Na drzewie zwyciężył czy na drzewie został pokonany? Czyli o wężu w Biblii i Krzyżu Świętym

Na drzewie zwyciężył czy na drzewie został pokonany? Czyli o wężu w Biblii i Krzyżu Świętym

Adrian Fyda https://pch24.pl/na-drzewie-zwyciezyl-czy-na-drzewie-zostal-pokonany-czyli-o-wezu-w-biblii-i-krzyzu-swietym/

Wąż pojawia się w Biblii kilkukrotnie. Po raz pierwszy, w Księdze Rodzaju, szatan pod taką właśnie postacią nakłonił Adama i Ewę do grzechu pychy. Następnie w Księdze Liczb węże były jednocześnie karą za nieufność Bogu i lekarstwem wybawiającym od śmierci. Wreszcie wydarzenia te łączą się ponownie w scenie ukrzyżowania Chrystusa, kiedy pokonuje On „węża”, czyli szatana, jednocześnie dając wzór pokory i zaufania Ojcu.

Pierwszy wąż pojawił się już na samym początku Biblii, czyli w Księdze Rodzaju. To właśnie tam szatan przyjął postać węża by skłonić pierwszych rodziców do nieposłuszeństwa Bogu. Przez niego Adam i Ewa przekroczyli Boży nakaz i tym samym sprowadzili grzech na świat.

Wąż (…) rzekł do niewiasty: „Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?” Niewiasta odpowiedziała wężowi: „Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli”. Wtedy rzekł wąż do niewiasty: „Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło” (Rdz 3,1-5).

Wąż kusił Ewę nie tylko samym owocem, lecz grzechem pychy. Chciał bowiem, by pierwsi rodzice uznali się za równych samemu Bogu. To znajdujące się w środku ogrodu drzewo było drzewem poznania dobra i zła. I chociaż w posiadaniu wiedzy nie ma nic złego (wprost przeciwnie, zdobywanie wiedzy jest rzeczą chwalebną!), to w przypadku pierwszych rodziców to pragnienie miało miejsce w sposób nieumiarkowany, czyli ponad odpowiednią miarę. Chcąc posiadać wiedzę, pragnęli w rzeczywistości posiadać doskonałość równą samemu Bogu.

Pierwszy człowiek zgrzeszył głównie przez pożądanie Bożego podobieństwa w zakresie „poznania dobra i zła” za namową węża, to znaczy, że swoją własną naturalną mocą chciał decydować, co jest dobre, a co złe – pisze św. Tomasz z Akwinu (ST II-II q. 163 a. 2 c.) W drugiej kolejności zgrzeszył przez pożądanie Bożego podobieństwa w zakresie własnej mocy działania, to znaczy, że swoją własną naturalną mocą chciał działać w taki sposób, aby osiągnąć szczęście – dodaje Akwinata.

Skutkiem grzechu pierwszych rodziców była śmierć i wygnanie z raju. Co zaś tyczy się węża, to za karę od tamtego momentu miał już czołgać się na brzuchu, a w przyszłości miała pojawić się niewiasta, która zmiażdży mu głowę.

Surowość kary wymierzonej za ten pierwszy grzech odpowiada wielkości samego grzechu – nie ze względu na jego rodzaj, lecz ze względu na to, że był pierwszym grzechem: ponieważ zniszczył on niewinność naszego pierwotnego stanu i, pozbawiając go niewinności, sprowadził nieład na całą naturę ludzką – wyjaśnia Doktor Anielski (ibid., a. 3 ad. 2).

Węże pojawiają się ponownie w Księdze Liczb – tym razem już nie jako powód grzechu, lecz jako kara za grzech i lekarstwo z niego wybawiające. Izraelici po długiej drodze przez pustynię zaczęli tracić cierpliwość i szemrać przeciw Bogu i Mojżeszowi. Karą za ten grzech była właśnie plaga jadowitych węży. Zesłał więc Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak że wielka liczba Izraelitów zmarła (Lb 21,6). Lekarstwem chroniącym od śmierci również stał się wąż – tym razem miedziany, uczyniony przez Mojżesza na polecenie Boga.

