Los pasierba. Biografia Floriana Czarnyszewicza III.

Los pasierba
Biografia Floriana Czarnyszewicza

[tyle zdołałem skopiować z : Nostalgiczna pieśń powrotu

Przepraszam za niechlujne linijki, ale z .pdf nie potrafię lepiej.

Gorąco zachęcam do kupienia, jeśli gdzieś jest, tej książki. MD]

=======================


Florian Czarnyszewicz urodził się 2 lipca 1900 roku najprawdo-
podobniej w okolicach zaścianka szlacheckiego Przesieka Druga.
Z wielkiego eposu Nadberezyńcy wiemy, że osada znajdowała się
„w głuszy bezkresnych zaberezyńskich lasów” (NBZ 9), na skraju
potężnej puszczy, której legendarny matecznik przypominał
dzikie ostępy z Pana Tadeusza. Położona nieopodal Kliczewa,
miasteczka leżącego około sześćdziesięciu kilometrów na północ
od Bobrujska, Przesieka stała się pierwowzorem powieściowej
Smolarni. Ta część dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego
należała wówczas do ziem zabranych, a więc wschodnich województw Rzeczypospolitej wcielonych w trakcie rozbiorów do Rosji.
W 1793 roku Polska utraciła okolice Bobrujska. To właśnie na Bia-
łorusi, między dwiema potężnymi rzekami: Berezyną i Dnieprem
mieszkali Nadberezyńcy – szlachta zagrodowa, której unikalny
język i obyczaje Czarnyszewicz utrwalił w swoich powieściach.
Twórcę „Pana Tadeusza XX wieku” łączyło z Adamem Mickie-
wiczem i innymi pisarzami z tak zwanej szkoły litewskiej silne
poczucie kresowego patriotyzmu osadzonego w staropolskim
republikanizmie i w sarmacko-jagiellońskiej idei wielonarodowej
Rzeczypospolitej:
Kochałem i kocham swój kraj – pisał [Czarnyszewicz] do p. Akuły, pi-
sarza białoruskiego – dlatego, że żyli w nim obok siebie Białorusini,
Polacy, Litwini, Żydzi starowiercy i Tatarzy, że w miastach były kościoły,
cerkwie, synagogi i kirki, że byli chłopi i szlachta i mieszczanie. Współ-
życiu naszemu szkodziły tylko niesprawiedliwy podział dóbr ziemskich
oraz intrygi sąsiadów. Różnice ras i kultury wśród obywateli nie stają na
przeszkodzie postępu i szczęśliwości.
[…] jestem synem Wielkiego Księstwa Litewskiego. Mój ojciec i dziad
i dziad mego dziada urodzili się i złożyli swe kości w tej ziemi i sądzę,
1 Życiorys pisarza podajemy na podstawie ustaleń Bartosza Bajkowa. Zob. tegoż,
Florian Czarnyszewicz. Przyczynek do biografii, „Arcana” 2017, nr 6 (138).
8
Biografia Floriana Czarnyszewicza że wolno mi rodzinny kraj kochać i tęsknić do niego i myśleć o nim,
i cieszyć się gdy gospodarze czynią coś mądrego i szlachetnego, a smucić
gdy popełniają błędy…2
Wiedza o dzieciństwie i wczesnej młodości Czarnyszewicza jest
niepełna. Pewne wyobrażenie na ten temat przynoszą perypetie
głównych bohaterów powieści Nadberezyńcy – Stacha Bałaszewi-
cza i Kościka Wasilewskiego. Autor ukończył zaledwie cztery klasy
rosyjskiej szkoły powszechnej („Gorodskoje Uczyliszcze”), a zdol-
ność pisania po polsku zawdzięczał – jak wspomina – „domorosłym
nauczycielom tajnych polskich szkółek”3. Następnie sam pełnił
misję takiego nauczyciela, czego odzwierciedleniem była wyprawa
powieściowego Stacha do najbardziej zruszczonych zaścianków. We
wrześniu 1919 roku wielkopolskie oddziały generała Daniela Kona-
rzewskiego wyparły bolszewików za Berezynę i zajęły pozycje na linii
rzeki. Wówczas Czarnyszewicz przedostał się do opanowanego przez
Polaków Bobrujska i rozpoczął służbę w wywiadzie. Wielokrotnie
przedzierał się za linię frontu do swojej okupowanej przez Sowie-
tów małej ojczyzny i zdobywał cenne informacje o ruchach wojsk
nieprzyjaciela. Także te przygody stały się kanwą awanturniczo-
-łotrzykowskich szpiegowskich dziejów Stacha i Kościka. Kiedy
w lipcu 1920 roku polska armia wycofywała się znad Berezyny pod
naporem bolszewickiej ofensywy, Czarnyszewicz wstąpił do wojska
już jako żołnierz frontowy. Przeszedł cały ówczesny szlak bojowy
wraz z odwrotem pod Warszawę i ponownym zwycięskim marszem
na wschód. Bił się w Cudzie nad Wisłą, a w bitwie niemeńskiej wal-
czył o Grodno, Lidę i Wilno. Uczestniczył w buncie Żeligowskiego
i swoją żołnierską epopeję skończył na Wileńszczyźnie w stopniu
podoficera. Tam też po demobilizacji oczekiwał na wynik rozmów
pokojowych z bolszewikami. Wobec braku szerszego społeczne-
go i politycznego poparcia dla walki o najdalsze Kresy 18 marca
1921 roku został podpisany w Rydze traktat pokojowy. Na jego pod-
stawie Rzeczpospolita zrzekła się na rzecz Sowietów większości
ziem wschodnich utraconych w pierwszym i drugim rozbiorze.
2 Cyt. za: M. Czapska, Florian Czarnyszewicz (1895– 1864 [sic!]), „Kultura” 1965,
nr 1– 2, s. 211.
3 List Floriana Czarnyszewicza do Józefy Radzymińskiej, oprac. K. Polechoński,
„Arcana” 2005, nr 1– 2 (61– 62), s. 158.
9
Biografia Floriana Czarnyszewicza
Wśród ówczesnych polityków przeważała opcja opowiadająca się
za „granicą kompromisową”, która nie wywoła ze strony Rosji chęci
odwetu. Zdaniem elit ewentualne przyłączenie kraju Czarnysze-
wicza sprawiłoby, że odsetek mniejszości narodowych zagrażał-
by stabilności państwa. Jeden z bohaterów Nadberezyńców powie
o Polsce: „jesteśmy szóstym, niepotrzebnym Jej palcem” (NBZ 513).
Idea wskrzeszenia federacyjnej Rzeczypospolitej, w którą wierzyli
Nadberezyńcy, upadła. Ostatecznie w Rosji pozostało półtora mi-
liona Polaków, których praw do życia w żaden sposób nie zabez-
pieczono, zdając się na dobrą wolę Sowietów. Miało to straszliwe
