Gorzka lekcja przedsiębiorczości. Jak „władza” uczy młodzież bierności a popiera donosicieli.

Gorzka lekcja przedsiębiorczości. Jak „władza” uczy młodzież bierności a popiera donosicieli…

[Cała Polska się śmieje z tych urzędniczek spod Wałcza. Połowa śmieje się z ich złośliwej głupoty, a połowa po prostu wrze z oburzenia. My przyłączamy się do obu tych chórów. A poparcia babskom, wrednie wyszukującym „procedury”, udziela tylko chór wujów. MD]

Gazeta Wałecka gorzka-lekcja-przedsiebiorczosci

16-letnia mieszkanka Lubna (gm. Wałcz), Marysia, żeby zarobić na kieszonkowe na wycieczkę szkolną, sprzedawała wiśnie z sadu dziadka.

Jej przygoda z zarabianiem pieniędzy skończyła się bardzo szybko interwencją pracowników Inspekcji Sanitarnej w asyście policjantów, nieprzyjętym mandatem karnym i wnioskiem do sądu o ukaranie.

Owoce w sadzie dziadka Marysi w tym roku wyjątkowo obrodziły. Żeby się nie zmarnowały i żeby uczyć córkę przedsiębiorczości, rodzice nastolatki zaproponowali, by zajęła się ich oberwaniem i sprzedażą. Zarobione w ten sposób pieniądze miały być jej wkładem w wyjazd na wycieczkę. Ponieważ dziadek nastolatki prowadzi w Lubnie sklep spożywczy, dorośli postanowili, że na parkingu tego sklepu będzie i bezpiecznie, i higienicznie, ponieważ na zapleczu znajduje się toaleta z dostępem do bieżącej wody.

Marysia przez dwa dni pakowała zebrane rano wiśnie do czystych skrzynek, stawiała je na tekturze i wkładała klientom do plastikowych woreczków za pomocą jednorazowych rękawiczek. Sprzedała w ten sposób kilkanaście kilogramów owoców. Przez dwa dni nic szczególnego się nie działo, trzeciego na stoisku zszokowanej nastolatki pojawiły się dwie urzędniczki Inspekcji Sanitarnej z Wałcza w towarzystwie kierowcy i policyjnego patrolu. Marysia natychmiast zadzwoniła po rodziców.

Urzędniczkom bardzo zależało na tym, żeby ukarać nasze dziecko. Kontrola trwała ponad 2 godziny – relacjonuje mama Marysi, Ewa. – Urzędniczki dzwoniły w różne miejsca, radziły się chyba bardziej doświadczonych kolegów, szukały paragrafów. I je znalazły. Nałożyły na mojego męża, który zdecydował się reprezentować dziecko, mandat w wysokości 100 zł. Mąż mandatu nie przyjął. I nie chodziło nam o pieniądze, tylko o zasady. Tyle się mówi o tym, jaka młodzież jest roszczeniowa, że żąda wszystkiego od rodziców, że do niczego się nie garnie, że spędza czas z telefonem, a kiedy już podejmie pracę, zderza się brutalnie z machiną urzędniczą. Prosiliśmy panie, żeby pouczyły Marysię i nie nakładały od razu mandatu. Niestety, nie dały się przebłagać.

Urzędnicy zarzucają ojcu Marysi, że zatrudniona przez niego córka nie posiadała orzeczenia lekarskiego do celów sanitarno-epidemiologicznych oraz, cyt.: „(…) brak wdrażania w zakładzie procedur opartych na zasadach systemu HACCP”.

Napisaliśmy odwołanie do Inspekcji Sanitarnej w Wałczu, w którym wskazaliśmy, że Marysia nie została przez ojca zatrudniona, dlatego nie musiała posiadać tych badań. Zresztą podczas kontroli pokazaliśmy urzędnikom zgodę, którą przygotowaliśmy dla niej wcześniej i w której napisaliśmy, że zezwalamy jej na sprzedaż wiśni z sadu dziadka. Zarobione pieniądze były wyłącznie na jej użytek, córka nie podpisywała z nami żadnej umowy o pracę, zlecenia itp.  – dodaje mama Marysi. – W odwołaniu zaznaczyliśmy ponadto, że procedury HACCP dotyczą przedsiębiorców, a nie okazjonalnej sprzedaży owoców czy warzyw.

Powiatowy Inspektor Sanitarny uznał odwołanie za bezzasadne i skierował do sądu wniosek o ukaranie ojca Marysi, Piotra.

Nasza córka jest nieśmiała. Cieszyliśmy się, że się przełamała i zechciała zająć się sprzedażą tych wiśni, co ją początkowo stresowało. Przygoda z pierwszą pracą tylko utwierdziła ją w przekonaniu, że lepiej się nie wychylać, nie starać, że łatwiej jest brać pieniądze od rodziców. Była to dla niej praktyczna lekcja przedsiębiorczości – ubolewa pani Ewa. – Pół powiatu zachwycało się zaradnymi dzieciakami, które sprzedawały lemoniadę i jagodzianki. Przestrzegam przed tym. Nie mogę sobie nawet wyobrazić, co by czuły, gdyby przeżyły nalot Inspekcji Sanitarnej i policjantów. To by ich skutecznie wyleczyło z chęci zarabiania pieniędzy, podobnie jak moją córkę.

