Panowanie Chrystusa – konkrety dla Polski

Panowanie Chrystusa – konkrety dla Polski

https://pch24.pl/panowanie-chrystusa-konkrety-dla-polski

(Oprac. PCh24.pl Źródło: Hans Memling, CC0, via Wikimedia Commons)

Społeczne panowanie Chrystusa – to nie jest jakaś opcja; to konieczność. Tego domaga się Bóg, to wynika z religii katolickiej. W Polsce powinniśmy wprowadzić szereg rozwiązań, które zwiększą ochronę prawa do życia, prawa własności, podmiotowość rodziny i przywrócą zdolność do obrony własnej ojczyzny. Tego domaga się sprawiedliwość.

Przed rewolucją francuską nikt w świecie zachodnim – dawniej zwanym Christianitas, światem cywilizacji chrześcijańskiej – nie miał wątpliwości co do tego, że prawo stanowione w państwach musi odzwierciedlać Boży porządek i odpowiadać woli Jezusa Chrystusa. Do rewolucji luterańskiej w większości istotnych kwestii szczegółowych panowała powszechna zgoda, bo nauczanie Kościoła katolickiego było akceptowane jako wiążąca interpretacja tych porządku i woli. Po zerwaniu z Rzymem przez wiele regionów Christianitas doszło do poważnego zróżnicowania.

Podczas gdy kraje uznające władzę duchową Stolicy Apostolskiej nadal kształtowały swoje prawodawstwo podług papieskiej interpretacji porządku Bożego i woli Chrystusa, w krajach tę władzę odrzucających głównym interpretatorem stał się władca, z braku jakiegokolwiek innego dającego się racjonalnie wprowadzić podmiotu. Jednak nawet wówczas panowała zgodność co do tej pierwszej i zupełnie elementarnej zasady: Bóg istnieje, objawił się w Chrystusie i ludzie muszą to szanować, zwłaszcza poprzez poszanowanie prawa naturalnego.

Rewolucja francuska zerwała z tym przekonaniem; nad Sekwaną powstał byt państwowy budowany w otwartej opozycji do Boga. W tym sensie Francja stała się na drodze przewrotu tak samo lub nawet bardziej bezbożna i barbarzyńska, niż kiedykolwiek były Imperium Rzymskie czy greckie poleis. Francuską ideę bezbożnictwa w bardziej niż w samej Francji jawny sposób wdrożono w życie w bolszewickiej Rosji, ze wszystkimi tego praktycznymi konsekwencjami.

W 1925 roku papież Pius XI ogłosił encyklikę „Quas primas”, w której opisał społeczne panowanie Jezusa Chrystusa i ustanowił święto Chrystusa Króla. Wyłożył tam zasady, które w Kościele obowiązują od zawsze – z samej natury rzeczy. W jego czasach „Quas primas” nie zostało wysłuchane w szerszej skali. Choć przyjęły je niektóre państwa katolickie, wiodące mocarstwa – nie. Włochy stały się faszystowskie, Niemcy nazistowskie, Rosja utwierdziła się w komunizmie a Stany Zjednoczone pozostały relatywistyczne. W efekcie kolejne lata w polityce światowej cechowały się głęboką bezbożnością, co kulminowało w latach 1939 – 1945.

Niestety, również po wojnie nauczanie Kościoła wyrażone przez Piusa XI nie zyskało posłuchu. Odejście od zorientowania polityki państwowej na Boga cały czas postępowało. Nie wiemy, czy w jakiej fazie zmian jesteśmy dziś, ale pod pewnymi względami można mówić o kulminacji bezbożnictwa. W wielu krajach dawnej Christianitas wprowadzono legalne dzieciobójstwo prenatalne, w wielu wprowadzono pseudo-małżeństwa homoseksualne. To rzeczy, które przed rewolucjami byłyby całkowicie nie do pomyślenia – znajdowały się całkowicie poza horyzontem mentalnym. Dziś są zapisywane w konstytucjach państwowych.

Katolicy muszą uznawać ten stan rzeczy za głęboko niezadowalający. Najrozmaitsze bezbożne rozwiązania, niezgodne z zasadami „Quas primas” i nauczania Kościoła w ogóle, obowiązują również w naszym kraju. Stąd w 100. rocznicę ogłoszenia przez Piusa XI jego dokumentu należy choćby pokrótce wskazać, jakie obszary i ewentualnie konkretne kwestie wymagają naprawy, żeby Polska mogła nazywać się krajem rządzonym zgodnie z Bożym porządkiem.

