„Być razem”, ale po co? O prawdziwym celu związków w dobie niskiej dzietności

„Być razem”, ale po co? O prawdziwym celu związków w dobie niskiej dzietności

Jan Wudkowski https://pch24.pl/jan-wudkowskibyc-razem-ale-po-co-o-prawdziwym-celu-zwiazkow-w-dobie-niskiej-dzietnosci/

Demograf Mateusz Łakomy stwierdza, że kluczową przyczyną niskiej dzietności jest trudność z wchodzeniem Polaków w związki – dzieci pojawiają się tam, gdzie wcześniej powstały relacje oparte na zaufaniu i trwałości. Tę konstatację omówiłem dalej w kontekście zaniku w kulturze głównego nurtu celu, w jakim powinno się nawiązywać i rozwijać relację damsko-męską.

Ten, kto nie wie, dokąd idzie, zmierza bez celu. Ważne społecznie cele, a takim jest niewątpliwie założenie rodziny, zostają utrwalone w kulturze i instytucjach społecznych danego kraju. W ten sposób słabsze jednostki, do których należy np. młodzież z racji braku doświadczenia życiowego i mądrości, powinny otrzymać od wspólnoty (rodzinnej, religijnej, lokalnej czy narodowej) dobre warunki do własnego rozwoju, jak i roztropne doradztwo w perspektywie matrymonialnej.

Demograf Łakomy zauważa jednak, że w Polsce oraz w innych krajach rozwiniętych załamała się zdolność młodych ludzi do tworzenia wczesnych i trwałych relacji. Ekspert, który wystąpił w reportażu PCh24 „Polska umiera”, zauważa także, że wbrew doniesieniom medialnym par „bezdzietnych z wyboru” jest nad Wisłą i Odrą bardzo mało.

W artykule przedstawiłem historyczny rozwój zjawiska zaniku celowości „bycia razem” oraz jego obecne negatywne przejawy, odwołując się do badań socjologicznych dotyczących młodzieży akademickiej. Pod koniec tekstu odniosłem się do wyzwania, jak można by próbować odbudować rozważną kulturę wchodzenia w związki mające prowadzić do sakramentalnego małżeństwa.

W ramach wstępu wypada jeszcze zaznaczyć, że wzmiankowany kryzys wchodzenia w trwałe związki ma podłoże nie tylko kulturowe, co także strukturalne. Z racji przyjętej objętości artykułu odniosłem się przede wszystkim do tego pierwszego, choć nieporządek w wymiarze strukturalnym też dotyka silnie nasze społeczeństwo (w postaci np. niewspółmiernie wysokich cen mieszkań, z którymi muszą mierzyć się młode rodziny czy dysproporcji młodych kobiet, studentek, w metropoliach wobec Polaków pozostających na prowincji – do czego przyczynił się model rozwojowy III RP).

Rewolucja randkowania

Zwyczaj randkowania rozpowszechnił się w Polsce na początku lat 30. XX wieku jako element kultury miejskiej i młodzieżowej. Swobodne randkowanie, w sensie obyczajowym, budziło wtedy opór społeczny, gdyż naruszało m.in. dotychczasową etykietę matrymonialną i pozycję rodziców przy zapoznaniu pary. W społeczeństwach industrialnych Zachodu, gdzie narodziło się randkowanie, można mówić o obyczajach „klasycznej randki” do swoistej cezury ’68 roku.

Klasyczna randka była oparta na wizji miłości romantycznej, miłości na całe życie. Randkowanie było zarezerwowane dla ludzi młodych, a okres spotkań sam na sam poprzedzał nawiązanie regularnej znajomości. Obowiązywał podział ról, tzn. mężczyzna był stroną aktywną, a kobieta niepodejmującą inicjatywy. Obyczaj randkowania łączył się z wydatkami konsumpcyjnymi, takim jak dobór eleganckiego stroju czy koszt spotkania w atrakcyjnym lokalu.

Obecnie randkowanie wiąże się z kilkoma zasadniczymi zmianami wobec klasycznej randki. Socjolog Joanna Wróblewska-Skrzek wyróżniła tutaj trzy zasadnicze czynniki.

