Leon XIII i czerwona gwiazda nad Watykanem. Nazywa socjalistów, komunistów i nihilistów sekciarzami i barbarzyńcami związanymi ze sobą nieprawym przymierzem.

Leon XIII i czerwona gwiazda nad Watykanem

pch24/leon-xiii-i-czerwona-gwiazda-nad-watykanem

(Oprac. GS/PCh24.pl)

– W pierwszej połowie XIX wieku liberałowie głosili tezę, że kiedy zlikwiduje się Państwo Kościelne, to Kościół runie załamując się pod własnym ciężarem. To się okazało nieprawdą, ponieważ Leon XIII wysoko podniósł sztandar Chrystusa, nie bał się głosić nauki apostolskiej i walczyć z rewolucją – mówi w rozmowie z PCh24.pl prof. Marek Kornat.

Prorok, czy genialny obserwator rzeczywistości? Które określenie bardziej pasuje do papieża Leona XIII?

Jedno i drugie. Leon XIII był papieżem, który posiadał analityczny umysł i przez to w sposób niezwykle przenikliwy dostrzegał aktualne położenie spraw w świecie oraz położenie Kościoła w świecie, który w drugiej połowie XIX wieku wkraczał w nową fazę swoich dziejów. Po pierwsze dlatego, że w 1870 roku przestało istnieć Państwo Kościelne. Po drugie: trwała wówczas wielka ofensywa ideologii liberalizmu, socjalizmu i komunizmu, a także anarchizmu. Leon XIII był papieżem potrafiącym wznieść na wyżyny swoich możliwości służbę urzędowi nauczycielskiemu Kościoła. Papież zawsze jest bowiem pierwszym sługą urzędu nauczycielskiego, co w dzisiejszych czasach trzeba przypominać na każdym kroku, a Urząd Nauczycielski jest instancją ustanowioną przez Założyciela Kościoła – Jezusa Chrystusa. Nie ma więc wątpliwości, że urząd ów musi wypełniać każdy papież, bo to jest najważniejsze powołanie wszystkich następców Świętego Piotra.

Papież Leon XIII był mężem stanu wielkiego formatu (czego nie można powiedzieć o każdym papieżu), ale i wizjonerem w tym znaczeniu, że widział przyszłość świata w sposób realistyczny i niewątpliwie dość pesymistyczny. Był obrońcą podstaw wiary i pasterzem, który wyróżniał się niezwykle bogatym nauczaniem społecznym. Ono nigdy nie osiągnęło tak bogatego plonu ani wcześniej, ani później, jak podczas trwającego 25 lat pontyfikatu Leona XIII.
 
Leon XIII w swoich wypowiedziach i dokumentach używał bardzo mocnych słów. 28 grudnia 1878 roku ogłosił on encyklikę „Quod apostolici muneris”, w której nazywa socjalistów, komunistów i nihilistów sekciarzami i barbarzyńcami „związanymi ze sobą nieprawym przymierzem, którzy nie kryją się pod osłoną ciemności tajnych zebrań, lecz otwarcie wychodzą na światło dzienne z zamiarem rozbicia fundamentów społeczeństwa cywilizacyjnego”. Słowa nie do pomyślenia po II Soborze Watykańskim…

Zdecydowanie. Encyklika, która jest głównym przedmiotem naszej rozmowy, „Quod apostolici muneris” stanowi dobry przykład na to, żeby widzieć w papieżu Leonie XIII człowieka, który absolutnie nie może być posądzony o jakiekolwiek liberalne skłonności, modernizm czy progresizm, bo i takie głosy na jego temat pojawiały się w historiografii. Mówiono, że Leon XIII był papieżem sterującym Kościołem w sposób liberalny; że był on wyraźnym przeciwieństwem swojego wielkiego poprzednika, czyli błogosławionego Piusa IX etc. Otóż encyklika „Quod apostolici muneris” jest dobitnym zaprzeczeniem tego typu twierdzeń. Dzisiaj pontyfikatem Leona XIII prawie nikt się nie interesuje (poza historykami), bo Kościół posoborowy ma inne problemy, jak np. troska o klimat.