Wtedy rzekł Pan do Mojżesza: „Sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu”. Sporządził więc Mojżesz węża miedzianego i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogoś wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu (Lb 21,8-9).

Izraelici poprzez swoje szemranie pokazali brak zaufania wobec Stwórcy; co więcej, oskarżali Tego, których ich wybawił, o ukryty podstęp zaprowadzenia ich na śmierć. Bóg na lekarstwo od grzechu wybrał właśnie miedzianego węża, ponieważ spojrzenie na ten posąg było aktem ufności Bogu; Izraelici patrzyli na węża, bo Bóg im tak polecił, a z zaufania Bożej obietnicy przychodziło wybawienie od śmierci. Figura sporządzona przez Mojżesza nie była zatem przedmiotem kultu bałwochwalczego, ale wyrazem zaufania Bogu.

W Nowym Testamencie symbolika węża nabiera zupełnie innego znaczenia, ponieważ dwa wspomniane wydarzenia łączą się w scenie śmierci Jezusa na krzyżu. Sam Zbawiciel podkreślił bowiem, że wywyższenie węża było zapowiedzią Jego własnego ukrzyżowania:

Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak trzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3,14-16).

Śmierć Jezusa na krzyżu była odwróceniem złej doli ludzkości po grzechu pierworodnym. Zbawiciel bowiem swoją śmiercią otworzył im bramy raju – które to podwoje były zamknięte od chwili grzechu pierwszych rodziców. I jak mówi św. Tomasz, konieczny był wykup zniewolonej ludzkości z niewoli grzechu.

Skoro więc diabeł zwyciężył człowieka, skłaniając go do grzechu, człowiek stał się poddany jego niewoli. (…) Męka Chrystusa była wystarczającym i nadobfitym zadośćuczynieniem za grzech i dług rodzaju ludzkiego; była ceną, za którą zostaliśmy uwolnieni (ST III q. 48 a. 4 c.)

W czasie swojej Męki Zbawiciel pokazał cnoty przeciwne grzechom pychy i nieufności, które popełnili odpowiednio: pierwsi rodzice w raju i Izraelici na pustyni. Śmierć Chrystusa była bowiem najgłębszym wyrazem jego posłuszeństwa. Pozwolił się przybić do krzyża, ośmieszyć; pozwolił nawet by Jego Bóstwo było w pewien sposób „ukryte” – bo przecież trudno było uwierzyć, że ten konający człowiek był Bogiem. Chrystus „odwrócił” również grzech pierwszych rodziców, ponieważ gdy Adam i Ewa chcieli być równymi Bogu, to On – Bóg, druga Osoba Trójcy – stał się równy ludziom, a następnie cierpiał i umarł jak człowiek.

Zbawiciel dał również przykład zaufania Bogu, którego tak bardzo brakowało Izraelitom na pustyni. Podczas modlitwy w Ogrojcu Chrystus prosił Ojca by – jeśli to możliwe – odsunął od Niego to cierpienie, które miało nadejść. W swojej Boskiej naturze wiedział, jak bardzo miał cierpieć, a w ludzkiej – zwyczajnie się tego bał. Zaufał jednak Ojcu i pokornie przyjął to okrutne cierpienie, które czekało Go już kilkanaście godzin później.

Wybór drzewa jako narzędzia męki Zbawiciela wydaje się celowo dokonanym przez Boga, a przypomina o tym jedna z prefacji mszalnych w słowach: Tyś postanowił dokonać zbawienia rodzaju ludzkiego na drzewie krzyża, aby skąd śmierć wzięła początek, stamtąd i życie zmartwychwstało, i aby ten, który na drzewie zwyciężył, na drzewie również został pokonany (Prefacja o Męce Pańskiej).

