W dymach bijących z wojny rosyjsko-ukraińskiej niektórzy próbują uwędzić sobie swoje półgęski ideowe. Objawy wojennej gorączki.

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”  •  17 marca 2022 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5141

Gdyby dzisiaj żył literat i działacz Józef Ozga-Michalski, to pewnie znowu by napisał, że „w dymach bijących z wojny rosyjsko-ukraińskiej niektórzy próbują uwędzić sobie swoje półgęski ideowe”. Skoro mógł tak napisać przy okazji wojny izraelsko-arabskiej w roku 1967, to dlaczego nie miałby napisać podobnie teraz, tym bardziej, że to przecież prawda.

Wprawdzie z okazji koncertu charytatywnego na rzecz Ukrainy, wszystkie uczestniczące w nim gwiazdy straszliwie się pożarły na tle finansowym, ale skoro jest rozkaz, by podkreślać solidarność kobiet ponad wszelkimi granicami, to jakże nie podkreślać, zwłaszcza w dniu 8 marca? Toteż „Gazeta Wyborcza”, która z łaski starego żydowskiego grandziarza finansowego, próbuje całkowicie przejąć w Polsce rząd dusz mniej wartościowego narodu tubylczego, strasznie się nasładza „siostrzeństwem w czasie wojny”, podkreślając, że „tylko kobiety” mogły pomyśleć, że „ich siostry” będą potrzebowały rozmaitych rzeczy. Pani dr Monika Waluś, która to napisała, z pewnością chciała jak najlepiej, ale czy przypadkiem z tej gorliwości nie popadła w sprośne błędy Niebu obrzydłe z postaci zbrodniczego seksizmu? Jakże bowiem można, zwłaszcza w „Gazecie Wyborczej”, utrzymywać, że „tylko kobiety…” – i tak dalej – skoro przecież wszyscy, od niemowlęcia do starca, wiemy, że pan redaktor Michnik, z ogromną i nieustającą troską, myśli o wszystkim, więc jakże mógłby zapomnieć o siostrzanych potrzebach, zwłaszcza w czasie wojny? Wprawdzie pani Monika Waluś ma tytuł uczonego doktora habilitowanego i to w dodatku – z teologii – ale świadczy to tylko o tym, ze również uczeni doktorowie mogą popełniać błędy, zwłaszcza, gdy zapadną na wojenną gorączkę, która przybiera już postać kolejnej epidemii, mogącej z powodzeniem zastąpić epidemię zbrodniczego koronawirusa.[Por. sprostowanie na dole. MD]

To już właściwie się stało, bo – jak możemy się przekonać na podstawie wzruszających obrazków z Medyki i innych przejść granicznych – setkom tysięcy uciekinierów nikt nie robi testów na obecność zbrodniczego koronawirusa, nikt nie soli im mandatów za brak maseczek, podczas gdy pani kierowniczka Sejmu nadal po staremu pod tym pretekstem tradycyjnie wyklucza z obrad posła Grzegorza Brauna, nikt nie umieszcza ich na kwarantannie, tylko autobusy, jeden za drugim, rozwożą ich po całej Polsce, aż wzbudza to niepokój ekspertów medycznych, którzy przez ostatnie dwa lata zdążyli się przyzwyczaić do sprawowania władzy. Jak widać, nie ma rzeczy doskonałych, co zresztą już dawno odkrył Kukuniek, formułując teorię o plusach dodatnich i ujemnych. Nawiasem mówiąc, pojawiły się fałszywe pogłoski, jakoby Kukuniek własną osobą chciał pojechać walczyć o wolność dla Ukrainy. Wyobrażam sobie, jak ta pogłoska musiała przerazić Putina, bo skoro Kukuniek obalił komunizm, to czyż Rosja się przed nim ostoi?

Chętnych do zawojowania Rosji jest zresztą znacznie więcej, bo cały Legion pod komendą Pana Komendanta Adama Słomki, który nie zamierza wrócić na ojczyzny łono, aż dopiero po zdobyciu Moskwy. Jak się okazuje, jednym z objawów wojennej gorączki, która ogarnia nasz nieszczęśliwy kraj, są majaczenia o szpadzie. Jakże inaczej bywało w czasach, kiedy Polska rzeczywiście była mocarstwem. „Niech kogo świerzbią plecy, wsiada na Tatary. Ja z niego drwię pijęcy petercyment stary” – śpiewano w „Pieśni w obozie pod Żwańcem”. Ten Żwaniec przypadkowo leży akurat na Ukrainie, nad Dniestrem, w obwodzie chmielnickim. Co tam dzisiaj śpiewają – Bóg jeden wie – ale na pewno nie to.

