Stanisław Michalkiewicz: Inflacja sztucznej inteligencji
“z agrestu poddanego torturom niejedno można wyciągnąć.”
Lepsze jest wrogiem dobrego. Przekonałem się o tym na własnej skórze, usiłując połączyć się z administratorem mojego kanału za pośrednictwem zoom. Dotychczas nawiązywałem łączność bez problemów, ale widocznie jakiś mądrala wpadł na pomysł, że on to wszystko ulepszy. Może by i ulepszył, gdyby nie posłużył się sztuczną inteligencją. Sztuczna inteligencja rozpanoszyła się na zoomie, uniemożliwiając jakąkolwiek łączność,a najgorsze było to, że w żaden sposób nie można było sie jej pozbyć – chyba, żeby w ogóle wyłączyć zoom.
Od dawna wyrażałem obawy przed sztuczną inteligencją. Inteligencja, niechby nawet i “sztuczna” – cokolwiek by to miało znaczyć – to jeszcze-jeszcze. Co jednak będzie, kiedy zamiast inteligencji zdominuje nas sztuczna półinteligencja? Tymczasem taka inflacja wydaje się nieunikniona, ponieważ poziom inteligencji ludzi systematycznie się obniża.
Najlepszą ilustracją działań skierowanych na duraczenie całych pokoleń, są posunięcia w sferze edukacji, dokonywane przez Wielce Czcigodną vaginessę z vaginetu obywatela Tuska Donalda, obywatelkę Nowacką Barbarę.
Oto od 1 września wchodzi do szkół nowy przedmiot pod kryptonimem “edukacja zdrowotna”. W ramach tej dyscypliny uczniowie będą się kształcić w umiejętnościach przydatnych w agencjach towarzyskich, zwanych kiedyś burdelami. Absolwenci tych uczelni pozapisują się później do tej, czy innej partii – najlepiej takiej, którą utworzą stare kiejkuty – dostaną się do Sejmu, albo do Senatu – a nie daj Boże – do rządu – no i będą próbowali rządzić naszym nieszczęśliwym krajem – oczywiście przy pomocy sztucznej inteligencji, bo sami będą wiedzieli, że na własnej opierać się nie bardzo mogą.
Ale poziom sztucznej inteligencji też musi zostać dostosowany do poziomu inteligencji naturalnej – bo w przeciwnym razie wszelki kontakt między inteligencją sztuczną i tą zwyczajną zostałby zerwany – tak samo, jak kontakt pacjenta z pieniędzmi w państwowej służbie zdrowia. Jak pamiętamy, wiekopomna reforma charyzmatycznego premiera Buzka odbywała się pod hasłem, że “pieniądze idą za pacjentem”. Może i idą – ale w takiej odległości, że wszelki kontakt – nie tylko wzrokowy, ale i każdy inny – został już dawno i bezpowrotnie zerwany.
Gdyby pieniądze szły nie “za” pacjentem, tylko razem z nim – aaa, to do żadnego zerwania kontaktu by nie doszło. No tak – ale co z tego miałaby biurokratyczna armia naszych dobrodziejów? Toteż nie ma rady; kontakt pieniędzy z pacjentem musi być zerwany, byle tylko biurokratyczne gangi tę łączność utrzymały.
Toteż i sztuczna inteligencja musi być skalibrowana z naturalną inteligencją takiej, dajmy na to, Wielce Czcigodnej Katarzyny Kotuli, bo jeśli chodzi o Kukuńka, to myślę, że jego przypadek jest już poza skalą.
W tej sytuacji inflacja sztucznej inteligencji jawi się, jako nieuchronna, a skoro tak – to inwazja sztucznej pół-inteligencji, albo nawet – ćwierć-inteligencji – to tylko kwestia czasu i to krótkiego.
Inna rzecz, że do rządzenia państwem, zwłaszcza takim, jak nasz nieszczęśliwy kraj, taka sztuczna półinteligencja wystarczy. Niedostatki na odcinku inteligencji można bowiem wypełnić tupetem – jak to zrobił wicepremier i minister obrony, obywatel Kosiniak-Kamysz Władysław, po tym, jak w Osinach w powiecie łukowskim dron niewiadomego pochodzenia “jebnął” w pole kukurydzy. Okazuje się, że drony niewiadomego pochodzenia musiały zapatrzyć się na płomiennych szermierzy demokracji i praworządności, co to nawoływali, żeby “jebać PiS”.
