Początek końca, czy koniec początku?
Stanisław Michalkiewicz „Goniec” (Toronto) • 16 listopada 2025 http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5930
To sejmowe głosowanie położyło kres istnieniu III Rzeczypospolitej – formy polskiej państwowości, zaprojektowanej w ramach tak zwanej transformacji ustrojowej. Polegała ona na tym, że najtwardszym jądrem państwa były stare kiejkuty, które gwoli zapewnienia sobie w tych niepewnych czasach polisy ubezpieczeniowej, poprzewerbowywały się na służbę do Naszych Nowych Sojuszników i w zależności od tego pod którego kuratelę akurat przechodzimy, wysuwają do administrowania naszym bantustanem, stosowne stronnictwo; jak nie Ruskie, a Pruskie, a jak nie Pruskie, to Amerykańsko-Żydowskie. Ze względu na zapewnienie płynnego przechodzenia od jednego Stronnictwa do drugiego, niepisana zasada konstytuująca III Rzeczpospolitą głosiła: my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych. Co prawda ze względu na stworzenie wrażenia politycznej walki na użytek gawiedzi, poszczególne stronnictwa mogły się „pięknie różnić”, a nawet kopać po kostkach – ale nie wyżej.
Ostatnim pokazem funkcjonowania wspomnianej zasady była komisja sejmowa badając sprawę Amber Gold. Jak pamiętamy, po długich i – co tu ukrywać – nudnawych procedurach, komisja doszła do wniosku, że organy państwowe w tej sprawie nie funkcjonowały prawidłowo – co było wiadome od samego początku – ale zapytać dlaczego tak się stało, komisja już się nie odważyła. Pewne światło na tę sprawę rzuciła okoliczność, że niezależna prokuratura wszczęła tak zwane „energiczne śledztwo” dopiero wtedy, gdy cała ukradziona naiwniakom forsa ulotniła się w nieznanym kierunku.
Tym razem było inaczej. Za sprawą Reichsfuhrerin Urszuli Wodęleje, która nie chce wypuścić naszego bantustanu spod kontroli, by go w końcu przerobić na Generalną Gubernię, vaginet obywatela Tuska Donalda, jako główny i – co tu ukrywać – jedyny punkt swojego programu przyjęła tak zwane „rozliczenia” – w ramach których jedna zorganizowana grupa przestępcza zwalcza konkurencyjną zorganizowaną grupę przestępczą.
Oczywiście w tej sytuacji nie może być już mowy o utrzymywaniu zasady: my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych, toteż sejmowe głosowanie w sprawie uchylenia immunitetu złowrogiemu Zbigniewowi Ziobrze oraz wyrażenia zgody na jego zatrzymanie i umieszczenie w areszcie wydobywczym, oznaczało koniec pewnej nie tyle może epoki, co koniec tej formy polskiej państwowości, którą nazywaliśmy „III Rzecząpospolitą”.
W co się teraz III Rzeczpospolita przepoczwarzy – tego jeszcze nie wiemy – ale wszystko wskazuje na to, że najprawdopodobniej w Generalną Gubernię – zwłaszcza gdy Reichsfuhrerin przeforsuje nowelizację traktatu lizbońskiego. Wtedy będziemy musieli porzucić wszelką nadzieję – bo zapoczątkowana przez prezydenta Trumpa linia polityki amerykańskiej w stosunku do Europy zmierza do jej „europeizacji”, to znaczy – pozostawieniu jej Niemcom, ewentualnie do spółki z Francją. Co prawda od tej zasadniczej linii trafiają się odstępstwa – na przykład w postaci amerykańskiej zgody, by wymierzone w Rosję sankcje nie dotyczyły Węgier – co załatwił tamtejszy premier Wiktor Orban zw rozmowie z prezydentem Trumpem – chociaż warto pamiętać, że i Niemcy załatwiły sobie wyłączenie rosyjskiego koncernu „Rosnieft” spod amerykańskich sankcji.
