Gdzie nasza Ziemia Obiecana, ludzie małej wiary?
Wpisał: Diakon Franciszek   
06.08.2013.

Gdzie nasza Ziemia Obiecana, ludzie małej wiary?

 

 

5 sierpnia, 2013, Diakon Franciszek

 

   Na pustyni lud izraelski zaczął się buntować. Z utęsknieniem  wspominali „dobre czasy”: „ryby, któreśmy darmo jedli w Egipcie, ogórki, melony, pory, cebulę i czosnek. Tymczasem tu giniemy, pozbawieni tego wszystkiego” (Lb 11, 5 - 6). Szybko zapomnieli o ciężkiej, niewolniczej pracy, do jakiej tam byli zmuszeni.

 

   Ziemia Obiecana do której oni pielgrzymowali jest symbolem nieba. Niewola w Egipcie symbolizuje niewolę duchową. Warunkiem zbawienia jest życie według ducha, a ludzie nadal chcą żyć według ciała. Ci, co się nawrócili, nie raz będą mieć pokusy powrotu do poprzedniego stylu życia. Żeby dojść do ziemi obiecanej trzeba przejść przez pustynię, a więc pokonać wszelkie trudy i niedostatki. 

 

   Tak jak kiedyś Żydzi tak dzisiaj wielu z nas się buntuje i załamuje pod ciężarem codziennego życia. Ale do nieba innej drogi nie ma i bez cierpień nie będzie można się tam dostać, tak jak jest napisane w Dziejach Apostolskich: „przez wiele ucisków trzeba nam wejść do królestwa Bożego” (Dz 14, 22).

   Pielgrzymowanie do wiecznej ojczyzny jest usłane trudami i przeszkodami, ale przecież Pan Bóg nie pozostawia nas samych sobie. Zawsze możemy liczyć na Jego pomoc. Żydom na pustyni, niestety często brakowało cierpliwości i ufności. Gdy Pan Bóg zwlekał, oni zamiast cierpliwie czekać, od razu żądali spełnienia ich potrzeb. Niewygody i trudy życia na pustyni były częścią planu Bożego. Przez nie Pan Bóg chciał ich ukształtować moralnie i duchowo umocnić. Stąd nie od razu udzielał pomocy. Zwlekając chciał  nauczyć ich cierpliwości, która jest pierwszym warunkiem prawdziwej miłości, jak pisze św. Paweł w hymnie o miłości: „Miłość cierpliwa jest” (1 Kor 13, 4). Żydzi nie chcieli dobrowolnie poddać się lekkim trudom i niewygodom, stąd w konsekwencji zostali zmuszeni poddać się trudniejszym i cięższym próbom życia na pustyni.

 

   I tak się często dzieje i w naszym życiu. Jeżeli człowiek nie chce zaakceptować lekkiego krzyża, będzie niestety zmuszony nieść cięższy i być może już bez duchowych zasług przed Bogiem. Czyż  nie lepiej wtedy od razu zaakceptować wolę Bożą i mieć z tego tytułu zasługi, aniżeli z narzekaniem i buntem nieść cięższy krzyż bez żadnych zasług? Pan Bóg wie najlepiej, co komu będzie służyło dla duchowego rozwoju, stąd wiara w Jego Opatrzność jest niezbędna. W swojej pierwszej encyklice, Światło Wiary, papież Franciszek pisze, że „wiara  nie jest światłem rozpraszającym wszystkie nasze ciemności, ale lampą, która w nocy prowadzi nasze kroki, a to wystarcza, by iść”.

   W wyznawaniu wiary wszyscy potrzebujemy więcej odwagi. I tego oczekuje od nas Jezus. Zlęknionym apostołom Jezus mówi: „Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się”. Wtedy Piotr, wyszedł z łodzi i zaczął iść po wodzie w kierunku Jezusa. Jednak na widok silnego wiatru uląkł się i zaczął tonąć. Zawołał wtedy: „Panie, ratuj mnie! Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go mówiąc: „Czemu zwątpiłeś, małej wiary?” (Mt 14, 30 – 31).

 

   Zabrakło wiary kiedyś Piotrowi i dzisiaj wielu nam brakuje wiary. Ale gdy tylko, tak jak Piotr, zwrócimy się o pomoc, Jezus jest w stanie wyciągnąć nas z każdej, nawet beznadziejnej sytuacji. Trzeba tylko zaufać i zaprosić Go do swojej łodzi życia. Ewangelista dodaje, że gdy Jezus wsiadł do łodzi wiatr się uciszył. Gdy Jezus jest z nami, któż może być przeciwko nam?