Unijny plan dekarbonizacji w oparciu o „zielony” wodór jest nierealny. Powód? Cena!

Unijny plan dekarbonizacji w oparciu o „zielony” wodór jest nierealny. Powód? Cena!

https://pch24.pl/unijny-plan-dekarbonizacji-w-oparciu-o-zielony-wodor-jest-nierealny-powod-cena

Potwierdza się to, przed czym ostrzegała Międzynarodowa Agencja Energetyczna – nie ma co stawiać na paliwo wodorowe, jako pomoc w szybkiej dekarbonizacji gospodarki światowej. Agencja Unii Europejskiej ds. Współpracy Organów Regulacji Energetyki (ACER) właśnie poinformowała, że UE jest daleka od osiągnięcia ambitnych celów w zakresie produkcji wodoru. Ten „czysty” nośnik energii jest zbyt drogi, pomimo wpompowania w jego produkcję miliardów euro dotacji – ostrzegła ACER.

Jeszcze w 2021 r. Międzynarodowa Agencja Energetyczna (MAE) w swoim raporcie wezwała kraje rozwinięte do szybszej dekarbonizacji niż to przewiduje porozumienie paryskie z 2015 r. Jednocześnie uznała, że nie ma co stawiać na paliwo wodorowe ani technologię wychwytywania i składowania dwutlenku węgla pod ziemią. Bruksela tymczasem wielkie nadzieje wiązała z paliwem wodorowym.

Raport MAE z 2021 r. dotyczący zmierzania do gospodarki zeroemisyjnej: „Net Zero Roadmap: A Global Pathway to Keep the 1.5 °C Goal in Reach” wzywał kraje rozwinięte do pozbycia się paliw kopalnych: ropy, gazu i węgla przed 2045 r. Agencja podkreśliła, że „wielcy truciciele” muszą nie tylko działać szybciej, aby odzwyczaić się od paliw kopalnych, ale także w mniejszym stopniu polegać na „kosztownych i nieefektywnych technologiach”. O jakie technologie chodziło? Przede wszystkim o wychwytywanie i składowanie dwutlenku węgla pod ziemią, a także o produkcję paliwa wodorowego.

MAE zastrzegła wówczas, że wodór jest „bardziej problem klimatycznym niż jego rozwiązaniem”. W miarę wzrostu zapotrzebowania na wodór rosną także zanieczyszczenia spowodowane procesem produkcyjnym tego paliwa, głównie z udziałem gazu.

MAE dopuszcza paliwo wodorowe jedynie w przypadku dekarbonizacji transportu dalekobieżnego oraz produkcji żelaza i stali, pod warunkiem, że będzie on pochodził ze źródeł „niskoemisyjnych”, takich jak Odnawialne Źródła Energii.

„Wodór był kiedyś uważany za cudowne paliwo” – stwierdził  Dave Jones z zespołu doradców ds. energetyki Ember. „Teraz (…) nastąpiła prawdziwa zmiana w rozumieniu jego ograniczonego zastosowania”.

Agencja radziła, by państwa postawiły na Odnawialne Źródła Energii, efektywność energetyczną oraz elektryfikację sektora samochodowego. Przeciwna jest technologii wychwytywania dwutlenku węgla i składowania go pod ziemią (CCS), ponieważ ta metoda jest wyjątkowo nieefektywna.

Według MAE, historia CCS „w dużej mierze składa się z niezaspokojonych oczekiwań”. Postęp w tej dziedzinie dokonuje się powoli. Rozwiązanie to jest wdrażane nierównomiernie i obecnie w ten sposób wychwytuje się zaledwie 0,1% całkowitych rocznych emisji sektora energetycznego.

Zdaniem Catherine Abreu z grupy kampanii Destination Zero, „wyniki małych, niezwykle kosztownych projektów CCS, które już istnieją, jasno pokazują, iż projekty te dotyczą jedynie wydobycia większej ilości paliw kopalnych, a nie ograniczenia zanieczyszczenia klimatu”. Mimo to, agencja dopuściła jej stosowanie w celu zmniejszenia lub wyeliminowania emisji w obszarach, w których inne możliwości są ograniczone, takich jak przemysł ciężki.

Bruksela wyznaczyła ambitny cel osiągnięcia do 2030 r. 40 GW mocy dla elektrolizerów, które wykorzystują energię elektryczną do rozszczepiania wody na wodór i tlen. Przy czym stawiano na energię elektryczną pochodzącą z Odnawialnych Źródeł Energii, takich jak energia wiatrowa czy słoneczna. Wodór wyprodukowany w ten sposób określany jest mianem „zielonego”.

