„Epidemia autyzmu” pod lupą administracji Trumpa. Czy to zapowiedź przełomu w dyskusji o przyczynach ASD?

25 września 2025

„Epidemia autyzmu” pod lupą administracji Trumpa. Czy to zapowiedź przełomu w dyskusji o przyczynach ASD?

Anna Nowogrodzka-Patryarcha https://pch24.pl/epidemia-autyzmu-pod-lupa-administracji-trumpa-czy-to-zapowiedz-przelomu-w-dyskusji-o-przyczynach-asd/

W ostatnich dniach wirtualny świat zalała fala kontrowersji po oświadczeniach Donalda Trumpa i Roberta F. Kennedy’ego Jr. na temat możliwego związku stosowania przez kobiety w ciąży paracetamolu z rosnącymi od lat w USA wskaźnikami autyzmu. Mocna reakcja środowisk medycznych i naukowych, które zdecydowanie odrzuciły te tezy, wydaje się jedynie początkiem znacznie poważniejszej konfrontacji. Uznanie paracetamolu jako możliwej przyczyny ASD może bowiem otworzyć drzwi do niezależnych badań nad związkiem „epidemii autyzmu” ze szczepieniami.

Nie trzeba być Jackowskim, aby wiedzieć, że temperatura w infosferze gorączkowo wzrośnie z chwilą, gdy jakiś znaczący polityk powiąże epidemię autyzmu z powszechnie stosowanymi preparatami Big Pharmy. Ale trzeba być Szekspirem, by za pomocą jednego zdania zdemaskować wyrządzoną nieprawość. W słynnej tragedii pt. „Hamlet” Królowa Gertruda zauważa podczas spektaklu zorganizowanego przez jej syna, tytułowego bohatera, że aktorka grająca na scenie „zbyt mocno protestuje” — „The lady doth protest too much, methinks.” Tych słów używa się czasem, kiedy ktoś przesadnie zaprzecza lub broni się przed czymś, budząc bardziej podejrzenie niż przekonanie.

Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia po poniedziałkowej konferencji prasowej, w której Donald Trump zobowiązał się zająć gwałtownie rosnącym w USA wskaźnikiem autyzmu (wzrost o ok. 400 % od roku 2000 i obecnie dotyczy 1 na 31 dzieci). Ze wstępnych badań, na które powołał się amerykański prezydent, wynika, że stosowanie paracetamolu (acetaminofenu) przez kobiety w ciąży — zwłaszcza w późnym okresie ciąży — może powodować długoterminowe skutki neurologiczne u ich dzieci.

Towarzyszący Trumpowi sekretarz zdrowia i opieki społecznej, Robert F. Kennedy Jr., ogłosił, że FDA (rządowa Agencja Żywności i Leków) rozpocznie proces uwzględniania ryzyka autyzmu na etykietach bezpieczeństwa produktów zawierających paracetamol. Zaktualizowana ma być również ulotka dla leku leukoworyna (leucovorin), rekomendowanego niebawem przez FDA jako środek terapeutyczny w leczeniu deficytów związanych z mową u wybranej grupy dzieci z ASD. Trump odniósł się też do rodzimego kalendarza szczepień, sugerując potrzebę zmian obejmujących rozłożenie dawek szczepień, rozdzielenie szczepionki przeciwko odrze, śwince i różyczce (MMR) na trzy osobne iniekcje w celu zwiększenia jej bezpieczeństwa, opóźnienie szczepienia dzieci przeciwko WZW typu B o co najmniej dekadę, a także usunięcie aluminium i rtęci z preparatów szczepionkowych.