konsekwencje. Tylko w czasie antypolskiej akcji NKWD w latach
1937– 1938 zamordowano strzałem w tył głowy 111 091 osób. Ogółem
w czasie Wielkiego Terroru zabito ponad dwieście tysięcy Polaków,
a dziesiątki tysięcy zmarło w łagrach. Eksterminacji poddawano
również Białorusinów i Ukraińców – narody dawnej Rzeczypo-
spolitej. Rodacy z najdalszych Kresów nie mogli również liczyć na
to, że dzięki ewakuacji do II RP uda im się uniknąć represji. Akcja
była prowadzona w ograniczonym zakresie. Co prawda po wojnie
przybyło do Polski ze Wschodu milion sto tysięcy ludzi, lecz wśród
nich było zaledwie dwieście dwadzieścia tysięcy Polaków, resztę
zaś stanowili białoruscy i ukraińscy chłopi. W powieści Chłopcy
z Nowoszyszek do rangi symbolu urasta obraz „Czarnyszewiczów
bieżeńców”, którym nadano ziemię przy samej granicy. Narażeni
na ciągłe ataki sowieckiej partyzantki, musieli spać z karabina-
mi pod głową, a po roku ratowali się ucieczką (CZN 228). Dlatego
też główną ideą pisarstwa Czarnyszewicza jest protest przeciwko
granicom ryskim i zawężaniu polskiej świadomości kulturowej do
granic etnograficznych.
Klęska idei niepodległości nad Berezyną sprawiła, że autor osied-
lił się na Wileńszczyźnie. Na Białorusi pozostawił rodziców, dwóch
braci i siostrę. Wkrótce wstąpił do policji w Wojstomiu w powiecie
święciańskim i nadrabiał szkolne zaległości. Uczęszczał na prywat-
ne lekcje gramatyki, historii i literatury. Oprócz tego chodził po
okolicznych wsiach i pomagał chłopom, pisząc dla nich podania
do sądów i inne dokumenty. Jego krótki pobyt w niepodległej Pol-
sce skończył się w 1924 roku. Wówczas życiorys Czarnyszewicza
najpełniej pokrywa się z biografią Cezarego Baryki z Przedwiośnia.
10
Biografia Floriana Czarnyszewicza Pytanie: „Gdzież są twoje szklane domy?” przynosi najdramatycz-
niejszą odpowiedź:
wyżarto mię z policji za to, że służyłem Polsce za wiernie. Nie mogłem
dotrzymać łajdakom towarzystwa w piciu i w nadużyciach służbo-
wych. Zadarłem z tajną 5. f[unkcjonariuszy?] i ta zmajstrowała „do-
wody”. Aktów mi nie pokazano. Oficjalnie powiedziano, że jestem
obcokrajowiec, że powinienem starać się o nadanie obywatelstwa.
Nieoficjalnie dowiedziałem się, że byłem za mało polski, mówiłem
z chłopami po białorusku, kumałem się z obcym Polsce elementem.
Serdeczne chłopaki z naszych stron i znajomy mi adwokat w St[arych]
Święcianach radzili mi jechać do wojewody w Wilnie ze skargą. A był
nim zwierzchnik nasz poprzedni Wł[adysław] Raczkiewicz. Ale Bóg
pokierował inaczej. Listy krewnych mej żony z Argentyny zadecydo-
wały o wyjeździe z Polski4.
Pod koniec lipca 1924 roku Florian i Stanisława Czarnyszewiczowie
oraz ich roczna córeczka Władysława wyruszyli z portu w Trieście
w rejs na drugą półkulę5. Do Buenos Aires statek dotarł 20 sierpnia.
W liście do Marii Czapskiej twórca wspominał, że przybył do Ame-
ryki „bez grosza przy duszy, bez znajomości języka, bez fachu i bez
końskiej siły do taskania taczek. A źle było podówczas w Argentynie,
daleko gorzej niż teraz. Robotnik – obcokrajowiec uważany był za
bydlę”6. Dlatego też przez kilka pierwszych miesięcy Czarnyszewicz
pracował dorywczo na kolei i przy żniwach. Dopiero na początku
1925 roku zatrudnił się jako robotnik w Frigorifico Armour de La
Plata w Berisso. Był to wielki zakład przemysłu mięsnego, a zarazem
chłodnia, rzeźnia, masarnia i fabryka konserw. Położona w porcie
nad La Platą – olbrzymim ujściem rzek Parany i Urugwaju do Oce-
anu Atlantyckiego – Frigorifico Armour zaopatrywała w argentyń-
ską wołowinę setki płynących do Europy transatlantyków. Dużą
część personelu stanowili niewykwalifikowani emigranci zarobkowi
ze Starego Kontynentu. Dołączył do nich również Czarnyszewicz,
Ciekawostką jest, że dziadkiem słynnego amerykańskiego wokalisty Stevena Ty-
lera (lidera grupy Aerosmith) był trzeci brat autora – Feliks Czarnyszewicz, który
jeszcze przed pierwszą wojną światową wyemigrował do USA i zmienił nazwisko
na Blancha.
===================
Biografia Floriana Czarnyszewicza
który przez trzydzieści jeden lat przenosił na plecach zamrożone
ćwiartki krów. Charakter zatrudnienia w chłodni, specyfika wyko-
nywanych obowiązków narażały go na gwałtowne zmiany tempera-
tur, bardzo dotkliwe w wilgotnym klimacie doliny La Platy. Pisarz
zachorował na astmę, miał problemy z sercem i powracające bóle
głowy. Dlatego w 1956 roku po przejściu na emeryturę przeniósł się
wraz z rodziną do górskiej miejscowości Villa Carlos Paz, położonej
nad jeziorem San Roque. Tamtejszy sanatoryjny klimat pozwolił
Czarnyszewiczowi nieco podreperować nadwątlone zdrowie. Autor
tęsknił jednak za krajem rodzinnym. Nawet w domu, który wła-
snoręcznie zbudował, odczuwał dojmującą pustkę: „Chandra mnie
często napastuje i płakać się chce, objaw jak dla mężczyzny bardzo
niepochlebny. Ciągle jak by na kogoś i na coś czekam…”7.
Pomimo skrajnie wyczerpującej pracy zarobkowej autor Losów
pasierbów był aktywnym społecznikiem i animatorem polonijnego
życia kulturalnego. Latami należał do Związku Polaków w Berisso,
w którym przez rok pełnił funkcję prezesa. Choć w Frigorifico pra-
cował nawet po szesnaście godzin na dobę, nie ustawał w trosce
o emigracyjne czasopisma. Nieraz chodził od domu do domu i prosił
rodaków, aby nie przerywali kontaktu z polonijnymi periodykami,
zachęcał do prenumeraty, a gdy miał możliwość, przynosił darmowe
egzemplarze.

