Nie potrzebujemy imigrantów, żeby mieć emerytury
Konrad Rękas 31/08/2025 https://aniemowilem.pl/?p=757

Nowi podatnicy nie są bynajmniej niezbędni dla utrzymania budżetu i systemu emerytalnego państwa. To jak z systemem bankowym. Kiedyś faktycznie jedna osoba musiała przynieść fizycznie pieniądze w formie lokaty, by inna mogła je otrzymać jako kredyt. Dziś jednak banki produkują pieniądze, uzyskują je z oprocentowania kredytów, nie z lokat.
Pieniądze z brudnego powietrza
Dla przykładu, z-agregowane dla Eurozony loan-to-deposit ratio w pierwszym kwartale 2025 r. osiągnęło 101.97 proc., tzn. że wartość udzielanych kredytów przekracza wartość depozytów, choć i tak pod tym względem utrzymuje się trend spadkowy od rekordowych 127 proc. osiągniętych w roku 2015. Obserwowana tendencja nie jest jednak objawem zdrowienia systemu finansowego, ale przede wszystkim zwiększania ilości pieniądza w obiegu, którego część trafiła z powrotem do banków w formie lokat, przy jednoczesnym podniesieniu stóp procentowych, studzącym popyt na kredyty.
Skądinąd zresztą skuteczność rozwiązań tak monetarystycznych z jednej, a makroekonomicznych z drugiej strony słabnie, co jest skutkiem konsekwentnej deregulacji rynków finansowych, nad którymi wbrew zapowiedziom nie przywrócono kontroli po kryzysie 2008-2011/13, ale przeciwnie, których zakres wpływu na politykę finansową państw jeszcze się zwiększył, co zostało tylko umocnione w okresie tzw. pandemii.
Drukarki nie pracują dla emerytów
Podobnie jak z bankami rzecz ma się bowiem również z państwami. Lockdowny potwierdziły, że dochód z podatków (a więc i praca) nie są niezbędne państwom, by ponosić wydatki. Środki na ich pokrycie uzyskano właśnie z bankowej kreacji pieniądza, bo to banki, a nie państwa dysponują dziś osłabionymi drukarkami pieniędzy. Państwa mogą więc sobie długiem rekompensować redukcję dochodów powodowaną cięciami podatkowymi (z reguły korzystnymi dla i tak najbogatszych i/lub o najwyższych dochodach), jednak gdy przychodzi do wypłaty emerytur nagle okazuje się, że drukarki nie działają i koniecznie musi ktoś przyjechać z drugiego końca świata i włożyć pieniądze dla systemu, bo inaczej akurat dla emerytów ich nie starczy.
Abstrahując zatem od oceny samego mechanizmu kreacji pieniądza z brudnego powietrza – łatwo można dostrzec hipokryzję jego beneficjentów w stosunku do zobowiązań zaciągniętych wobec podatników. Nagle wtedy potrzebują piramidy finansowej, jaką są systemy ubezpieczeń społecznych, bo drukarki mają widać do innych celów.
Mechanizmy wegetacyjne
Inaczej też niż sądzą sami podatnicy, nie istnieje i nigdy nie istniała żadna dedykowana im pula odkładanych pieniędzy, które zostaną im następnie zwrócona w formie emerytur.
Pierwotnym założeniem systemu świadczeń społecznych był nie tylko społeczny solidaryzm, ale przekonanie o równomiernym podziale rosnącego majątku narodowego. Praca kolejnych pokoleń służyć będzie zwiększaniu ogólnego bogactwa danego społeczeństwa, a zatem pomnożeniu również środków podlegających następnie redystrybucji. To stąd miały brać się m. in. nasze emerytury.
Jeśli jednak bogactwo nie rośnie albo jest transferowane poza daną społeczność, (geograficznie i/bądź klasowo) wówczas nie ma czego dzielić. Tak działa zarówno pułapka średniego wzrostu, jak i narastające rozwarstwienie majątkowe. System podatkowo/emerytalny zaczyna więc chodzić na jałowym biegu i pojawiają się pomysły utrzymywania go tak przez redukcję liczby przewidywanych odbiorców, jak i metodami ekstensywnymi, czyli sztucznie zwiększając liczbę podatników.
Stąd właśnie masowa imigracja, podwyższanie wieku emerytalnego czy skracanie tygodnia pracy. To są mechanizmy wegetacyjne, podczas gdy równocześnie przecież w skali globalnej następuje pomnożenie bogactwa. Sęk w tym co się z nim dzieje, bo nie odlatują przecież na Jowisza.
U progu zmiany dehumanizacyjnej.
To właśnie to zagregowane bogactwo i jego nowa redystrybucja mogą i powinny stanowić podstawę nie tylko odbudowanych systemów emerytalnych, ale także są kapitałem do wykorzystania w sytuacji globalnej zmiany struktury pracy, postępów jej automatyzacji i zastępowania człowieka przez AI. I odpowiednio – nierówność dostępu do zgromadzonych zasobów jest jednym z kluczowych instrumentów dehumanizacji, etapu, w którym zbędne są już nie tylko zobowiązania wobec nas, nasze depozyty i nasza praca, ale nawet nasza fizyczna egzystencja. Polityka imigracyjna globalnego Północnego-Zachodu jest więc w tym zakresie tylko elementem całościowej transformacji, wykraczającej nawet poza skalę finansową i cywilizacyjną.
A nam wmawiają, że chodzi tylko o to, żeby Danyło dołożył się Polakom do składek…
Konrad Rękas