Przywołany content informacyjny nie oddaje w pełni wyjątkowości tego spotkania prasowego bez podkreślenia bezprecedensowego charakteru deklaracji tam złożonych. Trump zobowiązał się publicznie, między innymi, położyć kres szerzącej się od dekad „epidemii autyzmu”. Wskazał przy tym na stosowany powszechnie przez kobiety w ciąży medykament jako możliwe źródło problemów zdrowotnych dzieci z ASD. Szczególnie zaskakujące były również osobiste odniesienia do znanej mu tragedii matki, która straciła dziecko w wyniku poszczepiennych powikłań. Śmiało można powiedzieć, że po tym wystąpieniu w niejednym gabinecie zapaliła się czerwona lampka.

Atak na doniesienia Białego Domu przyjął – jak należało się spodziewać – charakter wojny błyskawicznej. Dziesiątki organizacji medycznych, w tym działających na rzecz autyzmu, potępiły natychmiast twierdzenia Trumpa i jego ekipy. Krytyczne stanowisko zajęły zarówno Amerykańska Akademia Pediatrii i Amerykańskie Kolegium Położników i Ginekologów, jak też Koalicja Naukowców ds. Autyzmu. W oświadczeniu CAS (Coalition of Autism Scientists) możemy przeczytać, iż „Dane przytoczone nie potwierdzają, że Tylenol powoduje autyzm, ani że leukoworyn jest lekarstwem. Tego rodzaju twierdzenia wzbudzają jedynie strach i fałszywą nadzieję tam, gdzie nie ma prostych odpowiedzi”.

W prostej, zdawałoby się, odpowiedzi producent Tylenolu (Kenvue Inc.) oświadczył: „Wierzymy, że niezależne, solidne badania naukowe jednoznacznie pokazują, iż stosowanie paracetamolu nie powoduje autyzmu. Zdecydowanie nie zgadzamy się z żadną sugestią przeciwną i jesteśmy głęboko zaniepokojeni ryzykiem zdrowotnym, jakie tego typu stwierdzenia mogą stanowić dla kobiet w ciąży i rodziców.” Brytyjski regulator zdrowia stwierdził z kolei, że paracetamol jest bezpieczny w stosowaniu i nie ma dowodów na jego związek z autyzmem u dzieci. Media zaś prześcigały się w publikowaniu cytatów, na wzór wypowiedzi Michaela J. Nyenhuisa, Dyrektora Generalnego UNICEF USA, gloryfikujących idee programu masowych szczepień jako skutecznego narzędzia instytucji zajmujących się zdrowiem publicznym.

Zapoczątkowany przez Biały Dom medialny spektakl z każdą kolejną odsłoną przypominał o scenie z szekspirowskiej tragedii, w której padły przywołane na początku słowa Królowej Gertrudy: „The lady doth protest too much, methinks.” W pierwszym odruchu trudno zrozumieć, dlaczego instytucje prowadzące różne badania lub z nich korzystające tak stanowczo zaprotestowały. W końcu prawda naukowa nie triumfuje przez przekonywanie swoich przeciwników do ustalonych twierdzeń, ale przez mozolne poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: czy to, co dzisiaj przyjmujemy za prawdę, jest nią w istocie?

Należy zauważyć, że podważono wiarygodność nie tylko badań wskazujących na potencjalną szkodę, jaką może wyrządzić paracetamol stosowany przez kobiety w ciąży, równie mocno zanegowano potencjalne korzyści z leczenia leukoworyną chorych na ASD. Czy nie przypomina nam to czasem rodzimego sporu rządowych ekspertów z niektórymi lekarzami o temat skuteczność amantadyny w leczeniu „Covid 19”?. Amerykańskie media z kolei gremialnie podjęły wątek szczepień, utrzymując, że nie odpowiadają za autyzm u dzieci. Trump odniósł się wprawdzie do problemów związanych ze szczepionką MMR w kontekście autyzmu, wskazał też na brak diagnoz wśród społeczności, które nie szczepią swoich dzieci, ale nie przywołał żadnych badań, które potwierdzają związek sztucznej immunizacji w ogólności z rosnącą liczbą diagnoz ASD.

