Anty-Boża, anty-chrześcijańska polityka władz Chin – groźna dla świata.

Anty-Boża, anty-chrześcijańska polityka władz Chin – groźna dla świata.

Swoją bezbożną postawą Chiny mogą doprowadzić do wojny światowej

Adam Białous bezbozna-postawa-chin

Prawa człowieka są w Chinach łamane, o tym dziś chyba już nie trzeba nikogo przekonywać. Na straży człowieczeństwa bezkompromisowo stoi wiara chrześcijańska. Dlatego prześladowanie chrześcijan w Chinach jest na porządku dziennym. Zamykane są świątynie. Symbole wiary – takie jak krzyże, egzemplarze Biblii, zabierane są chrześcijanom i niszczone. Osoby wierzące poddawane są szykanom, prześladowaniu, karze im się podpisywać deklaracje wyrzeczenia się wiary… [Według znawców (np. Michael D. O’Brien, Kanadyjczyk) ok. 10% Chińczyków to chrześcijanie, głównie w Kościele podziemnym. MD]

Na temat tej dramatycznej sytuacjach chrześcijan w Chinach informują różne organizacje, zajmujące się monitorowaniem wolności religijnej na świecie oraz duchowni, m.in. księża którzy tam pracują. Kampania chińskiego rządu ma na celu wymuszenie całkowitej lojalności wobec ateistycznej partii komunistycznej.

Względną wolnością cieszą się więc kościoły posłuszne i kontrolowane przez władze, jednak wspólnoty, parafie próbujące wymknąć się komunistycznej kontroli, są mocno prześladowane. Tropieniem chrześcijan zajmują się głównie funkcjonariusze tajnej policji Wydziału Zjednoczonego Frontu Ludowego. Katolicy i protestanci, którzy nie chcą podporządkować się władzy, wtrącani są do więzień lub zamykani w tzw. obozach pracy. A są to właściwie obozy koncentracyjne.

Oprócz chrześcijan, największą liczbę ich więźniów stanowią Ujgurzy, turecka mniejszość narodowa w Chinach. Ujgurka Rushan Abbas, która z mężem, od kilku lat przebywa na imigracji w USA (prowadzą tam fundację „Kampania na rzecz Ujgurów”), twierdzi, że w chińskich obozach wiezionych może być obecnie około 5 milionów Ujgurów. Również cała rodzina Rushan Abbas i jej męża Abdulhakima Idrisa, która pozostała w Chinach trafiła do któregoś z takich, obozów. Od kilku lat nie ma z nimi żadnego kontaktu. Nie widomo czy żyją…

Świadkowie, którzy byli pracownikami lub więźniami w tych obozach, przekazują relacje o strasznych rzeczach, które tam się dzieją. Na porządku dziennym są gwałty kobiet przez strażników, bicie, egzekucje. Władze Chin obozy te traktują jako dochodowe fabryki. – Ponad 100 globalnych marek, większość firm odzieżowych, nawet producenci samochodów, przemysł związany z wytwarzaniem bawełny, przetwórstwem spożywczym, eksploatacją surowców naturalnych, oni wszyscy wykorzystują przymuswą pracę Ujgurów i innych więźniów obozów, w swoich łańcuchach dostaw – mówiła Rushan Abbas, podczas konferencji prasowej podczas tegorocznej wizyty w Polsce.

Jeszcze większe dochody komunistyczne władze Chin czerpią z bestialskiego handlu narządami, pobieranymi często z żyjących więźniów. Ethan Gutmann jest autorem, bardzo poczytnej w USA, książki pt. „Rzeź”, która opisuje handel narządami ludzkimi w Chinach. Gutmann ocenia w swojej książce, że z każdej swojej ofiary, przetrzymywanej w obozie, Chiny mogą pozyskiwać od dwóch do trzech narządów, co równa się setki tysięcy organów ludzkich rocznie na handel. Nie wszystkie ofiary, w celu pobrania narządów, są mordowane. Niektórych pozostawia się przy życiu, aby w późniejszym czasie pobrać od nich kolejne narządy. Organy ludzkie są potajemnie wystawiane na sprzedaż.

Innym przejawem pogardy komunistycznych władz Chin dla ludzkiego życia jest zabijanie dzieci nienarodzonych. Prawdziwą rzezią niewiniątek był tzw. program jednego dziecka, stosowany w Chinach w latach 1980 – 2015. Masowe aborcje, kosztowały życie milionów chińskich dzieci. Dopiero w roku 2015 rząd przyznał, że ten nieludzki program doprowadził Chiny do zapaści demograficznej. W roku 2016 ustawowo pozwolono rodzinom posiadać dwoje dzieci, a w roku 2021 – troje. To jednak nie zatrzymało spadku demograficznego. Nie spowodowało też zmiany tzw. mentalności aborcyjnej wśród Chinek. Rocznie nadal mordowanych jest tam około 12 milionów dzieci nienarodzonych. [por.: W Chinach rodzi się ekstremalnie mało dzieci. Katastrofa demograficzna.