Pyta Pan, dlaczego Leon XIII używał ostrego języka? Przede wszystkim należy podkreślić, że ówcześnie wrogowie Kościoła atakowali Kościół jeszcze ostrzej. Kościół był atakowany jako siedlisko zabobonu, jako ciemiężyciel, jako pomocnik wyzyskiwaczy-kapitalistów, jako ten, który głosi pogodzenie się z rzeczywistością polegającą na wyzysku człowieka przez człowieka, obiecując wynagrodzenie krzywdy po śmierci, etc. Mówimy oczywiście o zewnętrznych wrogach Kościoła, bo wroga wewnętrznego w Kościele wówczas jeszcze nie było, a przynajmniej nie odsłaniał on swego oblicza. Oczywiście były takie czy inne różnice między biskupami czy kardynałami, ale one dotyczyły generalnie zagadnień politycznych, dyscyplinarnych czy duszpasterskich. Doktrynalnie Kościół stanowił jedność. Dotyczy to i dogmatów będących przedmiotem wiary, i ustroju Kościoła, i nauki moralnej.

Wrogowie zewnętrzni atakowali, więc papież stanowczo im odpowiadał broniąc Kościoła i pokazując, gdzie jest prawdziwe zło. Leon XIII nie pisze tego wprost w encyklice „Quod apostolici muneris”, ale cały jego pontyfikat dowodzi, iż zdawał on sobie sprawę, że komunizm ze swoją ideologią pretenduje do roli świeckiej religii. On chce być substytutem religii, której celem jest realizacja utopii fałszywego królestwa szczęśliwości na ziemi. Innymi słowy zamiast religii nadprzyrodzonej, która prowadzi do zbawienia i życia wiecznego, wrogowie Kościoła stworzyli religię świecką obiecującą powszechne szczęście, dobrobyt, równość i wolność na ziemi. Realizacja ich dążeń dała zaprzeczenie tych obietnic. Przyniosła głód, śmierć i ruinę cywilizacji.
 
Leon XIII zwraca uwagę, że wrogowie Kościoła chcą budować państwo bez Boga i bez Prawdy nadprzyrodzonej…

Tutaj mógłbym zrobić długi wywód, który przerodziłby się w wykład, ale pozwoli Pan, że ograniczę się tylko do absolutnego minimum. W 1848 roku, kiedy opublikowano „Manifest komunistyczny” słowo komunizm, ideologia komunistyczna zrobiły olbrzymie wrażenie na czołowych autorytetach Kościoła. Od tego momentu Urząd Nauczycielski sprawowany przez Piusa IX kilkukrotnie poddawał krytyce i potępiał komunizm jako ideologię zapowiadającą realizację zła pod sztandarem dobra.

Po drugie: papieże nigdy nie dali się oszukać hasłu, że komunizm to jakaś piękna idea, jak niekiedy słyszymy dzisiaj czy to w mediach, czy to nawet z ust historyków. Otóż nie! Papieże wiedzieli, że idea jest zła u samych podstaw, ponieważ jest destrukcyjna i chora. Nie jest bynajmniej tak, że komunizm jako projekt ideologiczny to coś wspaniałego, tylko jego realizacja się nie powiodła, bo została wypaczona przez Stalina, Pol Pota, czy Kim-Ir-sena wskutek ich autorytarnych osobowości. Papieże od początku wiedzieli, że cała ideologia komunistyczna już na etapie projektu, wraz ze swymi podstawami i założeniami teoretycznymi, nie zapowiada niczego dobrego. Prowadzi więc do zła.

