Czy to jeszcze żywność? Konsumencie, płać i choruj! (cz. 3)
https://pch24.pl/czy-to-jeszcze-zywnosc-konsumencie-plac-i-choruj-cz-3

Obok opisanego w poprzedniej części artykułu słodzika – aspartamu, substancją powszechnie stosowaną przez producentów „paszy dla ludzi” jest także glutaminian sodu (E621). Obydwie te trucizny mają podobne właściwości: przełamują w naszych organizmach barierę krew – mózg. Torują drogę do mózgu arcy-szkodliwym metalom ciężkim, takim jak rtęć, kadm, ołów i arsen.
Każdego roku na całym świecie do „żywności” dodawane jest… 1,5 miliona ton glutaminianu sodu.
Glutaminian to wzmacniacz smaku i zapachu. Trafia do wyrobów garmażeryjnych, konserw, sosów, soków warzywnych, keczupów, koncentratów obiadowych w proszku, mieszanek przypraw, wędlin, parówek, fast-foodów…
– Stosuje się wszędzie, gdzie to możliwe: Ponieważ jest neurotransmiterem, powoduje uzależnienie i zwiększa ryzyko wszystkich, bez wyjątku, chorób neurologicznych: ADHD, stwardnienia rozsianego, stwardnienia zanikowego bocznego, choroby Parkinsona – wyliczała profesor Grażyna Cichosz podczas kwietniowego posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Ochrony Życia i Zdrowia Polaków.
Z detalami wyjaśniała słuchaczom, jak wygląda w naszym państwie „troska” o zdrowie i życie konsumentów w wydaniu powołanych do tego urzędów, a także producentów wysoko przetworzonych wyrobów.
W obecności aspartamu i glutaminianu sodu w naszych tkankach nerwowych kumuluje się glin, którego obecność w dużych ilościach stwierdzana jest u cierpiących na Alzheimera – chorobę diagnozowaną o wiele częściej dzisiaj niż jeszcze 3 dekady temu.
Jak podkreślała prof. Cichosz, zagrożenie wynikające z wszechobecności obydwu dodatków do żywności jest główną – chociaż oczywiście nie jedyną – przyczyną chorób psychicznych, neurologicznych i neurodegeneracyjnych.
Podobnie na układ nerwowy działają syntetyczne barwniki, zwłaszcza te koloru niebieskiego, stosowanego często w lodach i napojach. Badania przeprowadzone w Wielkiej Brytanii wykazały, że dzieci spożywające kolorowane sztucznie produkty zachowywały się w sposób odstający od normy, miały problemy z koncentracją uwagi, zapamiętywaniem, były nadpobudliwe, wręcz hiperaktywne.
Kilkanaście lat temu ponad czterdzieścioro dzieci z Miechowa trafiło do szpitala z ciężkim zatruciem, wykazując objawy behawioralne. Powodem było użycie przez producenta słodyczy tartrazyny (E102), czyli syntetycznego barwnika.
Sprawa stałą się głośna i zakład przestał istnieć, ale tartrazyna w Polsce jest stosowana na każdym kroku: w makaronach, płatkach kukurydzianych, chipsach, napojach, deserach, galaretkach, musztardach, gumie do żucia… Przemysł farmaceutyczny koloruje nią syropy, otoczki pastylek, kapsułek, żele i balsamy.
Szwecja, Norwegia, Szwajcaria wycofały z obiegu tartrazynę już przed dekadą.
Dzieci i młodzież bez szans na zdrowie
Jak ostrzegała uczona, toksyczne dla naszego mózgu jest połączenie barwników i benzoesanów, czyli najpowszechniej dziś stosowanych konserwantów. Hamują one przyjmowanie przez nasze organizmy witamin z grupy B. To z kolei powoduje zwiększenie ryzyka chorób neurologicznych, neurodegeneracyjnych.
Działania neurotoksyczne, w tym rakotwórcze wykazują przemysłowe izomery trans, fundowane nam w pakiecie z margaryną i z produktami, w których jest ona stosowana. Chodzi o wszystkie słodycze, zwłaszcza zawierające krem – na przykład batony bądź czekolady nadziewane.
Podobny wpływ wywierają na nas wtórne produkty utleniania nienasyconych kwasów tłuszczowych, z których bodaj najbardziej popularnymi w naszej kuchni są oleje roślinne. Również białka utlenione, zglikowane wskutek długotrwałego przechowywania, soja genetycznie modyfikowana, transglutaminaza, powodująca powstawanie wiązań niestrawnych dla człowieka.
