Walka z Krzyżem w Hiszpanii. Jak socjaliści usiłują zniszczyć prawdę

Ángel Manuel García Carmona:

Walka z Krzyżem w Hiszpanii.

Jak socjaliści próbują zniszczyć prawdę

Ángel Manuel García Carmona https://pch24.pl/angel-manuel-garcia-carmona-walka-z-krzyzem-w-hiszpanii-jak-socjalisci-probuja-zniszczyc-prawde/

(fot. Wikipedia)

Historyczne zapomnienie jako sensacyjny pretekst do ataku na Boga i chrześcijaństwo w Hiszpanii, na przykładzie sprawy Doliny Poległych

W ostatnich dniach hiszpańskie życie polityczne, społeczne i kulturalne przyniosło kilka tematów o niemałym ciężarze. Niektóre z nich starano się szczególnie wyeksponować przy okazji pięćdziesiątej rocznicy śmierci generała Francisco Franco, który zmarł 20 listopada i który przejął władzę w Hiszpanii po zwycięstwie w „Krucjacie Wyzwolenia 1936 roku”.

Niedawno pojawił się projekt rzekomo wybrany jako podstawa do przeprowadzenia eufemistycznie określanego „przekształcenia znaczenia” Doliny Poległych. To naturalny zarazem i duchowy kompleks położony w rejonie Cuelgamuros, jednym z dolin pasma Sierra de Guadarrama na północnym zachodzie Wspólnoty Madrytu. Projekt nazwano La base y la cruz, ponieważ w założeniu jego osią ma być właśnie Krzyż.

Poza elementem rzeźbiarskim odnoszącym się do motywu Pietà przewiduje się budowę „centrum interpretacyjnego”, którego przekaz nie będzie wynikał z wolnej opinii czy interpretacji żadnego zgromadzenia zakonnego ani żadnych spontanicznych środowisk społecznych, lecz z tego, co zadecyduje rząd Hiszpanii. Rząd miałby mianować rzekomych „akademickich ekspertów i badaczy”, odpowiedzialnych za ustanowienie obowiązującej wersji „oficjalnej prawdy”.

Co więcej, dwadzieścia procent składu jury odpowiedzialnego za ten projekt miałoby być powiązane z laicyzmem oraz z tą dziewiętnastowieczną konsekwencją, jaką jest masoneria. W „komitecie” tym znaleźli się Fernando Martínez López, Jordi Martí Grau, Luis Pérez de Prada, María Teresa Verdú Martínez, David Chipperfield, Fuensanta Nieto de la Cierva, María Langarita Sánchez, Cristina Iglesias Fernández Berridi i Elena Calama Martín, przy udziale doradców José Ferrándiza Martínez i Daniela Alberto Escobara Portillo.

W artykule nie zamierzam jednak rozwijać szerzej ani tego zagadnienia, ani różnych interpretacji historycznych dotyczących „Krucjaty Wyzwolenia”, ani też oskarżeń odnoszących się do działań odpowiedzialnych za hiszpański Czerwony Terror. Nie jest również moim celem pogłębiona analiza motywacji, które stały za budową tego pomnika pojednania Hiszpanów według koncepcji Juána de Ávalosa, socjalisty z Méridy.

Chciałbym raczej przypomnieć, i to nieco głębiej, że lewica nie dąży wcale do rzekomego „pojednania”, które sprzedaje się dziś w mediach. Nie chodzi jej też wyłącznie o potępienie tego wojskowego przywódcy, który przyszedł na świat w galicyjskim porcie Ferrol. Sprawy związane z tym miejscem w gminie San Lorenzo de El Escorial wykraczają poza zwykłe „oficjalne wybielanie” zbrodni tych, którzy pragnęli uczynić z Hiszpanii satelitę Moskwy.

Ostatecznym celem jest zburzenie samego krzyża, który łatwo dostrzec z autostrady A Coruña w kierunku północno-zachodnim, kiedy zbliża się do zjazdów prowadzących do najbardziej habsburskiego zakątka Madrytu albo ku przyrodniczym uciechom Cercedilli i Navacerrady. Ktoś powie, że przecież nie odważyli się tego zrobić, ale wszyscy wiemy, że najpierw trzeba „przeprowadzać inżynierię społeczną” i „oswajać ludność”, aby nikt zanadto się nie zbulwersował.