Oprócz Brukseli, także poszczególnie państwa europejskie wyznaczyły sobie swoje cele do osiągnięcia w zakresie produkcji tak zwanego zielonego wodoru. Po ich uwzględnieniu wychodzi na to, że w sumie do końca obecnej dekady powinno się osiągnąć moc „zielonego” wodoru na poziomie 54 GW.

W związku z tymi ambitnymi celami UE przeznaczyła aż 20 mld euro dotacji, dzięki którym udało się zbudować urządzenia o mocy zaledwie 300 MW. To pozwoliło zrealizować zaledwie 0,5% pośredniego celu na 2024 rok, wynoszącego 6 GW.

Jak podaje ACER w swoim raporcie, w ubiegłym roku nastąpił wzrost mocy produkcyjnych o 51%. Unijne plany produkcji 10 milionów ton rocznie „zielonego” wodoru do 2030 roku, który miałby być konkurencyjny cenowo w stosunku do wodoru produkowanego z gazu ziemnego, nie mają szans na spełnienie.

[Socjaliści i idiopaci potrafią wszystko zepsuć. Wystarczało nie „planować”, przymuszać, a zostawić do decyzji przedsiębiorców: Jeśli opłacalne, to robimy: md]

Wynika to z faktu, iż obecnie „zielony” wodór jest czterokrotnie droższy niż wodór produkowany w oparciu o paliwa kopalne, z czym związana jest ogromna emisja tak zwanych gazów cieplarnianych i kosztuje 8 euro za kilogram. Unijny regulator przewiduje, że cena „zielonego” wodoru pozostanie wysoka zarówno w perspektywie krótkoterminowej, jak i średnioterminowej.

Źródło: euractiv.com, PCh24.pl

AS

Autobusy wodorowe Solaris nie wyjadą na ulice? Miasta nie stać na wodór.

Przyszłość wodorowych autobusów w mieście stanęła pod znakiem zapytania

Kamila Kukawska https://obserwatorlogistyczny.pl/2025/02/25/autobusy-wodorowe-solaris-nie-wyjada-na-ulice-miasta-nie-stac-na-wodor-z-orlenu/

Ambitne plany Wałbrzycha dotyczące ekologicznego transportu napotkały poważną przeszkodę. Miasto unieważniło przetarg na dostawę wodoru, który miały zasilać autobusy wodorowe Solaris. Jedyna złożona oferta – od Orlenu – okazała się zbyt kosztowna. W efekcie pojazdy, które miały być symbolem zielonej rewolucji, mogą pozostać bez paliwa.

Autobusy wodorowe Solaris nie wyjadą na ulice Wałbrzycha?

Wałbrzych był jednym z pierwszych polskich miast, które postanowiło postawić na wodór jako przyszłość transportu miejskiego. Już w 2021 roku podjęto pierwsze kroki w tym kierunku, a pod koniec 2023 roku podpisano umowę z firmą Solaris na dostawę 20 autobusów Urbino 12 hydrogen. Cały kontrakt opiewał na 80 milionów złotych i dawał możliwość rozszerzenia zamówienia o kolejne 25 pojazdów. Pierwsze autobusy wodorowe Solaris już trafiły do miasta i rozpoczęły eksploatację. Pozostałe miały dotrzeć na przełomie lutego i marca tego roku. Aby mogły funkcjonować, Wałbrzych musiał jednak zabezpieczyć dostawy wodoru.

I tu zaczynają się schody. W ogłoszonym przez miasto przetargu na dostawę wodoru, obejmującym okres 35 miesięcy i ilość 317 050 kg paliwa, pojawił się tylko jeden oferent – Orlen. Cena zaproponowana przez koncern wynosiła niemal 25 milionów złotych, co oznaczało koszt około 77 zł za kilogram wodoru. Dla miejskiego budżetu okazało się to kwotą nie do udźwignięcia. W efekcie, a przyszłość wodorowych autobusów w mieście stanęła pod znakiem zapytania.

Wysokie ceny wodoru w Polsce nie są zaskoczeniem – już w 2023 roku było jasne, że koszty tego paliwa są wysokie i że rynek dostawców jest ograniczony. Dlaczego więc Wałbrzych zdecydował się na taką technologię? Władze miasta liczyły na to, że ceny wodoru naturalnie spadną lub że pojawi się rządowe wsparcie dla rozwoju tego segmentu transportu. Jednak ani konkurencja na rynku, ani interwencja państwa nie nadeszły, a koszty pozostały na poziomie, który uniemożliwił realizację założeń.

Wodór kontra prąd – co bardziej się opłaca?