Jeden tylko przykład. Zniesienie własności prywatnej – jako idea programowa – zapowiada kolektywizm, a kolektywizm to podporządkowanie człowieka państwu, gdyż państwo przejmie rolę wielkiego właściciela i producenta. I tak oto człowieka się upaństwowi…

Po trzecie: encyklika „Quod apostolici muneris” to pierwsza, osobna wypowiedź pontyfikalna o zagrożeniu komunistycznym (i socjalistycznym). Leon XIII napisał ją ze świadomością, że 7 lat wcześniej, w 1870 roku we Francji miało miejsce straszliwe wydarzenie nazwane Komuną Paryża. Komuna Paryża jako rewolucyjny projekt przetrwała 70 dni, ale niszczycielski pochód, który wówczas twórcy projektu nowego świata i nowego ładu pokazali światu, zrobił na ludziach Kościoła ogromne wrażenie. Przypomnę, że jednym z pierwszych czynów tamtego strasznego czasu było rozstrzelanie metropolity Paryża abp. Georgesa Derboy‘a. Brano zakładników, dokonywano masowych egzekucji. To wszystko było pierwszym pokazem terroru, jaki później doszedł do gigantycznych rozmiarów w Związku Sowieckim. Może w ogóle jest jakaś symbolika w tym, że Komuna Paryża przetrwała 70 dni, a ZSRR już 70 lat? Może jest to jakiś dyskretny, chociaż czytelny znak Opatrzności? Tego nie wiem, ale nasuwa się takie skojarzenie.
 
Dlaczego Leon XIII w encyklice „Quod apostolici muneris” stawia w jednym szeregu oprócz socjalistów i komunistów również nihilistów?

Jeżeli papież mówi o socjalistach, komunistach i nihilistach, to należy rozumieć, że nihilistami przede wszystkim są anarchiści. Anarchiści dążyli wówczas do likwidacji władzy państwowej jako takiej. Ich zdaniem na świecie byłoby lepiej, gdyby państwa zniknęły, bo wówczas zapanowałaby powszechna wolność i równość. Anarchiści pod koniec XIX i na początku XX wieku zabijali poprzez zamachy terrorystyczne wyższych funkcjonariuszy państwowych, a nawet i głowy państw. Z rąk anarchistów zginął przecież prezydent USA William McKinley. Anarchiści zamordowali cesarzową Austrii Elżbietę Bawarską, popularnie zwaną Sisi, włoskiego króla Humberta I oraz jeszcze kilku innych przywódców. O ile komunizm ma konkretny cel, jakim jest ustanowienie w jednym państwie „dyktatury proletariatu”, a docelowo zbudowanie globalnego państwa proletariackiego”, to anarchizm głosi, że trzeba zniszczyć dotychczasowy ład polityczny i społeczny. Ale nie obiecuje on już niczego w zamian, tylko zapowiada pełną samorealizację wyzwolonego spod alienacji człowieka. W takim kontekście właśnie trzeba pojmować fakt, że papież stawia w jednym szeregu socjalistów, komunistów i nihilistów. Nihiliści to anarchiści.
 
Papież Leon XIII zwraca uwagę, że całe to sekciarstwo i barbarzyństwo, które opisuje w dużym stopniu jest pokłosiem XVI reformacji. „Najsroższa wojna, która została wydana wierze katolickiej przez nowatorów w XVI wieku i ciągnąca się aż do naszych czasów zmierza do tego, by usunąć wszelkie objawienie i zburzyć jakikolwiek nadprzyrodzony porządek, pozostawiając wolną drogę tylko dla wymysłów a raczej dla fikcji rozumu”, pisze papież.

To tylko pokazuje jak wielką tragedią dla Kościoła i świata była zapoczątkowana przez Marcina Lutra w 1517 roku Reformacja. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że Leon XIII potępił całościowo reformację, jako jedno z głównych źródeł rewolucji w świecie obok oświecenia w encyklice „Diuturnum illud” z 29 czerwca 1881 roku. Dokument ten był pisany pod świeżym wrażeniem zabicia przez anarchistę cara Aleksandra II. Leon XIII oczywiście nie miał powodów, aby jakoś specjalnie opłakiwać tragiczną śmierć cara, choćby dlatego, że był przeciwnikiem ekumenizmu. Tym niemniej uważał, że taki mord, do jakiego doszło w Petersburgu jest wyczynem zapowiadającym podobne działania w przyszłości i bardzo był tym wstrząśnięty.