Obecnie w naszym kraju prawo dopuszcza stosowanie 10 tysięcy dodatków spożywczych. 3 tysiące zostały już wycofane z użycia.
Pośród żywności konsumowanej przez przeciętnego Brytyjczyka połowę stanowią produkty wysoko przetworzone. To i tak o wiele mniej niż w przypadku dzieci i młodzieży w całej Europie – aż 80 procent. – Nie ma szansy, żeby były zdrowe – podsumowała uczona.
W ciągu 10 lat brytyjskie instytuty monitorowały stan zdrowia prawie 200 tysięcy przedstawicieli przedziału wiekowego 40 – 69 lat. Wykazano bezsprzeczny związek między zachorowalnością na nowotwory, a spożywaniem ultraprzetworzonej, pełnej dodatków żywności. Ryzyko raka piersi wzrasta przez to o 16%, raka płuc o 25%, raka jajnika o 30%, raka mózgu aż o 52%.
Amerykańskie Centrum Kontroli i Prewencji Chorób odnotowało w ciągu 20 lat pięciokrotny wzrost zachorowalności na raka jelita grubego u w grupie 10 – 14 lat, trzy i półkrotny u młodzieży 15 – 19-letniej oraz dwukrotny u 20 – 24-latków. Z powodu jakości przemysłowego jedzenia rak jelita przestał być już uważany za chorobę wyłącznie osób starszych.
Polskie statystyki Krajowego Rejestru Nowotworów mówią o 181 tysiącach nowych zachorowań oraz 96 tysiącach zgonów z powodu raka w 2023 roku. Największa dynamika wzrostu dotyczy młodych ludzi. Grupa wiekowa 24 – 40 wykazuje najwyższe wskaźniki zapadalności.
– W Polsce około 40% młodzieży 19 – 24 lata stanowią weganie. I teraz warto się zastanowić, czy zachorowalność właśnie w tej grupie to przypadek. Nie, nie przypadek. Jeżeli nie mamy odpowiedniej ilości pełnowartościowego białka z aminokwasami siarkowymi na czele, to przewód pokarmowy, a konkretnie śluzówka przewodu pokarmowego, nie może się regenerować. A przy przewlekłych stanach zapalnych dochodzi do rozszczelnienia i dramatycznej sytuacji ze zdrowiem. Dotyczy to wszystkich grup wiekowych, ale najczęściej stwierdza się wśród wegetarian i wegan – mówiła profesor.
– Te same przyczyny przekładają się na ryzyko chorób neurologicznych. Poprzez rozszczelnione jelito do krwiobiegu trafiają niestrawione białka, antygeny białkowe, antygeny wytwarzane przez mikroflorę. To wszystko zatruwa mózg. Zdrowie zaczyna się w jelitach. 80%, formalnie rzecz biorąc, 70% odporności generujemy w jelitach. 20% odporności zależy od genów, a 10% od opieki medycznej – wskazywała.
Mleko i mięso na celowniku Big Pharmy
W opinii naukowca zajmującego się od pół wieku technologią żywności a od ponad dwóch dekad – jej bezpieczeństwem, gwałtowny wzrost zachorowalności na choroby psychiczne w ciągu ostatnich 20 lat jest konsekwencją zachodniej diety. Charakterystyczne dla niej są niedobory pełnowartościowego białka, witamin, związków mineralnych. To powód osłabionych zdolności detoksykacyjnych organizmu. – Te zdolności są jeszcze świadomie i celowo obniżane. Nie wiem, czy państwo wiedzą, że zalecane spożycie jodu w Polsce jest pięciokrotnie mniejsze niż w USA i dziesięciokrotnie mniejsze niż w Japonii. Niedobór jodu oznacza nowotwory piersi, tarczycy, żołądka. Dzieci przychodzą na świat z wadami wrodzonymi. Jeżeli kobieta w ciąży nie ma odpowiedniej ilości jodu, to dochodzi do wad wrodzonych. To jest świadome i celowe i to jest argument, którego się nie da podważyć – podkreślała prof. Grażyna Cichosz.
Ze statystyk Centrum Medycznego Enelmed wynika, że w 2022 roku liczba wizyt u psychiatry i psychologa wzrosła o 30%, a rok później o 50%. Rezultaty prowadzonych co cztery lata badań kompetencji osób dorosłych z krajów OECD z 2023 roku wykazały, że zdrowie psychiczne i zdolności rozumowania wśród Polaków tąpnęły o 30% w ciągu 12 lat, czyli pomiędzy 2012 a 2023 rokiem. – Mówiąc wprost, zgłupieliśmy o 30 procent – powiedziała uczona.
