musi wiedzieć. Ale to jeszcze nic w porównaniu z Jarosławem Kaczyńskim, który właśnie zdradził Polskę przy pomocy Konfederacji. Taki w każdym razie wniosek wyciągnął Donald Tusk, który odbył bliskie spotkanie III stopnia z Księżną-Małżonką Księcia-Małżonka, czyli panią Anną Applebaum, pieszczotliwie nazywaną „Jabłoneczką”. To bliskie spotkanie III stopnia jest namacalnym dowodem, że na tym etapie nie tylko mamy do czynienia z koordynacją żydowskiej polityki historycznej z polityką historyczną niemiecką, ale nawet z serdecznym porozumieniem Żydów z folksdojczami. Co z tego będą mieli Żydzi – to zostanie nam objawione w stosownym czasie, bo folksdojcze – jak to folksdojcze – zwyczajnie wykonują zadania wyznaczane w przeszłości przez Naszą Złotą Panią, a obecnie – przez Naszego Złotego Pana nazwiskiem Olaf Scholz, socjalistę, podobno jeszcze nie narodowego, ale przecież wszystko dopiero przed nami. Chodzi oczywiście o to, że niemieccy socjaldemokraci, czyli Czerwoni, spiknęli się z Zielonymi, a wiadomo, że pomieszanie koloru czerwonego z zielonym daje w efekcie brunatny.

Otóż ten brunatny rząd objawił daleko idące ambicje, ale akcenty rozkłada inaczej, niż jego brunatny poprzednik, bo o ile tamten w żadne jurystyczne ceregiele się nie bawił, to ten planuje nadać Unii Europejskiej konstytucję. W tym celu zamierza zmienić dotychczasowe traktaty ustanawiające Unię Europejską, by przekształcić ją w państwo federalne. W tym państwie ma być tak, że dotychczasowy wymóg jednomyślności ma być zniesiony, a decyzje będą podejmowane przez wyłoniony w europejskich wyborach z ponadnarodowymi listami i „wiążącym systemem najlepszych kandydatów”. No dobrze – ale jacy kandydaci będą „najlepsi”? To jasne, że najlepszymi kandydatami na listach ponadnarodowych będą folksdojcze, no i… Żydzi. Z godnie ze spiżową wskazówką Józefa Stalina, i jedni i drudzy będą stanowili propozycję nie do odrzucenia dla europejskich narodów. Ten manifest niemieckiej koalicji rządowej wywołał gwałtowną reakcję Naczelnika Państwa Jarosława Kaczyńskiego, który – jako wirtuoz intrygi – zwietrzył w tym znakomitą okazję do kolejnego uwodzenia swoich wyznawców, na których już nie bardzo działa ani katastrofa smoleńska, ani nawet makagigi w postaci reparacji wojennych od Niemiec. Wprawdzie rząd powołał specjalny instytut z Wielce Czcigodnym posłem Mularczykiem na fasadzie, ale wiadomo, że chodzi przede wszystkim o to, by Wielce Czcigodny miał dobrą rządową posadę na wypadek utraty dobrego fartu, więc tych, którzy na posady w instytucie liczyć nie mogą, nie bardzo to obchodzi. Zresztą, mówiąc nawiasem, po co tu jakiś instytut, kiedy uważający się za prezydenta Polski pan Jan Zbigniew hrabia Potocki już wyprocesował od Niemiec dla Polski ponad 800 miliardów dolarów, właśnie tytułem reparacji? Co prawda uzyskał ten wyrok w Europejskim Sądzie Polubownym, Sądzie Arbitrażowym w Ciechanowie, utworzonym przez regionalną Radę Biznesu, czy jakoś tak – w Opinogórze, ale nie ma co grymasić. Dobra psu i mucha, toteż teraz tylko ten wyrok wyegzekwować i sprawa załatwiona.

Zatem gwoli bardziej efektywnego uwodzenia swoich wyznawców, Naczelnik Państwa zwołał do Warszawy szczyt ugrupować uniosceptycznych, które opowiedziały się przeciwko federalizacji Unii. Sęk jednak w tym, że niemiecki rząd tylko wyciągnął wnioski z traktatu z Maastricht, który wszedł w życie jeszcze w roku 1993. To właśnie on zmienił formułę funkcjonowania wspólnot europejskich z konfederacji, czyli związku państw, na federację, czyli państwo związkowe. Taką Unię Europejską stręczył w 2003 roku Polakom nie tylko Jarosław Kaczyński, ale i Donald Tusk, w którym Nasza Złota Pani już wtedy szczególnie sobie upodobała. Później, to znaczy – 1 kwietnia 2008 roku, Jarosław Kaczyński, podobnie zresztą, jak Donald Tusk, głosował za upoważnieniem prezydenta do ratyfikacji traktatu lizbońskiego, który państwom członkowskim UE, w tym również Polsce, amputował ogromny kawał suwerenności – czego właśnie doświadczamy w postaci finansowych szantaży, wyroków TSUE i kar pieniężnych.

