Książę-Małżonek
Stanisław Michalkiewicz„Najwyższy Czas!” • 23 września 2025 http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5898
Niewiele jest stałych punktów we Wszechświecie, podobnie, jak niewiele jest stałych punktów w polskiej polityce. Myślę, że po 35 latach, jakie upłynęły od sławnej transformacji ustrojowej, takie stałe punkty możemy policzyć na palcach jednej ręki. Jednym z takich stałych punktów jest Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński. W jaki sposób został stałym punktem? Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć, bo w latach 70-tych, a nawet – w 80-tych, o Jarosławie Kaczyńskim specjalnie głośno nie było. To już bardziej znany był obywatel Tusk Donald, jeden z tak zwanych „liberałów gdańskich”, którego poznałem 1 lipca 1989 roku na gdańskim zjeździe towarzystw gospodarczych i środowisk liberalnych. Pojechałem tam jako sygnatariusz deklaracji założycielskiej Ruchu Polityki Realnej i przedstawiciel podziemnego wydawnictwa „Kurs”, w którym z kolegą Marianem Miszalskim staraliśmy się przybliżyć polskim czytelnikom nowości myśli i praktyki wolnorynkowej, od których za komuny większość społeczeństwa była odcięta. Jak bardzo – o tym przekonałem się podczas jakiegoś sympozjonu poświęconego katolickiej nauce społecznej, którego uczestnicy nie wiedzieli na przykład, co to jest dług publiczny. Myślę, że wielu działaczy może nie wiedzieć tego i dzisiaj, co nie przeszkadza im funkcjonować w polityce w sposób nie zwracający niczyjej uwagi.
Wracając do obecnego Naczelnika Państwa Jarosława Kaczyńskiego, to – o ile pamiętam – jego polityczna kariera rozpoczęła się od zaproszenia jego brata bliźniaka do Magdalenki, gdzie goście generała Kiszczaka namawiali się, jak wykonać ustalenia poczynione na odcinku transformacji ustrojowej przez Daniela Frieda ze strony amerykańskiej i Władimira Kriuczkowa, szefa KGB ze strony sowieckiej. Mam wrażenie, że podjęte wtedy postanowienia obowiązują do dnia dzisiejszego, chociaż na politycznym firmamencie Polski zaszły spore zmiany. Zniknęła np. Unia Demokratyczna, która przepoczwarzyła się następnie, gdy dołączył do niej Kongres Liberalno-Demokratyczny obywatela Tuska Donalda, w Unię Wolności. W odróżnieniu od niej stałym punktem na firmamencie polskiej polityki został Jarosław Kaczyński, czy to jako bliźniaczy brat Lecha Kaczyńskiego, który przy Kukuńku, nastręczonym przez bliźniaków Polakom na prezydenta został szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego, czy to jako przywódca Porozumienia Centrum. Dzięki temu obydwaj bracia trzęśli całym państwem, dopóki nie okazało się, że Mieczysław Wachowski lepiej potrafi utrzymać Kukuńka w ryzach, w związku z czym okres dobrego fartu dla braci Kaczyńskich chwilowo został przerwany. Jednak po kilku latach chudych, spowodowanych pragnieniem przejścia do polityki – jak to nazywa kol. Ziemkewicz – „fabrycznych hersztów” – co zaowocowało pojawieniem się na firmamencie politycznego meteora wielkiej mocy w postaci Akcji Wyborczej „Solidarność”, a skończyło się kapiszonem, po którym, w miejscu Porozumienia Centrum pojawiło się Prawo i Sprawiedliwość, korzystające z licencji na patriotyzm, podczas gdy dawny KL-D obywatela Tuska Donalda pod wpływem „trzech tenorów” wyewoluował w Volksdeutsche Partei, korzystającej z licencji na nowoczesność.