Widać bowiem, że scena z ogrodu Eden i scena ukrzyżowania Chrystusa mają wspólne cechy. W raju to właśnie drzewo, z którego Ewa zerwała jabłko, stało się narzędziem pozornego triumfu szatana (symbolizowanego przez węża) i śmierci. Nie jest to więc przypadkowe, że właśnie na drzewie krzyża Zbawiciel odniósł zwycięstwo nad „wężem” i śmiercią. Znany łaciński hymn Vexilla Regis, czyli Króla wznoszą się znamiona, podkreśla, że to właśnie na krzyżu Chrystus ukazał swoje królowanie, mówiąc, że „Bóg królował z drzewa”.

Adrian Fyda

Atak na Święty Krzyż w rocznice krzyżem znaczone. Przypadek?

Atak na Święty Krzyż w rocznice krzyżem znaczone. Przypadek?

pch/atak-na-swiety-krzyz

(Fot. Obraz RENE RAUSCHENBERGER z Pixabay )

Wiele mądrości jest w powiedzeniu „Nie ma przypadków”. Czy przypadkiem jest bowiem atak Rafała Trzaskowskiego i jego popleczników na najświętszy znak chrześcijańskiej wiary, przeprowadzany właśnie w tym roku, w którym obchodzimy 40. rocznicę słynnej obrony krzyża w szkole w Miętnem, 40. rocznicę męczeńskiej śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki, wielkiego obrońcy krzyża. Czy to tylko zbieg okoliczności, że o nienawistnym rugowaniu krzyży z urzędów stolicy Polski zdecydowano w miesiącu Maryjnym oraz w przeddzień 80. rocznicy bitwy pod Monte Cassino, której hymn „Czerwone Maki” mówi „bo wolność krzyżami się mierzy”? Aby obronić krzyż potrzeba nam nowej krucjaty, tym razem jednak nie przy użyciu miecza, a broni o wiele bardziej skutecznej – solidarności polskich dusz, mocnych wiarą w Chrystusa.  

Walka uczniów Zespołu Szkół Rolniczych w Miętnem (woj. mazowieckie) o powrót symboli chrześcijańskiej wiary zaczęła się wiosną roku 1984 i trwała pięć miesięcy. Przeciw sobie mieli oni ZOMO, SB, Urząd do Spraw Wyznań, dyrektora posłusznego partyjnym kacykom w Garwolinie. Za sobą modlitwę Kościoła, ówczesnego księdza biskupa siedleckiego Jana Mazura, który podjął post o chlebie i wodzie w ich intencji, rodziców i kilka osób z grona nauczycielskiego. Pięciuset młodych ludzi z Zespołu Szkół Rolniczych w Miętnem po apelu, na którym dyrektor mówił im o „bożku laickości ”, niby panującym w szkole, zgodnie zaśpiewali: „My chcemy Boga” i egzamin z wiary zdali celująco. Wtedy dzięki ogromnej solidarności i nieustępliwej postawie młodych Polaków, krzyż obroniono. Na dzisiejszą walkę mamy dobry wzór do naśladowania. 

Co ciekawe w tym roku, kiedy siły laickiej lewicy rozpoczęły rugowanie krzyża z przestrzeni publicznej obchodzimy także 40. rocznicę męczeńskiej śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki, wielkiego obrońcy krzyża. Zauważmy, że pierwszy (ustawiony w roku 1989) i najważniejszy pomnik tego męczennika, ma kształt krzyża i stoi obok tamy we Włocławku, w miejscu wyłowienia, zmasakrowanego przez funkcjonariuszy komunistycznej bezpieki, ciała ks. Jerzego.  

