Jak wy mi tak – to ja wam tak!
Stanisław Michalkiewicz „Goniec” (Toronto) • 30 listopada 2025 michalkiewicz
Wprawdzie Niebo zesłało vaginetowi Obywatela Tuska Donalda kolejową dywersję – ale cóż z tego, gdy vaginet, zamiast zagospodarować ją po gospodarsku, zwalił wszystko na Putina, który miał wyręczyć się dwoma ”obywatelami Ukrainy”, co to czmychnęli na Białoruś i ślad po nich zaginął? Wprawdzie niezależna prokuratura co i rusz zatrzymuje jakichś delikwentów w desperackiej nadziei, że któryś coś chlapnie i będzie można mu postawić „zarzuty” – ale zdaje się, że nic z tego nie będzie i w tej sposób dar Niebios zostanie zmarnotrawiony. A przecież można było przypisać sprawstwo kierownicze jak nie panu prezydentowi Nawrockiemu, to Grzegorzowi Braunowi, jak nie Grzegorzowi Braunowi, to Robertowi Bąkiewiczowi.
Niestety tak się nie stało i w rezultacie, w ramach nowej formuły funkcjonowania polskiej państwowości po zakończeniu etapu III RP, trzeba otwierać nowe fronty walki, zgodnie z formułą: jak wy mi tak – to ja wam tak – według której funkcjonuje obecnie nasz bantustan, zanim przepoczwarzy się w Generalne Gubernatorstwo. I w ramach tej nowej formuły, nowy marszałek Sejmu, obywatel Czarzasty Włodzimierz, nie tylko zakazał wyszynku alkoholu w sejmowych restauracjach, ale proklamował „veto marszałkowskie”, jako retorsję wobec pana prezydenta Nawrockiego, który nie tylko wetuje ustawy wymyślane przez vaginet obywatela Tuska Donalda, ale również zasypuje Sejm własnymi projektami. „Veto marszałkowskie” ma polegać na tym, iż obywatel Czarzasty Włodzimierz sam będzie decydował, czy prezydencki projekt w ogóle pokazywać Sejmowi, czy jako „szkodliwy” – od razu wrzucić do kosza. Co prawda konstytucja żadnego „veta marszałkowskiego” nie przewiduje, zaś regulamin Sejmu nakazuje marszałkowi poddawać projekty pod obrady Sejmu – ale kto by się tam przejmował takimi głupstwami, kiedy właśnie kwasiżurkowie nasilają walkę o praworządność?
Jakby tego było jeszcze mało, to w dniach ostatnich złowrogi Grzegorz Braun pojechał do Oświęcimia, gdzie na obozowym żwirowisku, na którym ongiś Kazimierz Świtoń próbował obrony krzyża, usiłował zorganizować „zgromadzenie” – ale policja mu nie pozwoliła i usunęła „zgromadzenie” poza obręb eksterytorialnego Auszwicu. A „zgromadzenie” zostało zwołane celem poinformowania opinii publicznej i zarazem wyrażenia sprzeciwu wobec projektu uchwały Rady Ministrów o zwalczaniu antysemityzmu i „wspieraniu życia żydowskiego” w Polsce, której podjęcie nakazała jeszcze premierowi Morawieckiemu Reichsfuhrerin Urszula Wodęleje. Jak się okazuje, na obecnym etapie Niemcy nie tylko sami noszą Żydów na rękach, ale również nakazują to samo w całej Rzeszy, a zwłaszcza – w Generalnej Guberni. W Generalnej Guberni bowiem Żydowie tak czy owak muszą być na pierwszym planie – jak nie jako ofiary holokaustu, to jako Herrenvolk, któremu głupie goje mają „wspierać życie”. Toteż projekt uchwały Rady Ministrów, z jednej strony przewiduje srogie kary dla głupich gojów za antisemitismus i „mowę nienawiści”, a z drugiej – przywileje dla Żydów, wobec których mniej wartościowy naród tubylczy ma pełnić rolę służebną – podobnie jak wobec narodu ukraińskiego. Wystąpienie Grzegorza Brauna spotkało się z pryncypialnym potępieniem wszystkich mądrych, roztropnych i przyzwoitych, co to rozpoznają się po zapachu – a wszystkich przelicytował obywatel marszałek Czarzasty Włodzimierz, zapowiadając, że nigdy-przenigdy Grzegorza Brauna do Sejmu nie wpuści.
