Ocalił nas św. Brat Albert. A także KIA.
Wpisał: Tadman   
21.06.2013.

Ocalił nas św. Brat Albert. A także KIA.

 

Tadman

konstruktorzy-samochodow-z-poludniowej-korei-ratuja

 

[duży fragment artykułu Tadmana md]

[----]

Oddajmy głos samemu ks. Isakowiczowi-Zaleskiemu (wyjątki; całość pod poniższym linkiem).

 http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=7977

 Ocalił nas św. Brat Albert. A także KIA braci Wadowskich 2013-06-13

 Od trzydziestu lat jeżdżę jako kierowca samochodem. I jeżdżę bardzo dużo. Co roku tyle, ile wynosi długość równika Ziemi. Nie miałem do tej pory żadnego wypadku, jedynie dwie lub trzy stłuczki. Jednak, to co wydarzyło się 11 czerwca br. zapamiętam do końca życia.

[...]Zazwyczaj jeżdżę wysłużoną skodą fabia, ale tuż przed wyjazdem sekretarz Zarządu Fundacji,  Arkadiusz Tomasiak zadecydował, że pojedziemy nie skodą, ale nowy samochodem marki KIA, który tego samego dnia rano został dopiero co zarejestrowany, gdyż do tej pory jeździł na próbnych numerach. Był to całkowicie nowy model, prosto z fabryki. Gdy go odbieraliśmy miał na liczniku - uwaga! - zaledwie 8 km. Samochód ten należał do firmy Bracia Wadowscy w Krakowie, której właściciele jako dealerzy Volvo i KIA wspierają od lat Fundację,  użyczając jej całkowicie bezinteresownie swoich samochodów. Samochody te mają logo firmy oraz logo Fundacji z podobizna św. Brata Alberta. Taką podobiznę miała też pojazd, którym pojechaliśmy do Brzeszcz.

[...]Wracając jechaliśmy przez Przeciszów, Zator i Babice. Arek prowadził, a ja siedziałem przy kierowcy jako pasażer. W miejscowości Olszyny zobaczyliśmy, że na wąskiej i krętej, na dodatek zalanej przez ulewę, drodze zatrzymał się naprzeciwległym pasie bus, aby wypuścić pasażerów. Nagle zza niego wyskoczył czerwony pojazd dostawczy z węglem, taka pół-ciężarówka. Pędził wprost na nas. Nie mieliśmy żadnych szans, po lewej stronie bus, po prawej wąziuteńki chodniczek, rów i betonowy płot. Arek odruchowo próbował odskoczyć na ten chodniczek, ale ciężarówka zrobiła to samo, na dodatek jeszcze bardziej dodając gazu.

Zderzyliśmy się więc czołowo. Potężny huk i łomot. Wystrzeliły poduszki powietrzne. Przód samochodu wraz z silnikiem  został zmiażdżony, a akumulator zapalił się. Miałem wrażenie, że cały samochód rozpadł się, a nam poucinało nogi.  Jednak ten model KAI miał  specjalną, wznowioną przegrodę pomiędzy silnikiem a kierowcą i pasażerem. Przegroda ta wytrzymała, choć uderzenie było ogromne.

 Wyszliśmy z samochodu o własnych siłach. Prawdziwy cud. Gdybyśmy jechali skodą czy innym samochodem, to z pewnością obaj zginęlibyśmy.

Tak też stwierdzili policjanci, którzy szybko przyjechali wraz z pogotowiem i strażakami. Zawieziono nas karetką do szpitala w Chrzanowie. Tutaj po prześwietleniach okazało się, że nie mamy żadnych złamań czy innych poważnych ran. Kierowca wyszedł praktycznie bez szwanku,, a mnie potłukły poduszki powietrzne. Pas też zostawił swoje ślady. Mam więc potłuczoną klatkę piersiową  oraz lewe biodro (od pasa) i prawą stopę, która miałem oparta o wspomnianą przegrodę. W sumie kilka siniaków i jeden krwiak. Cały czas biorę więc środki przeciwbólowe. Nie zgodziłem się na pobyt w szpitalu, bo od razu informacja trafiła do mediów i w szpitalu pojawili się dziennikarze. Jestem pod opieką lekarza i pielęgniarek, ale w spokojnym miejscu. 

Reasumując, uszliśmy wraz z Arkiem z życiem. Tylko dzięki św. Bratu Albertowi oraz KIA braci Wadowskich. Deo gratias! 

W kontekście tego białego wywiadu sprawa wygląda trochę inaczej niż nam się ją przedstawia. Małe pytanie: dlaczego kierowca DAFa nie hamował, co wydaje się normalną czynnością w takim przypadku. Każdy chce uniknąć zderzenia lub zminimalizować jego skutki. Pamiętajmy, że każdy kilogram węgla na pace i zwiększenie szybkości powoduje znaczny wzrost energii niszczącej, wyzwalanej w momencie zderzenia.

Miałem okazję zamienić kilka słów z księdzem podczas jego prelekcji o Mordzie Wołyńskim, chyba z półtora roku temu, zorganizowanej przez lokalny Klub Gazety Polskiej. O sprawach ludobójstwa Polaków na Ukrainie mówił i pisał bardzo dużo. Gazeta Polska miała go za swojego stałego felietonistę. 

