Niebo zesłało dywersję

Niebo zesłało dywersję

Stanisław Michalkiewicz „Goniec” (Toronto)    23 listopada 2025 michalkiewicz

Któż nie pamięta buńczucznej deklaracji obywatela Tuska Donalda o wojnie na Ukrainie – że to „nasza wojna”? Wygląda na to, że to marzenie – zarówno jego, jak i Naczelnika Państwa Jarosława Kaczyńskiego właśnie może się materializować. „Nieszczęsny! Będziesz miał to, czegoś chciał!” – przestrzegał grecki filozof Platon.

I rzeczywiście – ledwo tylko Timur Mindicz, jeden z najbliższych współpracowników prezydenta Zełeńskiego, co to sprywatyzowali sobie co najmniej 100 mln dolarów – uciekł przez Polskę do bezpiecznego Izraela, zaraz okazało się, że na kolei – a konkretnie – między Sobolewem a Dęblinem miała miejsce „dywersja”. Polegała ona na tym, że w rejonie przystanku Mika wybuch uszkodził część toru kolejowego. Na szczęście maszynista w porę zauważył, że toru brakuje, w związku z czym nikomu nic się nie stało – ale oczywiście z zimowego snu na równe nogi zostały poderwane tak zwane „służby”, a nawet „wojsko”, które podobno sprawdza tory aż do Hrubieszowa.

Kto dokonał dywersji – tego jeszcze nikt nie wie, więc rysuje się kilka możliwości. Po pierwsze – Putin. No tak – ale przecież Putin własnoręcznie tych torów nie wysadził. W związku z tym rysują się kolejne możliwości. Albo Putin posłużył się jakimiś „obywatelami Ukrainy”, co to wyprawiają u nas rozmaite psoty, albo – zgodnie z sugestią zawartą w powieści „Paragraf 22” – wynajął Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, żeby tę dywersję przeprowadziła. Czegóż to się nie robi dla Polski?

Na tę ostatnią możliwość wskazują stosunkowo niewielkie szkody spowodowane wybuchem – co można przypisać albo partactwu, albo pobudkom patriotycznym – by nawet w sytuacji podwójnego uwikłania specjalnie krajowi nie zaszkodzić. Oczywiście na Putinie świat się nie kończy tym bardziej, że vaginet obywatela Tuska Donalda właśnie się rozdokazywał na odcinku „rozliczeń”. Już nie wystarcza mu prześladowanie obywatela Romanowskiego, czy Ziobry, ale piorun strzelił nawet w Mariana Banasia – do niedawna jeszcze na stanowisku prezesa NIK kolaborującego z vaginetem, a teraz podejrzewanego o jakieś podżeganie – czy obywatela Hołownię Szymona, któremu grafologowie mają udowodnić, że studiował na Kolegium Tumanum. W ogóle pan Szymon ma niemałe zgryzoty, bo podobno aby zostać Wysokim Komisarzem ONZ do spraw Uchodźców, trzeba mieć wyższe wykształcenie.

Tymczasem do ukończenia Koleium Tumanum pan Szymon przyznać się przecież nie może, podobnie jak wolałby się nie tłumaczyć z opowieści, jak to był „namawiany” do „zamachu stanu” – bo zaraz pojawią się żądania typu: „nazwiska, adresy, kontakty, bliskie spotkania III stopnia” – a w tej delikatnej sytuacji nie bardzo wiadomo, kogo wkopywać, a kogo omijać. Toteż obywatel Kosiniak-Kamysz, który właśnie został wybrany na prezesa PSL, podczas gdy pan Zgorzelski – na przewodniczącego Rady Naczelnej Stronnictwa – woli trzymać się paska obywatela Tuska, bo akurat rolnicy buntują się przeciwko eksportowi rolnemu z Ukrainy i umowie z Mercosur .

W tej sytuacji PSL już położyło lachę na obronę interesów „wsi i rolnictwa”, tylko zapowiada budowę metra w co najmniej 10 miastach. I słusznie – bo na budowie metra też można się obłowić, a poza tym, po zakończeniu inwestycji, wszystko zostanie przykryte ziemią i sam diabeł nie odgadnie, kto ile wziął i gdzie schował.