Czarnyszewicz publikował również artykuły i krótkie
opowiadania na łamach „Głosu Polskiego” i „Kuriera Polskiego”.
Prowadził dość obfitą korespondencję z pisarzami, którzy stali się
wielkimi admiratorami jego powieści. Przez lata wymieniał listy mię-
dzy innymi z Marią Czapską, Józefą Radzymińską i z pochodzącym
znad Berezyny Michałem Kryspinem Pawlikowskim – ziemianinem
i emigracyjnym prozaikiem. Do grona wielbicieli jego talentu na-
leżeli również: Czesław Miłosz, Józef Czapski, Jerzy Stempowski
i Melchior Wańkowicz. Znani krytycy zgodnie uważali Nadberezyń
ców (wydanych w 1942 roku) za arcydzieło polskiego eposu, choć
sam Czarnyszewicz skromnie nazywał siebie literacką „samosiejką”.
Jednakże entuzjastyczne opinie recenzentów przyniosły twórcy pew-
ne uznanie dopiero w latach 50., gdy książka dotarła do szerszych
kręgów emigracji. W Polsce pod sowiecką okupacją pisarz był objęty zakazem druku.

Na pełen powrót do krajowego obiegu literackiego
czekał aż do roku 2010, gdy jego wielki epos został przedrukowany
w szerszym nakładzie. Czarnyszewicz we wspomnieniach przetrwał
jako cichy, ale wielce sympatyczny społecznik i patriota. Na wieść
o tym, że Circulo Argentino Polonia Libre wyda jego Nadberezyń
ców, wciąż nie mogąc uwierzyć we własne szczęście, podobno „miał
ochotę rozpłakać się jak bóbr z radości”8. Nie mógł przewidzieć, że
w kolejnych latach wyda jeszcze trzy powieści: w 1953 roku Wicika
Żywicę,
w 1958 Losy pasierbów, a rok przed śmiercią Chłopców z No
woszyszek.

Zmarł na zawał serca we własnym domu w Villa Carlos
Paz rankiem 18 sierpnia 1964 roku. Jego nagrobek zdobi tablica
w języku hiszpańskim: „Żołnierz, Robotnik, Pisarz i Patriota Polski”.

Rozdział II
Królestwo znad Berezyny
O twórczości Floriana Czarnyszewicza
1.
Nadberezyńcy. „Pan Tadeusz XX wieku”


Czy wiesz, że dziesięć lat temu wyszła książka po polsku w Argentynie,
o której boję się ci pisać w za dużych superlatywach, bo tak namiętnie
ją pokochałem. Pisana przez zagrodowego szlachcica znad Berezyny.
Język słowotwórczy, dźwięczny, półbiałoruski. Konkretność wizji, miłość
ziemi, drzew, chmur, obok której Reymont sztuczny jest i zimny, obok
której myśleć można tylko o Panu Tadeuszu. […] Wierz mi, ta książka, nad
którą z Marysią jak stare osły płaczemy, ZOSTANIE i będzie świadczyć
o tamtej Atlantydzie.
Tak o Nadberezyńcach pisał Józef Czapski w liście do Jerzego Stem-
powskiego.

Z kolei Czesław Miłosz na łamach paryskiej „Kultury”
w roku 1953 notował w entuzjastycznej recenzji: „wystarczyło jednej
stronicy, żebym uległ wpływowi tego narkotyku i przeczytał jednym
tchem 577 stronic dużego formatu”1.
Akcja „Wojny i pokoju naszych Kresów”2 – jak nazwał powieść Mi-
chał Kryspin Pawlikowski – rozgrywa się od czerwca 1911 do stycznia
1920 roku w okolicach Bobrujska, na ziemi rodzinnej Czarnyszewi-
cza. Narracja ukazuje dzieje mieszkającej w zaścianku Smolarnia
nadberezyńskiej szlachty zagrodowej. Otoczona lasami i puszczą
osada liczy dwadzieścia dwa gospodarstwa. Na plan pierwszy wy-
suwają się cztery postaci: Stanisław Bałaszewicz (Stach), Konstanty
Wasilewski (Kościk), Karolina Sokołowszczanka (Karusia) i Mieczy-
sław Piotrowski (Mieczyk). Stach, Kościk i jego dziewczyna Karusia
należą do młodego pokolenia, Mieczyk zaś reprezentuje starszych
gospodarzy. Za głównego bohatera uznawano Staszka, w rysach
którego dopatrywano się biografii samego autora. Istotnie, chłopiec
jest niemal rówieśnikiem Czarnyszewicza, pełnił misję tajnego
polskiego nauczyciela, a także walczył jako wywiadowca w wojnie

[urywam.. poczytaj w oryginale MD.]

Królestwo znad Berezyny. O twórczości Floriana Czarnyszewicza II.

Tytułowa Berezyna w najwyższym stopniu wpływa na metaforykę, współtworzy warstwę wyobrażeniową, kształtuje sferę obrazowo-leksykalną, w sposób symboliczny
wpływa na fabułę i charakterystykę postaci. Łukasz Marcińczak
pisał, że dzięki powieści: rzeka ta uwzniośla się i polszczy, pojawiając się w nostalgicznym atlasie ze swoimi lepiej znanymi siostrzycami Niemnem, Wilejką, Smotryczem
i wszystkimi rzekami Hellady, zmierzającymi przecież do Styksu.
Bo czy tamten Bobrujsk nie leży nad Skamandrem, tamta Troja nad
Berezyną?
Dzięki temu kraina Czarnyszewicza zyskuje miejsce w epopeicz-
nej geografii przygody, pośród wielkich opowieści kształtujących
kulturową tożsamość.
W dziele odnajdziemy wiele „rzecznych” figur literackich i sinu-
soidalnych rozwiązań kompozycyjnych. Poetyka naśladuje naturę
samej rzeki, objawia się w „wodnej” warstwie powieści, w nagłych
zmianach tonacji uczuciowej, w napięciu między obiektywnym
realizmem a lirycznym subiektywizmem narracji czy też w zgo-
ła nieoczekiwanych zwrotach akcji. Symbolikę dzieła kształtuje
wyobraźnia akwatyczna. Topika wodna wiąże się tradycyjnie z no-
stalgią za utraconym upływającym czasem.