Jeśli zaś chodzi o encyklikę, o której rozmawiamy, czyli „Quod apostolici muneris”, to papież zwraca w niej uwagę na kilka idei. Przede wszystkim Leon XIII krytykuje i potępia tezę, że państwo jest umową społeczną. Papież podkreśla, że człowiek nie jest panem swego losu, swego życia i musi się liczyć ze Stwórcą, który zostawił światu prawo boskie, a każdemu stworzeniu wypisał w duszy (czyli w sumieniu) prawo naturalne. Kto tego nie przestrzega jest barbarzyńcą dążącym do zniszczenia porządku i przeprowadzenia rewolucji.

Druga idea tej encykliki, to krytyka komunistycznego hasła, że wszyscy ludzie są równi. Owsem papież pisze, że wszyscy ludzie są równi w tym znaczeniu, że wszyscy będą pojedynczo sądzeni po śmierci za swoje czyny, i że wszyscy ponoszą odpowiedzialność wobec Stwórcy, a także że wszyscy zawdzięczają życie twórcy i mają tę samą naturę pochodzącą od tegoż Stwórcy. Nie może natomiast być mowy o tym, że każdy człowiek ma mieć takie same dobra materialne, bo jeden jest zaradny i pracowity, a inny już nie. Nie ma mowy, że każdy może zostać księciem i rządzić. To jest absurd ideologii komunizmu, który krytykuje i potępia papież. Nie jest więc tak, jak głosił później Lenin, że pewnego dnia na czele rządu stanie kucharka.

Po trzecie: Leon XIII pisze również o obowiązkach władzy podkreślając, że władza nie polega na tym, żeby sobie używać, tylko spełnia się w postaci służby. Co ciekawe tę naukę głosi wciąż Kościół – również po II Soborze Watykańskim. Problem tylko w tym, że obecny papież, który z ortodoksją ma niewiele wspólnego, doprowadził tę naukę do absurdu w drugą stronę. Nie nauczać, nie potępiać błędów, tylko służyć wszystkim (może z wyjątkiem wiernych tradycji katolickiej…). Leon XIII podkreślał, że władza wiąże się z obowiązkami, i że każdy ze sprawujących władzę będzie z tychże obowiązków rozliczony. To bardzo ważna idea i Leon XIII nie był w tej materii żadnym odkrywcą. On tylko kolejny raz przypomina odwieczną naukę Kościoła pokazując, dlaczego komunizm, socjalizm, nihilizm są nie do pogodzenia z katolicyzmem.

Czwarta kwestia: papież broni prawa własności podkreślając, że likwidacja prawa własności i wprowadzenie zasady, iż wszystko jest wspólne, prowadzi do degradacji człowieka – do jego poniżenia i wykorzenienia. Leon XIII dodaje jednak, że własność nakłada obowiązki na człowieka, który z niej korzysta. Ostatnia rzecz: papież zachęca do dobroczynności, do opieki nad ludźmi biednymi i chorymi, do realizowania tych wszystkich ideałów miłosierdzia chrześcijańskiego, które zdobią Kościół od wielu stuleci.

Leon XIII pisze również o kryzysie rodziny: zachwianie rodziny; rozwody; „wyzwolenie” kobiet; słabi, zniewieściali mężczyźni; dzieci buntujące się przeciwko rodzicom etc. Papież pisał o drugiej połowie XIX wieku, czy o pierwszych dwóch dekadach XXI wieku?