Po pierwsze randka w XXI wieku została w (progresywno-liberalnej) kulturze powszechnej wyraźnie oddzielona od celu matrymonialnego. Po drugie zaloty przeniesiono ze sfery prywatnej do publicznej, w tym także do sfery wirtualnej, a zatem zapoznanie panny odbywa się z dala od jej domu rodzinnego. Trzeci powód stanowi zerwanie z mitem randki jako zaczynu miłości romantycznej, na co wpłynęła przede wszystkim rewolucja seksualna. Randkowanie, które dotyczy obecnie osób w przeróżnym wieku, może mieć krótkotrwałe motywacje, jak chęć spędzania w atrakcyjny sposób wolnego czasu bez zobowiązań czy zaspokojenie cielesnych żądz.

Zjawisko umawiania się na randki on-line stało się w Polsce powszechne. Według badania Gemius, w styczniu 2023 r. z internetowych serwisów i aplikacji randkowych skorzystał co piąty internauta, co przekłada się na ponad 6 mln użytkowników, z czego 65% stanowili mężczyźni. Wedle statystyk randkowaniem w sieci jest stosunkowo mało zainteresowana grupa użytkowników Internetu w wieku od 15 do 20 lat.

Można by powierzchownie stwierdzić, nawiązując do znanego powiedzenia „rewolucja pożera własne dzieci”, że zjawisko „klasycznej randki” stanowiło li tylko rewolucję moralną i zostało z czasem zastąpione jeszcze innymi, bardziej nieuporządkowanymi zwyczajami. W takiej perspektywie to zdobywanie popularności złego wzoru (randkowania jako sposobu na miłość romantyczną) miałoby wypierać mądrość skumulowaną w tradycyjnej chrześcijańskiej kulturze co do celu oraz sposobów nawiązywania relacji damsko-męskiej.

Powyższe uogólnienie, wyrażające pośrednio sceptycyzm do randkowania jako takiego, jest jednak nietrafione w tym sensie, że pomija kontekst strukturalny. Nowy sposób na znalezienie sympatii należy łączyć historycznie z wielką skalą migracji ze wsi do miast w krajach uprzemysłowionych (takie migracje wewnętrzne dotyczyły w XX wieku w skali świata przeszło dwóch miliardów ludzi, sic!).

W warunkach migracji do dużego miasta za pracą, jeśli zarówno kawaler jak i panna zachowywali chrześcijańską moralność, randkowanie okazywało się w licznych przypadkach efektywnym sposobem na zaręczyny. Z kolei tradycyjne obyczaje matrymonialne utrwalone na prowincji krajów chrześcijańskich znalazły się w impasie co do ich powszechnego wykorzystania przy tak dynamicznych przemianach społecznych.

Jaki powinien być cel „bycia razem” w perspektywie nauki Kościoła? [1]

Randkowanie, przez które rozumiem dobrowolne spotykanie się ze sobą dwojga osób, prowadzące wpierw do nawiązania, a później do rozwinięcia ich relacji, uznaję w tekście za synonim bycia razem lub chodzenia ze sobą.

Określając cel randkowania, należy uwypuklić zarówno aspekt moralny relacji, jak i praktykę postępowania, gdyż te dwa wymiary są społecznie istotne. Godziwym celem nawiązania i rozwijania zażyłej znajomości z przeciwną płcią są zaręczyny (które wytyczają jasną drogę ku sakramentalnemu małżeństwu). Matrymonialny potencjał związku może jednak z różnych przyczyn nie zostać zrealizowany (co powinno się uzewnętrznić w taktownym zakończeniu relacji). Dlatego cel randkowania w sensie praktyki postępowania można ująć jako roztropne ustosunkowanie się do kwestii wspólnych spotkań w kontekście, choćby początkowo mglistych i odległych, możliwości zaręczyn.

Potrzeba zauważyć, że w perspektywie nauki Kościoła parę obowiązuje w ramach nawiązanej relacji nie tylko godne zachowanie wobec siebie, lecz także wobec rodziców (IV przykazanie Dekalogu), wspólnoty lokalnego Kościoła i samego Boga. Młodzi powinni wobec wszystkich dawać świadectwo dobrych obyczajów (1 Kor 6, 12-20). Przy czym wypaczeniem byłoby utożsamiać szacunek dla innych ze sztywnością zachowania czy obraniem tak wyszukanej etykiety, która zupełnie nie przystawałaby do współczesnej komunikacji.