Równocześnie jednak, niczym jeździec znikąd, na firmamencie polskiej polityki zabłysnął i to od razu jasnym światłem, Książę-Małżonek, który – jeszcze jako poddany brytyjski, został wiceministrem obrony narodowej w rządzie premiera Jana Olszewskiego. Ten rząd wprawdzie został przez tzw. „zdrowe siły” skupione wokół bezpieki i Judenratu obalony – ale Książę-Małżonek od tej pory wiąże swoje losy z Naczelnikiem Państwa Jarosławem Kaczyńskim – chociaż zdradzał ich np. z charyzmatycznym Jerzym Buzkiem, który powierzył mu godność wiceministra spraw zagranicznych, ale kiedy obydwaj bliźniacy powracają do władzy, najpierw w osobie Lecha Kaczyńskiego, jako prezydenta, a potem – Jarosława, najpierw jako prostego Naczelnika Państwa, a potem – premiera rządu, Książę-Małżonek znowu do nich dołącza, aby sprawować funkcję ministra obrony narodowej aż do czasu, gdy przekonał się, iż bracia Kaczyńscy mają do niego zaufanie ćwierciowe, podczas gdy pełniejsze – do złowrogiego Antoniego Macierewicza. Wtedy podał się do dymisji, a po rychłym upadku rządu PiS, przeszedł na stronę Volksdeutsche Partei, której zaoferował swoją pomoc w „dorżnięciu watahy”, w zamian za co obywatel Tusk Donald zrobił go w swoim pierwszym vaginecie ministrem spraw zagranicznych.
Kiedy prezydent Obama dokonał 17 września 2009 roku słynnego „resetu”, Książę-Małżonek wkrótce złożył w Berlinie deklarację pragnienia większej niemieckiej aktywności, która przez publicystów została nazwana „hołdem pruskim”, chociaż poprzednio z inicjatywy Kondolizy Rice rozpoczął instalowanie w Polsce amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Kiedy jednak Szymon Peres „przekonał” prezydenta Obamę do rezygnacji z tej tarczy i do „resetu” – nie było rady, tylko – „hołd pruski”. Aliści prezydent Obama wkrótce ten swój poprzedni reset zresetował, a wtedy Książę-Małżonek wziął udział w Majdanie na Ukrainie, na który USA wyłożyły 5 mld dolarów. Chyba jednak nie było mu w smak robienie Amerykanom „laski za darmo”, a w konsekwencji musiał ustąpić ze stanowiska marszałka Sejmu, które wcześniej objął z braku lepszej oferty. Potem było jeszcze gorzej; trafił nawet do luksusowego przytułku dla byłych ludzi, czyli Parlamentu Europejskiego – ale na skutek szczęśliwego splotu okoliczności, obywatel Tusk Donald znowu powołał go do swojego vaginetu na stanowisko ministra spraw zagranicznych, a ostatnio – nawet na wicepremiera.
Ponieważ Małżonka Księcia-Małżonka po linii żydowskiej zaangażowała się w walkę przeciwko znienawidzonemu Donaldowi Trumpowi, co to usiłuje sypać piasek w szprychy rozpędzonego parowozu dziejów, ciągnącego świat w kierunku rewolucji komunistycznej, w której Żydowie tradycyjnie plasują się w awangardzie, Książę-Małżonek nie jest mile widziany w Białym Domu.
W związku z tym postawił na Niemcy, dla których gotów jest wkręcić Polskę w maszynkę do mięsa, żeby po przemieleniu była strawniejsza nawet dla Niemców bezzębnych. Tylko bowiem dzięki niemieckiemu poparciu może zostać w GG ewentualnym następcą obywatela Tuska, gdyby ten się zaśmierdział, a potem – może i prezydenta Nawrockiego?
I wreszcie czwarty stały punkt we Wszechświecie, czyli Janusz Korwin-Mikke. Właśnie ogłosił powstanie kolejnej, trzeciej Konfederacji, a w drodze jest i czwarta w postaci „Obywatelskich Patroli Konfederacji”, które pragnie tworzyć pan dr Jan Pokrywka. Czegóż chcieć więcej?
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.