„Mężczyźni, gdzieście się podziali?” czyli o co błagają feministki
Autor: AlterCabrio , 13 lipca 2025
Nadal uważam, że feminizm jest KLUCZOWYM ruchem, który podważył sukces kultury zachodniej. Ich fanatyzm doprowadził do upadku rodziny dwupokoleniowej (najważniejszego czynnika zdrowego narodu). Przyczynił się do niemal całkowitego upadku Zachodu i ten problem należy rozwiązać, zanim będzie za późno.
−∗−
Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org
−∗−
Feministki błagają mężczyzn o powrót, ale wciąż obwiniają ich za wszystko
Jeśli chodzi o podział płci, jedna zasada pozostaje aktualna od pokoleń: mężczyźni odpowiadają za wszystko, kobiety zaś nie biorą na siebie odpowiedzialności za nic.
Oczywiście, istnieją wyjątki od reguły, ale w większości przypadków prawdą jest, że współczesne kobiety na Zachodzie mają poważny problem z braniem odpowiedzialności, gdy coś idzie nie tak. Od najmłodszych lat wpaja im się, że są ofiarami: ofiarami mężczyzn, ofiarami społeczeństwa, ofiarami „patriarchatu”, ofiarami religii, ofiarami biologii, ofiarami okoliczności itd.
Ruch feministyczny opiera się w całości na pojęciu, że kobiety mogą wykorzystać swoją pozycję ofiary jako broń do kontrolowania społeczeństwa.
Nadal uważam, że feminizm jest KLUCZOWYM ruchem, który podważył sukces kultury zachodniej. Ich fanatyzm doprowadził do upadku rodziny dwupokoleniowej (najważniejszego czynnika zdrowego narodu). Przyczynił się do niemal całkowitego upadku Zachodu i ten problem należy rozwiązać, zanim będzie za późno.
Niedawno natknąłem się na artykuł w „New York Times”, który w zabawny i jednocześnie przygnębiający sposób wyjaśnia upadek związków na Zachodzie. Esej nosi tytuł „Mężczyźni, gdzieście się podziali? Proszę, wróćcie”. Autorka (kobieta z Chicago po 50-tce) wspomina dawne czasy randek, kiedy mężczyźni byli łatwym celem do wykorzystywania.
„Wiedziałyśmy, co zadziała. Wiedziałyśmy, jak dobrać minę, gest, moment aluzji – akurat tyle, by rozpalić fantazję i otworzyć portfel. Rozumiałam dokładnie, jakie bodźce kuszą przeciętnego cispłciowego heteroseksualnego mężczyznę w wieku 18–36 lat. Co go przyciąga. Co sprawia, że wraca. Nie chodzi o intymność. Nie chodzi o wzajemność. Chodzi o dostęp do symulacji – czystej, szybkiej i bezproblemowej…”
„…Ta dynamika po cichu się załamała. Weszliśmy w erę, w której wielu mężczyzn nie szuka już kobiet, by imponować innym mężczyznom ani by nawiązywać kontakt pomimo różnic. Działają gdzie indziej. Samotnie. Odfiltrowali nas”.
Autorka sugeruje, że era łatwych pieniędzy i łatwego seksu dla kobiet była wynikiem męskiej dynamiki rywalizacji i statusu (wina mężczyzn). Wydaje się jednak, że popada w nostalgię, tęskniąc za powrotem tamtych czasów. To była era „Seksu w wielkim mieście” pod koniec lat 90. i na początku XXI wieku, zrodzona z rewolucji seksualnej drugiej fali feminizmu. To była era, w której kobieca rozwiązłość i chciwość były gloryfikowane jako ostateczny wyraz kobiecej emancypacji.
Pomysł polegał na przekształceniu wczesnych lat dorosłego życia kobiet w dionizyjską orgię. Oferowanie seksu każdemu mężczyźnie o przyzwoitej prezencji i grubym portfelu w nadziei, że w końcu uda im się złapać dożywotnią ofiarę. Małżeństwo, a może i rodzina, miały nadejść po trzydziestce (a może po czterdziestce), ale dopiero wtedy, gdy osiągną tyle degenerującej rozrywki, ile zdołają zgromadzić.
