Gdy dziecko wybiera „wolność od religii”

Gdy dziecko wybiera „wolność od religii”

Bogusław Bajor https://pch24.pl/gdy-dziecko-wybiera-wolnosc-od-religii/

(PCh24.pl)

Znamy tę scenę, a w każdym razie możemy sobie ją wyobrazić… Zbuntowany nastolatek albo nastolatka wykrzykuje nam – chrześcijańskim rodzicom, opiekunom, wychowawcom – w twarz: Jestem wolnym człowiekiem! Nikt nie będzie mi mówił, jak mam żyć i w co mam wierzyć! Co rzec na takie dictum?

Jak się zachować w obliczu tego ewidentnego odcięcia się od „wiary ojców”? Z jednej strony – mamy przecież świadomość, że w tym stanie emocjonalnym nasz podopieczny-oponent żadnej rady nie posłucha. Z drugiej, wiemy, że – choć to trudne – musimy trzymać nerwy na wodzy, by w ogóle jakakolwiek rozmowa z nim była możliwa. Trzeba zachować spokój, by nie stracić resztek autorytetu. I tak oto trwając w stanie wewnętrznego napięcia, mamy w głowie mętlik…

Cierpliwie słuchajmy

W takich sytuacjach warto – choć nie jest to rzecz prosta – wprowadzić odrobinę humoru i nieco luźniejszej atmosfery… Każdy musi jednak znaleźć na to swoje sposoby. I najważniejsze: spróbujmy cierpliwie i z dużą dozą życzliwości wysłuchać swej pociechy albo swego wychowanka. Często jest tak, że gdy młody człowiek się otworzy, powie wszystko, co mu leży na sercu i na wątrobie. Młodzi są wyczuleni na hipokryzję, kłamstwo, raczej nie znoszą sztywności i pompatyczności. No i chcą być wysłuchani. Jeśli nam się ta sztuka uda, będziemy mogli dowiedzieć się wiele o ich stanie ducha, obawach, fascynacjach, idolach…

„Ofiara” idola?

Nie wolno nam tego zaprzepaścić, bo tak to już jakoś jest, że dopiero po wyrzuceniu z siebie wszystkich wątpliwości, frustracji, żalów, oczekiwań i nadziei, młody człowiek może – choć nie musi (przynajmniej nie od razu)! – zacząć słuchać co my mamy do powiedzenia.
Jeśli już dojdziemy do głosu, warto mu uświadomić – może nawet mimochodem, że jego postawa: jestem wolnym człowiekiem i nikt nie będzie mi mówił jak mam żyć…, nie do końca jest konsekwentna. Bo najczęściej jest tak, że nasz młody rozmówca staje się de facto „ofiarą” innych. Mimo że jest święcie przekonany o oryginalności swych poglądów, to tak naprawdę, w zdecydowanej większości przypadków, są one recepcją światopoglądu np. jakiegoś znanego i sprytnego celebryty albo idola – muzyka, rapera, youtubera, ewentualnie polityka, pisarza, guru… I to właśnie ten sprytny idol-celebryta mówi mu jak ma żyć!

Nie mamy takiej pokusy?

Bądźmy jednak uczciwi. Czy często my, dorośli, nie mamy tak samo? Czy nie uwierają nas pewne reguły społecznego współżycia, zasady, Boże przykazania? Czy nie przyjmujemy za swoje poglądów wyrażanych przez różne medialne „autorytety”? – To jest moje życie i niech ksiądz, papież, Pan Bóg nie wtrącają się! – ileż razy pokusa takiego „niezależnego” myślenia pojawia się także w głowie rodzica czy opiekuna…
Sprzeciw, a nawet bunt i potrzeba niezależności są wpisane w naturę człowieka. To owoc wolnej woli. Oczywiście niektóre zasady życia społecznego czy religijnego mogą nas „krępować”, ale czy nie są potrzebne? Czy znaki drogowe, które ograniczają samowolę kierowcy, nie zwiększają zakresu wolności i bezpieczeństwa wszystkich uczestników ruchu drogowego?

Pokora kontra pycha

Oczywiście w „starciu” ze zbuntowanym nastolatkiem niekiedy może nam się wydawać, że stoimy na straconej pozycji: Przecież nic do niego nie trafia… Czy jednak mamy się poddać? Nigdy! Musimy bowiem pamiętać, że młody człowiek bacznie obserwuje nasze zachowanie, nasz wysiłek. Tylko nasza determinacja i cierpliwość mogą przynieść rezultaty.