Nadberezyńcy są literackim świadectwem kresowej Atlantydy zalanej przez morze historii.
Istotne okazują się figury nautyczne. Dość powiedzieć, że oddziały
Dowbor-Muśnickiego „Przebijały się poprzez zastępy wojska bolsze-
wickiego […] jakoby statki małe po wzburzonym oceanie” (NBZ 241).
Motyw żeglugi wiąże się bezpośrednio z tradycyjnym wyobrażeniem
ojczyzny jako statku albo arki: „Jak Bóg zechce, to cały świat między
sobą może się wyrznąć, a nasza Smolarnia, jak ten korab Noego,
nietknięta tak ostanie” . Mit wielkiego potopu jest zresztą
charakterystyczny dla literatury Kresów utraconych. W dziele Czar-
nyszewicza ma wymiar o tyle wyjątkowy, o ile ostateczna katastrofa
to widmo wciąż jeszcze odległe. Gdzieś z głównych frontów pierwszej
wojny światowej docierają straszliwe wieści: „Krew płynęła rzeką,
ludzie ginęli, jak muchy” (NBZ 105). Jednak hekatomba nie dociera
jeszcze do rodzimej Smolarni. Rzeka krwi to raczej ponury rewers
występującej często w powieści rzeki-ludzi, zapowiedź przyszłe-
go losu bohaterów. Woda to imago princeps – obraz wiodący. Nie
mogło być inaczej, skoro rzecz dzieje się „W głuszy bezkresnych
zaberezyńskich lasów” , czyli za… morzem! Wskazuje na
to nie tylko symbolika kresowej Atlantydy, ale też ukryty komen-
tarz. W najbardziej poetyckiej scenie czytamy: „Puszcza wrzała. Jak
morze wzburzone” . Jaki jest program tego płynącego
okrętu? Kazik mówi: „Nie za burżujów, ale za szczęście swoje i ludu
idziemy. Za wolność – za Polskę całą, wielką, ludową i sprawiedliwą”.

Zdaniem Czarnyszewicza odrodzona Rzeczpospolita
stanie się nowoczesną, opartą na ideach jagiellońskich federacją,
„ludową monarchią”, w której demokratycznym podmiotem będzie
wielonarodowy i wieloetniczny lud-naród. „Otóż Polska niesie swo-
bodę nie tylko dla nas, Polaków, lecz dla wszystkich narodów w Jej
granicach zamieszkałych. Jednaką będzie dla nas, Białorusinów,
Żydów i innych” (NBZ 312). Jerzy Jarzębski słusznie zauważył: „Pa-
triotyzm Czarnyszewicza – najpiękniejszy, jaki znam – nie jest więc
w żadnym razie solidarnością opartą o etniczne podstawy, lecz
wiernością pewnym odwiecznym ideałom”10.
Duża liczba aluzji literackich sprawia, że powieść przywodzi na
myśl staropolską sylwę, wielowątkową księgę-kronikę. Maestria ar-
tystyczna polega tu na umiejętnie stosowanym narracyjnym skrócie.
Dzięki niemu poszczególne cząstki-rozdziały zyskują pewną „nowel-
kową” autonomię. Choćby wątek szkoły rosyjskiej, do której uczęsz-
czają Stach i Kościk, to materiał na co najmniej cały pierwszy tom
powieści. Czarnyszewicz wybiera jednak tylko kilka najważniejszych
epizodów. Czytelnik nawet się nie spostrzegł, a już dziewięcioletni
Staszek staje się dwunastoletnim młodzieńcem. Aby uzyskać taki efekt kompozycyjny, autor stosuje strategię sugestii, która polega
na sygnalizowaniu istnienia wątków pobocznych, które jednak nie
zostają rozwinięte w głównym nurcie narracji. Dzięki temu dzieło
zbliża się do poetyki gawędy szlacheckiej o cechach rekonstru-
owanej na bieżąco opowieści. Ważną rolę odgrywają określenia
stylizowane na żywą mowę (na przykład „I znowu ludzie doczekali
wiosny”, dynamizujące narrację, a także dające odczuć
odbiorcy, że opowieść do pewnego stopnia dzieje się poza nim.
Wyraźnym przykładem są legionowe dzieje Kościka Wasilewskie-
go, których ogólny przebieg poznajemy dopiero po dwóch latach,
choć przecież smolarski żołnierz to jeden z głównych bohaterów
powieści.
Założenia programu artystycznego Czarnyszewicz zawarł
w liście do Marii Czapskiej, pisząc o swej powieści Chłopcy z No
woszyszek:

Aby wyczerpać wszystkie poruszane […] tematy, trzeba by kilku grubych
tomów […] i lektura mogłaby wypaść nudna. […] Czytelnik niech się resz-
ty domyśla. Uważałem, że lepiej nie zagłębiać się w problemy, a tylko
drapnąć pazurem za żywe, to wystarczy, by człowiek przeniósł się myślą
w swe strony, podumał i potęsknił11.
Zasada czytelniczej domyślności prowadzi do częstego posługiwa-
nia się aluzją literacką. Swoista cytatowość sprawia, że powieść jest
epopeją w najwyższym stopniu, ponieważ staje się syntezą kanonu
wielkich narracji tożsamościowych. Ta idea twórcza niesie za sobą
ważne przesłanie. Czarnyszewicz, wpisując dzieje Nadberezyńców
w krąg polskich mitów, upomina się o bohaterów, których traktat
ryski skazał na zapomnienie, oddalił poza mapę narodowej historii.
W związku z tym dzieje „berezyńskich rycerzy” przypominają pery-
petie Soplicy, Zagłoby, Skrzetuskiego czy Bohatyrowiczów. Łukasz
Marcińczak słusznie zauważa:
Wszystko w tej powieści zdaje się być nieciągłym, dygresyjnym ko-
mentarzem, w którym jedne skojarzenia nakładają się na drugie – nie
tylko jeden bohater przechodzi w drugiego […], ale też jedne utwory
w inne […]. A więc co – palimpsest? puzzle literackie? O paradoksie!
Dziś ta powieść to jakby wielki eksperyment postmodernistyczny. Cóż
z tego, że tak nie było – istotne, że dzisiaj nie potrafimy jej odczuwać
inaczej.
Nie mniej „dziwaczny” wydawał się klasykom romantyczny poemat Mickiewicza. Co jednak niektórych szokowało w XIX wieku,
w wieku XX mogło budzić tylko uznanie. Jeśli za epopeję narodo-
wą uważa się wielką „Księgę Wszechrzeczy” i literacką pochwałę
miłości ojczyzny, a zarazem syntezę najlepszych tradycji epickich,
to Nadberezyńcy spełniają te wymogi z nawiązką. Tak rozumiana
konwencja epopeiczna odsyła wprost do epiki homeryckiej, w której
pieśniarz układa poemat bohaterski z motywów mocno zakorzenio-
nych w tradycji, a przez to ogólnie znanych.
Są Nadberezyńcy „Księgą Wszechrzeczy”, ponieważ autor wy-
kracza poza proste ponowienie dawnych wzorów. Tworzy dzieło
będące dygresyjnym komentarzem do polskiego mitu, a to już
myślenie bardzo nowoczesne. W jego eposie krzyżują się ze sobą
trzy koncepcje artystyczne: literatura z biografii (kronika i świa-
dectwo), literatura z literatury (aluzje i topika) oraz literatura
o literaturze (kulisy opowiadania historii). Właśnie ta ostatnia
sytuuje Czarnyszewicza pośród klasyków polskiego moderni-
zmu. Autor utrwala Polskę domkniętą w mit, a jednocześnie mit
ten przekracza, mając świadomość subtelnej gry między życiem
a legendą. Eksponuje pedagogiczną funkcję mitu, który z definicji
przesadzony i nie do końca prawdziwy, bo stanowiący artystyczne
przetworzenie rzeczywistości, odgrywa jednak wielką rolę edu-
kacyjną, przekazuje wartości moralne i patriotyczne. Znakomitym rozwiązaniem metaliterackim jest ukazanie mechanizmów
parenetycznych – mitologizowania czynów bohaterskich, a więc
jednoczesne odsłanianie „kulis i widowni” opowieści. Czarnysze-
wicz pokazuje nie tylko tych, którzy w legendy wierzą, ale również
tych, którzy je świadomie tworzą, chcąc przez zawarte w opowie-
ściach wzorce osobowe pobudzić swoich współbraci do działania,
zmotywować do walki zbrojnej, a co ważne – słowem i dzięki słowu
uczynić ich lepszymi ludźmi. Działa tu prawo samospełniającej
się przepowiedni. Gdy Stach wyprawia się do szlachty z okolicy
z misją szukania ochotników do polskiego wojska, dziwi się swemu
powodzeniu: „Anim ja widział te wojsko, ani co. Okazuje się, że gdy
zechcę, to i mądrych ludzi do butelek nabić mogę. A gdyby im tak
przyznał się, żem ze Smolarni i nie nawymyślał, nie podchwalił,
to nie wiadomo, czy poszliby od razu” . Cóż z tego, że
stworzył legendę, którą naocznie poznał Kościk, nie on sam, skoro
dzięki temu inni chłopcy staną się ową legendą naprawdę i wstą-
pią w legiony. Pisze więc Maria Zadencka, że książka „pokazuje
wyraźnie i bez mistyfikacji, jak historyczny stereotyp, poprzez to,
że działa jako pedagogiczny: etyczny i estetyczny wzór, zamienia
się w rzeczywistość, jak współgra z dziejącą się historią i życiem,
i znów zamienia się w mit”.
Nawiązań jest w powieści bardzo wiele i warto wymienić choćby
kilka z nich. W przedakcji dowiadujemy się, że w 1875 roku stary
Bałaszewicz przybył do nadberezyńskiej puszczy i „w otoku dwóch
rzeczułek” „zwalił pokotem pagórek lasu dziesięciny dwie”. Tam też założył chutor Rogi. Dzieje Bałaszewiczów przecinają się z losami Bohatyrowiczów z Nad Niemnem. Jakby z epopei Elizy Orzeszkowej wzięte są opisy kresowego „zielnika”, którym
autentyczności dodają drobiazgowe wyliczenia zawierające liczne
nazwy gatunkowe:
Z kęp łęgowych wywijała się krzywymi haczykami paproć, rosnąc
w oczach i rozkładając się jak palma, między nimi podnosiły się buj-
nie leżaje, asak, kozielce, gdzie indziej – w miejscach przepastnego
bagna – wschodziła mokrzyca, kopytnik, rozrastały się rohoże i jawór.
Z kolei przygody Stacha i Kościka w szkole rosyjskiej przypominają
niektóre karty Syzyfowych prac i Ludzi bezdomnych. Idźmy dalej.
Rozdział Taniec z żalu to niemal powtórzenie wesela z Chłopów
Władysława Reymonta. Sarmacka fantazja Mieczyka Piotrowskie-
go i jego na poły wydumane opowieści o heroicznych czynach
z dawniejszych czasów, w których sam ze zdwojoną siłą wiódł
prym, to kolejne wcielenie Sienkiewiczowskiego Zagłoby. Mieczyk
przypomina słynnego Onufrego również fizjonomią (sumiasty wąs
i słuszna postawa) i niezawodnym sprytem. Ten sam Piotrowski
jesienią 1919 roku zwraca się do Konarzewskiego: „Panie generale,
ja przyszedłem prosić pokornie, ażeby pan naszą zaberezyńską zie-
mię raczył przyłączyć do Polski” . Miłosz na marginesie
tej sceny pisał: „Czas staje w miejscu; oto rok 1812, Pan Tadeusz
i słowa zwrócone przez Jankiela do generała Dąbrowskiego: «Jene-
rale, rzekł, ciebie długo Litwa nasza / Czekała długo, jak my Żydzi
Mesyjasza».

Z kolei słowa:
O wiosnoż nasza dowborowa! Dumo nasza! Nagrodo za długoletnie szy-
kany i krzywdy ciemiężców! Najsłodszy kwiecie naszego żywota! Wspo-
mnienie, kojące ból tęsknicy, w długiej i dalekiej tułaczce! (
odsyłają do księgi XI arcypoematu, w której czytamy: „O wio-
sno! kto cię widział wtenczas w naszym kraju, / Pamiętna wio-
sno wojny, wiosno urodzaju!”. Czarnyszewicz nawiązuje do słów
wieszcza: „Urodzony w niewoli, okuty w powiciu, / Ja tylko jedną
taką wiosnę miałem w życiu”. Co jeszcze łączyło te dwie wiosny?
Silna wiara w męża opatrznościowego. Wiosną 1812 roku okazał
się nim Napoleon Bonaparte. Cesarz Francuzów szedł na czele
Wielkiej Armii na Moskwę. W 1918 roku „nowym Napoleonem”
miał być generał Muśnicki – twórca tak zwanej Rzeczypospolitej
Bobrujskiej, której dzieje wiążą się ze szlakiem bojowym Białych
Legionów (1914 – 1918)15.
Były to polskie formacje służące w szeregach wojska Cesarstwa
Rosyjskiego. Dla dziesiątków tysięcy ochotników z dawnych Kresów
stały się szansą walki o niepodległość. „Białymi” legionistami byli
również bohaterowie eposu. Kościk Wasilewski jesienią 1915 roku
wstąpił do formowanej w Bobrujsku Brygady Strzelców Polskich16,
by potem znaleźć się w Pułku Ułanów Krechowieckich. Największe
nadzieje bohaterowie wiązali z późniejszą służbą w I Korpusie
Polskim pod komendą generała Dowbor-Muśnickiego. Gdy „biała”
14 C. Miłosz, Notatki z lektury…, s. 61.
15 Zarówno dzieje tamtejszych legionistów, jak i Rzeczypospolitej Bobrujskiej dobrze
opisał W.J. Muszyński. Autor zamieścił w swojej książce setki niepublikowanych
dotąd zdjęć, a także fragmenty dokumentów i wspomnień, między innymi Dowbor-
-Muśnickiego.Nazwa tej formacji nie pojawia się w dziele Czarnyszewicza, jednak okoliczności powstania Brygady pokrywają się z sytuacją fabularną.