Cóż takiego ostatnio się stało, że ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski mógł się komuś przestać podobać.

Przejrzałem pod tym kątem jego blog z ostatnich dwóch tygodni http://www.isakowicz.pl/

Nie będę robił bryku z tego co przeczytałem, więc odsyłam do kilku linków w celu zapoznania się z tematyką, którą ostatnio poruszał ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Sprawa zaczęła się od publikacji w GPC dwóch artykułów („Rabacja wołyńsko-galicyjska” oraz „Trzeba mówić o Wołyniu”) napisanych przez dr. Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego. Artykuły dotyczyły mordów na Wołyniu, w których autor zganił Rodziny Wołyńskie za domagania się uchwały sejmowej potępiającej zbrodnie ludobójstwa na Ukrainie, co ponoć może spowodować implikacje polityczne w trójkącie Polska, Rosja i Ukraina. Również dał wykładnię przyszłej polityki zagranicznej tzw. rządu technicznego, gdzie właśnie jest przewidziany do jej koordynowania.

Sprawa dość dobrze jest zreferowana tutaj pod tytułem „OUN i UPA muszą zostać potępione” http://65-lat-temu.salon24.pl/

 http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=7873

Ksiądz Isakowicz-Zaleski pisze: „Dopiero teraz dowiedziałem się, że Przemysław Żurawski  vel Grajewski został namaszczony w w tzw. technicznym rządzie. prof. Piotra Glińskiego na eksperta od polityki zagranicznej. Mój Boże! Czyżby Jarosław Kaczyński chciał w ten sposób powiedzieć, że nie po drodze mu ze wszystkimi środowiskami, które od lat walczą, także w Sejmie, o jednoznaczne potępienie ludobójstwa dokonanego przez zbrodniarzy z UPA i SS Galizien? Przecież to przed kolejnymi kampaniami wyborczymi, a w najbliższym czasie będzie ich kilka, autentyczny strzał w stopę.”

 http://wojciechwencel.blogspot.com/2013/05/woynska-blokada.html

 Z kolei Wojciech Wencel pisze: Dla obozu niepodległościowego Wołyń wciąż jest problemem politycznym. Nie ulega przecież wątpliwości, że nasz konflikt z Ukrainą leży w interesie Rosji. „Konsekwencje ewentualnego przyjęcia ostrej uchwały wołyńskiej sprzeczne są więc z interesami Rzeczypospolitej” – pisze na łamach „Gazety Polskiej Codziennie” Przemysław Żurawski vel Grajewski. I domaga się „marginalizacji kwestii konfliktów historycznych w bieżących stosunkach polsko-ukraińskich”. Czy jednak rzeź wołyńską da się zmarginalizować, przemilczeć, odłożyć na później?

 Pod koniec maja wysłany został list, w trybie udzielenia informacji publicznej, przez Stowarzyszenie Blogmedia24.pl IV List do Prezydenta w sprawie ustanowienia 11 lipca Dniem Pamięci Męczeństwa Kresowian.

http://blogmedia24.pl/node/63576

Okazuje się, że tytułem polemiki, GPC przyrzekła zamieścić w weekendowym wydaniu artykuł prof. Bogusława Pazia z Wrocławia, ale jego druk został wstrzymany przez red. Joannę Lichocką. Proszę zwrócić uwagę na interwencyjny artykuł prof. Piotra Glińskiego, premiera rządu technicznego.

http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=7912

A tutaj ks. Isakowicz-Zaleski publikuje treść listu otwartego prof. Bogusława Pazia do redakcji GPC.

http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=7943

 Czas na podsumowanie.

 Nieugięta postawa ks. Tadeusza Isakowicza–Zaleskiego, nie tylko dała odpór członkom jakiegoś rządu technicznego PiS, ale także zdezawuowała cele ludzi, którzy za tym ciałem stoją. Wprost na naszych oczach sypie się bajeczka o prawicowości i to ponoć typowo polskiej. Widać, że w tej sprawie stanowisko PO i PiS właściwie się niczym nie różni. Wykładnię w tej sprawie dała również strona reprezentująca Pałac Prezydencki słowami prof. Tomasza Nałęcza, który znany jest z naginania faktów historycznych dla doraźnych celów politycznych.

Ostatnio do działania pobudzone zostało wiele osób i różnych ciał publicznych. Cel jest jasny, bo 11.07.2013 roku mija 70 rocznica ludobójstwa na Wołyniu. Rodziny pomordowanych chcą aby Sejm podjął uchwałę potępiającą ów mord z wyraźnym użyciem słowa ludobójstwo, a partie polityczne chcą wykpić się ogólnikami.

 A na sam koniec uwagi co do polityki informacyjnej związanej z wypadkiem ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Poznaję sznyt tych od „pogibli wsie”, gdzie skromna i nie do końca określona informacja zamieszczana w mediach, pozwala na późniejsze jej modyfikowanie z zachowaniem pozorów prawdopodobieństwa.

Obawiam się, że poszedł jakiś deal ponad podziałami, tak jak przed okrągłym stołem. W roku 1989 zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach ks. ks. Suchowolec, Niedzielak i Zych. Do tej pory nie wyjaśniono tych spraw, chociaż powszechnie sądzi się, że ponad wszelką wątpliwość zostali oni zamordowany na skutek działania Służby Bezpieczeństwa.