Waldemar Łysiak i Rafał Ziemkiewicz - nieudolność
Wpisał: Elig   
28.06.2013.

Waldemar Łysiak i Rafał Ziemkiewicz - nieudolność

 

 

"Do rzeczy", ale niech mają - robię im i tym omawianym Panom - niezasłużona reklamę. MD]

  To zadziwiające, ale dwaj znani publicyści dali w ostatnim numerze "Do rzeczy" /nr 22/2013/ zadziwiające pokazy nieudolności i braku profesjonalizmu.  

  Zacznę od Ziemkiewicza i jego wywiadu z Moniką Jaruzelską.  Budyń78 oświadczył  /TUTAJ/, że wiecej "Do rzeczy" nie kupi a  jego komentatorzy właściwie jednoglośnie uznali Ziemkiewicza za zdrajcę.  Coryllus dla odmiany wylał na ten wywiad cały kubeł wyjątkowo jadowitej ironii  /TUTAJ/.  Bloger Herbu grabie i ci, co wpisali się pod jego notką /TUTAJ/ zajęli sie problemem ewentualnych stosunków między Ziemkiewiczem , a Moniką Jaruzelską, w czasie, gdy uczyli się oni w tej samej szkole.

  Nikt jednak jakoś nie zauważył, że ten wywiad mógłby służyć na studiach dziennikarskich jako przykład tego, jak NIE należy postępować.  Sam pomysł przeprowadzenia rozmowy z córką gen. Jaruzelskiego nie jest niczym zdrożnym, a efekt mógłby być ciekawy.  W końcu, bycie potomkiem krwawego dyktatora to naprawdę jest problem /przypomnę losy dzieci Stalina/.

  Ziemkiewicz popełnił jednak fundamentalny błąd.  Zamiast pokierować rozmową - pozwolił się zdominować Monice Jaruzelskiej.  Owinęła ona sobie go wokół palca.  Co najmniej od połowy wywiadu miałam wrażenie, że to nie Ziemkiewicz prowadzi rozmowę z Moniką Jaruzelską, lecz ona przepytuje Ziemkiewicza.  W efekcie wszystko rozpłynęło się w infantylnych wezwaniach do powszechnej zgody /dupy z batem???/.  Gdybym była redaktorem naczelnym "Do rzeczy" - wrzuciłabym taki tekst do kosza.

  Łysiak ma natomiast na sumieniu inny grzech - grzech zacietrzewienia.  Odebrało ono mu rozum.  Napisał pamflet na endecję "Myśli nowoczesnego antyendeka".  Z niepojętych przyczyn uznał, że jeśli wrzuci w ten tekst wszystkie krytyczne zdania jakie kiedykolwiek ktoś powiedział o endecji, to stanie się on naprawdę przekonujący.  W efekcie wszystko mu się pomieszało: zabójstwo Narutowicza, Traktat Ryski, oczywiście antysemityzm, prorosyjskość, Janusz Korwin-Mikke, Adam Wielomski, Rafał Ziemkiewicz, "Najwyższy Czas", Wincenty Rzymowski,  Tekieli i psycho-manipulacja oraz czort wie co jeszcze.  Wyszedł z tego kompletnie niestrawny nonsens na siedem kolumn.

  Kilku autorów próbowało z tym gniotem polemizować - Jan Bodakowski /TUTAJ/,  Lord Stark w notce "Waldemar Łysiak oszalał?"  /TUTAJ/ lub Narodowcy.net  /TUTAJ/.  W tym ostatnim portalu postawiono pytanie: "Dlaczego artykuł Łysiaka nie jest rzeczową krytyką (na którą wielu liczyło), a emocjonalnym wywodem na poziomie nastolatka?".

   Ano właśnie.  Jest rzeczą zdumiewającą, że tak znani i doświadczeni publicyści robią błędy, jakich uniknęliby początkujący dziennikarze, a redakcja pisma nie reaguje na to.