Europejskie goje zapłacą

Europejskie goje zapłacą

Stanisław Michalkiewicz „Goniec” (Toronto)    28 grudnia 2025 michalkiewicz

Jeszcze nie rozwiał się swąd po chanukowych liturgiach, jakie pan marszałek Włodzimierz Czarzasty odprawował w Sejmie pod nadzorem rabinów (nawiasem mówiąc, czy to przypadkiem nie jest ten „swąd Szatana”, o którym mówił papież Paweł VI, że „przez jakąś szczelinę” przedostał się do „Świątyni Pańskiej”?) – a już gruchnęła wieść o poświęceniach, jakie „Europa” postanowiła podjąć wobec Ukrainy, a przede wszystkim – wobec tamtejszych parchów-oligarchów, żeby – wzorem Timura Mindycza i najbliższego kolaboranta prezydenta Zełeńskiego, Andrzeja Jermaka – mogli przytulić sobie kolejne miliony, zanim nastanie tak zwany „sprawiedliwy pokój”, co to – jak twierdzą militaryści – bywa „straszny” to znaczy – nie stwarza okazji do przytulania milionów.

Zaczęło się od tego, że Reichsfuhrerin Urszula Wodęleje, wpadła na pomysł przekazania Ukrainie zamrożonych rosyjskich aktywów, żeby je tam sobie przytulali i było gites tenteges. Podejrzewam bowiem, że Reichsfuhrerin Urszula Wodęleje, podobnie jak większość innych uczestników „koalicji chętnych”, chyba dzieliła się z prezydentem Zełeńskim i jego kolaborantami przeznaczoną dla Ukrainy forsą, a prezydent Zełeński pozapisywał sobie w kapowniku, kto ile wziął i gdzie schował. Kiedy Amerykanie zakręcili kurek z forsą, prezydent Zełeński zaczął straszyć uczestników „koalicji chętnych” – że wszystko powie, więc tamci ze strachu mało jaja nie znieśli i na giewałt zaczęli obmyślać jakieś nowe źródła szmalcu dla Ukrainy.

Oczywiście głośno tego powiedzieć nie można, więc głośno mówi się, że Ukraina „broni Europy”, a nawet „świata” przed Putinem, który – jak tylko zajmie Kijów – to żelaznym wojskiem runie na Europę i resztę świata, więc futrowanie Ukrainy i rządzących nią parchów-oligarchów jest nie tylko odruchem rozsądku, ale również – religijnym nakazem. Tak przynajmniej twierdzi przewielebny ojciec jezuita Wacław Oszajca z klasztoru przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie, co tylko potwierdza trafność spostrzeżenia starożytnych Rzymian, że nie ma takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem. Najlepszym dowodem trafności tego spostrzeżenia jest to, że opowieści, jakoby Ukraina broniła świata przed Putinem powtarza z miedzianym czołem również „szef naszej dyplomacji”, czyli Książę-Małżonek.

Wróćmy jednak do rosyjskich aktywów, których większość trzymana jest w Belgii (bo również mają je i banki francuskie – ale o tym sza!). W związku z tym „koalicja chętnych” zaczęła młotować rząd belgijski, żeby dał je Ukraińcom, a potem wszystko się załatwi, zeby było gites tenteges. Ale belgijski rząd się zaparł, a poza tym, obok „koalicji chętnych” pojawiła się „koalicja niechętnych”, z Włochami, Cyprem, Maltą Węgrami, Słowacją i Czechami, która stworzyła w Unii tak zwaną „mniejszość blokującą”. W tej sytuacji Belgowie nie dali się „koalicji chętnych” zmłotować i pomysł przekazania Ukrainie zamrożonych rosyjskich aktywów, został po całonocnej debacie w Brukseli odrzucony. Warto, nawiasem mówiąc, przypomnieć, co to są za „aktywa”. Otóż są to obligacje europejskich rządów, które – żeby zamienić je na złoto, dolary, czy euro, które parchy-oligarchy na Ukrainie mogłyby sobie przytulić, trzeba by najpierw je wykupić. Oznacza to, że to wcale nie Rosja wykupywałaby te obligacje, tylko te kraje, które je wystawiły, a więc – kraje europejskie.