W roku 1982 roku ksiądz Jerzy w czasie jednego z kazań przekazał nam ważne przesłanie na temat najważniejszego symbolu naszej wiary:

„Dzięki śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa symbol hańby i poniżenia stał się symbolem odwagi, męstwa, pomocy i braterstwa. W znaku krzyża ujmujemy dziś to, co najbardziej piękne i wartościowe w człowieku. Przez krzyż idzie się do zmartwychwstania. Innej drogi nie ma. I dlatego krzyże naszej Ojczyzny, krzyże nasze osobiste, krzyże naszych rodzin muszą doprowadzić do zmartwychwstania, jeżeli łączymy je z Chrystusem, który krzyż pokonał”.

Te słowa powinny nas dziś zagrzewać do walki o krzyż.

Ratusz Warszawy zakazał eksponowania symboli religijnych, w tym szczególnie Krzyża! Nie pozwolimy na łamanie praw gwarantowanych nam Konstytucją i rugowanie katolicyzmu z przestrzeni publicznej!

DOŁĄCZ DO PROTESTU!

RĘCE PRECZ OD KRZYŻA

Ważną rocznicą w tym roku, w którym lewactwo zaczęło otwartą walkę z Chrystusowym Krzyżem, jest też 80. rocznica wiktorii polskiego oręża w bitwie pod Monte Cassino. Bitwa ta jest symbolem walki o wiarę i krzyż. Przecież na wzgórzu Monte Cassino od pierwszej połowy VI wieku stał benedyktyński klasztor (odbudowany stoi do dziś), wzniesiony pod okiem samego św. Benedykta – patrona Europy.

„Ten święty  swoim życiem i dziełem wywarł zasadniczy wpływ na rozwój cywilizacji i kultury europejskiej.” – powiedział papież Benedykt XVI. W roku 966 dotarła ona również do nas i biegiem lat wypełniła każdy zakątek polskiej ziemi krzyżami, które przypominają nam również jak wiele nasi przodkowie wylali krwi, aby Polska mogła być wolna. Kiedy z Monte Cassino spojrzy się na polski cmentarz – uderza widok lasu krzyży ustawionych na grobach prawie tysiąca polskich żołnierzy. Ich hymnem była pieśń „Czerwone maki…”. Słowa tej pieśni przypominają nam prawdę, że „wolność krzyżami się mierzy”. Czy więc panie Trzaskowski, i panu podobni, walcząc z krzyżem, naprawdę walczycie o wolność?    

Najwyraźniej fala nienawiści do religii katolickiej i jej wyznawców w Polsce rośnie. Doskonale widać to w raporcie przygotowanym przez Stowarzyszenie Fidei Defensor, które szczegółowo zajmuje się m.in. monitorowaniem  przestępstw przeciw religii katolickiej i jej wyznawcom. W dokumencie tym ukazane są te przestępstwa  popełnione w okresie od 1 lutego 2020 roku do 30 czerwca 2023 roku. W ciągu tych 3 lat, według raportu, dopuszczono się prawie 300 takich ohydztw.  

Przy czym w każdym kolejnym monitorowanym roku jest ich coraz więcej. Najwięcej przestępstw dotyczy dewastacji i znieważenie miejsc kultu (165 przypadków) oraz znieważanie przedmiotów czci religijnej takich jak symbole wiary – głównie znieważenie krzyża, wizerunków świętych czy figur świętych (90 przypadków). Po tych liczbach widać, że fala nienawiści do krzyża rośnie, a decyzja Trzaskowskiego o jego usunięciu z przestrzeni publicznej jest jej jaskrawym przykładem.

Pamiętamy też publiczne nawoływanie Nitrasa  do „opiłowywania” katolików. Na efekty tej prawdziwej mowy nienawiści nie trzeba było długo czekać. Wkrótce po całej Polsce i nie tylko gruchnęła informacja o „wyczynie” Kacpra S., który piłą łańcuchową ściął duży przydrożny krzyż w Zielonej Górze. Sam Kacper S. na swoim profilu Facebook przyznał, że do popełnienia tego przestępstwa zainspirowały go słowa jego guru – Nitrasa.