W telewizyjnych tubach propagandy lewicowej i „prawd oficjalnych” płynących z pałacu Moncloa wielokrotnie domagano się likwidacji Krzyża, choć ubierano to w rozmaite słowa. Przykładem są choćby fantazje prezentowane około roku 2019 w programie A partir de hoy w TVE 1 albo kpiny słynnego prezentera i posiadacza nieruchomości z La Sexta, znanego pod pseudonimem El Gran Wyoming. Ale dlaczego ten symbol tak ich uwiera?

Krzyż jest najważniejszym znakiem chrześcijaństwa. Nie jest dekoracją o przypadkowym kształcie, kojarzącą się z czymkolwiek. To narzędzie kaźni, na którym Jezus został ukrzyżowany po odmowie wyrzeczenia się swojego mesjańskiego posłannictwa i Boskiego synostwa, które rzekomo miały stanowić obrazę Cezara. Jego przelana krew nie była jedną z wielu śmierci zadanych w morderstwie.

Chrystus pozwolił się ofiarować, bo jako osoba Boska kocha ludzkość bez granic, a zgodnie z tajemnicą Trójcy Świętej pragnie obdarzyć nas wszystkim, co najlepsze. Kocha i chroni nas niezależnie od tego, jak mało znaczącym może wydawać się pojedynczy człowiek, który jako ciało powróci do prochu, choć jego dusza nie ulegnie unicestwieniu.

Jego śmierć na Golgocie była aktem odkupienia w imię całej ludzkości, uwalniającym ją od wiecznej kary wpisanej w niewolę grzechu, z którym człowiek przychodzi na świat po błędach Adama i Ewy. Natura człowieka, choć przejawia się w niezliczonych wariantach, zawsze może popaść w czyny grzeszne, na które odpowiedzią powinna być osobista skrucha, pragnienie poprawy i rachunek sumienia.

Dlatego coś, co wydaje się jedynie skrzyżowaniem dwóch linii, a pierwotnie było zestawem drewnianych belek, ma znaczenie daleko głębsze niż to, które przypisuje mu nierozumny i złośliwy redukcjonizm. Symbol ten wyraża potrzebę skruchy, ofiary i umartwienia, a także odwagę stawiania czoła życiowym burzom, które z pomocą Boga wzmacniają człowieka.

Krzyż można również pojmować jako potężny znak porządku naturalnego, spontanicznie ustanowionego przez Boga Ojca, działającego we wspólnocie Trójcy wraz z tchnącym dobro Parakletem. Jest to symbol niosący moc zbawienia i odkupienia przez Syna Bożego. Nic dziwnego, że tak drażni tych, którzy stoją po stronie ideowych kontynuatorów promotorów Zapomnienia Historycznego.

Nie ma znaczenia, czy mówimy o niezliczonych małych krzyżach w przestrzeni publicznej, czy o monumentalnych konstrukcjach, nawet najwyższych na świecie. Ten znak budzi w nich więcej niż zwykłą „irytację wzrokową”, bo jego treść jest wyjątkowo mocna. To coś więcej niż odstraszacz wszystkiego, co niesione złymi impulsami.

Krzyż może służyć także do wypędzania złych duchów, które próbują zatruwać lub zniewalać rozumną duszę człowieka albo wpływać na jego życie w inny sposób. Mamy tu do czynienia z aktem egzorcyzmu, walki z Demonem, którego pokusy mają skazić to, co najbardziej ludzkie i codzienne. Dlatego niegdyś niebiańską milicję, działającą pod wodzą świętego Michała Archanioła, postrzegano jako siłę bojową.

Nic więc dziwnego, że współcześni wykonawcy kolejnych etapów procesu rewolucyjnego czują wobec Krzyża tak głęboki dyskomfort. Wszyscy nienawidzą Dobra, Prawdy i Piękna, choć każdy z nich daje temu wyraz w różnym natężeniu. Warto też pamiętać, że socjalizm jest ideologią o korzeniach satanicznych, która gromadzi w sobie wszystkie grzechy główne.

Ángel Manuel García Carmona