Ale prezydent Zełeński naciskał tak mocno, że pojawiły się nawet fałszywe pogłoski, jakoby Reichsfuhrerin Urszula Wodęleje musiała zażywać „Feminost”, co to zwalcza nietrzymanie moczu, więc podczas owej nieprzespanej berlińskiej nocy „koalicja chętnych” wykombinowała „Plan B”. Polega on na tym, że Unia Europejska zaciągnie pożyczkę w wysokości 90 mld euro, które przekaże Ukrainie – a kiedy już nastanie „sprawiedliwy pokój”, to Ukraina tę pożyczkę spłaci, korzystając z rosyjskich reparacji, które będzie jej musiał wybulić zimny ruski czekista Putin. Dla każdego jako tako spostrzegawczego człowieka jest oczywiste, że Ukraina żadnych reparacji od Rosji nie dostanie, bo któż to widział, żeby przegrany dostawał reparację od wojennego zwycięzcy?

Toteż decyzja co do „Planu B” zapadła przy sprzeciwie trzech państw: Węgier, Słowacji i Republiki Czeskiej. Teoretycznie wymagana jest w takich sprawach jednomyślność, ale skoro prezydent Zełeński domaga się szmalcu, bo w przeciwnym razie – i tak dalej – to niech diabli wezmą wszystkie eurokołchozowe zasady! Inna sprawa, czy ta pożyczka zostanie szybko zaciągnięta – bo wprawdzie Umiłowani Przywódcy, którzy w Belinie dali się zmłotować, cyrograf podpisali – ale w niektórych bantustanach będą musiały zatwierdzić ją parlamenty, a nie wszędzie rządzące gangi dysponują większością. Jak tam będzie, tak tam będzie – w każdym razie prezydentowi Zełeńskiemu na razie zalepiono otwór gębowy złotym plastrem.

Toteż na zaproszenie pana prezydenta Karola Nawrockiego, 19 grudnia przyjechał on do Warszawy. Panu prezydentowi Nawrockiemu, który chciał pokazać, że przed nim nie kuca, powiedział, że Ukraina jest „gotowa” na wykopaliskowe poszukiwania przedmiotów ukraińskiego dziedzictwa kulturowego na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.

Czy jednak wykopaliska się rozpoczną – to już takie pewne nie jest, bo wspomniany przewielebny ojciec jezuita Oszajca Wacław natychmiast zareagował zaporowo, że nie czas na jakieś wykopki, kiedy Ukraińcy kopią groby. A kiedy nadejdzie odpowiedni czas? Tego oczywiście nikt nie wie, bo zawsze są jakieś przeszkody, więc prezydent Zełeński mógł złożyć panu prezydentowi Nawrockiemu deklarację o „gotowości” całkowicie bezpiecznie.

Tym bardziej bezpiecznie, że pan prezydent Nawrocki nie był jedynym rozmówcą prezydenta Zełeńskiego. Nasttępnym był obywatel Tusk Donald, który tak się rozkrochmalił, że uznał prezydenta Zełeńskiego za „bohatera” naszego nieszczęśliwego kraju. Co powiedziała mu posągowa Małgorzatsa Kidawa-Błońska – tego nie wiem., Być może tylko wymownie milczała bo – o ile mi wiadomo – nie było akurat na podorędziu Wielce Czcigodnego posła Pupki, który w swoim czasie scenicznym szeptem podpowiadał posągowej Małgorzacie Kidawie-Błońskiej, co ma głośno powtarzać do mikrofonów i kamer. Więc wprawdzie przed Sejmem odbyła się demonstracja obydwu Konfederacji pod hasłem, że Polska nie jest „sługą narodu ukraińskiego” – ale kto by tam słuchał takich haseł, kiedy – jak pisze poeta – „W londyńskiej Wielkiej Loży już postanowiono: siedem pieczęci kładą masoni pod dekret. Nad skrwawionym Talmudem żółte świece płoną. W płachtę zwinęli szczątki i przysięgli sekret”.

Demonstracja odbyła się również w Gdańsku przed tamtejszą Kliniką imienia króla Heroda. Jedni demonstranci protestowali przeciwko mordowaniu dzieci, podczas gdy inni =- zwłaszcza tak zwane „kobiety” – podkreślali, że mordowanie takich małych dzieci jest w Polsce „legalne”, więc kto jest temu przeciwny, to jest „faszystą”, któremu trzeba zrobić „no pasaran”. Tymczasem w Jeleniej Górze wszyscy są w „szoku” po zabójstwie 11-latki przez 12-latkę – a „szok” wynika z tego, że to „dzieci”. Skoro jednak jedne dzieci są w klinikach im. Króla Heroda ćwiartowane bez znieczulenia, to nie ma co się dziwować, że dzieci starsze też chcą spróbować, jak to smakuje.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).