Ratusz Warszawy zakazał eksponowania symboli religijnych, w tym szczególnie Krzyża! Nie pozwolimy na łamanie praw gwarantowanych nam Konstytucją i rugowanie katolicyzmu z przestrzeni publicznej!

DOŁĄCZ DO PROTESTU!

RĘCE PRECZ OD KRZYŻA

Jawnym i publicznym prowokowaniem do ataków na najświętsze symbole i święte osoby religii katolickiej są również manifestacje członków i sympatyków organizacji jawnie walczących z wiarą katolicką. Są to „czarne marsze” zwolenników zabijania dzieci nienarodzonych oraz organizowane przez wyznawców ideologii LGBT tzw. marsze równości. Nie będę tu podawał przykładów tych, bardzo bolesnych dla katolików, profanacji, których tam się dopuszczono.

Podobnie, a nawet bardziej zachęcające motłoch (nie boje się tego słowa użyć, gdyż bardzo dobrze oddają mentalność takich zepsutych ludzi) do wyciągania bluźnierczych pięści w stronę krzyża, są wyroki sądów w Polsce uniewinniające bluźnierców. Najnowszy przykład takiego wyroku – kuriozum jest werdykt, który zaledwie 22 maja,

zapadł przed Sądem Rejonowym Gdańsk – Południe. Pani sędzia uniewinniła „Nergala”. Adam Darski został oskarżony o trzykrotną, okropną profanację krzyża. Na temat dwóch pierwszych, sprawiających głębokie cierpienie katolikom, profanacji sędzina, na której twarzy nie pojawił się nawet najmniejszy ślad jakiegokolwiek uczucia, usprawiedliwiając Nergala, powiedziała: „Należy odnotować, że formy zachowania oskarżonego nie wskazują na to, że jego celem było obrażenie kogokolwiek”.

Sąd to ułomna sprawiedliwość ludzka, jest jednak sprawiedliwość wyższa – Boża. Ona to pokazuje, że kto walczy z krzyżem, ten już przegrał. Wiele jest autentycznych historii, które tę prawdę potwierdzają. Oto jedna z nich, która opowiada dzieje przydrożnego, żelaznego krzyża stojącego przy drodze do wsi Kurówek, w województwie łódzkim.

Na początku II wojny światowej trzech młodych mężczyzn z rodzin tutejszych niemieckich osadników powołano do hitlerowskiej armii. Dwóch z nich zostało skażonych ideologią nazistowską, a więc i nienawiścią do chrześcijaństwa. Przed odejściem na front postanowili zniszczyć przydrożny, żelazny krzyż. Wyrwali go z ziemi i zanieśli do kowala z nakazem przerobienia go na podkowy dla koni.

Co się okazało? Dwaj profani, czynnie uczestniczący w dewastacji krzyża, nie powrócili żywi z frontu. Trzeci, który nie chciał podnieść ręki na święty krzyż, za co został dotkliwie pobity przez kolegów – przeżył wojnę i zdrowy powrócił do domu.
Kowal nie przerobił krzyża na podkowy. Zakopał go w ziemi, a podkowy wykonał z własnego materiału. Po wojnie, wspólnie z sąsiadami ze wsi, odkopali, odnowili i postawili krzyż na dawnym miejscu. Cała wieś, na czele z księdzem proboszczem uroczyście go ponownie poświęcili, a każdy ze czcią ucałował. I taka właśnie winna być prawdziwa Polska.

Adam Białous

Ratusz Warszawy zakazał eksponowania symboli religijnych, w tym szczególnie Krzyża! Nie pozwolimy na łamanie praw gwarantowanych nam Konstytucją i rugowanie katolicyzmu z przestrzeni publicznej!

DOŁĄCZ DO PROTESTU!

RĘCE PRECZ OD KRZYŻA