Walka z wiatrakami. Stanisław Michalkiewicz

Walka z wiatrakami

Stanisław Michalkiewicz „Goniec” (Toronto)    31 sierpnia 2025 http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5886

Literatura wyprzedza życie i to niekiedy nawet o ponad 400 lat. Tyle czasu upłynęło bowiem od napisania przez Miguela Cervantesa pierwszej części „Don Kichota”. Jak pamiętamy, jest tam scena, kiedy don Kichot na Rosynancie rusza do ataku na… wiatraki, które omyłkowo bierze za gestykulujących olbrzymów. Skrzydło wiatraka uderza go w głowę, dzięki czemu przekonuje się, że żadnych olbrzymów nie ma – ale bzika pozbyć się już nie może, więc dochodzi do wniosku, że zniknęli oni za sprawą czarnoksiężnika.

Kto by pomyślał, że po 420 latach widowisko walki z wiatrakami powtórzy się – ale nie w Hiszpanii, tylko w Polsce?

Oczywiście polskie widowisko jest zupełnie inne, nowoczesne – ale z literacką wizją Cervantesa ma wspólny mianownik. Jak wiadomo, przyczyną bzika, jaki owładnął Don Kichotem, były rycerskie księgi, czyli – literatura. Tak samo jest w przypadku widowiska polskiego. Ono również jest efektem bzika spowodowanego literaturą, ale nie w postaci opowieści o błędnych rycerzach, tylko – o ociepleniu klimatu, a właściwie – o „zmianach klimatycznych”.

Klimat rzeczywiście się zmienia, ale na tej kanwie powstała literatura fantastyczna, że przyczyny tych zmian są antropogeniczne, czyli – spowodowane działalnością ludzką. Jest to fantasmagoria podobna do opowieści o błędnych rycerzach – ale ponieważ mnóstwo zasobnych i wpływowych cwaniaków zwietrzyło tu możliwość nie tylko wydobycia szmalu („z wszystkiego można szmal wydostać, tak, jak za okupacji z Żyda” – twierdzi słusznie poeta), to propagowaniem bzika zajmują się przekupni eksperci, którzy w nagrodę dostają okruszki ze stołu pańskiego w postaci tzw. „grantów”. Politycy z kolei dostrzegają w tym korzyść podwójną. Po pierwsze – szmal, jako ekwiwalent za zbzikowane ustawodawstwo, te wszystkie „zielone wały” – i temu podobne – a po drugie – że duraczenie klimatyczne nadaje się do tresury obywateli jeszcze lepiej, niż koronawirus.

Na przykład u nas udało się już oduraczyć grupę młodych filutów, co to obwołali się „ostatnim pokoleniem” i odgrażają się, ze od września zaczną okupować tutejszy, warszawski Knesejm. Zobaczymy jak to będzie wyglądało; czy wytworzy się jakaś kohabitacja miedzy „ostatnim pokoleniem” a obywatelem Hołownią Szymonem, czy obywatelem Zgorzelskim Piotrem, czy też obywatel Żurek Waldemar, którego obywatel Tusk Donald wziął do swojego vaginetu na chłopaka od mokrej roboty, wtrąci „ostatnie pokolenie” do aresztu wydobywczego, gdzie na razie, w ramach programu pilotażowego, trzymani są „Rodacy-Kamraci”, którym niezależna prokuratura przedstawiła aż 154 poważne zarzuty, m. in. – że podobały się im obrazy Eligiusza Niewiadomskiego, co to zastrzelił prezydenta Gabriela Narutowicza.

Tymczasem vaginet obywatela Tuska Donalda przeforsował w Knesejmie „ustawę wiatrakową”, którą już wcześniej próbowała przepchnąć vaginessa nazwiskiem Henning-Kloska. Tym razem udało się ją przepchnąć, dopisując do niej postanowienia o zamrożeniu cen energii elektrycznej. Przy okazji jednak vaginet obywatela Tuska Donalda wepchnął tam zapis, że wiatraki, będące źródłem „energii odnawialnej”, która w ramach „zielonego wału” jest specjalnie preferowana, mogą być stawiane nawet w odległości 500 m. od zabudowań. Oczywiście to tylko pierwszy krok, bo jakby to się udało, to najbliższa nowelizacja zalegalizowałaby stawianie wiatraków w obrębie zabudowań, albo nawet – zamiast nich.