Problem w tym, że kobiety żyją według zegara biologicznego, dlatego przez tysiące lat to małżeństwo było TĄ NAJWAŻNIEJSZĄ troską płci pięknej. Skończyć dwadzieścia lat i marnować ten czas, oddając swoje ciała za nic? To było niewyobrażalne szaleństwo. Skazywałoby je to na dekady nędzy jako samotne stare panny, żyjące z jałmużny innych, i szczerze mówiąc, nic się nie zmieniło. Bezdzietne kociary wciąż istnieją i wciąż są powodem do wstydu.
Tylko w pierwszym świecie kobiety te są w stanie przetrwać.
Nikt nie patrzy na starą pannę i nie postrzega jej jako „silnej” czy wolnej. Każdy czuje jej porażkę. Jej desperację. Jej zmagania. Dlatego coraz częściej zaczynamy dostrzegać panikę wśród kobiet, które dały się nabrać na feministyczne oszustwa. Uświadamiają sobie, że mężczyźni już za nimi nie gonią.
Zaczęło się jako żart wśród przebudzonych lewicowców, którzy śmiali się z „powstania inceli”. Liczba samotnych mężczyzn odmawiających wejścia w świat randek gwałtownie rosła, a feministki twierdziły, że to dobrze. Niech „brzydcy” pogrążają się w samotności, podczas gdy kobiety wychodzą i objadają się wolnością i zabawą, aż do przejedzenia. Jednak trend ten objawił się do tego stopnia, że większość mężczyzn całkowicie się wycofuje.
Najnowsze badania pokazują, że 63% młodych mężczyzn w wieku 18-29 lat jest singlami. Około 30% mężczyzn nie jest aktywnych seksualnie od roku lub dłużej. W 1980 roku 60% dorosłych było w związkach małżeńskich przed ukończeniem 25. roku życia. Obecnie tylko 20% jest w związkach małżeńskich przed ukończeniem 25. roku życia. Mężczyźni wycofują się ze związków i małżeństw w rekordowym tempie, a ponieważ to mężczyźni są inicjatorami związków (mężczyźni są biologicznie stworzeni do podejmowania ryzyka i dążenia do niego), kobiety zaczynają odczuwać ten niedobór.
Najnowsze dane przewidują, że do 2030 roku 45% kobiet w wieku od 25 do 44 lat będzie singielkami i osobami bezdzietnymi, i to niekoniecznie z wyboru. Jeśli kobieta jest singielką i jest bezdzietna w wieku około 35 lat, jej szanse na założenie rodziny spadają wykładniczo wraz ze spadkiem płodności.
Nazywają to epidemią samotności kobiet i pędzi ona przez zachodnie społeczeństwa niczym pociąg towarowy. Nawet feministki zaczynają się martwić. Jak zauważa „New York Times”:
„Był czas, jeszcze nie tak dawno, kiedy nawet przygoda na jedną noc mogła zakończyć się splątaniem kończyn i wspólnym śniadaniem. Kiedy sam fakt pozostania na noc nie oznaczał związku, a jedynie chęć bycia człowiekiem przez kilka godzin. Teraz nawet taki nieplanowany kontakt wydaje się rzadkością. Zbudowaliśmy tak wiele granic, że odgrodziliśmy te chwile, które sprawiają, że więź staje się niezapomniana…”
„Ta idea, że wrażliwość jest zagrożeniem, a nie zaproszeniem, stworzyła kulturę wahania, w której mężczyźni krążą wokół intymności, ale nigdy jej nie przekraczają. W rezultacie powstały tysiące małych odizolowanych silosów. Wszyscy udają bliskość, ale nikt nie wykonuje ruchu, który łączy. Izolacja. Samotność. Pragnienie kontaktu, które nie ma dokąd dotrzeć…”
Ale oczywiście „Times” najwyraźniej nie uważa, że kobiety są w najmniejszym stopniu winne tego wyniku. Zamiast tego kontynuuje grę oskarżeń:
„Więc powiem tak: brakuje nam was. Nie tylko mnie, ale całemu światu, który kiedyś pomogliście ukształtować…”
Pamiętamy was. Tę wersję was, która potrafiła się zatrzymać. Która śmiała się w głos. Która zadawała pytania i czekała na odpowiedzi. Która dotykała, a nie pozbawiała. Która słuchała – naprawdę słuchała – kiedy kobieta mówiła.
Nie odeszliście, ale wasza obecność słabnie. W restauracjach, w przyjaźniach, w powolnych rytuałach romantycznych narodzin. Wycofaliście się – nie w złośliwość, ale w coś delikatniejszego i twardszego jednocześnie: w unikanie. Wyczerpanie. Zniszczenie.