Swoją drogą fenomen randkowania nie występuje we wszystkich kulturach świata. Wobec tego Kościół katolicki, np. w uniwersalnym prawie kanonicznym, nie omówił osobno tego zjawiska. Wiernych obowiązują zatem ogólne normy, które powinni zastosować do przypadku nawiązywania i rozwoju relacji damsko-męskiej. W praktyce jednak, jak dalej pokażę, występują z tym nie lada problemy.

Zagubienie i odrealnienie młodych w perspektywie tradycyjnej nauki o rodzinie  

O ile dla licznych przedstawicieli starszego pokolenia katolików w Polsce – związek chodzenia ze sobą w młodości z dojrzałą miłością i następnie z sakramentem małżeństwa – może być oczywisty, o tyle badania socjologiczne wyraźnie pokazują, że nie jest to jasne dla polskiej młodzieży, w tym młodzieży katolickiej.

Badanie z 2020 r. wykazało, że kilkadziesiąt procent młodzieży akademickiej, która sama określa siebie jako wierzących katolików, uważa, że małżeństwo nie jest potrzebnym elementem do udanego wspólnego życia[2]. Z kolei 90% młodzieży niewierzącej uznaje, że rodzina to „związek dwóch bliskich sobie osób, bez względu na płeć”, a tylko 5% z tej grupy definiuję rodzinę jako „małżeństwo kobiety i mężczyzny wraz z dziećmi” (sic!).

Wspomniane badanie przytacza komentarze socjologów, które objaśniają, że część młodzieży akceptuje w swym światopoglądzie formę kohabitacji poprzedzającą małżeństwo, zawierane dopiero w późniejszych latach życia, bądź trwanie bez formalizacji związku. Można zatem skonkludować, że ci młodzi podążają za swoistą wypadkową obserwowanych wzorów i opinii: w mediach, wśród rówieśników, sąsiadów czy w swojej rodzinie. Nie kierują się natomiast refleksją etyczną lub religijną, co rzeczywiście daje człowiekowi szczęście, pozostając odciętymi od (niezmiennej) prawdy o ludzkiej naturze.

Na podstawie przestudiowanych badań i moich własnych obserwacji skłaniam się do wniosku, że w Polsce występuje złożony kryzys w przekazywaniu młodym mądrości co do celu małżeństwa, a pośrednio także godziwego celu bycia razem przed narzeczeństwem. Kryzys obejmuje, w różnych proporcjach, zaniedbania u licznych rodziców, w publicznej szkole czy we wspólnocie parafialnej, w której przecież spora część polskiej młodzieży przyjmuje sakrament bierzmowania.

Niewątpliwą przyczyną kryzysu są także dobrowolne błędy (grzechy) samej młodzieży w ramach chodzenia ze sobą. Grzech bowiem, w tym pycha i zmysłowość, prowadzi człowieka do przedkładania własnego osądu i osobistej wygody nad przekazane przez Boga treści moralne.

Jak przezwyciężyć dyktat liberalnej kultury?

„Poznać naturę człowieka, poznać ją głęboko, całkowicie, zrozumieć, kim jest właściwie człowiek to wielki ratunek dla współczesnego świata” – bł. kard. S. Wyszyński

Jeśli przyjąć, że dominującym nurtem w kulturze III RP jest od lat progresywny liberalizm, to taka perspektywa pozwala w dużej mierze naświetlić obecne trudności we wchodzeniu w trwałe związki przez Polaków. Immanentnymi cechami, jakie można zidentyfikować w liberalizmie, są m.in. dążenie do samostanowienia i samowystarczalności czy potrzeba autoekspresji. Liberalnemu Polakowi wydaje się zatem, że nie musi zawsze okazywać wierności i odpowiedzialności wobec drugiej połówki, rodziców, narodu czy Kościoła, gdyż to on sam określa ostatecznie, co wypada w danej sytuacji myśleć i czynić.

Na marginesie, patrząc filozoficznie, samowystarczalność człowieka w liberalizmie wypływa z jego naturalizmu (i odrzucenia Boga), co – w wymiarze publicznym – wyklucza obowiązywanie obiektywnych norm moralnych i religijnych.

