Rude prawo
Izabela BRODACKA
„Rudé právo” ( „Czerwone Prawo”) był to centralny organ Komunistycznej Partii Czechosłowacji, pismo wydawane jeszcze przed wojną. W latach 1948–1989 jako dziennik o najwyższym nakładzie (około 2 milionów) odgrywało kluczową rolę w szerzeniu propagandy komunistycznej w ówczesnej Czechosłowacji. Podobną podłą rolę jak „Rudé právo” w CSRS odgrywały „Trybuna Ludu” w PRL oraz „Neues Deutschland” w NRD. Podobną rolę odgrywała przede wszystkim sowiecka „Правда” ( „Prawda”) wydawana o dziwo od 1912 do 1991 roku. Oficjalnie – organ prasowy Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Wszystkie te pisma były dziennikami o ogromnym nakładzie, w kioskach można było kupić pismo „Правда” w oryginalnej wersji językowej, podobno służyło handlarzom z bazaru Różyckiego w Warszawie do zawijania śledzi z beczki, bo jeżeli dobrze pamiętam kosztowało bardzo tanio – 30 czy 40 groszy.
W „Prawdzie” nie było oczywiście ani słowa prawdy, a „czerwone prawo” sankcjonowało komunistyczne bezprawie. Komuniści praktykowali przecież prawo – tak jak je rozumieli- jako prawo do mordów sądowych i prześladowań obywateli w ramach zaostrzającej się walki klasowej. Widywałam pismo „Правда” w kioskach, ale w przeciwieństwie do handlarzy z bazaru nie zawinęłabym w nie nawet zepsutych, przeznaczonych do wyrzucenia śledzi, aby tych śledzi pośmiertnie nie spostponować. Taki stosunek do sowieckiej propagandy mieli zwykli ludzie. Taki stosunek mieli również do czerwonego prawa czyli prawa praktykowanego tak jak je rozumiał jakiś durny i podły satrapa.
Po tylu latach kiedy łudzono nas pozorami wolności i demokracji walka klasowa zaczyna się znowu zaostrzać. Przejawem tego jest walka o rzekomą praworządność, która sprowadza się do całkowitego bezprawia praktykowanego tak jak je rozumie durny i podły satrapa. Proponuję aby obecny system prawny nazywać po prostu „ rude prawo”.
Flagowym pomysłem „rudego prawa” jest ręczne sterowanie wyborem sędziów wyznaczonych do prowadzenia konkretnej sprawy co gwarantuje bezkarność dla swoich i możliwość prześladowania przeciwników. W „rudym prawie” obowiązuje przecież nieodmiennie doktryna Neumanna: „Pamiętaj: jedna zasada jest dla mnie święta, k***a (…). Jak będziesz w Platformie, będę cię bronił, k***a, jak niepodległości. Jak wyjdziesz z Platformy, to masz problem”
Otóż na mocy doktryny Neumana „rude prawo” uwolniło od wszelkiej odpowiedzialności niejakiego Nowaka, do którego stracili cierpliwość nawet przyzwyczajeni do korupcji śledczy ukraińscy. Podobno na znalezionych w jego domu banknotach nie było odcisków palców więc nie wiadomo do kogo należały. Czy każdy złodziej działający w rękawiczkach może również liczyć na uniewinnienie? Na zasadzie doktryny Neumana od wszelkiej odpowiedzialności został uwolniony Giertych. Wszystko co sprzeczne z prawem przypisano bodajże jego szoferowi.
Wówczas zlikwidowanie systemu losowego wyboru sędziów nie było jeszcze usankcjonowane jak to się chce obecnie zrobić ale praktykowane było posiadanie do konkretnej sprawy „ rozgrzanego sędziego”. Termin ten wprowadził Bronisław Komorowski, który na spotkaniu z leśnikami ostrzegał przed oskarżaniem go o to, że był zwolennikiem prywatyzacji lasów państwowych. „Sędzia jeszcze jest rozgrzany, załatwimy sprawę szybko” – mówił.
Czyżby sugerował, że tym rozgrzanym sędzią jest sędzia
Agnieszka Matlak? Oddaliła ona pozew w procesie o zniesławienie, jaki Wojciechowi Jaruzelskiemu wytoczył Jan Przedpełski, właściciel willi, którą za komuny zrabował (nazywajmy rzeczy po imieniu) Jaruzelski. Podobnie stanęła po stronie „Gazety Wyborczej” w procesie ze Stanisławem Remuszką, którego skazano za krytykę Adama Michnika.
Jednak to tylko drobiazgi w porównaniu z tym co się obecnie dzieje. Można to nazwać całkowitym zdemolowaniem systemu sprawiedliwości i złamaniem konstytucyjnej zasady trójpodziału władzy. Unieważnianie wyroków wydanych przez rzekomo nieważnych sędziów rujnuje prywatne życie obywateli. Ludzie nie wiedzą czy zostali skutecznie rozwiedzeni, czy odziedziczyli czy nie jakiś spadek czy faktycznie mają na własność podarowaną im nieruchomość. Nie wiedzą również jakie przepisy będą ich w najbliższym czasie obowiązywały.
Spektakularnym przykładem tego jak nasze, polskie sądy mogą być wolne, czy raczej powolne jest sprawa byłego burmistrza Konstancina -Jeziorny, Kazimierza Jańczuka, w właściwie Kazimierza J., ma on bowiem postawione zarzuty, a sprawę prokuratura skierowała do sądu. Po kolei. Panu Kazimierzowi J. zginęło z kasy gminy pięć milionów złotych. przyznajmy, to dla każdego z wyjątkiem Nowaka jest trochę grosza. Kazimierz J. kazał przelać te pieniądze skarbnikowi na nieznane konto, które miało rzekomo być kontem lokaty bankowej. Prokuratura badała sprawę i skierowała akt oskarżenia wobec byłego burmistrza do sądu. I co? I nic. Cisza. Od kilku lat sąd nie działa w tej sprawie, nie ogłasza terminów posiedzeń. A to, że Kazimierz Jańczuk był milicjantem, karta ewidencji MO Nr.292833, może powodować domysły co do tego kto chroni dawnego i obecnego kamrata.
Łamiąc Konstytucję koalicja 13 grudnia zastępuje uchwały i ustawy zarządzeniami. Ten modus operandi bardzo pochwala niemiecki publicysta Klaus Bachman. Opublikował ostatnio w „Berliner Zeitung” scenariusz skrupulatnie przecież przez Tuska od dawna realizowany. Zamiast ustawami trzeba wprowadzać swoje zamierzenia zarządzeniami, które nie wymagają akceptacji prezydenta i wykorzystywać aparat przemocy państwa do realizacji tych zarządzeń. Artykuł Bachmanna wywołał skandal. Jakim prawem zwykły pismak dyktuje scenariusze rządowi obcego państwa. Nie daje mu takich praw nawet fakt, że mieszka w Polsce. Bachmann straszy Polaków nieskutecznością wyroków polskich sądów. „Jedna czwarta sędziów obecnie pracujących w Polsce nie jest już sędziami w świetle orzeczeń TSUE. Od wszelkich ich decyzji można się odwołać” – wyrokuje.
Najprościej można by zdefiniować „rude prawo” jako prawo stanowione i egzekwowane przez osobnika rudowłosego. Ale to chyba zbyt daleko idące uproszczenie.