Napędzająca takie drony sztuczna inteligencja aż takich ambicji chyba nie ma – bo PiS jest całkiem liczną partią – ale skoro już padł rozkaz, żeby “jebać”, to posłuszny dron “jebnął” jak się należy – w pole kukurydzy. Tak w każdym razie widzi to Wielce Czcigodny Kosiniak-Kamysz Władysław – ni to z chłopów, ni ze szlachty – bo niby z chłopów – ale tych – z Marszałkowskiej.
Jak wspomniałem, półinteligencja wydaje się wystarczająca do rządzenia takim państwem, jak nasz nieszczęśliwy kraj, bo w razie czego niedostatki inteligencji można sztukować sobie jak nie tupetem, to sprytem.
Tak właśnie zamierza robić obywatel Tusk Donald, który po Radzie Gabinetowej ogłosił, że będzie “omijał” veta prezydenta Nawrockiego przy pomocy rozporządzeń.
Ta deklaracja, którą powtórzyła też Wielce Czcigodna Hennig-Kloska, utwierdza mnie w podejrzeniach, że vaginet obywatela Tuska Donalda musiał wziąć pod stołem jakieś spore pieniądze od niemieckiego Siemensa, co to produkuje wiatraki dla “zielonego wała”. Czy w przeciwnym razie obywatel Tusk Donald, a zwłaszcza – Wielce Czcigodna Kloska-Hening – nadwerężałaby delikatną własną inteligencję, sztukując ją sobie sprytem? Inna rzecz, że Reichsfuhrerin Urszula Wodęleje chyba nie ma już zaufania, ani do półinteligencji obywatela Tuska Donalda, ani – tym bardziej – do obywatelki Hening-Kloski.
Dlatego też – wzorem Naszej Złotej Pani, czyli Anieli Merkelowej, co to 7 lutego 2017 roku przyjechała do Warszawy z gospodarską wizytą, po której kazała przybastować z walką o demokrację, na rzecz wzmożenia walki o praworządność, która trwa do dnia dzisiejszego – zapowiedziała gospodarską wizytę w naszym bantustanie .
Ciekawe, co po swojej gospodarskiej wizycie rozkaże Reichsfuhrerin Urszula Wodęleje – bo że coś rozkaże, to nie ulega wątpliwości – jak mawiała stara niania.
Pojawiły się w związku z tym na mieście fałszywe pogłoski, że aktywiści Komitetu Obrony Demokracji dostali już od swoich oficerów prowadzących polecenie przebrania się za wiatraki – a kiedy już Reichsfuhrerin Urszula Wodęleje w towarzystwie obywatela Tuska Donalda będzie się posuwać w stronę granicy białoruskiej – żeby podążali za rządową kawalkadą i wymachiwali ramionami, to znaczy – wiatrakowymi skrzydłami, ile siły.
Te same fałszywe pogłoski utrzymują, że po niedawnej wizycie obywatela Żurka Waldemara w siedzibie Krajowej Rady Sądownictwa, którą poinformował, że będzie działał na rzecz wyrzucenia członków KRS z tego budynku – powołanie dotychczasowej pani prokurator, obywatelki Wrzosek Ewy do Ministerstwa Sprawiedliwości ma na celu objęcie przez nią obowiązków Luny Bristigerowej. Chodzi o neutralizowanie tak zwanych “neo-sędziów”.
Jak taki jeden z drugim “neo-sędzia” zostanie przesłuchany przez obywatelkę Wrzosek Ewę, która – podobnie jak Luna Bristigerowa – przytnie mu genitalia szufladą ministerialnego biurka, to natychmiast się opamięta i podporządkuje się wymaganiom praworządności socjalistycznej. Oczywiście w tych fałszywych pogłoskach nie ma słowa prawdy – ale z drugiej strony – młotowanie “neo-sędziów” jakoś musi się odbywać.
Co na ten temat uważa sztuczna inteligencja? Stanisław Lem w jednym ze swych opowiadań twierdzi, że po wielu operacjach cyfrowych, śledczym maszynom o mocy kilku tysięcy trupsów, dzięki sztucznej inteligencji udało się uzyskać informację, że “z agrestu poddanego torturom niejedno można wyciągnąć.”
Czy nie w tym właśnie kierunku potoczy się walka o praworządność w naszym bantustanie? W końcu muszą być jakieś przyczyny, dla których obywatel Tusk Donald wziął do swojego vaginetu obywatela Żurka Waldemara na chłopaka od mokrej roboty.
Polecamy również: USA zakazały wjazdu delegatom Palestyny na zjazd ONZ