Tarczyński. Już wielu takich oratorów było, a jak przyszło do czynów…

Ekonomat @ekonomat_pl

Tarczyński wygarnął Ursuli von den Leyen i Weberowi wszystko, co myśli o ich polityce – zarówno jeśli chodzi o Zielony Ład, jak i migrantów. To szaleństwo skończy się po tych wyborach. Uczynimy Europę potęgą, my, konserwatyści. Przegracie te wybory! – grzmiał #Tarczyński w kierunku von den Leyen. Europa nie jest bezpieczna. Niemcy – 6 milionów przestępstw, historyczny rekord, a wy chcecie to kontynuować?! – dodał, celując palcem w Webera. Jest moc? Dobrze gada, co? Byle to nie była gadka-szmatka, bo już wielu takich oratorów było, a jak przyszło do czynów… #UE #greendeal #Migracion #ILLEGALimmigrants #paktmigracyjny #Wybory #parlament

7 389 Wyświetlenia 53 Wpisy podane dalej 196 Polubień

Zaszufladkowano do kategorii O Polskę | Otagowano

Konieczność PolEXITU.

Rusza #AkcjaEwakuacjaZeu. „Trudne, ale konieczne dla odzyskania naszej niepodległości”

21.04.2024 konieczne-dla-odzyskania-naszej-niepodleglosci

Flagi Polski i Unii Europejskiej.
Flagi Polski i Unii Europejskiej. / Fot. PAP

Rusza #AkcjaEwakuacjaZeu organizowana przez Fundację Kampanii Społecznych im. św. Stanisława Papczyńskiego. Inicjatorzy chcą przekonać Polaków do konieczności PolEXITU.

Jak wskazali organizatorzy, pierwszym celem ich kampanii jest „poszerzenie świadomości Polaków dotyczącej neokolonializmu, którego jednym z najniebezpieczniejszych narzędzi jest Unia Europejska”.

„Chcemy przedstawić Polakom prawdziwą historię i cele tzw. «ojców założycieli»” – dodali.

Organizatorzy kampanii #AkcjaEwakuacjaZeu podkreślili, że w wizji „ojców założycieli” od samego początku „Zjednoczona Europa nie mała być związkiem wolnych narodów a europejskim państwem”.

„Aby mogło ono powstać przeprowadza się powolną operację odzierania narodów europejskich z ich kompetencji, co na końcu musi skutkować odebraniem narodom ich prawa do samostanowienia” – czytamy.

Powołano się także na prof. Jerzego Chodorowskiego, który „udowodnił, że nie ma możliwości zmiany tak ustawionego kierunku integracji”. „Dlatego będziemy przekonywać Polaków do opuszczenia Unii Europejskiej jako projektu, który ma zamknąć naszą drogę do niepodległości” – oświadczono.

Zdaniem przedstawicieli Fundacji, najtrudniejsze będzie rozpoczęcie konsultacji społecznych „dotyczących powstania Europy niepodległych narodów, która będzie konkurencją dla unijnej utopii”. Według nich, podstawą konsultacji powinna być cywilizacja łacińska w rozumieniu prof. Feliksa Konecznego.

Organizatorzy kampanii za cel stawiają sobie podniesienie odsetka Polaków widzących konieczność wyjścia z Unii Europejskiej z 11 do 20 proc. w najbliższym roku. W ciągu trzech lat ma on osiągnąć już 30 proc. Do 2028 roku przekonana ma być już ponad połowa Polaków.

„Cele te chcemy realizować poprzez tworzenie struktur do regularnej pracy społecznej na ulicach polskich miast. Będziemy wychodzić z banerami i megafonami. Merytorycznie przygotowani do dyskusji wolontariusze będą poruszać tematy trudne ale konieczne dla odzyskania naszej niepodległości” – czytamy.

Polska poza Unią?

Dochodzenia przeciwko von der Leyen docierają do Bundestagu

Dochodzenia przeciwko von der Leyen docierają do Bundestagu

18 kwiecień 2024 altershot.tv/prawo/dochodzenia-przeciwko-von-der-leyen

Politycy opozycji w Bundestagu wzywają Niemcy do współpracy w śledztwie przeciwko Ursuli von der Leyen.

Dochodzenie prowadzone przez Prokuraturę Europejską (EPPO) przeciwko przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen zostało po raz pierwszy omówione w niemieckim Bundestagu.

W odpowiedzi na drobne pytanie posła BSW Christiana Leye, niemiecki rząd potwierdził, że brukselskie władze badają tajne negocjacje von der Leyen z szefem Pfizera Albertem Bourlą w sprawie miliardowych kontraktów na zakup szczepionek na Covid-19. Odpowiedź udostępniła gazeta Berliner Zeitung.