To kolejny dowód na wielką dalekowzroczność Leona XIII, a może nawet prorockie olśnienia. To, co papież krytykował pisząc o kryzysie rodziny, to były wówczas niewielkie enklawy zła na świecie. Dzisiaj to niestety norma… Papież podkreśla, że obrona rodziny, odrzucenie rozwodów, to jeden z głównych obowiązków biskupów. Ta encyklika jest zachętą do jeszcze większej determinacji i jeszcze większego poświęcenia w służbie nauki moralnej Kościoła – niż zwykle. Niecałe 150 lat po opublikowaniu „Quod apostolici muneris” w Kościele posoborowym coraz mniej mówi się o grzechu. Kiedy chodzi o obronę rodziny, albo mówi się bardzo mało, albo głosi się zwodnicze tezy. Zwodnicze nauczanie jest tu najgorsze, ponieważ składa się życzeniowe obietnice jako prawdę niemal objawioną. Podam przykład: jeśli któryś hierarcha mówi, że Pan Jezus nikim nie gardził, to oczywiście mówi prawdę. Jeśli jednak te słowa odnoszą się do tego, żeby w ten sposób poprzeć przywileje „kochających inaczej”, wówczas mamy do czynienia z perwersyjnym używaniem słów Chrystusa do zrobienia wyłomu w nauce Kościoła. Powtarzam więc: nauczanie zwodnicze jest gorsze niż brak jakiegokolwiek nauczania.

Leon XIII pisze wprost, że tylko Kościół może zatrzymać zarazę socjalizmu, tylko Kościół może zatrzymać rewolucję. Co takiego się stało, że to socjalizm, komunizm i nihilizm zatrzymały Kościół? Co się stało, że rewolucja przesiąkła do Kościoła?

Nasuwają się dwie refleksje. Po pierwsze: co miał papież napisać? Jak się przygotowuje dokument pontyfikalny, to przedstawia się w nim wskazania mające podnieść wiernych na duchu. Tak przynajmniej było przez II Soborem Watykańskim. Napisać do katolików, że walka jest przegrana byłoby błędem. Jesteśmy z Chrystusem, więc mamy nadzieję zwycięstwa, tak jak On zwyciężył, pokonując śmierć, piekło i szatana. Druga kwestia: ówczesny Kościół z 1878 roku był organizmem zdrowym. Nie był on zakażony przez wroga wewnętrznego jego szaleńczą ideologią, zwodniczymi obietnicami i chorymi pomysłami. Modernizm przyjdzie trochę później – kilkanaście lat po tej encyklice, ale zostanie on stłumiony przez wielkiego następcę Leona XIII, czyli św. Pius X.

Tutaj mała dygresja: nie jest wcale tak, że modernizm nie był stłumiony przez Piusa X i dlatego na II Soborze Watykańskim zwyciężył. Był stłumiony, ale niestety odrodził się. Stało się tak dlatego, że Kościół był rządzony po śmierci św. Piusa X niezwykle łagodną ręką. Benedykt XV był nader łagodnym papieżem. Pius XI okazał się twardy, ale głównie w sprawach politycznych, dyscyplinarnych i moralnych. Z kolei Pius XII podobnie jak Benedykt XV był niezwykle łagodnym papieżem. Śmieszne jest kreowanie go do roli bezlitosnego dyktatora Kościoła, co usiłują robić historycy reprezentujący koła liberalne. Karał on oczywiście heretyków i innych zwodzicieli, którzy jawnie występowali przeciwko Kościołowi, ale ograniczał sankcje karne do minimum. Interweniował w tej materii dość niewiele. Na przykład Congar był upominany, ale dotkliwie nieukarany.

Wracając do ostatniego ćwierćwiecza XIX wieku: Kościół był zdrowy. Kościół nie był zakażony religią świecką liberalizmu, socjalizmu czy też innymi trującymi ideologiami. Papież miał więc pełne prawo napisać, że tylko Kościół może zatrzymać i pokonać pochód socjalistów i komunistów. Mimo straszliwego ciosu, jakim była utrata Państwa Kościelnego Kościół nie znalazł się w stanie rozkładu. To na pewno tak nie wyglądało. Oczywiście były lokalne problemy, ale polegały one na tym na przykład, że we Francji III Republiki rząd liberalny (w dużej mierze masoński) przeszkadzał katolikom ile potrafił, służąc sprawie dechrystianizacji kraju. W Niemczech autorytarny rząd pruski (a po zjednoczeniu ogólnoniemiecki) postanowił upaństwowić seminaria duchowne. W innych częściach świata były oczywiście jeszcze inne problemy. Jednak hierarchowie robili wszystko, co w mocy, żeby stawić im czoła. Na  koniec  pozwolę sobie przypomnieć, że w pierwszej połowie XIX wieku liberałowie głosili tezę, że kiedy zlikwiduje się Państwo Kościelne, to Kościół runie załamując się pod własnym ciężarem. To się okazało nieprawdą, ponieważ Leon XIII wysoko podniósł sztandar Chrystusa, nie bał się głosić nauki apostolskiej i walczyć z rewolucją.

