Książka REQUIEM DLA AMELII EARHART [popr.]

Szanowni Państwo
Informuję, że wprowadziłem dziś do sprzedaży elektroniczną wersję książki REQUIEM DLA AMELII EARHART
Zachęcam do zakupu, a poniżej umieszczam urywek jednego z rozdziałów
Sławomir M. Kozak 

Na rynku pojawiła się w roku 2021, mało reklamowana książka, napisana przez Roberta Ballard’a i Christophera Drew, zatytułowana „W głębinach. Wspomnienia człowieka, który odkrył wrak Titanica”. (…) Poza opisem życia prywatnego, w wielu miejscach niezwykle osobistym oraz ogromnego dorobku naukowego, na kartach książki znalazło się wiele ciekawych opowieści o podwodnych wyprawach tego niezwykłego eksploratora.
Człowiek, który dokonał wspaniałych odkryć, wiernie w książce przedstawionych, ostatni rozdział, zatytułowany „W poszukiwaniu Amelii”, poświęcił jedynej, nieudanej misji swego życia. To niewątpliwie największa porażka tego wybitnego poszukiwacza wraków. (…)Ballard, w książce, z żalem pisze o tym, że kiedy składał opinii publicznej buńczuczne zapewnienia, iż znajdzie ślady tej wyprawy, powodowały nim „instynkt sprzedawcy i brawura, dzięki którym przez lata udawało mi się gromadzić fundusze i budzić zainteresowanie moimi eskapadami”. Pokora była mu rzeczywiście obca. W rozmowie z Washington Postpowiedział „zajmuję się odnajdywaniem różnych rzeczy. Nieznajdowanie mnie nie interesuje”. Kanadyjskiemu National Post rzucił „w tej branży porażka nie wchodzi w rachubę”. W nagraniu promującym film mający powstać dla National Geographic złożył, jak sam przyznał „odważną deklarację” mówiąc wprost „jeżeli ten samolot istnieje, znajdę go”.
Nie znalazł, choć drony krążące nad wyspą zrobiły ponad 3000 zdjęć, na których przejrzysta woda pozwalała dostrzec wszystko do głębokości 20 metrów. Analizowano je na niezwykle wyrafinowanych przeglądarkach. Zespół pracował nieprzerwanie, na statku badawczym Nautilus, przez trzy doby. Pod wodą jakichkolwiek śladów szukały najnowocześniejsze pojazdy podwodne, uzbrojone w niezwykle czułe sonary i kamery – Herkules oraz Argus, urządzenia opuszczane ze statku potrafiły badać teren znajdujący się 3600 metrów poniżej lustra wody. Poza tym, wokół wysepki krążyła autonomiczna łódź Ben, przeczesując tereny przybrzeżne.Tymczasem, wszelkie odkrycia i systematyczne oddalanie się od rzeczywistych rejonów mogących potwierdzić obecność załogi Electry, to efekty kolejnych wypraw organizacji TIGHAR, która kręci się już wokół własnego ogona, ale jako popierana przez część amerykańskiego establishmentu i sponsorów, stara się z każdej wyprawy przywieźć jakieś wykopalisko, dzięki któremu kolejne miliony dolarów płyną szerokim strumieniem, mając za zadanie kierowanie poszukiwań w miejsca, w których ludzie ci z pewnością nie odnajdą prawdziwych artefaktów tej wyprawy. Tłumią jednak przy tej okazji krzyk sumień nielicznych, znających prawdę polityków, nie pozbawiając przy tym nadziei przeciętnych amerykańskich obywateli, mogących wierzyć w to, że dzięki ich datkom na ten zbożny cel, ich bohaterka kiedyś się odnajdzie.
Przypomina to trochę sytuację, w której „im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej tam Prosiaczka nie było”.