Decyzja o unieważnieniu przetargu stawia przyszłość wodorowych autobusów w mieście pod znakiem zapytania. Jeśli nie znajdzie się tańszy dostawca paliwa lub nie pojawi się rządowe wsparcie dla tej technologii, miasto może stanąć przed koniecznością zmiany strategii i szukania alternatywnych rozwiązań, takich jak elektryczne autobusy.

Dylemat Wałbrzycha pokazuje szerszy problem związany z rozwojem transportu wodorowego w Polsce – są one po prostu drogie w eksploatacji. Widać to na przykładzie danych z Konina, gdzie MZK obliczyło, że przejechanie 100 km autobusem wodorowym kosztuje 418 zł netto, podczas gdy w przypadku autobusu elektrycznego to zaledwie 102 zł.

[Biedna cipcio, a porównać z ropą to ci już nie wolno? MD]

Ekologiczne aspekty technologii wodorowej nie podlegają dyskusji – pojazdy te nie emitują spalin, a jedynie wodę. Pod tym względem autobusy wodorowe Solaris mogły okazać się dla Wałbrzycha strzałem w dziesiątkę. Mogły, bo przy tak dużej różnicy w kosztach eksploatacji trudno uzasadnić ich wybór, gdy na rynku dostępne są znacznie tańsze i równie ekologiczne autobusy elektryczne.

[Biedna cipcio, a porównać z ropą to ci już nie wolno? Powtarzam, bo oni uważają, że powtarzanie wdrukowuje do mózgu… Tu chyba mają rację. MD]

Hydrogen found in Earth’s crust is 'limitless fuel supply’

https://www.telegraph.co.uk/news/science/science-news/3293426/Hydrogen-found-in-Earths-crust-is-limitless-fuel-supply.html

One of these natural hydrogen fields is already known to exist in North America, and extends from Canada to Kansas.

=====================================

THE world’s energy problems could be over after the discovery of vast quantities of hydrogen gas, widely regarded as the most promising alternative to today’s dwindling stocks of fossil fuels, in the Earth’s crust.

The find by scientists has stunned energy experts, who believe that it could provide virtually limitless supplies of clean fuel for cars, homes and industry.

Governments across the world are urgently seeking ways of switching from conventional energy sources such as coal, gas and nuclear power to cleaner, safer alternatives. Energy specialists estimate that oil production will start to decline within the next 10 to 15 years, as the economically viable reserves start to run out.

Hydrogen gas has been hailed as the ultimate clean fuel, as it produces only water when burned. Until now, however, moves to switch to a „hydrogen economy” have been dogged by the cost of making the gas. The two most common ways – extraction from natural gas and sea water – are expensive and create environmental problems.

Now scientists at Nasa, the American space agency, have found that the Earth’s crust is a vast natural reservoir of hydrogen which has become trapped in ancient rocks.

The team made its discovery while trying to explain how bacteria live many miles below the Earth’s surface. Such bugs have no access to sunlight, forcing them to rely on another source of energy for life. Scientists suspected that hydrogen was the source.

According to Professor Friedemann Freund and colleagues at Nasa’s Ames Research Centre, in California, the gas is produced when water molecules trapped inside molten rock break down to release hydrogen. „In the top 20km of the Earth’s crust, the conditions are right to produce a nearly inexhaustible supply of hydrogen,” said Prof Freund.

Studies by the team of common rock types such as granite and olivine have revealed extraordinarily high levels of trapped hydrogen. Prof Freund told The Telegraph that his team had „tantalising evidence” that as much as 1,000 litres of hydrogen may be trapped in each cubic metre of rock.

Although formidable engineering problems remain to be overcome in abstracting the gas, the sheer volume of the Earth’s crust means that such a high concentration would solve the world’s energy problems.

„Everyone thinks of gas and oil as the main sources, and it’s very difficult to get anyone to take alternatives seriously,” said Dr David Elliott, the professor of technology policy at the Open University. „The possibility of vast reserves of hydrogen in the Earth’s crust could change that mindset.”

The daily energy needs of the UK road vehicle fleet could be supplied by the hydrogen trapped in a cubic mile or so of rock.

„The key factor is whether the energy in the mined hydrogen would ever outweigh the energy required to extract it,” he said.

Prof Freund believes that the extraction and crushing of rock to extract the trapped hydrogen is likely to be prohibitively expensive. The reaction which creates the gas takes place at depths far below those involved in oil extraction, which are typically about two miles down.

The most promising source of the hydrogen may be geological „traps” similar to those now drilled for natural gas. Prof Freund said: „One of these natural hydrogen fields is already known to exist in North America, and extends from Canada to Kansas.”