Też – aktualne dane: https://www.johnstonsarchive.net/policy/abortion/ab-prchina.html md]

Jaka jest odpowiedź Chin na spadek urodzeń – niestety daleka od rozumu i szacunku dla dzieła Stwórcy. Jak donoszą media, naukowcy z Chin stworzyli system robotów AI, który ma dbać o ludzkie embriony, ale – co ciekawe – nie w ciele matki. Te mają rosnąć, czy raczej być „hodowane”, w sztucznych łonach. Co gorsza, roboty mają zabijać ludzkie embriony, czyli dzieci poczęte, które ich zdaniem posiadają wrodzone wady. To przerażająca wizja bezbożnego, strasznego świata jutra. Oby takie jutro, nigdy nie przyszło…

Coraz więcej jest dowodów na to, że Covid powstał w chińskich laboratoriach. Pod koniec lutego br. Departament Energii USA ustalił, że pandemia koronawirusa najprawdopodobniej była spowodowana nieszczelnością w chińskim laboratorium. Tak wynika z tajnego raportu wywiadowczego dostarczonego niedawno do Białego Domu i kluczowych członków Kongresu. Igranie z ludzkim życiem to cecha wszystkich ideologów spod znaku komunistycznej gwiazdy.     

Dlatego władzom Chin, czyli rządzącej tam Komunistycznej Partii Chin, bardzo blisko do władz Rosji. „Chiny nie tylko wspierają Rosję ekonomicznie, finansowo i dyplomatycznie, ratują jej sektor energetyczny, zbrojeniowy, ta współpraca odbywa się też w sferze informacyjnej; oba kraje są tu po tej samej stronie”. – powiedział podczas konferencji prasowej w Warszawie Abdulhakim Idris, znawca polityki komunistycznych Chin. Zaznaczył też, że  ideologia rządzącej w Pekinie Komunistycznej Partii Chin (KPCh) staje się coraz bardziej „rasistowska i wymierzona we wszystkie religie, w myśl komunistycznej zasady, że religia jest opium dla ludu”.

Bardzo niebezpieczne jest uzależnianie się gospodarek wielu krajów świata od gospodarki Chin. Państwo Środka odpowiada za 30 procent globalnej produkcji przemysłowej. Obecnie jest na drugim miejscu, po USA, w rankingu światowej produkcji. To co dzieje się w gospodarce Chin ma ogromny wpływ na inne gospodarki światowe. Chiny dominują w dostarczaniu dla państw UE tzw. pierwiastków ziem rzadkich. Surowce te są niezbędne do produkcji m.in. telefonów komórkowych. Ponad 90 procent tych metali  pochodzi z Chin. Dziś nawet leki, które kupujemy w naszych aptekach,  produkowane są na chińskich komponentach. Ocenia się, że około 80 procent aktywnych składników antybiotyków w UE pochodzi z tego kraju.

Państwo Środka, w razie swojej potrzeby, z pewnością nie zawaha się użyć tego uzależnienia światowych gospodarek jako broni. Gdyby, hipotetycznie, Chiny zaatakowały Taiwan, tym uzależnieniem skutecznie „wiązałyby ręce” państwom, które by chciały Taiwan wesprzeć.    

To uzależnianie innych państw świata przez Chiny swoimi produktami i surowcami jest bardzo niebezpieczne. Jeszcze bardziej, w Państwie Smoka, niebezpieczne są wszystkie przejawy braku szacunku dla ludzkiego życia, łącznie z uzurpowaniem sobie, należnego tylko Bogu, prawa decydowania o życiu i śmierci. To wszystko stwarza bardzo realne niebezpieczeństwo, wybuchu wzbierającej „bomby zła”  – w postaci wojny światowej.

Tak przecież było w przypadku nazistowskich Niemiec i komunistycznej Rosji. Najpierw zło kumulowało się w samych tych państwach – represje, łącznie z mordowaniem, osób, które sprzeciwiały się totalitaryzmom, mordowanie nienarodzonych – po raz pierwszy zalegalizowane w sowieckiej Rosji, prześladowanie chrześcijan i Żydów. Spuszczenie z łańcuchów tych demonów w Rosji i Niemczech, przy biernej postawie wielu państw, później doprowadziło do przyjścia kolejnego demona – wojny, który niósł zniszczenie na kolejne kraje.  

O „wojnotwórczych” działaniach Chin mówiła podczas wizyty w Polsce odważna Ujgurka, Rushan Abbas, która wraz z mężem, odwiedza kraje Europy, aby świadczyć o cierpieniach swojego narodu. „Chiński system opresji, który dąży też do zmiany ładu międzynarodowego jest zagrożeniem nie tylko dla Ujgurów i innych społeczności zamieszkujących ten kraj, ale dla całego wolnego świata” – powiedziała w Warszawie. Wszyscy powinniśmy to sobie wziąć dobrze do serca.