"W trosce o konsumenta" czyli konieczne nowe kasy, bo taśma jest za wąska
Wpisał: Konrad Osmycki   
09.08.2013.

„W trosce o konsumenta” czyli konieczne nowe kasy, bo taśma jest za wąska

 

 

pafere Konrad Osmycki

 

Następny ostry atak ministerstwa na małych i średnich przedsiębiorców został ogłoszony w najmniej spodziewanym momencie. Przez jakiś czas już było spokojnie i nagle jak grom z jasnego nieba: Musicie wymienić kasy fiskalne na nowe, bo ministerstwo doszło do wniosku, że obecnie taśma papieru jest zbyt wąska.

 

Swoją drogą czekam, kiedy urzędasy zarządzą zmianę szerokości zupełnie innych rolek papieru.

 

Najbardziej ciekawa jest argumentacja. Mianowicie urzędasy wykombinowały w swoich przestrzeniach międzykomórkowych, że to dla dobra klienta, bo ten, nie jest w stanie odczytać na kwitku co kupił. Argumentacja mocno naciągana z dwóch powodów:

Po pierwsze. Robiąc zakupy w zwykłym małym sklepiku zazwyczaj kupujemy kilka artykułów i bardzo łatwo możemy zorientować się, która pozycja co oznacza. Ponadto jesteśmy w bezpośrednim kontakcie ze sprzedającym i możemy dopytać się co ile kosztuje, co zresztą czasami czynimy. Inna sytuacja jest w wielkich marketach, gdzie jesteśmy obsługiwani taśmowo i robimy o wiele większe zakupy. Pozycji na takim rachunku może być i trzydzieści, wtedy pojawiają się problemy. Dlatego projekt ten mógłby odnosić się do takich właśnie sklepów.

Po drugie. Czy zmuszanie sprzedawcy do wydania kilku tysięcy złotych (koszt kasy, fiskalizacji, czyli urzędowego uruchomienia kasy, i koszt zaprogramowania, do tego stracony czas) jest działaniem na rzecz klienta? Przecież sprzedawca będzie musiał podnieść ceny albo po prostu zamknie sklepik. I jedno i drugie rozwiązanie godzi w interesy klienta.

Co jest przyczyną tak kuriozalnie głupich działań? Chęć wykazania się przed przełożonymi połączona z zapalczywością? Nieznajomość tematu? Głupota?

Biorąc pod uwagę to, że na całej tej akcji zarobi kilka firm produkujących i sprzedających kasy, a wszyscy inni stracą, pytania można by mnożyć.

Zastanawiam się nawet, czy zmiana kas nie jest pomysłem na urzędniczo rozbójnicze wymuszenie opłat mających podreperować budżet? Koszt wymiany kasy to w potężnej części ukryty podatek. Podwyżka cen to podwyżka wpływów z podatków… itd. Pomysł wydaje się tak głupi, że całkiem realny.

Przypomnijmy sobie akcję z fotoradarami. Znowu wszyscy na tym stracimy. Wiele sklepów padnie, a handel przejmą wielkie markety i sieciówki wyspecjalizowane w niepłaceniu podatków i transferowaniu zysków za granicę. Wzrostu wpływów z podatków nie będzie!

I wreszcie najważniejsze pytanie: Czy można inaczej, tak normalnie, po ludzku?

Oczywiście, że można. Przepis powinien dotyczyć tylko nowo sprzedawanych kas fiskalnych. Każda kasa i tak ma ograniczony czas działania i ilość operacji. Po kilku latach trzeba ją wymienić. W przeciągu paru lat sama dokona się wymiana na lepsze, bez szkodliwych skutków urzędniczej nadgorliwości. A odczuwana poprawa będzie już w ciągu roku, dwóch, bowiem w ciągu roku wymienia się ok. 15% kas, do tego dochodzą te nowo kupowane.

Na koniec prośba do ministerialnych wybździbąków *) (poza tymi nielicznymi normalnymi ludźmi w urzędach). Nie zachowujcie się jak słoń w składzie porcelany. Wystarczy tylko trochę pomyśleć. Jeżeli macie z tym kłopot, zawsze służę pomocą.

Dyplomowany Technik Budowlany:
Konrad Osmycki
Ruch Wolności

=====================

*) Wersja standardowa, ale nie-dla-panienek jest oczywiście dźwiękowo podobna.. md

 

Zmieniony ( 09.08.2013. )