Tylko dla orłów
Izabela Brodacka
Wiele osób zastanawia się od lat nad bardzo poważnym problemem. Co poszło nie tak? Dlaczego nasza niepodległość okazała się tak ułomna, dlaczego straciliśmy prawie wszystkie ważne zakłady przemysłowe, dlaczego miotamy się od kilkudziesięciu lat w chocholim tańcu, dlaczego wreszcie nasza klasa polityczna z roku na rok staje się coraz gorsza?
Wiele wyjaśniła mi książka Józefa Orła pt. „Orle Gniazdo” .
Orzeł jest roztkliwiająco szczery. Bez oporów przyznaje się zarówno do swego żydowskiego pochodzenia jak i do tego, że jego rodzice byli funkcjonariuszami komunistycznych organów. Wprawdzie niskiego szczebla – lecz byli. Z podobną szczerością graniczącą z ekshibicjonizmem opisuje Orzeł swoje nawrócenie na religię katolicką, a nawet religijne wizje czy widzenia. Szczerość jest rzeczą rzadką, szczególnie wśród ludzi zajmujących się polityką, więc w zasadzie należy zaliczać ją Orłowi na plus. Z wieloma poglądami Orła formułowanymi w tych wspomnieniach zgadzam się całkowicie. To, jak mówi klasyk Wałęsa, dla Orła kolejny plus dodatni.
Zanotowałam sobie kilka przykładów. Na stronie 194 komentując reformy Balcerowicza Orzeł pisze: „ komuniści się już uwłaszczyli i wystarczy, a zwykłym ludziom od rynku wara”. Nic dodać nic ująć. Gdy Orzeł podobno zaproponował Balcerowiczowi uwłaszczenie pracowników pegeerów Balcerowicz oświadczył: „ Jak dostaną ziemię to ją sprzedadzą i przepiją”. Balcerowicz prezentuje tu klasyczną pogardę swego środowiska wobec szeregowych obywateli naszego kraju. Podobnie odnosił się według Orła do uwłaszczenia mieszkań.
Na stronie 204 Orzeł wyjaśnia przyczyny bezkarności dwóch aferzystów Bagsika I Gąsiorowskiego, którzy zasłynęli zarabianiem ogromnych sum za pomocą mechanizmu zwanego „ oscylatorem”. Przy szalejącej inflacji wozili z banku do banku wory pieniędzy uzyskując za ich przechowywanie (nawet bardzo krótkie) ogromne kwoty odsetek. W 1991 roku Bagsik ujawnił, że sumy te były przeznaczone na operację „ Most”, czyli na transportowanie rosyjskich Żydów do Izraela. Wydaje mi się, że Orzeł doskonale znał kulisy operacji „Most” w trakcie jej trwania czyli wtedy gdy my wszyscy byliśmy zaszokowani rabunkiem finansów Polski i bezkarnością rabusiów. Orzeł – wydaje mi się -należał do osób bardzo dobrze poinformowanych.
O ile pamiętam -co potwierdza pamiętnik męża- zniechęcał męża do publikowania tekstów na temat afery FOZZ w wysokonakładowej prasie. Teksty na ten temat ukazywały się początkowo w bezdebitowym pisemku „ Głos wolnego robotnika,” które miało z oczywistych przyczyn ograniczony zasięg. Pierwszy tekst w oficjalnym obiegu opublikował Piotr Jegliński w „Spotkaniach” i miał podobno z tego tytułu kłopoty. W sprawie FOZZ obowiązywała omerta i osoby starające się przerwać rabunek finansów kraju napotykały na mur niechęci i braku zainteresowania. Uzasadniano to faktem, że skup przez państwo własnych długów był według prawa międzynarodowego nielegalny więc ujawnienie mechanizmu ich skupu, w którego celu rzekomo założono FOZZ było dla wizerunku Polski niekorzystne.
Tak naprawdę FOZZ był to kranik [no, ogromny kran ! MD] z pieniędzmi dla komunistycznej nomenklatury, której nie wystarczało uwłaszczenie się na majątku narodowym. Nie należy się dziwić, że beneficjenci tego mechanizmu sprzeciwiali się jego ujawnieniu. Chciałabym być dobrze zrozumiana. Nie uważam Orła za powiązanego w jakikolwiek sposób z tą aferą. Orzeł był po prostu dobrze poinformowany w sprawach, które dla nas, plebsu, miały pozostać tajne. Takich choćby jak operacja Most.
W czasach solidarnościowych i posolidarnościowych Józef Orzeł jest właściwie wszędzie. Doradza opozycjonistom, Mazowieckiemu, Olszewskiemu, twórcom programów ekonomicznych i społecznych. Inteligentny, elokwentny i jak powiedziałam wyjątkowo dobrze poinformowany. Obecnie też jako założyciel klubu Ronina, w którym odbywają się ciekawe dyskusje i spotkania opowiedział się – jak dla mnie – po dobrej stronie mocy. I jako człowiek niezwykle inteligentny budzi właściwie moją sympatię.
A jednak Józef Orzeł jest klasycznym przykładem błędu założycielskiego III Rzeczpospolitej. Pozwoliliśmy komuchom ukraść naszą solidarnościową rewolucję. Pozwoliliśmy żeby miejsce autentycznej opozycji zajęli dysydenci systemu. Trockiści, rewizjoniści – jak ich zwał tak ich zwał. Dopuściliśmy nawróconych czy odwróconych komunistów i ich progeniturę do wypchnięcia z szeregu i z historycznej pamięci prawdziwych przeciwników komunizmu- żołnierzy wyklętych, emigrację, niedobitki ziemiaństwa. Czy intencje kontraktowych opozycjonistów były dobre czy złe nie ma w danej chwili najmniejszego znaczenia. Otrzymali zbiorowe wybaczenie ich zbrodni oraz zbrodni ich rodziców. Wybaczenie również w imieniu torturowanych i pomordowanych w komunistycznych kazamatach.
Ładnie brzmi stwierdzenie, że dzieci nie odpowiadają za zbrodnie swoich rodziców. A jeżeli dzieci korzystają z owoców tych zbrodni? Nikt nie zwrócił prawowitym właścicielom zrabowanych im mieszkań w Alei Róż czy Alei Przyjaciół. Trudno zresztą wymagać żeby ktoś dobrowolnie pozbywał się mieszkania czy majątku. Ale to stawia pod znakiem zapytania wiarygodność tego nawrócenia na liberalizm czy liberalną demokrację. Opozycja kontraktowa wypchnęła opozycję prawdziwą działając w interesie swego środowiska. Utrzymać zrabowane, zdobyć więcej uwłaszczając się na majątku narodowym, wydoić to państwo do dna – to były i będą ich cele i priorytety. A żołnierzom wyklętym odmówić nawet pamięci. Przecież do dziś dnia niektórzy ośmielają się nazywać ich bandytami.
Co z tym wszystkim wspólnego ma Józef Orzeł? Z całą pewnością nikogo nie rabował, ani się nie uwłaszczał na narodowym majątku. A jednak wspomina pracę w organach swoich rodziców jako fakt bez znaczenia. Z jego wspomnień pośrednio wynika, że wywodzi się ze środowiska którego zdaniem udział w reformowaniu kraju należał i należy do lepszych, do tych którzy zawsze umieli sobie poradzić, czyli do tych którzy za młodu byli komunistami albo byli nimi ich rodzice. Trudne zadania są tylko dla orłów.