Rosja pod naporem bolszewików zaczęła chylić się ku upadkowi,
dowborczycy zmuszeni byli podjąć walkę z Armią Czerwoną. Obsadziwszy strategiczne punkty w mieście, 3 lutego 1918 roku Polacy
zdobyli twierdzę Bobrujsk bez jednego wystrzału: „Rozumem […]
naszego Pana Generała Dowbora-Muśnickiego i naszą legiońską
odwagą” . Niebawem powstała Rzeczpospolita Bobrujska.
Było to pierwsze od 1831 roku (detronizacja cara Mikołaja I) pań-
stwo w całości rządzone przez Polaków, zupełnie niepodległe i nie-
zależne od któregokolwiek z trzech zaborców. Enklawa obejmowała
zasięgiem trójkąt między Słuckiem na zachodzie, Mohylewem na
północy i ujściem Berezyny do Dniepru na południu. Wschodnią
granicę „Dowborii” wyznaczała linia Dniepru z miasteczkami
Rohaczewem i Żłobinem. Rzeczpospolita Bobrujska istniała do
czerwca 1918 roku. Nadberezyńcy są najważniejszym literackim
świadectwem tamtych czasów.
Napięcie między eposem a sielanką prowadzi do pozornego paradoksu. Wielkie epickie dzieło czasu wojen i okupacji pozbawione
jest w istocie scen zarówno krwawych, jak i batalistycznych. Wątki te
zostały celowo oddalone poza główny nurt narracji. Czarnyszewicz
uzyskuje wrażenie świata poza dziejową katastrofą, poza czasem,
umieszczonego w wiecznym teraz. Horyzonty poznawcze dzieła
sugerują, że narrator nigdy nie opuścił rodzinnych stron. Ta poetyka
łączy Nadberezyńców z tradycją epopeiczną, zwłaszcza w wydaniu
homeryckim. W klasycznie rozumianym eposie akcja powinna być
osadzona w zamierzchłym legendarnym „bezczasie”, kiedy wszystko
było większe, lepsze i heroiczne, ponieważ bliższe złotemu wiekowi
ludzkości. Dystans między momentem opowiadania a opisywany-
mi dziejami musiał wydawać się na tyle niezmierzony, że „nawet
najstarsi” nie pamiętają przedstawianych wydarzeń. A przecież
u Czarnyszewicza jest dokładnie odwrotnie! Akcja Nadberezyńców
kończy się w styczniu 1920 roku, powieść zaś ukazuje się w roku
1942. Analogiczną sytuację mamy w przypadku Pana Tadeusza. Finał
poematu rozgrywa się w 1812 roku, dzieło wychodzi drukiem w roku
1834. Ten zaledwie dwudziestodwuletni dystans dzielący moment
dziejowy od jego artystycznego przetworzenia zbliża oba eposy do
poetyki powieści historycznej. Jednak to nie wielka historia jest
głównym tematem. W dziełach rządzi raczej znana z Epilogu Pana
Tadeusza reguła „«świata małego» (właściwie obszernego), ale «bez-
pośrednio znanego» i «świata szczegółowo zapamiętanego»”17. To
właśnie na podstawie losów indywidualnych postaci, dzięki mikro-
narracji poznajemy dzieje zbiorowe na tle przełomowych wydarzeń.
Te wkraczają do na poły mitycznego Soplicowa dopiero w ostatniej
księdze poematu, wraz z pochodem Wielkiej Armii na Moskwę.
Wówczas również nie śledzimy ich z perspektywy ułana awangardy
albo szefa sztabu generała Jana Henryka Dąbrowskiego, lecz wciąż
pozostajemy na poziomie „świata małego” i relacji „z drugiej ręki”.
Podobnie w Nadberezyńcach o generale Muśnickim wspomina się
bardzo dużo, lecz sam bohater pojawia się tylko w epizodycznej roz-
mowie z delegacją Smolarzan (NBZ 238– 240). Niewątpliwie jednak
dziejowe batalie o wiele bardziej wpływają na fabułę i kompozycję
eposu Czarnyszewicza, niż miało to miejsce w poemacie Mickie-
wicza. Natomiast wieści o nich poznajemy głównie „ze słyszenia”,
z perspektywy panoramicznej, która oddala nieujarzmiony żywioł
historii poza granice rodzimej Smolarni. „Pamięć ziemi wydaje się
silniejsza […] niż pamięć wydarzeń”1

Nadberezyńcy. „Pan Tadeusz XX wieku”. I.

Gdy Stach wyprawia się do szlachty z okolicy z misją szukania ochotników do polskiego wojska, dziwi się swemu powodzeniu: „Anim ja widział te wojsko, ani co. Okazuje się, że gdy zechcę, to i mądrych ludzi do butelek nabić mogę. A gdyby im tak
przyznał się, żem ze Smolarni i nie nawymyślał, nie podchwalił,
to nie wiadomo, czy poszliby od razu”. Cóż z tego, że stworzył legendę, którą naocznie poznał Kościk, nie on sam, skoro dzięki temu inni chłopcy staną się ową legendą naprawdę i wstąpią w legiony. Pisze więc Maria Zadencka, że książka „pokazuje
wyraźnie i bez mistyfikacji, jak historyczny stereotyp, poprzez to,
że działa jako pedagogiczny: etyczny i estetyczny wzór, zamienia
się w rzeczywistość, jak współgra z dziejącą się historią i życiem,
i znów zamienia się w mit”.
Nawiązań jest w powieści bardzo wiele i warto wymienić choćby
kilka z nich. W przedakcji dowiadujemy się, że w 1875 roku stary
Bałaszewicz przybył do nadberezyńskiej puszczy i „w otoku dwóch
rzeczułek” „zwalił pokotem pagórek lasu dziesięciny dwie”. Tam też założył chutor Rogi. Dzieje Bałaszewiczów przecinają się z losami Bohatyrowiczów z Nad Niemnem. Jakby z epopei
Elizy Orzeszkowej wzięte są opisy kresowego „zielnika”, którym
autentyczności dodają drobiazgowe wyliczenia zawierające liczne
nazwy gatunkowe:
Z kęp łęgowych wywijała się krzywymi haczykami paproć, rosnąc
w oczach i rozkładając się jak palma, między nimi podnosiły się buj-
nie leżaje, asak, kozielce, gdzie indziej – w miejscach przepastnego
bagna – wschodziła mokrzyca, kopytnik, rozrastały się rohoże i jawór
(NBZ 326– 327).
Z kolei przygody Stacha i Kościka w szkole rosyjskiej przypominają
niektóre karty Syzyfowych prac i Ludzi bezdomnych. Idźmy dalej.
Rozdział Taniec z żalu to niemal powtórzenie wesela z Chłopów
Władysława Reymonta. Sarmacka fantazja Mieczyka Piotrowskie-
go i jego na poły wydumane opowieści o heroicznych czynach
z dawniejszych czasów, w których sam ze zdwojoną siłą wiódł
prym, to kolejne wcielenie Sienkiewiczowskiego Zagłoby. Mieczyk
przypomina słynnego Onufrego również fizjonomią (sumiasty wąs
i słuszna postawa) i niezawodnym sprytem. Ten sam Piotrowski
jesienią 1919 roku zwraca się do Konarzewskiego: „Panie generale,
ja przyszedłem prosić pokornie, ażeby pan naszą zaberezyńską zie-
mię raczył przyłączyć do Polski” (NBZ 523). Miłosz na marginesie
tej sceny pisał: „Czas staje w miejscu; oto rok 1812, Pan Tadeusz
i słowa zwrócone przez Jankiela do generała Dąbrowskiego: «Jene-
rale, rzekł, ciebie długo Litwa nasza / Czekała długo, jak my Żydzi
Mesyjasza»”.