O wypowiedź i wskazówki dotyczące takiej organizacji sprzedaży owoców, żeby nie narazić się na podobne nieprzyjemności, poprosiliśmy dyrektora Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej  w Wałczu Karola Subocza.

Z nadesłanej do naszej redakcji odpowiedzi dowiedzieliśmy się, że osoba, która wprowadza do obrotu owoce, musi spełniać wymagania prawa żywnościowego, w szczególności:

– ustawy z dnia 25 sierpnia 2006 r. o bezpieczeństwie żywności i żywienia i rozporządzeń wykonawczych wydanych na podstawie tej ustawy;

– rozporządzenia (WE) nr 178/2002 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 28 stycznia 2002 r. ustanawiającego ogólne zasady i wymagania prawa żywnościowego, powołującego Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności oraz ustanawiającego procedury w zakresie bezpieczeństwa żywności;

– rozporządzenia (WE) nr 852/2004 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 29 kwietnia 2004 r. w sprawie higieny środków spożywczych.

Ze względu na charakter i formę prowadzenia ruchomych i tymczasowych obiektów sprzedaży, takich jak stragany i stoiska, stosuje się elastyczne podejście do wdrażania wymagań higienicznych zawartych w rozporządzeniu nr 852/2004, jednak należy zapewnić m.in. odpowiedni stan zdrowia osób pracujących w kontakcie z żywnością, co potwierdzane jest aktualnym orzeczeniem do celów sanitarno-epidemiologicznych – czytamy w odpowiedzi. – Z uwagi na to, iż owoce często spożywane są na surowo, bez obróbki cieplej, eliminującej zagrożenia mikrobiologiczne, tj. bakterie, wirusy, szczególnie istotne jest przestrzeganie zasad higieny ujętych w w/w przepisach.

W Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Wałczu dowiedzieliśmy się także, że przed rozpoczęciem sprzedaży owoców czy warzyw, należy złożyć wniosek o zatwierdzenie i wpis zakładu do rejestru zakładów podlegających urzędowej kontroli organów Państwowej Inspekcji Sanitarnej i uzyskać zatwierdzenie zakładu.

Należy wyjaśnić, że obowiązkowi zatwierdzenia podlegają zakłady działające na rynku spożywczym, a nie podmioty prowadzące te zakłady – czytamy. – Definicja podmiotu gospodarczego nie jest tożsama z definicją podmiotu prowadzącego przedsiębiorstwo spożywcze, zawartą w art. 3 rozporządzenia (WE) nr 178/2002. Podmiot prowadzący przedsiębiorstwo spożywcze oznacza osoby fizyczne lub prawne, odpowiedzialne  za spełnienie wymogów prawa żywnościowego w przedsiębiorstwie spożywczym pozostającym pod ich kontrolą.

Trwa sezon grzybowy, więc gdyby komuś przyszło do głowy grzyby sprzedawać, musi wiedzieć, że:

Osoby sprzedające grzyby i jagody mają obowiązek przestrzegać prawa żywnościowego, ponadto w przypadku sprzedaży grzybów należy przestrzegać wymagań określonych w rozporządzeniu Ministra Zdrowia z dnia 17.05.2011 r. w sprawie grzybów dopuszczonych do obrotu lub produkcji przetworów grzybowych, środków spożywczych zawierających grzyby oraz uprawnień klasyfikatora grzybów i grzyboznawcy, m in. w:

§ 4 ust. 1. „Grzyby świeże, rosnące w warunkach naturalnych, oraz grzyby suszone pozyskiwane z grzybów rosnących w warunkach naturalnych, mogą być oferowane konsumentowi finalnemu:

1) wyłącznie w placówkach handlowych lub na targowiskach;

2) pod warunkiem uzyskania atestu na grzyby świeże lub atestu na grzyby suszone”.

Nie ma więc możliwości sprzedaży grzybów w pasie drogowym, a oferowane do sprzedaży grzyby muszą posiadać atest wystawiony przez grzyboznawcę lub klasyfikatora.

Z pisma nadesłanego przez wałecki Sanepid wynika, że kontrola na stoisku z wiśniami w Lubnie, prowadzonym przez 16-latkę, odbyła się na czyjeś zgłoszenie. A więc ktoś po prostu nasłał na nastolatkę urzędników.

Marysia w wakacje odbyła więc dwie ważne lekcje – lekcję przedsiębiorczości i zwykłej ludzkiej „życzliwości”.

=================

mail:

pojawiły się dwie urzędniczki
sprostowanie:
biurwy, produkujące tylko papierzyska i łajno.