Ale od czego są Żydowie – od których – jak powtarzał król Stanisław August, ilekroć udało mu się uzyskać pożyczkę u jakiegoś lichwiarza – „przychodzi zbawienie?” Jeszcze nie ucichły echa wystąpienia Grzegorza Brauna, a już instytut Yad Waszem ogłosił, że „Polska” była pierwszym na świecie krajem, który nakazał Żydom noszenie specjalnych opasek. Okazuje się, że instytut Yad Waszem nie zauważył takiego słonia w menażerii, że to nie żadna „Polska” nakazała Żydom noszenie opasek, tylko władze Generalnej Guberni, utworzonej 26 października 1939 roku specjalnym postanowieniem wybitnego przywódcy socjalistycznego Adolfa Hitlera.
Trudno się jednak temu dziwić; skoro Niemcy na obecnym etapie nie tylko same noszą Żydów na rękach, ale w dodatku rozciągają ten rozkaz na całą Rzeszę, to jasne, że Żydowie jakoś chcą się Niemcom za to odwdzięczyć. Inna sprawa, że o ile na obecnym etapie Niemcy nie dadzą się nikomu wyprzedzić w gorliwości, o tyle, gdyby pewnego dnia padł inny rozkaz, to też nie daliby się nikomu w gorliwości wyprzedzić. Ale Książę-Małżonek nie posiadał się z oburzenia na tę deklarację Yad Waszem tym bardziej, że zaledwie dzień wcześniej zadeklarował, iż „Polska” przekaże Ukrainie 100 milionów dolarów – dokładnie tyle, ile ukradły i chyba schowały w Izraelu tamtejsze parchy-oligarchy, Timur Mindycz i Aleksander Cukierman – a tu taki casus pascudeus! Skoro jednak jeszcze pan Łukasz Jasina, rzecznik warszawskiego MSZ, jeszcze za ancien regime`u ogłosił, że „Polska jest sługą narodu ukraińskiego”, to trudno; jak pan każe – sługa musi.
A skoro już jesteśmy przy Ukrainie, to koniecznie trzeba oddać sprawiedliwość Radiu Erewań, które rzeczywiście musiały wspierać proroctwa, kiedy na pytanie zaniepokojonego słuchacza, czy będzie wojna – odpowiedziało, że wojny oczywiście nie będzie, za to rozgorzeje taka walka po pokój, ze nie zostanie nawet kamień na kamieniu. Jak wiadomo, amerykański prezydent Donald Trump ogłosił 28-punktowy plan zakończenia wojny na Ukrainie i wyznaczył prezydentowi Zełeńskiemu termin do 27 listopada, żeby ten plan przyjął, bo jak nie, to niech sobie wojuje z Rosją do ostatniego Ukraińca – ale już bez amerykańskiego wsparcia wywiadowczego i amerykańskich dostaw broni. Przerażony prezydent Zełeński wygłosił nawet dramatyczne orędzie do narodu, że musi wybrać między „utratą godności”, a utratą najważniejszego przyjaciela – ale Niemcy i Francuzi, co to od 1990 roku próbują realizować koncepcję „europeizacji Europy”, czyli stopniowego wypychania Ameryki z polityki europejskiej, natychmiast wykorzystały okazję by w Genewie wykombinować alternatywny plan pokojowy.
O ile plan amerykański był uważany za korzystny dla Rosji, to plan europejski jest niewątpliwie korzystny dla Ukrainy. Czy którykolwiek z tych planów zostanie w tej sytuacji wprowadzony w życie – trudno powiedzieć – ale o ile amerykański plan pokojowy może zostać potraktowany z zainteresowaniem przez Rosję, to plan europejski zostanie przyjęty z zainteresowaniem przez Ukrainę. W tej sytuacji wojna na Ukrainie będzie toczyła się nadal, ale będzie ona miała odtąd wszystkie cechy walki o pokój – no bo jej przedmiotem będzie wybór między jednym, a drugim planem pokojowym. W rezultacie może tam nie zostać nawet kamień na kamieniu, co jest jeszcze jedną ilustracją poglądu, że z wielkich idei mogą zrodzić się wielkie nieszczęścia.
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).