Wreszcie całkiem niedawno właśnie Jarosław Kaczyński, który w tym celu skaptował klub parlamentarny Lewicy, przeforsował w Sejmie ratyfikację ustawy o zasobach własnych Unii Europejskiej, która nadaje Komisji Europejskiej dwie nowe kompetencje: zaciągania zobowiązań w imieniu całej Unii i nakładania „unijnych” podatków. Jest to milowy krok ku federalizacji, więc mamy dwie możliwości: albo Jarosław Kaczyński od 2003 roku nie wie, co robi – ale wysuwanie takich podejrzeń byłoby bardzo niegrzeczne, albo przeciwnie – wie doskonale, tylko jest „przeciw, a nawet za”.

Wspominam o tym wszystkim, by pokazać, że zarzut, jakoby Naczelnik Państwa dopiero teraz dopuścił się zdrady, nie wytrzymuje krytyki, bo jeśli nawet, to dopuściłby się takiej samej zdrady, co Donald Tusk, który przecież za zdrajcę się nie uważa, tylko za europejsa, co jest elegancką nazwą folksdojcza.

Główną postacią szczytu była pani Maryna Le Pen, która nie tylko stwierdziła, że Ukraina leży w rosyjskiej strefie wpływów i że kiedy ona zostanie prezydentem, to Francja spłaci polskie długi z tytułu kar, jakie UE wymierza Polsce w wysokości 1,5 mln euro dziennie. Widać zatem, że wcale nie zamierza zostać prezydentem Francji, a w tej sytuacji możemy skupić się na „strefie wpływów”.

Otóż po 1990 roku Niemcy nawróciły się na linię polityczną kanclerza Bismarcka, według której Niemcy zarządzają Europą w porozumieniu z Rosją. Zewnętrznym wyrazem tego nawrócenia jest strategiczne partnerstwo niemiecko-rosyjskie, które, jak dotąd, znakomicie wytrzymało wszystkie „próby niszczące”. Kamieniem węgielnym tego partnerstwa jest właśnie podział Europy na strefę wpływów niemieckich i strefę wpływów rosyjskich, prawie dokładnie wzdłuż linii Ribbentrop-Mołotow. Warto dodać, że 20 listopada 2010 roku, na dwudniowym szczycie NATO w Lizbonie, proklamowane zostało strategiczne partnerstwo NATO-Rosja. Najtwardszym jądrem tego partnerstwa było oczywiście strategiczne partnerstwo niemiecko-rosyjskie, którego kamieniem węgielnym… – i tak dalej. Wprawdzie w drugiej połowie roku 2013 prezydent Obama wysadził to partnerstwo w powietrze, zapalając zielone światło dla przewrotu politycznego na Ukrainie, które w efekcie została częściowo rozebrana, ale teraz, gdy prezydent Biden w czerwcu i lipcu rozmawiał pojednawczo z prezydentem Putinem, to myślę, że coś tam musiał mu obiecać w zamian za obietnicę neutralności Rosji w momencie, gdy USA przystąpią do ostatecznego rozwiązywania kwestii chińskiej. Czy przypadkiem aby nie zgodę na dokończenie rozbioru Ukrainy?

Być może pani Maryna Le Pen wie coś, czego Naczelnik Państwa za żadne skarby nie chce nam powiedzieć. Tymczasem Wielce Czcigodny Paweł Kowal, co to z niejednego komina wygartywał, aż osiadł w Koalicji Obywatelskiej, podczas przesłuchania u resortowej „Stokrotki” mało nie zniósł jaja, nie mogąc doczekać się, kiedy Polska wesprze Ukrainę w związku z zapowiadanym rosyjskim uderzeniem. Pan Kowal był w przeszłości doradcą prezydenta Kaczyńskiego m.in. w sprawach ukraińskich i dzięki temu lepiej rozumiemy, dlaczego prezydent Kaczyński w stosunkach polsko-ukraińskich narobił tyle głupstw. Pan Kowal podpuszcza polską opinię publiczną, by postępowała w myśl frazesu „za wolność waszą i naszą”, ale w sytuacji, gdy możemy mieć tam do czynienia z amerykańsko-rosyjską ustawką, nie byłoby to wchodzeniem między ostrza potężnych szermierzy? Rozumiem, że przewodniczący Koalicji Obywatelskiej Donald Tusk nie miałby nic przeciwko temu, by Polska wykrwawiła się na Ukrainie, bo wtedy Niemcy tym łatwiej by nas zoperowali, ale dlaczego właściwie mielibyśmy przyjmować punkt widzenia folksdojczów?

Stanisław Michalkiewicz http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5085

12 grudnia 2021