Felix saeculum Cracoviae, czyli o nowych krakowskich świętach
Wpisał: Ferdynand Dembowski   
20.05.2013.

Felix saeculum Cracoviae, czyli o nowych krakowskich świętach

 

 

Ferdynand Dembowski

 

Kiedy nadchodzi wiosna najlepiej z Krakowa uciekać. Lepiej wtedy zaszyć się gdzieś na pustkowiu, w jakiejś nędznej dziurze – jak radził Juwenalis – niż słuchać poetów recytujących swe wiersze. Już grudzień i styczeń jest niebezpieczny, bo wypada wówczas ruchome święto pierwszej klasy z oktawą poświęcone Świętemu Jerzemu. Jest to pierwszy krakowski Święty Doktor Kościoła Posoborowego. Nasz Jerzy Zwycięzca pogromił smoka katolicyzmu tradycyjnego dźgając go włócznią Tygodnika Powszechnego (gdyby Cat Mackiewicz żył, miałby  odpowiedź, dlaczego stary święty Jerzy został wykreślony przez Jana XXIII). Przygotowania do uroczystości rozpoczynają się przed 10 grudnia (narodziny Świętego dla ziemi),  osiągają gaudium magnum 16 stycznia ( Dzień Judaizmu), by w wyciszeniu dokończyć świętowanie 27 stycznia (narodziny Świętego dla Nieba).

 

Drugie wielkie święto pierwszej klasy z podwójną oktawą przypada na marzec. Tak się szczęśliwie składa, że z czterech wielkich Józefów, których dał nam w prezencie wiek dwudziesty, nasz krakowski Święty Józef urodził się dla ziemi 12 marca, a jego narodziny dla Nieba przypadają na 28 czerwca. Uroczystości ku czci Świętego wypadają w marcu, gdyż czerwiec jest już zarezerwowany. Święty Józef Tischner ( bo o nim mowa) zastąpił całkiem słusznie św. Tomasza z Akwinu, syntezując – jak ślepy farby -  różne bełty filozoficzne, głównie z Niemiec i Francji.

Jako wybitny teolog manowcowy i filozof lapucjański, sądził, że teologia winna zejść z górskich turni na bagna, wertepy, bajora. Innymi słowy, prawdziwy teolog nie powinien bynajmniej niczego porządkować, lecz mieszać ludziom w głowach, zamulać i gmatwać. Budowlę gmachu nowej syntezy zaczął postępowo jak na modernistę przystało- od dachu. Nie powinno zatem nikogo dziwić, że ten kunsztowny gmach spoczywa dzisiaj na barkach najrozmaitszych kołków – Atlasów. Do najbardziej znanych należy były Pan Rektor Minister Jarosław Gowin, zaś wśród imponującej Rady Patronackiej Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera brakuje tylko Trójcy Świętej. Zapewne, taktownie, nie chciała tak doborowemu towarzystwu zaniżać poziomu swą obecnością.

Najwybitniejszym współczesnym spadkobiercą Filozofa jest natomiast wybitny krakowski Mełamed z  importu, Pan Profesor Jan Hartman. Ten już bez najmniejszych zahamowań z bristolskiej beczki filozoficznego g… pracowicie syntezuje pokarm dla uniwersyteckiej dziatwy, skarżąc się przy tym przewrotnie na żenujący poziom wykształcenia na Lapucie. Nota bene: ostatnio profesorskimi wyrobami posilał się z wielkim smakiem  nawet pan redaktor Janusz Korwin – Mikke. No cóż – zamykając miesiąc marzec - dwa lata temu „Ksiądz na manowcach” był lekturą obowiązkową dla młodzieży gimnazjalnej na olimpiadę polonistyczną. Nieźli „jajcarze” siedzą w tym kuratorium.

 

Z kwietniem jest pewien problem. Ten okrutny dla Pana Premiera Tuska i Pana Prezydenta Komorowskiego miesiąc zawłaszczył nietaktownie Pan Prezydent Kaczyński. Nic nie można póki co z tym zrobić, trzeba zagryźć zęby i czekać cierpliwie na wypełnienie luki jakąś nową kanonizacją. Szymborska się nie wstrzeliła. Barbara Blida nie jest niestety z Krakowa. No i bez oktawy. Senyszyn - lutowa. Może kiedyś, jak dobry Bóg da, będziemy świętować jej narodziny ( a może i drugi dies natalis) wraz z dies natalis dla Nieba Pani Wisławy.

