Śmieciowy absurd roku – kto mieszka w UE ten się w cyrku nie śmieje
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/smieciowy-absurd-roku-kto-mieszka-w-ue-ten-sie-w-cyrku-nie-smieje
Władza lokalna dokłada mieszkańcom następny szalony obowiązek śmieciowy, tym razem na poziomie „zużytej chusteczki”. W gminie Nowe Miasto nad Wartą zdecydowano o wydzieleniu dwóch dodatkowych frakcji śmieci bio: „zielonej” i „kuchennej”, a do tej drugiej mają trafiać m.in. ręczniki papierowe i chusteczki higieniczne.
Od 2026 r. nie wolno ich wrzucać do zmieszanych, a właściciele nieruchomości mają do końca 2025 r. kupić na własny koszt nowy pojemnik spełniający lokalne wymagania. Brzmi jak detal techniczny, ale w praktyce to kolejny krok w systemie, który dawno przestał być zdroworozsądkową gospodarką odpadami, a stał się społecznym treningiem uległości.
Zauważmy mechanizm. Najpierw był podział na pięć podstawowych koszy, wprowadzany pod hasłami „unijnych norm” i „wyższych poziomów recyklingu”. Teraz, gdy wskaźniki mają rosnąć dalej (55% w 2025 r., 56% w 2026 r., a docelowo 65% do 2035 r.), gminy szukają sposobów na dociągnięcie słupków – dokładając kolejne frakcje i kolejne pojemniki.
Problem w tym, że każda nowa frakcja kosztuje obywatela pieniądze, miejsce i czas, a administracji daje jeszcze większą kontrolę nad codziennymi zachowaniami ludzi. Nie chodzi już o to, czy system jest logiczny, tylko o to, czy mieszkańcy zrobią to, co im się każe, nawet gdy nie widzą w tym sensu.
Warto przypomnieć, jak to wyglądało przed tzw. „rewolucją śmieciową” z 2013 r. Wtedy każdy podpisywał umowę z wybraną firmą. Była konkurencja, ceny można było porównywać, a odbiór bywał częstszy i bardziej elastyczny. Rząd i samorządy tłumaczyły monopolizację rynku troską o porządek i argumentem o śmieciach w lasach.
Efekt? Dziś płacimy więcej w systemie, w którym odbiorca jest jeden – wyłoniony w przetargu – i to mieszkańcy mają się dostosować do jego harmonogramu, nie odwrotnie. Odbiór zmieszanych często jest rzadki, za to śmieciarki jeżdżą wielokrotnie, bo każda frakcja ma osobny kurs. Więcej jeżdżenia to więcej spalin i hałasu, ale w narracji urzędowej liczy się tylko papierek w tabelce.
Absurd polega też na tym, że logika segregacji przestaje być oczywista nawet dla osób, które chcą działać uczciwie. Jeszcze niedawno w wielu miastach brudne ręczniki papierowe i chusteczki traktowano jako „resztkowe” i kazano wrzucać do czarnego pojemnika. Teraz w jednej gminie będą bio-kuchenne, w innej zostaną zmieszane, gdzie indziej pewnie pojawi się osobny worek „higieniczny”. Z punktu widzenia państwa to wygodne: obywatel ma być wiecznie „niedouczony”, więc zawsze można go postraszyć sankcją albo podwyższoną opłatą.
Nie jest to przypadek odosobniony. Od 1 stycznia 2025 r. weszła w życie obowiązkowa selektywna zbiórka tekstyliów – formalnie bez nowych koszy w domach, ale z nową powinnością i groźbą kar. Schemat powtarza się jak w zegarku: najpierw prawo, potem chaos organizacyjny, potem przerzucenie kosztów na ludzi, a na końcu moralizowanie, że „tak trzeba, bo Europa”. A kiedy obywatel pyta o sens i proporcje, słyszy, że „normy rosną” i „inaczej będą kary dla gmin”. Czyli rząd nie rozwiązuje problemu systemowo, tylko przekłada presję w dół – na samorządy, a te na mieszkańców.
W ten sposób z pozornie niewinnej segregacji robi się narzędzie sprawdzania, jak daleko można przesuwać granice. Jeden kosz więcej tu, nowy obowiązek tam, wymóg zakupu pojemnika „na własny koszt” gdzie indziej. I z czasem ludzie przestają pytać „po co?”, a zaczynają tylko kombinować „jak to ogarnąć, żeby nie podnieśli opłaty”. To nie jest dojrzała polityka publiczna. To jest tresura.
Źródła:
https://www.olsztyn.com.pl/artykul,chusteczki-higieniczne-i-reczniki-pa…
https://www.infor.pl/prawo/nowosci-prawne/7460177,zuzyte-chusteczki-hig…
https://www.gov.pl/web/klimat/tekstylia
https://www.prawo.pl/biznes/od-2025-roku-tekstylia-osobno-czyli-iluzja-…
https://czystemiasto.gdansk.pl/aktualizacja-zasad-segregacji-odpadow-br…