Z kolei słowa:
O wiosnoż nasza dowborowa! Dumo nasza! Nagrodo za długoletnie szy-
kany i krzywdy ciemiężców! Najsłodszy kwiecie naszego żywota! Wspo-
mnienie, kojące ból tęsknicy, w długiej i dalekiej tułaczce! (NBZ 328)
odsyłają do księgi XI arcypoematu, w której czytamy: „O wio-
sno! kto cię widział wtenczas w naszym kraju, / Pamiętna wio-
sno wojny, wiosno urodzaju!”.

Czarnyszewicz nawiązuje do słów
wieszcza: „Urodzony w niewoli, okuty w powiciu, / Ja tylko jedną
taką wiosnę miałem w życiu”. Co jeszcze łączyło te dwie wiosny?
Silna wiara w męża opatrznościowego. Wiosną 1812 roku okazał
się nim Napoleon Bonaparte. Cesarz Francuzów szedł na czele
Wielkiej Armii na Moskwę. W 1918 roku „nowym Napoleonem”
miał być generał Muśnicki – twórca tak zwanej Rzeczypospolitej
Bobrujskiej, której dzieje wiążą się ze szlakiem bojowym Białych
Legionów (1914 – 1918).
Były to polskie formacje służące w szeregach wojska Cesarstwa
Rosyjskiego. Dla dziesiątków tysięcy ochotników z dawnych Kresów
stały się szansą walki o niepodległość. „Białymi” legionistami byli
również bohaterowie eposu. Kościk Wasilewski jesienią 1915 roku
wstąpił do formowanej w Bobrujsku Brygady Strzelców Polskich,
by potem znaleźć się w Pułku Ułanów Krechowieckich.

Największe
nadzieje bohaterowie wiązali z późniejszą służbą w I Korpusie
Polskim pod komendą generała Dowbor-Muśnickiego. Gdy „biała”
Rosja pod naporem bolszewików zaczęła chylić się ku upadkowi,
dowborczycy zmuszeni byli podjąć walkę z Armią Czerwoną. Ob-
sadziwszy strategiczne punkty w mieście, 3 lutego 1918 roku Polacy
zdobyli twierdzę Bobrujsk bez jednego wystrzału: „Rozumem […]
naszego Pana Generała Dowbora-Muśnickiego i naszą legiońską
odwagą” (NBZ 232). Niebawem powstała Rzeczpospolita Bobrujska.
Było to pierwsze od 1831 roku (detronizacja cara Mikołaja I) pań-
stwo w całości rządzone przez Polaków, zupełnie niepodległe i nie-
zależne od któregokolwiek z trzech zaborców. Enklawa obejmowała
zasięgiem trójkąt między Słuckiem na zachodzie, Mohylewem na
północy i ujściem Berezyny do Dniepru na południu. Wschodnią
granicę „Dowborii” wyznaczała linia Dniepru z miasteczkami
Rohaczewem i Żłobinem. Rzeczpospolita Bobrujska istniała do
czerwca 1918 roku. Nadberezyńcy są najważniejszym literackim
świadectwem tamtych czasów.
Napięcie między eposem a sielanką prowadzi do pozornego pa-
radoksu. Wielkie epickie dzieło czasu wojen i okupacji pozbawione
jest w istocie scen zarówno krwawych, jak i batalistycznych. Wątki te
zostały celowo oddalone poza główny nurt narracji. Czarnyszewicz
uzyskuje wrażenie świata poza dziejową katastrofą, poza czasem,
umieszczonego w wiecznym teraz. Horyzonty poznawcze dzieła
sugerują, że narrator nigdy nie opuścił rodzinnych stron. Ta poetyka
łączy Nadberezyńców z tradycją epopeiczną, zwłaszcza w wydaniu
homeryckim. W klasycznie rozumianym eposie akcja powinna być
osadzona w zamierzchłym legendarnym „bezczasie”, kiedy wszystko
było większe, lepsze i heroiczne, ponieważ bliższe złotemu wiekowi
ludzkości. Dystans między momentem opowiadania a opisywany-
mi dziejami musiał wydawać się na tyle niezmierzony, że „nawet
najstarsi” nie pamiętają przedstawianych wydarzeń.

A przecież u Czarnyszewicza jest dokładnie odwrotnie! Akcja Nadberezyńców
kończy się w styczniu 1920 roku, powieść zaś ukazuje się w roku
1942. Analogiczną sytuację mamy w przypadku Pana Tadeusza. Finał
poematu rozgrywa się w 1812 roku, dzieło wychodzi drukiem w roku
1834. Ten zaledwie dwudziestodwuletni dystans dzielący moment
dziejowy od jego artystycznego przetworzenia zbliża oba eposy do
poetyki powieści historycznej. Jednak to nie wielka historia jest
głównym tematem.