Dodajmy, że nie tylko Węgry i Niemcy pozałatwiały sobie takie odstępstwa od zasadniczej linii – bo i Japonia, jak gdyby nigdy nic – kupuje rosyjski gaz, a prezydent Donald Trump podczas swojej ostatniej wizyty w tym kraju nawet się na ten temat nie zająknął. Więc chociaż retoryka jest ostra, jak sie patrzy, to wszystko wskazuje, że Amerykanie chcą dać prezydentowi Putinowi czas, by pokazał, czy potrafi wygrywać w polu. Surdyna nałożona na wiadomości z ukraińskiego frontu w naszych niezależnych mediach głównego nurtu wskazuje, że prezydent Putin „wszystko verstehen” i tylko patrzeć, jak zajmie Pokrowsk i inne elementy pasa ukraińskich umocnień tak, że drogę do Dniepru będzie miał otwartą. Czy ewentualne zamrożenie konfliktu będzie w związku z tym nawiązywało do ugody perejsławskiej z 1654 roku, kiedy to Bohdan Chmielnicki, bohater narodowy współczesnej Ukrainy, podarował Zadnieprze, to znaczy – dzisiejszą Ukrainę Lewobrzeżną, moskiewskiemu carowi Aleksemu?
Ale mniejsza o to, bo te rozstrzygnięcia i tak od Polski nie będą zależały, jako że naszemu nieszczęśliwemu krajowi nakazano „służyć” narodowi ukraińskiemu, który to rozkaz wykonywany jest bez względu na to, która zorganizowana grupa przestępcza na czele naszego bantustanu stoi. W rezultacie tej „służby” w ramach której Polska od 2016 roku nieodpłatnie udostępnia Ukrainie zasoby całego państwa, jak również na skutek katastrofalnej nieudolności, żeby nie powiedzieć – głupoty – vaginetu obywatela Tuska Donalda, doszło do bankructwa Narodowego Funduszu Zdrowia, w następstwie czego szpitale w całym naszym nieszczęśliwym kraju przekładają planowane operacje i zabiegi na rok przyszły. Ale w przyszłym roku lepiej nie będzie, bo w projekcie budżetu na rok 2026 NFZ będzie miał deficyt na poziomie ponad 25 mld złotych – więc i teraz 3,5 miliardowa kroplówka, niczego nie uratuje.
Tak kończy się jedna z wiekopomnych reform charyzmatycznego premiera Buzka, której prawdziwym celem było stworzenie mnóstwa synekur w sektorze publicznym dla zaplecza politycznego AWS-UW. Jak pamiętamy, długo to zaplecze się tymi synekurami nie nacieszyło, bo w roku 2001 koalicja SLD-PSL, nie mogąc wysiudać mianowańców poprzednie koalicji z Kas Chrych, zwyczajnie je zlikwidowała, a na ich miejsce utworzyła Narodowy Fundusz Zdrowia – biurokratyczny gang, który nawet nie udaje, że kogoś leczy – bo tylko rozdziela pieniądze, uprzednio wydarte obywatelom pod pretekstem że „państwo” będzie ich leczyło. Nazywa się to, że „pieniądze idą za pacjentem”. Może kiedyś i szły – ale obecnie wszelki kontakt, nie tylko wzrokowy, miedzy tymi pieniędzmi a pacjentami został bezpowrotnie utracony. Jedynym remedium na tę sytuację byłoby zerwanie z tą fikcją i zastosowanie innej zasady – że mianowicie pieniądze idą z pacjentem – gdyby rząd przestał łupić obywateli i zamiast zabierać im w podatkach i przymusowych świadczeniach 83 procent rocznych dochodów, zabierałby im nie więcej, jak 20 procent. Wtedy mieliby i na edukację dzieci bez łaski obywatelki Nowackiej Barbary i na leczenie i jeszcze by im zostało na inne wydatki, na przykład – mieszkaniowe.
Sęk w tym, że większość naszego społeczeństwa tego nie rozumie i popiera polityczne gangi, które obiecują im socjal – oczywiście starannie ukrywając, że polega to na przekupywaniu obywateli ich własnymi pieniędzmi. Na tym patencie zorganizowane grupy przestępcze jadą już ponad 30 lat, a wszystko wskazuje na to, że tak będzie również w Generalnej Guberni, która była i będzie państwem socjalistycznym.
Czy ostatnia deklaracja pani Marianny Schreiber, że nie zgadza się z poglądami swego aktualnego ukochanego, pana Piotra Korczarowskiego, dotyczy tych właśnie kwestii, czy też czegoś innego – tego niestety nie wiemy – więc nie wiemy też, czy jest jakaś szansa, że nasze społeczeństwo zmądrzeje na tyle, by zrozumieć, że wybierając bezpieczeństwo za cenę wolności, nie będzie miało w rezultacie ani jednego, ani drugiego?
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).