Współczesne produkcje medialne częstokroć depersonalizują i ogłupiają człowieka, skupiając się głównie na cielesności, tj. emocjach i popędach, oraz promują postawę mieć niż być. W konsekwencji następuje infantylizacja oczekiwań i zachowań, jak również obniżenie standardów moralnych. Kiedy emocje i popędy zaczynają w związku słabnąć (bądź kiedy człowiek zaczyna wręcz odczuwać do nich wstręt) poranienie pary staje się coraz bardziej oczywiste.

Do stworzenia trwałej relacji z przeciwną płcią niezbędne są m.in. wysiłek wkładany w jej budowanie, zachowanie czystości w myślach i czynach, gotowość do pracy nad własnymi słabościami czy zdolność do znoszenia pewnych cierpień. Tymczasem wzór brania swojego krzyża jest zupełnie obcy progresywnemu liberalizmowi.

Zagadnienie przezwyciężenia zagrożeń sączących się ze współczesnej (anty)kultury, która nie sprzyja trwałym związkom, jest złożone i nie sposób je wyczerpać w jednym artykule prasowym. Wątek został szerzej poruszony w reportażu PCh24 „Polska umiera”, w którym połączono go z takimi zjawiskami jak m.in. osamotnienie sporej części młodzieży, rozjechanie się aspiracji młodych kobiet i mężczyzn czy feminizm.

Z mojej strony chciałbym na koniec podkreślić wspólnotowy wymiar rozpoczynania i budowania trwałego związku. Założenie szczęśliwej rodziny nie jest bowiem nigdy sukcesem samej tylko pary, gdyż wiele osób musi przyłożyć się do wykształcenia i wychowania młodych przed ich stanięciem na ślubnym kobiercu. To zatem rzetelny wysiłek pedagogiczny podjęty w rodzinach, w parafiach, na lekcjach katechezy w szkołach itp. stanowi sposób, aby pomóc wielu młodym, zwłaszcza tym pogubionym, żeby za jakiś czas byli oni w stanie zacząć realistycznie rozważać małżeństwo.

Ten kierunek myślenia i działania przedstawiłem w kilku tekstach opublikowanych pro-bono w Internecie (sprawdzonych przez kapłanów) jako seria o „konkurach”. Uważam, że kluczowym zagadnieniem, które należy naświetlać młodym, jest, w sensie pozytywnym, cel bycia razem, a w sensie negacji – potępienie określonych postaw i zachowań w ramach randkowania, które stanowią grzech. Bycie razem potrzeba oczywiście omawiać w perspektywie celu małżeństwa w tradycyjnej nauce Kościoła, który zakłada otwartość i postawę poświęcenia dla nowego życia.

Człowiek, który posiądzie mądrość dokąd ma zmierzać, będzie potrafił, zwłaszcza z pomocą bliskich i Bożą, dojść do szczęścia. A takie niewątpliwie daje w wymiarze doczesnym zgodne małżeństwo – ustanowione przez Stwórcę a podniesione przez Chrystusa do godności sakramentu

Jan Wudkowski

Wykorzystane źródła

[1] https://konkury.pl/randkowanie-a-grzech.php

[2] M. Kawińska, J. Wróblewska-Skrzek & A. Linek, Wolność wyboru czy przymus zwyczaju? Młodzież akademicka w dobie pandemii o związkach, intymności i więziach rodzinnych, Wydawnictwo Rys, t. 3, Poznań, 2020, s. 61 i in.

  1. Wróblewska-Skrzek, „Architektura randki a kryzys matrymonialny”, w: Dyskursy Młodych Andragogów, t. 18, 2017, 389–402.

media-panel.pl, Ponad 6 mln internautów na serwisach randkowych; blisko dwóch mężczyzn na jedną kobietę, 14 lutego 2023, https://media-panel.pl/pl/aktualnosci/ponad-6-mln-internautow-na-serwisach-randkowych-blisko-dwoch-mezczyzn-na-jedna-kobiete/, dostęp: 23 września 2025.

Mateusz Łakomy, Dzieci nie będzie tam, gdzie nie ma związków, https://polskawielkiprojekt.pl/debaty/mateusz-lakomy-dzieci-nie-bedzie-tam-gdzie-nie-ma-zwiazkow/, dostęp: 23 września 2025.