Wydaje się, że ten wściekły atak jest zaledwie wstępem do o wiele większej batalii. Uznanie paracetamolu jako możliwej przyczyny autyzmu u dzieci może otworzyć drzwi do niezależnych badań nad związkiem szczepień z epidemią autyzmu, które podważą obowiązujący w świecie nauki konsensus w sprawie ich bezpieczeństwa. Dopóki ster Departamentu Zdrowia i Usług Społecznych będzie trzymał Robert F. Kennedy Jr., dopóty beneficjanci rządowych programów szczepień nie będą mogli spać spokojnie.

Zapewne ich sen morzy już od jakiegoś czasu przeprowadzony przez Tuckera Carlsona wywiad z sekretarzem ds. zdrowia, w którym Kennedy powiedział: „istnieje kilka badań, które CDC przeprowadziło na temat autyzmu. CDC przeprowadziło tylko kilka badań na temat autyzmu. Wszystkie to badania epidemiologiczne i wszystkie mówią to, co CDC chciało, żeby mówiły, czyli że nie znaleziono żadnego związku. Problem w tym, że Instytut Medycyny (część Narodowej Akademii Nauk) powiedział w 2001 roku, że związek między autyzmem a szczepieniami jest biologicznie prawdopodobny. I mocno krytykowano sposób, w jaki CDC podejmowało decyzje dotyczące kalendarza szczepień. Istniała zewnętrzna komisja (AIP), która decydowała, jakie szczepionki dodawać do kalendarza – i była ona zdominowana przez przemysł.

Prawie wszyscy jej członkowie mieli powiązania finansowe z firmami farmaceutycznymi. Instytut Medycyny zalecił przeprowadzenie szeregu badań, w tym badań na zwierzętach, obserwacyjnych, laboratoryjnych i epidemiologicznych. Powiedziano wprost, że potrzeba pełnego pakietu badań, aby odpowiedzieć na to pytanie. CDC nigdy tego nie zrobiło. Zamiast tego zleciło wykonanie 6 badań epidemiologicznych, z których każde używało oszukańczych technik. Wiesz, mówi się, że statystyki nie kłamią, ale statystycy – owszem. Badania epidemiologiczne są bardzo łatwe do zmanipulowania. Żadne z tych badań nie porównywało wyników zdrowotnych dzieci zaszczepionych z tymi, które nie były szczepione – a to przecież logiczny sposób badania.

CDC faktycznie przeprowadziło takie badanie w 1999 roku. Sprowadzono zespół naukowców pod kierunkiem belgijskiego badacza Thomasa Verstraetena. Analizowano dane dzieci, które otrzymały szczepionkę przeciw WZW typu B w ciągu 30 dni od narodzin, i porównano je z tymi, które otrzymały ją później lub wcale. Odkryto 1135% podwyższone ryzyko autyzmu u zaszczepionych dzieci. To ich zszokowało. Utrzymano to badanie w tajemnicy i przeprowadzano je pięć razy w różnych wersjach, aby ukryć związek. Wiemy, jak to zrobili, usunęli starsze dzieci z próby, pozostawili tylko te zbyt młode, by mogły mieć zdiagnozowany autyzm. Dane zostały podzielone na grupy, użyto różnych trików. Wszystkie te badania były manipulowane w podobny sposób. Tymczasem ponad 100 badań zewnętrznych wskazuje na możliwość istnienia związku”.

Ciekawe, że przywołane twierdzenia w bardzo wielu miejscach pokrywają się z twierdzeniami i wnioskami izraelskich naukowców, autorów pracy zbiorowej pt. „Żółwie aż do końca. Czy warto szczepić dzieci?”. Można zatem przypuszczać, że grupy, którym zależy na ukryciu tych informacji, zrobią teraz wszystko, by prawda nie ujrzała światła dziennego, mając na uwadze kluczową rolę wstępnych działań w osiąganiu sukcesu, którą generał George S. Patton Jr. wyraził słowami: „Większość bitew zostaje wygrana, zanim jeszcze do nich dojdzie”.

Anna Nowogrodzka-Patryarcha