Wielka to Święta i Cudotwórczyni. Nawet Pan Palikot modlił się na jej pogrzebie. Największa nadzieja, póki co, w Pani Ani. Gdyby tak wybrała kwiecień na swój dies natalis dla Nieba, problem byłby rozwiązany (jej ziemski dies natalis jest duplex, a to stwarza pewne problemy kultowe).

Hmm! Gdyby tak wszystko poszło po myśli, mielibyśmy radosne procesje czcigodnych gejów i lesbijek z Wawelu (od nagrobka Warneńczyka) na Skałkę ( do grobu Czesława Miłosza), zamiast wulgarnego prowokowania świętym Stanisławem. 

Ale co do kwietnia można mieć jeszcze większe marzenia. Gdyby tak Pan Redaktor Adam Michnik wycelował w 10 kwietnia…

 

Największe krakowskie uroczystości przypadają na lato, a jedynym zgrzytem jest Boże Ciało. Rozpoczynamy więc od majowych suchych dni  wspominając Ojca Stanisława Musiała. Liczyć można wówczas na posypanie szuflami głów popiołem podczas neo-ignacjańskich rekolekcji prowadzonych przez Czcigodnego Ojca Stanisława Obirka i Czcigodnego Mełameda Pana Profesora Jana Woleńskiego. Po tak nabożnie odbytym pokajaniu, młodzież zabiera się ochoczo do pisemnej i ustnej maturalnej analizy „Campo di Fiori” oraz czyta tekst wspierający wygotowany przez Pana Redaktora Żakowskiego.

Kiedy Mistrz Czesław dopełnił był swych ziemskich dni, pozostawił swemu umiłowanemu uczniowi, Panu Redaktorowi Żakowskiemu, jako jedyny spadek duchowy, swą brodę. Ale ad rem. Trwa ten intelektualny agon przez cały miesiąc.

A w czerwcu, jak w ulu na wiosnę, skrzętne przygotowania do Festiwalu Kultury Żydowskiej. Pełną parą pracuje znakomity Instytut Studiów Strategicznych Pana Ministra Klicha zapewniający organizatorom wsparcie intelektualne.

 

O jak orzeźwiająco działa na obolałą duszę zawodzenie kantorów, hałas trębaczy i  jazgot kapel klezmerskich, a cóż dopiero suavitas verborum poetów i myślicieli z Wyborczej i innych zaprzyjaźnionych redakcji z zacnymi Redaktorami Gebertem, Stasińskim, Smoleńskim na czele. Toż Neron piękniej nie śpiewał podczas pożaru Rzymu. W festiwal pięknie komponuje się 30 czerwiec – dies natalis dla ziemi Czesława Miłosza, największego polskiego poety, myśliciela, filozofa i teologa. Dwa dni później dobry Bóg zsyła na świat Poetessę. Festivitates szczytują około połowy sierpnia, bowiem dnia 14. tegoż miesiąca przypada dies natalis dla Nieba Pana Czesława.

 

Czytelnikowi należy się na koniec kilka słów laudacji na cześć naszego największego noblisty. Otóż nie tylko rozmontował on komunizm, nie tylko błogosławił szlachetnych gejów z łoża śmierci, ale przede wszystkim stworzył genialną summę estetyki, moralności i teologii, pisząc trzy wielkie dzieła: Traktat poetycki, Traktat moralny i Traktat teologiczny. W tym ostatnim zawarł całe bogactwo myśli teologicznej Kościoła Katolickiego, zasługując sobie tym samym na tytuł Doktora Doktorów Kościoła.

O moralnym wymiarze nie godzi mi się pisać. Odsyłam do wielkiej pochwały cnotliwego życia Poety w listach Jarosława Iwaszkiewicza i wspomnieniach Sergiusza Piaseckiego. Żądnych wyjaśnień estetycznych – do Profesora Aleksandra Fiuta.

 

Ferdynand Dembowski