Może nikt cię nie nauczył, jak zostać. Może spróbowałeś raz i bolało. Może świat powiedział ci, że twoją rolą jest zapewniać, działać, chronić – i nigdy nie czuć…”
Słuchajcie, panowie, wasz brak zaangażowania zaczyna stresować kobiety. Po prostu przyznajcie, że nie radzicie sobie z intymnością. Po prostu przyznajcie, że nie radzicie sobie z tymi „silnymi” kobietami, ich ogromnym intelektem i emocjonalnym geniuszem. Musicie się nauczyć, jak się zachowywać, i tyle. Po prostu się do nich doczołgajcie, a znów będą gotowe was tolerować. Czyż to nie miłe? Dają wam drugą szansę…
Autorka ani razu nie pyta, DLACZEGO mężczyźni mają dość? Ani razu nie pyta prawdziwych mężczyzn, co myślą lub czują, zanim popełni ten swój bezsensowny elaborat. Przysłaniając to nieznośną i kwiecistą prozą, wciąż obwinia mężczyzn, prosząc ich o powrót. I to powinno powiedzieć wszystko, co trzeba wiedzieć o feminizmie w ogóle.
Zadałbym feministkom pytanie za milion dolarów, którego unikały przez tak długi czas: czy bierzecie pod uwagę możliwość, że mężczyźni was ignorują i nie wiążą się z wami, bo to WY jesteście problemem? Odpowiedź, oczywiście, brzmi: nie.
Jestem mężczyzną po czterdziestce, który na szczęście uniknął fali przebudzenia w świecie randek, ale myślę, że nadal mogę wyjaśnić NYT, jeśli tylko zechcą posłuchać, dlaczego mężczyźni odchodzą.
1) Po pierwsze, muszę powiedzieć, że autorka po pięćdziesiątce, która wciąż tęskni za niezobowiązującymi spotkaniami rodem z sitcomów, niczym dwudziestolatka, zdradza wiele na temat tego, dlaczego współczesne kobiety nie zdają sobie z tego sprawy. Prawdziwe życie to nie ‘Seks w wielkim mieście’ – większość zamożnych mężczyzn nie skłania się ku długotrwałym związkom z kobietami w fazie babci. Taka powinna być już w szczęśliwym związku lub małżeństwie, miała mnóstwo czasu, żeby to zrozumieć.
Feminizm sprawił, że kobiety myślą, że mogą żyć według własnego harmonogramu. Nie mogą.
2) Mężczyźni są szczególnie nieufni wobec kobiet z bagażem doświadczeń. To kobiety inicjują 70% rozstań i rozwodów, a wpływ feministek na prawo rodzinne sprawił, że rozwód stał się dla nich łatwiejszy i bardziej opłacalny niż kiedykolwiek. Im starsza kobieta, tym większy bagaż doświadczeń i tym mniejsze prawdopodobieństwo, że mężczyzna zechce się z nią na poważnie umawiać, a co dopiero włożyć jej drogi pierścionek na palec.
Kobiety z Zachodu nauczono, że muszą imprezować w wieku dwudziestu kilku lat, a następnie szukać poważnych związków w wieku trzydziestu lub czterdziestu lat. Oznacza to, że ignorują swoje najlepsze perspektywy przez co najmniej przez dekadę. Ich ideologia nakazuje im wchodzić na rynek matrymonialny, gdy ich wartość małżeńska jest najniższa.
3) Mężczyźni nie tolerują już idei rewolucji seksualnej. Nie chcą ryzykować z kobietami, które uważają rozwiązłość za cnotę. Wiedzą, że statystycznie kobietom, które sypiają z wieloma mężczyznami, brakuje rozwagi, umiejętności nawiązywania kontaktów, szacunku do siebie i stabilności psychicznej. Rozpoczęcie związku z taką osobą doprowadzi jedynie do katastrofy. Nigdy nie są długo szczęśliwe (bo trawa jest zawsze bardziej zielona). Dlatego mężczyźni siedzą w domu. Chcesz ich odzyskać? Ogranicz liczbę partnerów.