Wracając tedy do kolejowej dywersji, to w vaginecie muszą toczyć się gorączkowe narady, komu przyklepać sprawstwo incydentu. Kandydatów jest co najmniej trzech. Pierwszy – to pan prezydent Karol Nawrocki, który nie tylko zalazł za skórę bezpieczniakom odmową promowania 136 oficerów, ale w dodatku stanął dęba obywatelowi Żurkowi Waldemarowi, któremu nie awansował 46 sędziów do sądów apelacyjnych i okręgowych. Obywatel Zoll Andrzej kompromituje się opiniami, jakoby prezydent musiał podpisywać wszystko, co mu kwasiżurkowie podsuną do podpisu, ale to nie pierwszy raz, a poza tym mikrocefale muszą mieć jakiś pozór uzasadnienia. Panu prezydentowi Nawrockiemu vaginet mógłby przypisać sprawstwo kierownicze, a wykonawców wytypować spośród kibiców. Drugim kandydatem jest Grzegorz Braun, któremu Parlament Europejski właśnie uchylił immunitet z powodu zgaszenia chanuki i naruszenia cielesnego pani doktor Gizele Mengele w Oleśnicy.

Skoro targnął się na chanukę, to cóż mogłoby go powstrzymać przed wysadzeniem torów kolejowych? Każdy niezawisły sąd z przyjemnością wykonałby zadanie wtrącenia go na kilka lat do aresztu wydobywczego – bo leży to zarówno w interesie vaginetu obywatela Tuska Donalda, jak i ekipy Naczelnika Państwa, który właśnie znajduje się „w trasie”, czy może „w transie” – bo po staremu próbuje uwodzić swoich wyznawców „na patriotyzm”. Trzecim wreszcie kandydatem jest pan Robert Bąkiewicz, któremu niezależna prokuratura już przyklepała tyle zarzutów, że jeden więcej – to znaczy – o dywersję kolejową – już chyba nie zrobi specjalnej różnicy – bo jak oskarżać – to oskarżać! Oczywiście każdy wybór kandydata na sprawcę kierowniczego będzie miał swoje konsekwencje, pociągając za sobą „odpryskowe” śledztwa i procesy przed niezawisłymi sądami – więc nic dziwnego, że i vaginet nie ma łatwego zadania i na razie nie może się zdecydować.

A w ogóle, to vaginet ma coś w rodzaju – jak to nazywają wymowni Francuzi – „l’embarras de richesse”. Z jednej strony dywersja, którą jeszcze nie wiadomo, jak zagospodarować, a jakby tego było mało z drugiej – zapaść w sektorze ochrony zdrowia. Złoty plasterek wartości 3,5 mld złotych, którym vaginet próbował zatkać dziurę, w ogóle nie został nawet zauważony, a tu tymczasem pan prezydent Nawrocki próbuje iść za ciosem i zapowiada zwołanie w tej sprawie Rady Gabinetowej. Tymczasem obywatel Tusk Donald już sam nie wie, jakie bajki powinien tam opowiedzieć, więc chociaż najgorsze są nieproszone rady, z czynie społecznym doradzam, by zapytał teściowej. Jak informują niezależne media głównego nurtu, teściowa obywatela Tuska Donalda podobno potrafiła sztorcować dygnitarzy Volksdeutsche Partei, aż miło. Najwyraźniej musiała uprzednio przećwiczyć to na samym obywatelu Tusku Donaldzie – ale może by mu coś na tę Radę Gabinetową doradziła? Nie bez kozery ludowe przysłowie powiada, że gdzie diabeł nie może tam teściową pośle – więc nic by obywatelu Tusku Donaldu nie zaszkodziło, gdyby się jej poradził. Gorzej nie będzie, ale za to może być trochę inaczej, niż zwykle.

Za to Książę-Małżonek tak się rozdokazywał, że nawet zaczął grozić jakimiś retorsjami Wiktorowi Orbanowi, jeśli udzieli on azylu znienawidzonemu Zbigniewowi Ziobrze, który – tylko patrzeć – jak zostanie pozbawiony paszportu. Jestem ogromnie ciekaw, jaką to retorsję może zastosować wobec Węgier Książę-Małżonek – oczywiście poza groźnymi minami, z których śmieje się już cała Europa.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).