Bóg zapłać za rozmowę.
Tomasz Kolanek

=====================

mail:

Nie jest więc tak, jak głosił później Lenin, że pewnego dnia na czele rządu stanie kucharka.>>

Wydaje mi się, że nawet Lenin nie przewidział, że na czele rządu może stać błazen.

Szatan to marksista, darwinista, ateista.

Paweł Lisicki demaskuje szatana i jego SYSTEM

Do czego dąży diabeł? Krótko mówiąc: diabeł chce nam zohydzić życie i pogrążyć ludzi w rozpaczy. Chce on uczynić z nas to, czym jesteśmy w jego oczach, czyli wyłącznie zwierzętami, żeby jakakolwiek myśl o Odkupieniu i Zbawieniu zniknęła, została wymazana – mówił w rozmowie z PCh24 TV Paweł Lisicki, redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy”, autor książki „SYSTEM diabła. Blog z piekła rodem”.

Zdaniem Pawła Lisickiego diabeł „niejedną ma funkcję”, ponieważ jest jednocześnie humanistą, technokratą, darwonistą i innymi rewolucjonistami.

Diabeł na pewno jest radykalnym darwinistą, stąd zresztą zwraca się do człowieka bardzo często używając określenia małpa. To jest logiczne, ponieważ jest to zgodnie z przyjętym powszechnie rozumieniem. Jeśli przyjąć za dobrą monetę twierdzenie, że człowiek pojawił się na Ziemi jako forma zwierzęca i wyłącznie zwierzęca, że jest dalszą formą rozwinięcia małp, to nie przysługuje mu żadna osobna godność, ani żadna osobna wyższość, ani kategoria. W tym sensie diabeł jest darwinistą, bo widzi tę ciągłość między zwierzętami a ludźmi.

Pierwsza książka Darwina „O pochodzeniu gatunków” została opublikowana w 1859 roku. Nota bene Darwin nie używa w niej w ogóle określenia „ewolucja”. Ono się pojawia później w kolejnym wydaniu. W 1870 roku opublikowano z kolei książkę „O pochodzeniu człowieka”. Wtedy to myślenie ewolucjonistyczne absolutnie zaczęło dominować wśród ludzi wykształconych i stąd debaty na temat małpy i człowieka zaczynają się rozwijać.

Diabeł jest inżynierem społecznym. Sama inżynieria społeczna w wydaniu rozwiniętym zaczęła zbierać żniwo w wieku XVIII w epoce Oświecenia, kiedy po raz pierwszy zaczęto pisać o człowieku jako o maszynie.

Diabeł jest również materialistą. Może się to wydawać paradoksalne, ponieważ jest on duchem, ale przynajmniej co do człowieka i do świata zewnętrznego jest on wręcz radykalnym materialistą.

Diabeł to także marksista, co jest bardzo dobrze widoczne. Diabeł głosi tezę, że człowiek i natura są w zasadzie tym samym, że ludzki rozwój jest rozwojem wyłącznie naturalnym.

Paradoks polega też na tym, że diabeł jest również ateistą, ponieważ zdaje on sobie sprawę, iż jest duchem nieśmiertelnym, ale jednocześnie wie dobrze, że aby kontrolować ludzkość i zdobyć nad nią pełnię władzy musi krzewić ideę ateizmu, musi być radykalnym bezbożnikiem. To wynika wprost z jego „anonimowości”, bo jeśli anonimowość zapewnia mu sukces to jedną stroną medalu jest „brak diabła”, a drugą stroną „brak Boga”. Jeśli ktoś odrzuca istnienie diabła, to tym łatwiej odrzuci istnienie Boga, co jest jak najbardziej logicznym założeniem.

