Michał Falzmann a MÓZGI WSI
Wpisał: Mirosław Dakowski   
13.02.2009.

Mirosław Dakowski 13 lutego 2009

Michał Falzmann a „MÓZGI”  WSI

            Zbliża się 20 lat od ujawnienia przez Michała Falzmanna mechanizmów rabunku finansów Polski, m.inn. poprzez FOZZ i podobne struktury. Wyniki swych wielomiesięcznych badań opisał.  Obok umieszczam jeden z artykułów Michała z sierpnia 1990 r., opublikowany w CDN - Głos Wolnego Robotnika. Było to jawnie już wydawane pismo podziemne. Nr. 294, pisane sierpień 1990 r.

            Wtedy oficerowie UOP (dla młodzieży: Urząd Ochrony Państwa) zaproponowali Michałowi pracę u nich nad tą sprawą. Po dłuższej merytorycznej rozmowie z 5-ma oficerami Michał zapytał: „ Kto z Panów jest z nowego naboru?” Płk Fąfara: „Ależ proszę pana, my jesteśmy starzy fachowcy!” „A, to w takim razie dziękuję” rzekł Michał i poszedł sobie. Po paru miesiącach podjął jednak prace nad ta sprawą w NIK (dla mł.: Najwyższa Izba Kontroli), choć uważał, że jego przyszły szef „to KGB”, lub jest „ich wolontariuszem”. Po trzech tygodniach od rozpoczęcia pracy w NIK pisze 21 kwietnia 1991 r. w tajniejszym ze swych notesów: „ Krzyś ... z Izą namawiają mnie, bym dalej pracował. Uważam, że powinienem wymówić – władza w Polsce jest nadal w rękach KGB. Dalsza praca to osobiste śmiertelne niebezpieczeństwo, szans na sukces nie widzę żadnych”. Jednak poczucie obowiązku wobec Polski zwycięża. Pracuje jeszcze trzy miesiące, nim dopadnie Go „karząca ręka” prywatyzującej się GRU (Gławnoje Razwieditielnoje Uprawlienije - sowieckie struktury szpiegowskie) , czy może Grupy Y w „tutejszej” filii zwanej WSI. Zginał 18 lipca 1991 r.

       Sąsiedni artykuł, napisany przez MF przed etapem badań tej sprawy w NIK, wykazuje:

            - Precyzję diagnoz i odwagę Michała Falzmanna; diagnozy te przez następne lata zostały potwierdzone.

            - Wielkie rozmiary bezczelności, pewności bezkarności i poczucia siły wśród władz Funduszu, kolejnych ministerstw Finansów, licznych likwidatorów Funduszu, zespołów biegłych mających określić wielkość strat Polski, prokuratur. Skutkiem ich „działalności” było opóźnienie procesu karnego FOZZ o co najmniej siedem lat, a więc przedawnienie zarzutów.  Skracanie terminów „przedawnień” zlecane, czy dyktowane było sejmowi. Skutecznie.

            Ledwo wspomnę agenturalną, szkodliwa dla polski działalność mediów, wtedy przezwanych me®diami. „Dziennikarzezaniżali szacowane straty - w zależności od poleceń ich oficerów i okoliczności - od stu razy do dziesięć tysięcy razy. Więcej w naszej książce o FOZZ, niestety ciągle aktualnej (wolałbym, by zrabowane pieniądze zostały odebrane, winni w więzieniach, a sprawa osądzona i - dla opinii - zapomniana...).

            Proces cywilny wytoczony autorom książki „Via bank i FOZZ”, M. Dakowskiemu i Jerzemu Przystawie przez PHZ Universal i Dariusza Tytusa Przywieczerskiego (dalej DTP) toczył się przez przeszło 13 lat (1993-2006). W trakcie tego procesu na sesjach sądu mec. S. reprezentujący „PHZ Universal” i DTP często podsypiał, a zawsze demonstrował swą niewiedze o sprawie. Pod koniec procesu mec. S. „reprezentował” już taki Universal, który z PHZ Universal nie miał już (po kolejnych przemianach własnościowych) nic wspólnego, a od paru lat był już „zbankrutowany”. Mecenas dowiedział się o tym na sali sądowej, od likwidatora tej mutacji firmy Universal. Itp, itd....

            Samego DTP pod koniec procesów (tak procesu „naszego” cywilnego, jak i karnego FOZZ) nie było w kraju, bo go „sprawiedliwość wypuściła – po raz kolejny – za granicę.  Przed paru laty „sprzedawał gwoździe” w USA, dziennikarze tam łatwo go znaleźli i u niego w firmie byli, ale... śledczy i prokuratorzy „nie mogli go umiejscowić”. MÓZG, prawda?

Zmieniony ( 14.02.2009. )