I kiedy wydawało się, że wszystko jest na najlepszej drodze, prezydent Karol Nawrocki nie tylko ustawę zawetował, ale ze swej strony wniósł własną – o zamrożeniu cen energii elektrycznej, które to przepisy zwyczajnie skopiował z ustawy zawetowanej.

Rozpoczęła się tedy walka nie tyle może z wiatrakami, chociaż odgrywają tu one zasadniczą rolę, co o wiatraki. Vaginet obywatela Tuska Donalda oskarża prezydenta Nawrockiego o działanie na szkodę „Polaków” – którzy wskutek tego będą musieli płacić „odmrożone” rachunki za prąd, ale prezydent Nawrocki odpiera te zarzuty – że przecież ustawę o zamrożeniu cen prądu do Knesejmu skierował, natomiast nie pozwoli szantażować się „lobbystom”. O jakich „lobbystów” może tu chodzić?

Produkcją wiatraków zajmuje się niemiecki koncern Siemens, zaś zapamiętałość vaginetu obywatela Tuska Donalda w walce o wiatraki nasuwa skojarzenia z aferą przeciętą przez złowrogiego Antoniego Macierewicza, którego obywatel Żurek Waldemar ma teraz zaciągnąć przed niezawisły sąd. Chodzi o francuskie śmigłowce „Caracal”, które zostały zakontraktowane za poprzedniego vaginetu obywatela Tuska Donalda. Aliści złowrogi Antoni Macierewicz, kiedy w roku 2015 został ministrem obrony w rządzie Beaty Szydło, kontrakt ten anulował.

Zapanowała sytuacja nieznośna, bo z okoliczności wynikało, że transakcji musiały towarzyszyć grube łapówki. Na dobrą sprawę trzeba by było tę forsę oddać – ale jak tu oddać, kiedy już się rozeszła? Wyobrażam sobie tedy, ilu ważniaków musiało budzić się w środku nocy zlanych zimnym potem i nie zasypiali już do rana. Aliści po felonii prezydenta Dudy w 2017 roku i głębokiej rekonstrukcji rządu na przełomie lat 2017-2018, kiedy to z nowego rządu Mateusza Morawieckiego wyleciał na zbity łeb minister Macierewicz, rada w radę uradzono, że nie żadni łapownicy, tylko Skarb Państwa, czyli podatnicy, zapłacą Francuzom 80 mln złotych. Można się tylko domyślać, ilu ważniaków odetchnęło z ulgą, że udało się im i pieniądze zarobić i wianuszka nie stracić – ale na złowrogiego Macierewicza, ma się rozumieć, zagięli parol.

Tym razem może być podobnie – o czym świadczy zapamiętałość vaginetu obywatela Tuska Donalda i vaginessy nazwiskiem Henning-Kloska. Odgrażają się, że ponownie skierują do Knesejmu identyczną ustawę – ale co z tego, skoro vaginet nie ma tam co najmniej 276 posłów – a przynajmniej tylu trzeba, żeby odrzucić veto prezydenta. Podejrzewam tedy, że albo Siemens dał pod stołem forsę, komu tam było trzeba, albo niemiecka BND nakazała obywatelu Tusku Donaldu (wiecie, rozumiecie, Tusk. Wy kupcie u Siemensa tyle wiatraków, ile się tylko u was, w Generalnej Guberni zmieści – bo inaczej będzie z wami brzydka sprawa) – albo i jedno i drugie. Czyż nie dlatego obywatel Tusk Donald, mimo rekonstrukcji rządu, utrzymał w swoim vaginecie obywatelkę Hening-Kloskę – bo nie zmienia się koni podczas przeprawy?

Jak pamiętamy, Don Kichota walnęło w głowę skrzydło wiatraka, co przywróciło mu częściowo poczucie rzeczywistości, chociaż bzik pozostał. W przypadku vaginetu obywatela Tuska Donalda bzik też pozostanie, bo został nakazany przez Reichsfuhrerin Urszulę Wodęleje – ale jak się rozwinie i zakończy sprawa ze szmalem?

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).