Po pierwsze, ochrona życia. W Polsce nie ma wprawdzie aborcji na życzenie, każdego roku w legalny sposób pozbawia się jednak życia kilkuset dzieci. Są to zazwyczaj dzieci chore – albo tylko podejrzewane o chorobę. Z licznych informacji medialnych wiadomo, że część lekarzy popełnia błędy diagnostyczne i zaleca rodzicom uśmiercenie dzieci w pełni zdrowych, które zostały fałszywie uznane za obciążone tą czy inną wadą. Od kilkunastu miesięcy szerzy się też praktyka zabijania dzieci na zaświadczenie od psychiatry, który negatywnie ocenia stan mentalny matki i zaleca uśmiercenie dziecka celem poprawy tego stanu.

Dzieciobójstwo prenatalne – bez względu na przyczynę – jest zbrodnią i nie może być dopuszczalne. Dla osiągnięcia zgodności z prawem Bożym Polska powinna zakazać aborcji w każdym przypadku. Uwaga: czym innym jest śmierć dziecka na skutek czynności medycznych podjętych dla ratowania kobiety. Uwaga druga: zakaz aborcji musi łączyć się z sankcjami karnymi. Pozostaje kwestią roztropnej oceny sytuacji społecznej ustalenie wysokości tych sankcji. Prawodawca musi rozróżniać pomiędzy lekarzem, który dla zysku morduje dziecko kobiety, a matką. Poza tym, musi rozróżnić pomiędzy matką, która poddaje się aborcji ze względów czysto hedonistycznych, a taką, która jest do aborcji zachęcana przez trudną sytuację lub naciski. Niemniej jednak aborcja musi być nielegalna i w sprawiedliwy sposób karana.

Wbrew pozorom, jeszcze gorzej wygląda sprawa in vitro. W ramach in vitro dokonuje się wielokrotnej aborcji – zwykle odsuniętej w czasie. Tworzy się laboratoryjnie nadliczbowe zarodki, które nie zostają wszczepione. Są zamrażane, ale znaczna część z nich nie zostanie nigdy rozmrożona, bo nie będzie po temu żadnego celu ani możliwości ich implementacji. Co więcej, statystycznie część zarodków nie przeżywa rozmrożenia. In vitro jest zatem mordercze. W Polsce in vitro jest jednak od wielu lat legalne, a w grudniu 2023 roku polski parlament przyjął ustawę o finansowaniu in vitro z budżetu – głosami części PiS; ustawę podpisał później Andrzej Duda. Procedura in vitro, jako mordercza, jest całkowicie bezbożna i zbrodnicza. Musi zostać bezwzględnie zakazana, a jej stosowanie surowo penalizowane, co do zasady bez okoliczności łagodzących, które nie zachodzą tu z racji na charakter skomplikowania i konieczność wcześniejszego zaplanowania całego procederu.

Po drugie, prawo własności, które jest w Polsce notorycznie łamane. Własność nie jest wprawdzie wartością absolutną i może być słusznie ograniczana przez uprawnioną władzę, ale w naszym kraju odbywa się od lat zinstytucjonalizowane, systemowe nadużycie prywatnej własności.

Główną przyczyną są niegodziwie wysokie podatki – nie tylko bezpośrednie, jak podatek dochodowy, ale również rozmaite daniny pośrednie. Ich wymiar jest w Polsce tak wielki, że eksperckie instytucje ogłaszają dopiero około połowy rok tzw. dzień wolności podatkowej – moment, w którym przeciętny Polak zaczyna wreszcie pracować dla siebie, a nie dla państwa. Jest prawdą, że współczesne państwo potrzebuje dysponować dużymi pieniędzmi, choćby dla celów budowy solidnej infrastruktury drogowej czy zabezpieczenia militarnego, które staje się z racji technologicznych coraz bardziej skomplikowane. Można jednak wymienić nieledwie nieskończony szereg przykładów zarówno na rażącą niegospodarność, jak i jawne złodziejstwo. W tym pierwszym wypadku wystarczy wskazać na ideologiczne zaangażowanie obecnej władzy, która zabiera pieniądze w podatkach wszystkim, by rozdawać je swoim lewicowym znajomkom; w drugim na działalność spółek skarbu państwa za poprzedniej władzy. System podatkowy w Polsce jako system – jest niegodziwy i nie może być miły Bogu, który miłuje sprawiedliwość.