W tym kontekście niemiecki rząd stwierdza, że “nie jest świadomy żadnych wniosków o wzajemną pomoc prawną lub innych kontaktów między Prokuraturą Europejską a władzami niemieckimi w związku z dochodzeniami w sprawie umów Komisji Europejskiej z Pfizerem dotyczących szczepionek na Covid-19”. Prokuratura Europejska działa jako niezależny organ śledczy. Co do zasady, dochodzenia transgraniczne w państwach członkowskich uczestniczących w Prokuraturze Europejskiej są prowadzone na podstawie art. 31 rozporządzenia Rady (UE) 2017/1939 z dnia 12 października 2017 r. wdrażającego wzmocnioną współpracę w zakresie ustanowienia Prokuratury Europejskiej. Nie miało to jeszcze miejsca w przypadku dochodzeń przeciwko von der Leyen. Rząd niemiecki “uczestniczył w inicjatywie Komisji Europejskiej dotyczącej szczepionek”. W tym kontekście “wynegocjowano i zawarto unijne umowy na szczepionki przeciwko Covid-19 od firm Biontech i Pfizer”. Rząd niemiecki jest “reprezentowany w odpowiednich komitetach na szczeblu UE, a także w Komisji Europejskiej”.

zobacz też:

Zarzuty karne przeciwko Ursuli von der Leyen

New York Times pozywa UE za sms-y von der Leyen z Pfizerem

Szefowie PE blokują publiczną kontrolę von der Leyen ws kontraktu z Pfizerem

Problem polega na tym, że nikt obecnie nie wie, co dokładnie zostało wynegocjowane. Negocjacje i umowy podlegają ścisłej tajemnicy. Von der Leyen jak dotąd odmówiła ujawnienia swojej rozmowy z Pfizerem, która odbyła się za pośrednictwem wiadomości tekstowych. Rzeczniczka Praw Obywatelskich UE odrzuciła już tę prośbę, a Trybunał Obrachunkowy UE również błądzi po omacku.

W następstwie prywatnej skargi, EPPO przejęła dochodzenie od swoich belgijskich kolegów i najwyraźniej próbuje rzucić światło na tę sprawę. Christian Leye oczekuje, że Niemcy poprą ten wniosek. Powiedział Berliner Zeitung: “Należy mieć nadzieję, że śledczy nie pozostawią kamienia na kamieniu, a niemieckie władze – jeśli to konieczne – będą w pełni współpracować”. “Niemiecki przewodniczący Komisji Europejskiej, który uzgadnia SMS-em kontrakty na szczepionki warte miliardy euro, a następnie odmawia przekazania wiadomości tekstowych Parlamentowi Europejskiemu, depcze praworządność i jest żenujący dla Niemiec”, powiedział Leye.

Jego kolega z BSW, Fabio De Masi, dostrzega fundamentalny problem. Powiedział Berliner Zeitung: “Wszystko, czego dotyka pani von der Leyen – czy to jako minister obrony ds. uzbrojenia, czy jako szefowa Komisji UE ds. szczepionek, czy też przyznanie stanowiska komisarza ds. MŚP – jest owiane mgłą”. Kiedy von der Leyen ogłasza, że chce w przyszłości zorganizować zamówienia na broń w UE zgodnie z “udanym” modelem zamówień na szczepionki, “można się przestraszyć”, powiedział De Masi.

Ursula von der Leyen doświadczyła “klęski” na innym froncie w tym tygodniu, jak napisała dpa: “Ursula von der Leyen poniosła poważną polityczną porażkę w środku kampanii wyborczej na drugą kadencję jako przewodnicząca Komisji Europejskiej. Po oskarżeniach o faworyzowanie, polityk CDU musiała ogłosić późnym wieczorem w poniedziałek, że jej partyjny kolega Markus Pieper nie obejmie stanowiska komisarza Komisji Europejskiej ds. małych i średnich przedsiębiorstw (MŚP), jak planowano. Wieloletni eurodeputowany z Münsterland powinien był objąć to stanowisko we wtorek, co wiąże się z podstawowym miesięcznym wynagrodzeniem w wysokości ponad 18 000 euro”.

Zarzuty zostały podniesione, ponieważ dwóch kandydatów ze Szwecji i Czech zostało ocenionych wyżej niż Pieper na początku procesu aplikacyjnego. Polityk CDU, który jest członkiem Parlamentu Europejskiego od 2004 roku, zwyciężył dopiero w rozmowach kwalifikacyjnych. W oczekiwaniu na nowe stanowisko Pieper nie kandydował już do parlamentu i według dpa rozważa ponowne ubieganie się o stanowisko wraz z von der Leyen.