11 procent nastolatków, czyli ponad 410 tysięcy dzieci i młodzieży ma problemy natury psychicznej. W 2015 roku odnotowano w tej grupie 19 samobójstw, a w 2023 już 146, a tendencja tego zjawiska jest rosnąca.
– Globaliści – nazwisk nie będę wymieniać – autorzy tak zwanego wielkiego resetu w 2005 roku w Davos postanowili, że mięso, mleko mają z naszej diety zniknąć definitywnie. WHO ma już zapisane, że do 2050 roku będziemy jeść o połowę mniej tych produktów. Dlaczego? Krowy rzekomo wytwarzają metan. Ale eksperci unijni nie wzięli pod uwagę faktu, że krowy, które jedzą trawkę, siano czy sianokiszonki, wytwarzają tego metanu myślę, że 5, a może i 7 razy mniej. Weterynarze, profesorowie weterynarii twierdzą, że co najmniej 5 razy mniej – wskazywała.
– I mleko, i mięso jest szkodliwe dla biznesu farmaceutycznego – wyjaśniła goszcząca w parlamencie uczona. – Dlaczego? W tych produktach występuje wszystko, co służy naszym szarym komórkom. W tych produktach występuje wszystko, co wspomaga nasz układ odpornościowy – dodała.
– Przyjęto założenie, że mięso czerwone ma zniknąć i pranie mózgów trwa. Znalazłam 17 publikacji, w których wykazuje się metodą analizy statystycznej, że czerwone mięso jest rakotwórcze. Pierwsza taka praca powstała oczywiście w USA. W 2011 roku „wykazano”, że jeżeli ktoś regularnie, codziennie spożywa 100 gramów wołowiny, to ryzyko raka rośnie o 17%. Jeżeli zaś spożywa codziennie, regularnie 50 gramów wołowiny przetworzonej, to ryzyko raka rośnie o 18%. (…) W 27 badaniach zrealizowanych w Europie tego newsa o rakotwórczych właściwościach wołowiny nie potwierdzono. Dlaczego? Wówczas w Europie nie stosowano hormonów w produkcji zwierzęcej – mówiła prof. Cichosz.
Jak zauważyła gość zespołu parlamentarnego, przepisy dotyczące żywności zostały już z wyprzedzeniem przygotowane pod podpisanie przez Unię Europejską umowy z krajami Mercosur. Ustalono urzędowo trwałość mięsa aż na 23 dni. Transport żywności z Ameryki Południowej do Europy trwa 11 do 14 dni. Jest zatem czasowa rezerwa na dystrybucję towaru po sieciach handlowych oraz na sprzedaż nafaszerowanego toksynami towaru.
Uczona namawia zatem do kupowania mięsa na placach targowych, bezpośrednio od producentów.
W hodowli zwierząt na terenie Stanów Zjednoczonych, a także w krajach Mercosur stosuje się hormony wzrostu i estradiol [żeński hormon płciowy], którego rakotwórcze właściwości są znane od co najmniej 40 lat. Te substancje powodują, że w mięsie wzrasta poziom insulinozależnego czynnika wzrostu. Proporcjonalnie do niego idzie też w górę ryzyko nowotworów prostaty i piersi – odpowiednio 14- i 7-krotnie. Wynika to z badań przeprowadzonych na zamówienie organizacji konsumenckich w USA.
Jednak lobby Big Pharmy usiłuje przekonać ogół, że szkodliwe jest każde mięso. Podaje się, na przykład, że wywołuje ono chorobę niedokrwienną serca, a za bezpośrednią przyczynę uznano w rzeczywistości bezcenne dla naszych organizmów aminokwasy siarkowe i żelazo hemowe (czyli łatwo przyswajalne, pochodzenia zwierzęcego). – Ja nie mam cienia wątpliwości co do tego, że to były badania na zamówienie. W jednym przypadku autorzy w stopce pod informacją, że deklarują brak konfliktu interesów, podali, że badania finansowane były przez brytyjski koncern farmaceutyczny. Z 17 tych prac [przekonujących o rzekomej szkodliwości każdego, także nieszprycowanego mięsa] autorami czternastu byli profesorowie farmacji. I tego już nie trzeba komentować. I teraz uwaga, dlaczego aminokwasy siarkowe są dyskredytowane? Bo są najważniejsze dla naszych szarych komórek. Jeżeli nie mamy w diecie aminokwasów siarkowych, to nie możemy wytwarzać glutationu. A glutation jest pierwszym najważniejszym antyoksydantem dla mózgu, dla układu odpornościowego – wyjaśniła profesor Grażyna Cichosz.
Cdn.
Roman Motoła
 
			