Po trzecie, prawa rodziny, znowu deptane. Wprawdzie sytuacja w Polsce jest lepsza od wielu innych krajów dawnej Christianitas, ale nadal zła i jako taka – domagająca się pilnej naprawy. Fatalnie zorganizowane jest szkolnictwo oparte na przymusie i urawniłowce, które w obecnej postaci gwałci prawo rodziców do wychowania dzieci. Powszechnym skandalem są działania służb rodzinnych, pozwalających sobie na odbieranie rodzinom dzieci – co niekiedy prowadzi do tragedii, jak w przypadku zmarłego niedawno chłopca odebranego rodzinie i przekazanego rodzinie zastępczej. Rząd posuwa się też do granicy, za którą jest otwarta deprawacja moralna dzieci – próbowała to zrobić minister Barbara Nowacka, na szczęście nieskutecznie; niewiele jednak brakowało. Wreszcie, wielką krzywdą jest możliwość zawierania łatwo dostępnych rozwodów. Cierpi na tym sakrament małżeństwa, który choć religijnie nierozerwalny, praktycznie jest ciągle lekceważony; cierpią na tym dzieci, pozbawiane opieki obojga rodziców i zmuszane do dorastania w domach, gdzie jedno z rodziców żyje cudzołożnie. Bez przywrócenia rodzinom właściwego poziomu kontroli nad wychowaniem własnych dzieci oraz likwidacji instytucji rozwodu lub przynajmniej poważnego ograniczenia, nie będzie można mówić o posłuszeństwie Polaków wobec prawa Bożego.

Po czwarte – obrona Ojczyzny. Wszyscy obywatele są zobowiązani do obrony kraju, tymczasem w Polsce praktyczne wykonywanie tego zobowiązania zniesiono w roku 2010 wraz z zawieszeniem poboru powszechnego. Państwo zdało się w zakresie zabezpieczenia własnego istnienia na system kolektywny NATO, czyli w praktyce na gwarancje bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. Niezależnie od wartości tych gwarancji, które mogą być nawet wysokie, zawieszenie zdolności do utrzymania niepodległości własnego państwa na obcych gwarancjach jest całkowicie nieodpowiedzialne i stąd bezbożne. Polska jest zobowiązana do włożenia maksymalnego wysiłku w to, by samodzielnie zapewnić sobie bezpieczne bytowanie. Komunikowanie obywatelom, że nie są odpowiedzialni za obronę kraju, jest wysoce niemoralne. Dlatego przywrócenie poboru powszechnego jest kwestią niecierpiącą zwłoki – nie tylko w czasach konkretnego zagrożenia wojennego, jakie nastały po lutym 2022 roku, ale w ogóle. Nawet w okresie zupełnego bezpieczeństwa Polacy powinni być przygotowywani do obrony kraju – ze względu zarówno na zasady, jak i zawsze istniejącą możliwość nagłej zmiany sytuacji międzynarodowej.

Można byłoby wskazywać na wiele innych przejawów bezbożnictwa. To choćby strukturalna antropomorfizacja zwierząt (zakaz hodowli na futra, ustawy łańcuchowe etc.); dopuszczalność pornografii, choć można byłoby podjąć próby jej zakazania lub choćby ograniczenia dostępności; zła konstrukcja ustawy zasadniczej, która nie oddaje Bogu tego, co należne; fatalne przykłady relatywizmu religijnego w polityce państwowej, jak choćby gorszące spektakle z niekatolickim kultem w Sejmie – i tak dalej; wszystko to wymaga naprawy. Najważniejsze jednak to pamiętać, że społeczne panowanie Chrystusa nie jest jakąś opcją – to bezwzględna konieczność, która wynika z samej natury rzeczywistości. Chrystus jest królem Królów i jako taki sprawuje faktyczne rządy – królowie, prezydenci czy parlamenty są jedynie narzędziami w Jego ręku, zobowiązanymi do zaprowadzania porządku i dobra.

Rządy Chrystusa to nie jakaś teoretyczna nauka, ale konkret – który można i da się wprowadzać w życie. Do tego potrzebna jest przede wszystkim polityczna wola – bo przecież wcale nie jakaś rewolucja. Większa ochrona życia dzieci poczętych, koniec z finansowaniem in vitro, uproszczenie systemu podatkowego, poprawa podmiotowości rodzin, przywrócenie poboru powszechnego – to rzeczy, które mieszczą się w horyzoncie intelektualnym i duchowym naszej epoki. Władza musi tylko jedno – potraktować Boga na poważnie, i zacząć działać.

Paweł Chmielewski