Autor: Michael Maier źródło: https://www.berliner-zeitung.de/wirtschaft-verantwortung/pfizer-nachrichten-ermittlungen-gegen-ursula-von-der-leyen-erreichen-bundestag-li.2206864

Dług względem UE ma być wieczny, ale coraz większy

Dług UE będzie dożywotni? Unijny komisarz gospodarki stawia ostre żądania

Dług UE będzie dożywotni? Unijny komisarz gospodarki stawia ostre żądania 

https://pch24.pl/dlug-ue-bedzie-dozywotni-unijny-komisarz-gospodarki-stawia-ostre-zadania


Szef gospodarczy UE, komisarz Paolo Gentiloni, oficjalnie wezwał do przekształcenia Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności (RRF) – mechanizmu, który miał być jednorazowym uwspólnotowieniem długu – w „stałe” zasoby UE. Gentiloni przekonuje, że „tymczasowy charakter” programu uniemożliwia uwolnienie pełnego potencjału, a UE potrzebuje dodatkowo ponad 650 mld euro rocznie na transformację eko-cyfrową.

Kraje UE są ogromnie zadłużone. Istnieje zapotrzebowanie na nowe kredyty z powodu realizacji antyspołecznego Zielonego Ładu (od 2028 r. zacznie się również spłacanie zaciągniętego przez Brukselę na 30 lat wspólnego długu w celu „ratowania” gospodarki zniszczonej z powodu lockdownów). Uwspólnotowienie długów ma pomóc w centralizacji władzy i stworzeniu Stanów Zjednoczonych Europy.

Na spotkaniu śródokresowym poświęconym wspólnemu mechanizmowi RRF, komisarz Gentiloni ostrzegł, że na transformację eko-cyfrową bloku potrzebne są dodatkowe fundusze w wysokości aż 650 miliardów euro rocznie. Oprócz tego Europa musi się zbroić z powodu wojny na Ukrainie. Dlatego fundusze z mechanizmu Odbudowy i Zwiększania Odporności są niewystarczające.

– Cztery lata temu nasze gospodarki znajdowały się w środku najgorszej recesji gospodarczej od dziesięcioleci. Państwa członkowskie starały się wspierać firmy i pracowników na wszelkie możliwe sposoby. Komisja zawiesiła już nasze reguły fiskalne i zasady pomocy państwa, aby dać rządom jak największą swobodę. Stawało się jednak jasne, że nie wszystkie państwa członkowskie dysponują taką samą siłą finansową, aby wesprzeć swoje gospodarki. A bez wspólnej odpowiedzi, rozbieżności między państwami członkowskimi pogłębią się, podważając istotę naszej Unii. Istniała wyraźna potrzeba podjęcia zdecydowanych działań, by uniknąć ryzyka Wielkiej Fragmentacji – zauważył Gentiloni, nawiązując do półmetka funkcjonowania RRF.

W maju 2020 r. KE zaproponowała plan NextGenerationEU, a dwa miesiące później – podczas jednego z najdłuższych posiedzeń Rady Europejskiej w historii – przywódcy państw osiągnęli porozumienie w sprawie zaciągnięcia wspólnego długu w ramach Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności (RRF).

Zdaniem unijnego komisarza, porozumienie w sprawie NextGenerationEU „zmieniło zasady gry w przywracaniu zaufania”. Państwa zaczęły przygotowywać swoje „plany odbudowy i zwiększania odporności”, które miały być „czymś więcej niż zwykłym odbiciem”. Ich celem było skierowanie krajowych gospodarek na „ścieżkę silniejszego, bardziej zrównoważonego rozwoju gospodarczego, bardziej sprzyjającego włączeniu społecznemu”.

Z RRF wypłacono do tej pory 225 mld euro, które miały nie tylko wesprzeć gospodarki, ale także w bezprecedensowy sposób zwiększyć poziom inwestycji i reform. Środki jednak w zdecydowanej mierze mogły być kierowane na ekologizację i cyfryzację gospodarki.

Gentiloni uznał, że „RRF okazuje się być sukcesem”. Pomógł uspokoić rynki. Środki z uwspólnotowienia długu miały pomóc „w utrzymaniu silnego odbicia po pandemii”. Gospodarka europejska powróciła do poziomu produkcji sprzed „pandemii” znacznie wcześniej, niż oczekiwano. Po kryzysie w 2007-2008 r., pełne ożywienie produkcji zajęło siedem lat.

Pieniądze z RRF miały pomóc zwiększyć inwestycje publiczne. Do 2025 r. wskaźnik inwestycji publicznych w UE ma wzrosnąć do 3,5% PKB, w porównaniu z 3,0% w 2019 r.

– Po trzecie, RRF nadały nowy wymiar unijnym instrumentom finansowania. Uzależniając finansowanie inwestycji od wdrożenia reform, RRF zachęciło państwa członkowskie do stawienia czoła długotrwałym wyzwaniom. Widzimy to po wyraźnej poprawie postępu w zakresie zaleceń dla poszczególnych krajów we wszystkich państwach członkowskich – uznał komisarz.