4) Feministki trzeciej fali spędziły większą część ostatnich 20 lat wmawiając mężczyznom, że są czystym złem, bo są męscy i chcą uganiać się za kobietami. Więc mężczyźni zrobili to, o co ich prosiłyście – przestali się za wami uganiać. Znaleźli inne, ciekawsze zajęcia, takie jak kariera i hobby. Jeśli chcecie, żeby mężczyźni wrócili, może powinnyście PRZEPROSIĆ za wszystkie te lata oszczerstw.
5) Współczesne kobiety znacznie przeceniają użyteczność seksu jako narzędzia targowania się o mężczyznę. Jeśli chcesz, żeby mężczyzna został z tobą, musisz okazywać mu miłość i szacunek, a nie tylko to, co masz pod bielizną.
6) Mężczyźni są o wiele bardziej przyzwyczajeni do samotności niż kobiety. Kobiety są istotami wspólnotowymi. Wymagają ciągłych interakcji, afirmacji i integracji grupowej. Media społecznościowe mogą na chwilę wypełnić tę pustkę, ale nie dadzą im tego, czego naprawdę pragną – intymnej, osobistej uwagi przez cały czas. Tylko partner i dzieci mogą ci to zapewnić. W walce o to, kto dłużej wytrzyma samotność, wygrają mężczyźni, więc lepiej nie robić z tego bitwy.
7) Zdradzę wam największą tajemnicę poliszynela, której współczesne kobiety wciąż nie rozumieją – twierdzą, że mężczyźni boją się do nich podejść. Mówią, że dzisiejsi mężczyźni są „słabi” i nie radzą sobie z nową erą „szefowej”. Przekonują, że mężczyźni muszą porzucić swoje tradycyjne męskie role i zachowywać się bardziej kobieco. Dzięki temu wszystkim będzie łatwiej się dogadać.
To typowe uszczypliwości wobec męskiego ego, mające na celu zawstydzenie mężczyzn za dystansowanie się od feministek. W rzeczywistości mężczyźni cenią jedno ponad wszystko: (s)pokój. Jeśli nie potrafisz zaoferować (s)pokoju, żaden mężczyzna z poczuciem własnej wartości nie będzie cię potrzebował. Feministki oferują przeciwieństwo (s)pokoju, więc nie mają żadnej wartości.
8) Feminizm, jak wszystkie ruchy marksistowskie, jest opętany obsesją władzy. Wszystko, co robią, jest napędzane pragnieniem władzy i kontroli. Nie tylko nad własnym życiem, ale także nad otaczającym je światem. Współczesne kobiety twierdzą, że chcą takiej samej władzy jak mężczyźni, ale muszą zaakceptować, że bez względu na to, jak bardzo szala przechyli się na ich korzyść poprzez prawa, rządowe dotacje, łatwe stypendia studenckie, zatrudnianie w ramach DEI i niesprawiedliwe rozwody, nigdy nie będą takie jak mężczyźni.
Autorka sugeruje, że mężczyźni nie kształtują już świata, ponieważ porzucili obecną dynamikę relacji. To głupota. Mężczyźni nadal kształtują wszystko wokół ciebie. Każda usługa, każda potrzeba, każdy rząd, niemal każda firma, twoje bezpieczeństwo i pewność siebie, twoja wolność – wszystko zależy od mężczyzn. Nie masz żadnej władzy i nigdy jej nie będziesz miała.
Feministyczne usamodzielnienie to fantazja oparta na instytucjonalnej sile nacisku. Takiej, na jaką mężczyźni im POZWOLĄ. Dopóki nie przestaną pożądać władzy, nie będą w stanie zrozumieć ani poradzić sobie z podziałem między kobietami a mężczyznami. Krótko mówiąc, jeśli feministki chcą, aby mężczyźni znów zwracali na nie uwagę, będą musiały przestać być feministkami.
________________
−∗−
Warto porównać:
Okultystyczne korzenie feminizmu – Rachel Wilson
Feminizm jest formą oszukańczej manipulacji, stosowanej w celu zmiany porządku społecznego i tożsamości osobistej, co zostało przyspieszone przez rewolucję przemysłową i w następstwie tego nie można ignorować jej skutków, takich […]
________________
Nauka stanowa dla kobiet – ks. prof. Tadeusz Guz / Rekolekcje Adwentowe 2024
Na czym polega tragizm takich postaw jak transseksualizm? To polega na tym, że kobieta nie miłuje siebie. Nie miłuje tego kim stworzył ją Bóg. A skoro Pan Bóg stworzył kobietę […]
________________