Innym z kolei objawem wojennej gorączki jest zabawa w mocarstwowość, ogarniająca zwłaszcza środowisko Naszych Umiłowanych Przywódców. Odnoszę wrażenie, że tę właśnie przypadłość zamierzają wykorzystać Nasi Sojusznicy; zarówno ten Najważniejszy, jak i ci Mniej Ważni. Wychodząc naprzeciw naleganiom prezydenta Żełeńskiego, by jak najszybciej umiędzynarodowić konflikt tak, by wojna rozlała się na całą Europę, Departament Stanu „pozwolił” polskiemu rządowi przekazać Ukrainie posiadane przez Polskę samoloty MIG-29. Pan premier Morawiecki wprawdzie nie podejmuje starań, by Stany Zjednoczone sfinansowały uzbrojenie 200 tysięcy dodatkowych żołnierzy, o których Polska ma powiększyć swoją armię – bo Naczelnik Państwa w swoim przemówieniu podczas debaty nad ustawą o obronie Ojczyzny powiedział, że broń Polska będzie „kupowała – ale za to całą Europę rozstawia po kątach. Najwyraźniej podsycanie wojennej gorączki zwrotnie musi oddziaływać również na niego, zresztą na innych też – ale pojawiają się także, co prawda jeszcze nieliczni, ozdrowieńcy. Odpowiadając na „pozwolenie”, jakiego tubylczemu rządowi udzielił Departament Stanu, rzecznik rządu oznajmił, że to musi być „suwerenna decyzja” Polski. Najwyraźniej ktoś zrozumiał, że w interesie Naszego Najważniejszego Sojusznika mogłoby leżeć wpuszczenie Polski na minę, by w ten sposób wojna Ameryki z Rosją toczyła się na odległych przedpolach, zgodnie ze strategią elastycznego reagowania. „

Bella gerant alii, tu felix Austria nube” (niech inni wojują, a ty szczęśliwa Austrio zawieraj małżeństwa) – mawiano w dawnych czasach, a wiadomo, że słuszna myśl raz rzucona w powietrze, prędzej, czy później znajdzie swego amatora. Jeszcze bardziej stanowczo zareagował na takie zachęty rząd włoski oświadczając, że o żadnym przekazaniu Ukrainie włoskich samolotów „nie ma mowy”. [Por.: Broń zamiast pomocy humanitarnej: Na lotnisku w Pizie, pracownicy odmawiają załadunku samolotów do Rzeszowa, dalej na Ukrainę… ]

Nie tylko zresztą wojna, bo chociaż „cały świat” podziwia Polskę za wielkie serce, które nakazuje nam wpuszczać z Ukrainy setki tysięcy uchodźców na dobę, to Nasz Mniej ważny sojusznik, czyli Wielka Brytania, która i Ukrainie i Polsce niedawno zaoferowała sojusz, pochwaliła się udzieleniem ukraińskim uchodźcom 50 (pięćdziesięciu) wiz, podkreślając przy tym własną „hojność”.

Ale na tym nie koniec, bo jak tak dalej pójdzie, to doczekamy się również uchodźców z Rosji. Dobiegają stamtąd wprawdzie fałszywe pogłoski, jakoby aż trzy czwarte Rosjan popierało wojnę i Putina, ale – w odróżnieniu od tego, co podają nasze niezależne media głównego nurtu – nie ma w tym ani słowa prawdy, tylko putinowska propaganda. Prawda jest bowiem taka, że „cały naród” jest przeciw, w tym nawet znajomi oligarchowie pana Aleksandra Kwaśniewskiego, którzy są „mocno spacyfikowani”, a nawet „zastraszeni”.

Zresztą jakże inaczej, kiedy nawet taki pan Roman Abramowicz, w którego obronie stanął sam Yad Waszem, dzięki czemu nie został objęty sankcjami, na wszelki wypadek wyprzedaje się ze wszystkiego? Wprawdzie Yad Waszem oświadczył, że objęcie sankcjami pana Abramowicza „byłoby niesprawiedliwe wobec żydowskiego świata”, a więc w gruncie rzeczy – antysemickie – ale miejmy nadzieję, że płomienni bojownicy o wolność w końcu się opamiętają i ani nie będą popadać w seksizm, jak to się przytrafiło pani doktor Monice Waluś, ani w antysemityzm, kiedy przypomną sobie porzekadło: „co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie!

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

=======================

Zadzwoniła do mnie pani Monika Waluś, oburzona tym, że w felietonie pt. Objawy wojennej gorączki, pomyliłem ją z dziennikarką „Gazety Wyborczej” o takim samym imieniu i nazwisku. Podobno jest aż sześć pań o takim imieniu i nazwisku i jedna z nich napisała w „Gazecie Wyborczej” artykuł – ale to nie była pani Monika Waluś, która do mnie zadzwoniła, informując, że jeśli w felietonie nie wykreślę tytułów naukowych przed nazwiskiem autorki publikacji w „GW”, to będę miał do czynienia „z prawnikiem”. Ponieważ ostatnio mam wiele do czynienia z prawnikami, to kontakt z jeszcze jednym nie sprawiłby mi żadnej przyjemności. Toteż chętnie wyjaśniam to nieporozumienie, przepraszając panią Monikę Waluś za przypuszczenie, że mogła ona pisywać artykuły do „Gazety Wyborczej”. Wykreślam również z felietonu tytuły naukowe, które prawdziwej autorce publikacji w „Gazecie Wyborczej” nie przysługują.

Stanisław Michalkiewicz