Do tego właśnie dąży diabeł. Chce on nam zohydzić życie i tak pogrążyć ludzi w rozpaczy, i tak uczynić z nich to, czym są oni w jego oczach, czyli wyłącznie zwierzętami, żeby jakakolwiek myśl o Odkupieniu i Zbawieniu zniknęła, została wymazana.

W związku z tym diabeł nie pełni tylko jednej funkcji, ale jest wszystkim: darwinistą, inżynierem społecznym, marksistą, radykałem etc. Diabeł myśli systemowo. Nie chciałbym, żeby zabrzmiało w ten sposób, iż lekceważę, albo pomijam kwestie, które są najczęściej opisywane w konkretnych przypadkach, kiedy mamy do czynienia z opętaniem: pojawia się diabeł, wstępuje w kogoś, przejmuje nad nim kontrolę i jedynym ratunkiem jest egzorcyzm. Ja tego nie neguję, wręcz przeciwnie – w książce „SYSTEM diabła” pokazuję takie przypadki. Ale nie wydaje mi się, żeby to było najbardziej niebezpieczną formą działalności diabła.

Jest kilka książek opisujących działanie egzorcystów. Ich misja jest ważna i potrzebna, ale moim zdaniem istotą działania diabelskiego obecnie jest, moim zdaniem, atak przeprowadzony pod znakiem tęczowej flagi, ideologii LGBT i niszczenia tych podstaw, które sprawiają, że człowiek może myśleć o jakimkolwiek zbawieniu, o własnej duszy i tożsamości. To wszystko to jest dzieło ideologii lansowanej przez diabła, a nie konkretnych przypadków opętań, chociaż te oczywiście też mogą mieć miejsce i też się mogą do tego przyczynić.

Zapytany, co z tzw. świeckimi egzorcystami, którzy próbują „zastąpić” egzorcystów-kapłanów, czy tzw. świeccy egzorcyści są „żołnierzami diabła”, Paweł Lisicki odpowiedział:

Ludzie uwierzą we wszystko, jeśli im się to odpowiednio przekaże, np. że wystarczy wrzucić obrączkę po zmarłej żonie na trzy dni do szklanki z solą i za 3 dni jej „duch” przestanie prześladować męża i dzieci.

W „SYSTEMIE diabła” nie zajmuję się debatą na temat samych egzorcystów. Nie mam jednak wątpliwości, że opętanie, to najbardziej widowiskowa część działalności diabelskiej. Paradoks pokazuje, że gdyby to było tak uchwytne, to podstawowy warunek działalności diabła – anonimowość nie byłby spełniony. Dlatego wydaje mi się, że samych przypadków opętań relatywnie nie jest tak dużo, ponieważ gdyby było to tak powszechne jak niektórym się wydaje, to nie mielibyśmy tak ogromnego problemu z powszechnym ateizmem, z powszechnym odrzuceniem wiary. Gdyby tak łatwo ludzie mogli zobaczyć i doświadczyć osobowego zła to wielu z nich nawróciłoby się i uwierzyło w Ewangelię.

W związku z tym działalność tych „świeckich egzorcystów” to formuła handlowa i komercyjna. W szerokim planie ich działalność sprawia na pewno, że ci, którzy do nich przychodzą korzystają z podróbki duchowej, która w ostatecznym obrachunku może przynieść tylko szkody, ale to nie oni – nie świeccy egzorcyści wyznaczają kształt agory współczesnego świata.

W rozmowie poruszono również częściowo zapomnianej wizji papieża Leona XIII z 13 października z 1884 roku.

Papież Leon XIII doświadczył tego dnia prywatnego objawienia. Ono zostało później zapisane w dziennikach jego sekretarza, dzięki czemu wiemy o niej.

