Porozmawiajmy o oświacie... - Nie tylko w Norwegii
Wpisał: Żmirska   
07.10.2013.

Porozmawiajmy o oświacie... - Nie tylko w Norwegii

 

 

[Umieszczam bo i takie spojrzenie jest ciekawe. Ale ciśnie mi się do oczu ten „Marsz Elojów”, m.inn. w Oslo, z białymi kwiatkami po rzezi na Utoya. Tam pojęcie Boga jest muzealną starocią – a jednak – tak zdrowe resztki Narodu się zachowują. MD]

 

5 października 2013 Redaktor: husarz  www.solidarni.pl

 Żmirska

 

Odwiedziła mnie kuzynka z Norwegii. Też nauczycielka, gimnazjalna zresztą, a ponadto koordynator i tłumacz dla uczniów będących dziećmi polskich emigrantów (głównie zarobkowych) i ich rodziców.

Humanistka po dwóch fakultetach (kulturoznawstwo, filologia), trzy języki, po trzydziestu latach na obczyźnie posługuje się piękną polszczyzną bez akcentu.

O uczniach z Polski mówi niestety to samo, co my: bezdenna niewiedza, brak potrzeby zdobywania jakiegokolwiek wykształcenia, nieznajomość języków (nawet tych, których uczyli się w polskich szkołach), postawa roszczeniowa, rażący i dokuczliwy brak kultury (przez norweskich rówieśników rozpoznawani niestety głównie po pewnym słowie na "k").

Wikingowie z Oslo, ponoć naród prostych rybaków, przepuszczają kobiety pierwsze przez drzwi, pomagają im nosić ciężary, mówią "dzień dobry", "dziękuję" i "przepraszam" bez przypominania i w odpowiednich momentach. Na ogół ateiści albo protestanci w teorii, znają doskonale mity biblijne, antyczne i skandynawskie, odróżniają Stary Testament od Nowego, piszą wypracowania zrozumiałym językiem i w terminie.

Ich polscy rówieśnicy patrzą na to z wytrzeszczem - wszak zamieszkali na luzackim, nowoczesnym "zachodzie", a tu jakieś tradycje są pielęgnowane, do nauczycieli trzeba się odzywać kulturalnie i w ogóle - wiocha!

Zasady są proste: żelazne terminy oddawania prac domowych i zaliczeniowych (wyłącznie drogą elektroniczną), sprawne programy komputerowe umożliwiające sprawdzenie większości z nich bez siedzenia po nocach, zbieranie punktów, bez odpowiedniej liczby których nie ma mowy o przejściu do następnej klasy, nie ma żadnych poprawek i "odpytywań". Chudziutkie objętościowo regulaminy zachowania, żadnych dyżurów, prowadzania za rączkę, pilnowania... - nie przestrzegasz - wylatujesz. Pełnoletni uczniowie traktowani jak dorośli, tzn. całkowicie odpowiedzialni za swoje postępowanie i wybory. Nikt nikogo nie zmusza i "nie daje szansy" w nieskończoność. Nie chcesz się uczyć, będziesz pracować fizycznie, nigdzie nie jest powiedziane, że ileś osób w społeczeństwie musi mieć wyższe lub choćby średnie wykształcenie.

Raz na jakiś czas dyrektor prosi nauczyciela na rozmowę i pyta, czy jest zadowolony z pracy, czy ma odpowiednie warunki, a jeśli nie, to w czym można pomóc. Kuzynka powiedziała, że zarobki są dla niej absolutnie zadowalające, ale raz w roku nauczyciele należący do związków zawodowych (praktycznie 100%) "strajkują" w sprawie podwyżek i ona strajkuje razem z nimi, żeby się nie wyłamywać, ale tak naprawdę, mogliby sobie spokojnie darować. Kiedy usłyszała, ile zarabiam (wyższe magisterskie z przygotowaniem pedagogicznym, nauczyciel dyplomowany, wyższej półki w naszym systemie oświatowym nie ma), powiedziała ze zdziwieniem: "Przecież masz uniwersyteckie wykształcenie!" i zaprosiła mnie do knajpy na obiad. Z deserem. Pyszny. Pytała, jak spędzam wolny czas i co robię w weekendy, bo oni najczęściej na jachcie u przyjaciół... Aha! I grillują. Opowiadała, co pieką na tym grillu, bo poza karkówką i kiełbaskami znają jeszcze parę możliwości.

W pewnym momencie byłam strasznie dumna, bo mogłam ją uświadomić, co to jest gender. Ona wprawdzie antropolog kultury, ale słyszała tylko jakby przez mgłę... Coś takiego! Taka nowoczesna Skandynawia! Wyobraźcie sobie, że nie miała pojęcia, kto to Slavoj Żiżek! Obejrzawszy zdjęcia wnuków, postraszyłam ją, że mają sporą nadwagę i prędzej czy później ktoś się tym zajmie. I wiecie co? Tylko się zaśmiała!

[o, właśnie! Tak reagują Eloje. Wezmą się za was, bo śpicie! MD]

Żmirska

Zmieniony ( 07.10.2013. )