W dziełach rządzi raczej znana z Epilogu Pana
Tadeusza reguła „«świata małego» (właściwie obszernego), ale «bez-
pośrednio znanego» i «świata szczegółowo zapamiętanego»”17. To
właśnie na podstawie losów indywidualnych postaci, dzięki mikro-
narracji poznajemy dzieje zbiorowe na tle przełomowych wydarzeń.
Te wkraczają do na poły mitycznego Soplicowa dopiero w ostatniej
księdze poematu, wraz z pochodem Wielkiej Armii na Moskwę.
Wówczas również nie śledzimy ich z perspektywy ułana awangardy
albo szefa sztabu generała Jana Henryka Dąbrowskiego, lecz wciąż
pozostajemy na poziomie „świata małego” i relacji „z drugiej ręki”.
Podobnie w Nadberezyńcach o generale Muśnickim wspomina się
bardzo dużo, lecz sam bohater pojawia się tylko w epizodycznej roz-
mowie z delegacją Smolarzan (NBZ 238– 240). Niewątpliwie jednak
dziejowe batalie o wiele bardziej wpływają na fabułę i kompozycję
eposu Czarnyszewicza, niż miało to miejsce w poemacie Mickie-
wicza. Natomiast wieści o nich poznajemy głównie „ze słyszenia”,
z perspektywy panoramicznej, która oddala nieujarzmiony żywioł
historii poza granice rodzimej Smolarni. „Pamięć ziemi wydaje się
silniejsza […] niż pamięć wydarzeń”. Czarnyszewicz zatem umie-
jętnie operuje epickim dystansem.
Perspektywa opowieści, która dzieje się z dala od głównych
frontów wojennych, oraz bardzo liczne sceny rodem z powieści
łotrzykowskiej łączą się z szerszą tradycją epicką. Zamiast walnej
bitwy obserwujemy drobne potyczki oraz indywidualne wyczyny
partyzantów. Smolarzanie dzięki zręcznym fortelom wychodzą
nawet z najgorszych opresji. To znany topos Odyseusza, niezwykle
popularny w dobie sarmackiej. W XVII wieku w polskich poematach
bohaterskich opiewano rycerza, który nie tylko jest odważny i mą-
dry (fortitudo et sapientia), ale też dzięki sprytowi potrafi pokonać
silniejszego przeciwnika „bez srogiego ludzkiej krwie rozlania”. Tę
chrześcijańską zasadę odnajdujemy chociażby w eposie Samuela
Leszczyńskiego Potrzeba z Szeremetem, hetmanem moskiewskim i Ko
zakami w Roku Pańskim 1660 od Polaków wygrana (1661). Doceniano
wówczas heroiczne wysiłki szpiegów, zawadiaków i obdarzonych
ułańską fantazją wojowników. Ideałem takiego Sarmaty był również
Zagłoba. Po trosze doń podobni, bohaterowie Nadberezyńców są więc
sprytni i odważni niczym Odyseusz. W walce z bolszewikami kierują
się zasadą „dobrego podstępu” (dolus bonus), znaną już z eposów Ho-
mera. Znakomitym przykładem jest zainscenizowana przez Mieczy-
ka Piotrowskiego egzekucja bolszewickiego zbrodniarza Kurtopalca
(NBZ 220– 224). Ruszający na pogrom smolarskiej szlachty bandyci
zostają najpierw przemyślnie wpuszczeni w sam środek zaścianka,
a potem otoczeni i zmuszeni do kapitulacji. Wyreżyserowany przez
Mieczyka sąd szlachecki podejmuje decyzję o skazaniu na śmierć
przez powieszenie najniebezpieczniejszych delikwentów. Dzięki
sztuczce z uprzednio podciętym powrozem herszt bandy zamiast
zawisnąć, pada na ziemię, a reszta przerażonych bolszewików błaga
o litość. Konceptysta Mieczyk triumfuje: „Piotrowski mrugnął okiem
znacząco i podkręcił z fantazją wąsa” (NBZ 224). Nadberezyński
szlachcic realizuje sarmacki ideał człowieka, który w służbie Rze-
czypospolitej walczy również za pomocą fortelu i humoru (tradycja
homo ludens i homo politicus). Stach, wydostawszy się z bolszewic-
kiej celi, pisze na ścianie złośliwy wierszyk pod adresem swego
niedawnego oprawcy: „– Już mię nie ujrzysz, bałwanie. / Wziąłem
twoją szablę i odziewanie […]” (NBZ 183).


Czarnyszewicz utrwalił unikalną, pełną białorutenizmów i rusycy-
zmów gwarę drobnej szlachty żyjącej w widłach Berezyny i Dniepru.
Oprócz znanych już wcześniej kresowizmów dzięki tej twórczości
do słownika polszczyzny północnokresowej językoznawcy dopisali
około pół tysiąca nowych słów. Bogactwem leksyki Nadberezyńców
zachwycali się wszyscy recenzenci powieści. Melchior Wańkowicz
pisał:
Sam język zmienia się; schodząc coraz bardziej w głąb, nieraz w trzech
czwartych staje się białoruskim. Język „pełen rusycyzmów” […] żyje
w książce Czarnyszewicza nieoczekiwanym pięknem neologizmów,
prastarych rdzennych źródłosłowów i nic to nie przeszkadza, że jest
obrosły pleśnią rusycyzmów, skoro się nastał w niewoli rosyjskiej jak
stare tęgie wino (WŻ 8– 9).
Ciekawe są chociażby prowincjonalizmy i archaizmy będące eks-
presywnymi zdrobnieniami. Do szczególnie bogatych należą czułe
określenia ukochanej: lubka, hołubka, krasawica, kraska, kraśka,
kwietka, ptuszaczka, burbałka, złotka, miłka, lisiczka, rybka złota,
zorka jasna, orliczka moja, kraska tęczowa, zuzula serdeczna, lilij-
ka biała… Na drugim biegunie sytuują się przezwiska skierowane
pod adresem chłopców i mężczyzn: ludorez, hołupiec, moszenik,
knyr, babczur, mordaty, kobylatnik, skupierda, wałacuha, wstydnik,
paskudnik, zabijaka, świński tato… Interesujące jest zróżnicowanie
językowe postaci. Szlachta z najbardziej zruszczonych zaścianków
mówi w połowie z ruska: „Wot hdzie Hańka nasza! Wot hdzie jana! […]
A jakajaż pięknaja wyhadawała się! Jakajaż rosłaja! Wot dziewczyna!”
(NBZ 249). W dialogach występuje również stylizacja wybiórcza.
Wówczas całe kwestie zapisywane są w polskim tłumaczeniu, jedynie
zaś pojedyncze zwroty sygnalizują mowę obcą. Do specyfiki nadbe-
rezyńskiej gwary należy częsta obecność imiesłowów przysłówko-
wych zakończonych na „-szy”: „Jeszcze nie wiadomo, czy zabity. Nie
rusza się, nie odzywa, ale podobno nie umarłszy” (NBZ 297). Pełne
staropolskiego uroku są: niekiedy inwersyjna składnia z orzecze-
niem na końcu zdania (wpływ łaciny i języka biblijnego), ruskie
makaronizmy oraz archaiczno-dialektalne zwroty, takie jak: „Jak
ja po tobie zbiedowałam się!” (NBZ 344), „Jakże ty, chłopcze, hodu-
jesz się?” (co znaczy: „jak się masz?”, NBZ 11), „Co ty wklepała się
w tego oblizańca, że żałujesz, by mu nie wsypali” (NBZ 296), „Jakiż
On nieudały!” (NBZ 56). Na weselu tak kawaler wyraża zaintereso-
wanie dziewczyną: „Panna Karolina, ja chcę pannie cości bardzo
ważnego powiedzieć. […] Ja mam wielką elektryczność do panny
Karoliny” (NBZ 271). Uwagę zwraca także szczególna łączliwość
niektórych słów, na przykład: „Stachowi z trwogi i żalu za stryjami
aż serduszko boli” („komu?” zamiast „kogo?”, NBZ 27); „jest takie
arendarzy” (północnokresowe „jest” zamiast „są”, tu w znaczeniu:
„są tacy dzierżawcy”, NBZ 67). Wielką zaletą języka Czarnyszewicza
jest jego różnorodność, mariaż stylu wysokiego z niskim i dosadnym,
łączenie polszczyzny literackiej z dialektalną, a także zamiłowanie
do słowotwórstwa i poetyckiej metaforyki