Przekraczanie granic

 Przekraczanie granic  

Izabela Brodacka

     Miałam ostatnio okazję rozmawiać z mieszkającą w Paryżu koleżanką, która jest autorką wielu książek i wykładowcą filozofii, więc powinna chyba starać się myśleć logicznie. Kiedy wyraziłam swoją uzasadnioną dobrą opinię o stanie Białorusi pod rządami Łukaszenki zaczęła wykrzykiwać, że Łukaszenko jest zbirem i sługusem Putina i z tego samego faktu wynika, że na Białorusi jest i będzie skrajna nędza.

Dodajmy, że nigdy nie była na Białorusi, a swoje zdanie opiera jak sądzę na stanowisku francuskich sowietologów. Przyjmijmy, że Łukaszenko jest faktycznie wcielonym diabłem. Faktem jest również, że Łukaszenko organizuje graniczne burdy mające na celu destabilizację sytuacji w naszym kraju. Nieistotne czy robi to pod dyktando Putina czy rewanżuje się w ten sposób za udział naszych aktywistów w organizowanych przeciwko jego władzy puczach. W takim razie nie mamy innego wyjścia niż obrona przed nasyłanymi przez Łukaszenkę nielegalnymi imigrantami przywożonymi na granicę przez białoruskie służby i czynnie atakującymi polskich pograniczników. Łukaszenko – zgadzam się-  jest obecnie sługusem Putina, a ci uchodźcy są sługusami Łukaszenki odgrywającymi wyznaczone przez niego role. W tej sprawie stanowisko znajomej jest jednak całkowicie inne i zupełnie nielogiczne.

Wpisuje się w narrację Holland i całego środowiska. Środowiska wrogów Polski uważających się niesłusznie za polską elitę. Nie da się tych ludzi inaczej określić. Nielegalni imigranci zdaniem Holland i jej akolitów to biedni ludzie, którzy szukają swego miejsca na ziemi, a brutalne polskie służby im to uniemożliwiają.

Gdzie tu sens gdzie tu logika- jak powiedział mały Jasio, który zepsuł powietrze w klasie i został za to wyrzucony za drzwi. Tuwim powiedziałby natomiast, że 

 ci ludzie: patrząc – widzą wszystko  o d d z i e l n i e:

     Że dom… że Stasiek… że koń… że drzewo…

    Jak ciasto biorą gazety w palce

     I żują, żują na papkę pulchną,

     Aż, papierowym wzdęte zakalcem,

     Wypchane głowy grubo im puchną.

      To fragment wiersza Tuwima zatytułowanego „Mieszkańcy”. powszechnie znanego pod tytułem „ Straszni mieszczanie”. Tuwim w Drugiej Rzeczpospolitej miał wyraźnie kompleks obywatela drugiej kategorii, bo ziejąca z tego wiersza nienawiść do klas wyższych uosabianych dla niego przez mieszczaństwo wyraźnie przekracza postulaty i wymagania socrealizmu sformułowane przez Melanię Kierczyńską, a właściwie Melanię Cukier. Szkoda tonera i klawiatury na pisanie o tej ponurej postaci. 

Tuwim w podobnej sytuacji napisał: „szkoda papieru i atramentu tudzież peiperu i putramentu” nawiązując do równie ponurych postaci literatury polskiej tego okresu jakimi byli socrealistyczni pisarze Peiper i Putrament. Tuwim niewątpliwie był mistrzem słowa a to co przypisywał mieszczanom można odnosić raczej do głupców.

Kamieniem obrazy dla Holland, Jandy, Tokarczuk, licznych innych aktorów, pisarzy, a ogólnie rzecz biorąc ludzi sztuki i nauki jest fakt, że do głosu doszły w Polsce środowiska o innych niż oni poglądach, o innym zapleczu kulturowym, wdeptane kiedyś w ziemię przez komunę. Ja nazywam tych wszystkich, obrażonych na rządy dobrej zmiany, stalinowską grupą interesu. Ich rodziny albo oni sami instalowali w Polsce komunizm i dzięki temu stali się elitą w sensie dostępu do wszelkich dóbr. Były to zrabowane prawdziwym właścicielom mieszkania, cudze pałace, elitarne uczelnie i stypendia zagraniczne. Udało im się przejść suchą stopą przez czerwone morze komunizmu. W czasie gdy akowcy gnili w więzieniach stalinowska grupa interesu brylowała w cudzych pałacach. Udało im się również wepchnąć do opozycji a właściwie na czoło opozycji i w imieniu społeczeństwa dogadali się ze swoimi przy Okrągłym Stole. Wydawało im się, że taki stan będzie trwał wiecznie, że stali się jak brytyjska rodzina królewska niejako arystokracją rodową. Czy rządzą dobrze czy źle czy prowadzą się dobrze czy skandalicznie ich pozycja jest nienaruszalna. Gdy władza i przywileje zaczęły wymykać się z rąk przedstawicielom naszej arystokracji z sowieckim tankiem w herbie, ogarnęła ich wściekłość i nienawiść.

Jak ktoś słusznie powiedział obecna walka o władzę toczy się – symbolicznie rzecz biorąc- pomiędzy trzecim pokoleniem AK oraz trzecim pokoleniem UB. Ten podział się spetryfikował dlatego wydaje się, że w Polsce żyją dwa nienawidzące się plemiona. Jak Tutsi i Hutu. Ta walka pozornie polityczna tak naprawdę toczy się o pozycję i przywileje. Niestety  toczy się również o wartości. Lewica zawsze walczyła o władzę i przywileje zasłaniając się wartościami. Kiedyś był to egalitaryzm czyli powszechna równość. To wartość utopijna, traktowana przez komunistów tylko jako pretekst. Niestety dawali się na ich hasła nabierać liczni naiwniacy, lecz oczywiście w partii było więcej zwykłych oportunistów. Obecnie proletariatem zastępczym dla lewactwa są mniejszości seksualne, a programem walka z mitycznym globalnym ociepleniem i związana z nią transformacja energetyczna, aborcja i eutanazja. Ogólnie rzecz biorąc- likwidacja wartości cywilizacji łacińskiej. Komuniści mordowali wcielając siłą w życie swoje ideały. Ich ofiary- to jak sami mówili -były jak te wióry, które lecą przy rąbaniu drzewa. Obiecywali po osiągnięciu swego celu, czyli stanu powszechnej równości, powszechną szczęśliwość i złoty wiek ludzkości. Obecna lewacka ideologia jest o wiele bardziej niebezpieczna. Występując w obronie planety czy bardziej konkretnie klimatu, cywilizacja ta uznała za głównego wroga człowieka. Realizacja utopijnych celów nowego lewactwa związana jest nieuchronnie z depopulacją. Jest to cywilizacja śmierci. Oczywiście ginąć mają zwykli ludzie traktowani jak motłoch. Ma zamiar tworzyć się dla nich getta czyli miasta piętnastominutowe. Zamierza się odebrać im prawo do przemieszczania się Elita władzy będzie chroniona specjalnymi przywilejami. 

      A  Agnieszka Holland swoim filmem przekroczyła wszelkie granice. Granice przyzwoitości i lojalności. A przede wszystkim granice absurdu.