Jest duża szansa, że młoda osoba, która szermuje hasłami niezależności, wolności czy nieliczenia się ze zdaniem innych, jest przeciwnikiem systemów totalitarnych. Dobrze jest ukazać jej wtedy, że dokładnie w ten sam sposób myśleli i, co gorsza, działali wielcy tyrani – Hitler, Stalin, Mao Tse Tung. Oni kroczyli drogą pychy, egotyzmu… Można zapytać naszego młodego przyjaciela, czy chce podążać tą samą drogą?
Psalmista mówi: Panie, moje serce się nie pyszni i oczy moje nie są wyniosłe (Ps 131,1). To jest odwrotność pychy. Nie bójmy się więc zadać synowi, córce, podopiecznemu takich pytań:

Czy jest możliwe, żebyś dopuścił(a) inną opinię o sobie i swoim światopoglądzie? Czy jesteś w stanie zaakceptować myśl, że możesz się mylić; że twój sposób myślenia, choć wypływający ze szlachetnych pobudek, może być błędny?

Pycha prowadzi nas do przekonania, że wszystko co mam, zawdzięczam tylko sobie, własnej mądrości i własnej zapobiegliwości. Przeciwieństwem pychy jest pokora, czyli stanięcie w prawdzie o sobie. A prawda jest taka, że nie na wszystko mamy wpływ. Natomiast na pewno wszystko, co posiadamy, kim jesteśmy i jak się nam powodzi, zależy od Boga.

Nie można się okłamywać, że jest się kimś ważnym i mądrym bez Boga. Słowo Boże mówi, że bez Chrystusa – który jest zaprzeczeniem pychy – jesteśmy zagubionymi grzesznikami i żadne nasze osiągnięcia nie są w stanie nam pomóc. Co najwyżej będziemy eskalować bez końca nasze oczekiwania, żądania, a to droga donikąd, która kończy się frustracją, depresją, poczuciem bezsensu, zazdrością i nienawiścią względem bliźnich…

Tylko miłość jest twórcza

By jednak móc próbować przekonać młodzieńca do przyjęcia chrześcijańskich zasad i wartości, sami musimy nimi żyć. A po czym można poznać wyznawców Jezusa Chrystusa? Po miłości. – Tylko miłość jest twórcza – mawiał wielki św. Maksymilian Kolbe. Tak było na początku chrześcijaństwa, kiedy poganie, jak pisze Tertulian, nawracali się, widząc miłość, która królowała wśród chrześcijan: – Patrzcie, jak oni się miłują! – wołali.

By nie być gołosłownym, posłużmy się przykładem. Jeden z ojców pustyni, św. Pachomiusz z Egiptu, w wieku 20 lat został wcielony do armii rzymskiej. Jego oddział stacjonował w jakimś ciasnym lokum w Tebach. Żołnierze byli potwornie zmęczeni i głodni, a na dodatek przerażeni sposobem traktowania przez dowódców. Tymczasem już pierwszego wieczoru kilkoro nieznanych im osób przychodziło ich odwiedzić. Pocieszali dobrym słowem, przynosili jedzenie i picie. – Dlaczego ci ludzie są dla nas tak dobrzy, choć przecież jesteśmy dla nich obcy? – pytał wzruszony Pachomiusz. – To chrześcijanie – ktoś odpowiedział.

I to spotkanie zrobiło na nim ogromne wrażenie. Po powrocie do Egiptu przyjął chrzest. A później założył klasztor… Takie są owoce autentycznego świadectwa danego przez chrześcijan.

Verba docent, exempla trahunt

I na koniec… Żeby zminimalizować ryzyko odcięcia się syna czy córki od rodziców, zerwania z „wiarą ojców” – gorący apel do tych drugich. Otóż, Kochani Rodzice, zróbcie wszystko, co w Waszej mocy, by chronić swoje ognisko domowe, by pielęgnować miłość, wierność i uczciwość małżeńską – a dzięki temu stać na straży nierozerwalności swego związku sakramentalnego. To jest podstawa.

Następnym krokiem jest wyznawanie i przekazywanie najmłodszym nieskażonej wiary Chrystusowej, oswajanie od najmłodszych lat z dyscypliną i wyrzeczeniem, przekazywanie wiedzy o właściwie kierowanej seksualności połączonej z odpowiedzialnością czy zachęcanie nastolatka do szybkiego poszukiwania pierwszej pracy – choćby dla samego kształtowania charakteru!

Ojcowie i Matki – spędzajcie ze swymi dziećmi jak najwięcej czasu, pokazujcie im piękno stworzonego świata, zabierajcie je od małego na wycieczki, do muzeów, do filharmonii, zwiedzajcie z nimi zabytkowe kościoły. Uczcie skromności, porządku i domowych obowiązków, oswajajcie je z Pięknem, Dobrem, Prawdą. Kochajcie je – słowem i czynem – módlcie się za nie i ofiarujcie wszelkie przeciwności.

I pamiętajmy: Verba docent, exempla trahunt – Słowa uczą, ale przykłady pociągają. Wychowanie młodego człowieka polega na prowadzeniu go własnym chrześcijańskim przykładem. Wtedy jest szansa, że przyjmie Bożą wizję swego życia albo powróci do wiary po chwilowym zauroczeniu „wolnością”.

Bogusław Bajor