Leon XIII w czasie dziękczynienia po Mszy Świętej usłyszał dialog między Chrystusem a diabłem, w czasie którego usłyszał o pewnego rodzaju zakładzie. Najkrócej mówiąc: diabeł powiedział, że jeśli dostanie więcej sił, możliwości i władzy, to w ciągu 70-100 lat doprowadzi do upadku Kościoła.

Ta wizja bardzo przypomina zakład, który odnosił się do zakładu w Księdze Hioba, kiedy diabeł przybywa na zgromadzenie Synów Bożych, czyli Aniołów i jest uczestnikiem spotkania dworu niebiańskiego, gdzie dochodzi do sporu czy właśnie zakładu między nim a Bogiem. Zakład dotyczy tego czy Hiob wytrwa w swojej wierze. Pewnego rodzaju analogię mamy właśnie w wydarzeniu z 13 października 1884 roku.

Dodam tylko, że po tej wizji Leon XIII wprowadził na zakończenie Mszy Świętej dodatkowe modlitwy do św. Michała Archanioła.

Proszę teraz zobaczyć: mamy rok 1884. Od tego czasu minęło 137 lat. Łatwo porównać stan współczesnej cywilizacji ze stanem z końca wieku XIX nie pod kątem rozwoju technologicznego tylko pod kątem, który dla katolików powinien być najważniejszy, czyli duchowym, religijnym, miejsca Kościoła w życiu, znaczenia życia religijnego etc. Łatwo zauważyć, że rok 2021 to czas, kiedy Zachód praktycznie, albo w dużym stopniu wyparł się Boga.

Czy właśnie dlatego diabeł pisze na swoim blogu, który możemy przeczytać w książce „SYSTEM diabła”, że szczególnie nienawidzi Tradycji i Mszy Trydenckiej? – zapytał Tomasz D. Kolanek.

Oczywiście. Diabeł jest najbardziej radykalnym antytradycjonalistą, jakiego znamy z bardzo prostego powodu: jeśli prawdziwa jest teza, a tej będę bronił, że on nie chce być widziany, dostrzegany, bo to zapewnia mu sukces, to nie znosi, jeśli mu się ciągle przypomina o tym, że jest i działa. Jeśli ktoś nie chce być widziany, to nie chce, aby o nim mówiono. Przecież dotyczy to nie tylko diabła, ale każdego agenta, szpiega etc. to dąży do tego, aby wyrugować jakiekolwiek wzmianki o sobie z powszechnej świadomości. Jeśli jest tak, że groza związana z obecnością diabła jest bardzo mocno zakorzeniona w klasycznych tekstach liturgicznych, a w nowych dużo słabiej, żeby nie powiedzieć, że czasem jej w ogóle nie ma, to diabeł musi być wielkim przeciwnikiem, wielkim wrogiem tradycyjnej Mszy Świętej– podkreślił Paweł Lisicki.

Na koniec red. Lisicki zastanawiał się czy diabeł będzie chciał przyspieszyć czy opóźnić paruzję.

To jest najtrudniejsze pytanie i nie znam na nie odpowiedzi. Diabeł jest na pewno, tak jak powiedziałem marksistą, a co za tym idzie jest trochę niekonsekwentny. Z jednej strony chciałby on, aby świat w takiej formule jak obecna istniał jak najdłużej, bo wtedy najwięcej duch zostanie wciągniętych do piekła. Zakładając, że postęp świata przebiega w kierunku odreligijnienia i w związku z tym rośnie liczba ludzi niewierzących, to jemu tylko w to graj. Im więcej tym lepiej.

Ale z drugiej strony dialektycznie diabeł nienawidzi życia i cała jego działalność polega na tym, żeby człowieka zniszczyć, więc im szybciej do tego doprowadzi tym szybciej osiągnie sukces. To jest właśnie ta diabelska dialektyka, którą tylko Karol Marks mógłby zrozumieć. To jest jednak dylemat diabelski, na który odpowiedź znajdziecie Państwo w „SYSTEMIE diabła”.

Źródło: PCh24 TV https://pch24.pl/marksista-darwinista-ateista-pawel-lisicki-demaskuje-szatana-i-jego-system/