Wolne sądy, szybkie sądy.

Izabela BRODACKA

Obok władzy ustawodawczej, Parlamentu, mamy władzę wykonawczą, rząd oraz władzę sądowniczą, sądy. Ten klasyczny podział władzy opisany przez Monteskiusza jest warunkiem i gwarantem funkcjonowania demokracji, o ile te trzy filary władzy są od siebie oddzielone, niezależne i w pełni autonomiczne.

Spektakularnym i groteskowym złamaniem zasady rozdziału systemów władzy w Polsce jest przykład posiadacza dwunastu mieszkań, posła Kropiwnickiego. Jako członek Sejmu jest przedstawicielem władzy ustawodawczej. Jest też członkiem rządu, wiceministrem w Ministerstwie Aktywów Państwowych, czyli uczestnikiem władzy wykonawczej. Ponadto jako członek Komisji Budżetowej KRS, sprawuje tam funkcje sądownicze.

Dodatkowo ta rola jest związana z zabawną niekonsekwencją. Pan poseł i jego środowisko polityczne nie uznają KRS-u, jako rzekomo instytucji wadliwie powołanej. Ale nie przeszkadza to jemu i innym, podobnie myślącym politykom Koalicji 13 Grudnia, pobierać wysokie pensje w tej instytucji. Taki, dajmy na to, nauczyciel, zarabiający trzy tysiące złotych miesięcznie w swojej szkole, jak najbardziej uznaje tę instytucję, ale ona nie akceptuje jego, to znaczy tego, żeby przyzwoicie wynagradzać jego pracę. Przykład pana Kropiwnickiego jest zasadniczo przeciwny. On nie uznaje KRS-u, ale KRS uznaje jego prawo do wysokiej pensji. Nie można przypuszczać, że nie jest świadomy tej niestosowności. Jest przecież prawnikiem, ba, doktorem prawa.

Każdy, kto miał, lub ma, do czynienia z sądem w naszym kraju wie, że sądy działają wolno, bardzo wolno. I chyba nie dlatego, że „młyny sprawiedliwości mielą powoli”. Raczej z powodów organizacyjnych, a nawet, jak się okazuje, politycznych. Sprawy cywilne trwają, na ogół, długie lata.

Ale są wyroki, które zapadają błyskawicznie, czasem nawet bez rozpraw. Bywa, że do ich rozstrzygnięcia nie są nawet potrzebni sędziowie, wystarczy asesor, dwudziestolatek. Tak było w sprawie byłego ministra Nowaka, w którego domu znaleziono ukryte kilka milionów, których pochodzenia nie był w stanie wyjaśnić. Młody człowiek orzekł, Że nie ma dowodów na to, że pieniądze należały do Nowaka. Uznał, że mogły być podrzucone. Jasne, bez przerwy nieznani sprawcy podrzucają ludziom milionowe prezenty. Świetne są memy, które pojawiły się w mediach społecznościowych. Najbardziej podobał mi się taki wpis: ”Ten komu nieznani sprawcy nigdy nie podrzucili czterech milionów, niech pierwszy rzuci zegarkiem”.

Przed laty dziennikarz-prowokator zadzwonił do sędziego Milewskiego mówiąc, że premier Tusk oczekuje wyznaczenia do rozstrzygnięcia pewnej sądowej sprawy sędziego, który życzliwie podejdzie do tematu. Sędzia obiecał wyznaczenie swojaka. Ta sytuacja jest rozpatrywana, jako case study, studium przypadku, jako przykład sądowej patologii, na uczelniach, na wszystkich wydziałach prawa.

Obecny minister sprawiedliwości, były sędzia Waldemar Żurek zakwestionował system wyznaczania sędziów poprzez losowanie. Takie rozwiązanie wprowadził poprzedni minister Zbigniew Ziobro. Znalazło ono umocowanie ustawowe. Pan Żurek chce je zmienić rozporządzeniem. Nazywa sposób poprzednika „ziobrolotkiem”, który nie gwarantuje tego, że do ważkich i politycznie wrażych spraw będą wyznaczani odpowiedni, czytaj sędziowie Żurka. Chce arbitralnego wyznaczania dwóch z trzech sędziów rozstrzygających. To zagwarantuje mu „właściwe” orzekanie. A wszystko w trosce o przyspieszenie działania sądów, wprowadzanie reform i przywracania praworządności.

Pan minister oświadczył wprost, że do realizacji tych celów musi mieć swoich sędziów. Wiszą bowiem głośne sprawy, między innymi marszałka Grodzkiego i posła Giertycha. Pan Żurek pragnie ich właściwego rozstrzygnięcia. Wybitny profesor prawa, Ryszard Piotrowski nazwał wprost i bardzo dobitnie takie działania ministra za bezprawne, żywcem z epoki komunizmu. Nawet profesor Matczak, który nie bez powodów jest uważany za prawnika sprzyjającego koalicji 13 grudnia, uznał to rozporządzenie Żurka za błąd.

A kim jest pan minister? To postać mocno kontrowersyjna. Jest byłym sędzią, człowiekiem bardzo majętnym, który odmawia ujawnienia swojego stanu posiadania. Czyli stoi na straży prawa, które sam łamie. Lubi otrzymywać odszkodowania w procesach sądowych. Jedno zdobył z tego powodu, że maszyna czyszcząca podłogę miała uszkodzić mu nogę.

Krzysztof Stanowski pokazał film ilustrujący tę sytuację. Na tym filmie widać pana ministra, który rozmawiając przez telefon bezpardonowo i nie zachowując należytej uwagi wychodzi z toalety i wchodzi pod tę maszynę. Po czym zwykłym krokiem, bynajmniej nie kulejąc, spokojnie odchodzi. Wersja ministra jest inna, bardzo dramatyczna. Maszyna czyszcząca atakuje go gwałtownie i znienacka. W efekcie doznaje urazu nogi, ma operację i długą rehabilitację. Wcześniej sfrustrowany rządami PIS-u pan sędzia Żurek bardzo cierpiał i zgrzytał zębami. W efekcie pościerał sobie zęby. Sąd przyznał mu odszkodowanie za uszczerbek na zębach. Pojawiły się też w przestrzeni publicznej informacje, że pan sędzia Żurek zaskarżył własną córkę o zwrot alimentów, ale ona temu zaprzeczyła. Wygrał jeszcze sprawę frankową, którą orzekał tak zwany neosędzia. Pan minister z zasady nie uznaje neosędziów, ale tego wyjątkowo uznał.

Wszystkie kontrolujące nasz system prawny instytucje europejskie orzekły, że nie ma tak zwanych neosędziów, że wszyscy sędziowie, którym nominację podpisał prezydent są po prostu sędziami. Pan Żurek uważa inaczej, oczywiście poza tym sędzią, który wydał pozytywny dla pana Żurka wyrok.

Tradycja otrzymywania odszkodowań jest w Polsce długa i bogata. Kiedyś przywódca mafii pruszkowskiej otrzymał odszkodowanie za to, że osadzono go w zbyt małej celi, która nie spełniała normatywu metrów kwadratowych przysługujących jednemu odbywającemu odsiadkę. Było to duże odszkodowanie, kilkaset tysięcy złotych. Oczywiście było ono wypłacone z budżetu państwa, czyli z naszych podatków. Czy mają Państwo świadomość, że sfinansowaliście Państwo część luksusowych wydatków gangstera?