Najważniejszą zaletą ma być jego zdaniem to, że „dzięki NextGenerationEU Komisja stała się głównym graczem na rynkach kapitałowych”. „Wolumen naszej emisji wzrósł z 0,4 miliarda euro w 2019 r. do 120 miliardów euro w 2021 r. i od tego czasu nasza roczna emisja utrzymuje się na poziomie powyżej 100 miliardów euro. To z kolei pomogło również wzmocnić międzynarodową rolę euro” – powiedział.

Niektóre państwa członkowskie bardzo szybko otrzymały środki ze wspólnego długu. Inne, jak Polska, są szantażowane i żąda się od nich spełnienia wszystkich „kamieni milowych”, w tym bezprawnego uznania agnostycznych zapisów Karty Praw Podstawowych, od obowiązywania której wyłączyliśmy się w 2009 r. Opóźnienia z wypłatami środków uwspólnotowienia długu, który od 2028 r. i tak musimy spłacać (obecnie spłacamy odsetki), pozostawia bardzo mało czasu na terminową realizację planów inwestycyjnych. Wszystkie kraje są zobowiązane zrealizować plany do 2026 r. To termin ostateczny – przypomniał komisarz ds. gospodarki.

Gentiloni przyznał, że co prawda, „po Covid-19 nastąpiło silne odbicie, jednak wzrost spowolnił”. – W zeszłym roku 11 państw członkowskich odnotowało ujemny wzrost, a przyspieszenia aktywności gospodarczej spodziewamy się dopiero w drugiej połowie tego roku – komentował, zrzucając winę za niepowodzenie pobudzenia wzrostu gospodarczego na wojnę na Ukrainie.

– Tak naprawdę dużą część ubiegłego roku poświęcono na dostosowanie planów do konsekwencji wojny i uzgodnienie rozdziałów REPowerEU, mających na celu przyspieszenie transformacji energetycznej. Podsumowując, RRF okazał się elastycznym instrumentem i pomógł nam poruszać się po tych bardzo wzburzonych wodach – mówił.

Wspomniał także o pewnych niepowodzeniach. Na przykład państwa członkowskie skarżą się na to, że wdrażanie programu stanowi obciążenie dla ich zdolności administracyjnych. 
Najważniejszy fragment przemówienia Gentilonego dotyczył jednak przekształcenia mechanizmu RRF w stałe narzędzie. Zatem KE ciągle mogłaby zaciągać – w imieniu pozostałych państw – nowe długu, aby sprostać niezwykle kosztownej, wymagającej i obciążającej dla obecnych oraz przyszłych pokoleń transformacji eko-cyfrowej.

Komisarz zaznaczył, że oprócz środków, którymi obecnie dysponują państwa i przeznaczają na inwestycje potrzebujemy wydatkować rocznie dodatkowo 650 miliardów euro na transformację ekologiczną i cyfrową.

– RRF pomoże wypełnić tę lukę inwestycyjną przynajmniej do jej wygaśnięcia w 2026 r. Ale oczywiście nasze potrzeby inwestycyjne nie kończą się w 2026 r. Na pierwszy plan wysunęły się nowe priorytety, takie jak obronność czy odbudowa Ukrainy – wskazał eurokrata, zadając pytanie, w jaki sposób będziemy finansować te „strategiczne inwestycje”?

Ciągłe zadłużanie ma uwolnić „ogromny potencjał” Europy. Gentiloni przyznał między wierszami, że zalety RRF właściwie wyczerpały się w pierwszych czterech latach jego obowiązywania. Teraz, druga połowa „pod wieloma względami będzie trudniejsza”. – Nie możemy jednak sobie pozwolić na poddawanie się zmęczeniu związanemu z odpornością. Musimy kontynuować wspólną pracę, aby wykorzystać tę wyjątkową szansę i odnieść sukces. I równolegle, aby rozpocząć refleksję nad tym, co nastąpi po RRF. Ponieważ rok 2026 jest tuż za progiem – puentował.

Włoski komisarz ds. gospodarki właściwie ponownie otworzył dyskusję, jaką toczono przed kilkoma laty, gdy George Soros zaproponował, aby UE stworzyła wspólny skarb i zaciągnęła dożywotnie długi. Mówił wówczas o obligacjach wieczystych. Państwa UE nigdy nie mogłyby wyzwolić się od wierzycieli i cały czas musiałyby spłacać odsetki od stale narastającego długu.

Zbliża się 20 lat, odkąd Polska przystąpiła do UE. Niewielu zdaje sobie sprawę, że po 2028 r. będziemy płatnikiem netto, czyli będziemy więcej wpłacać do wspólnego budżetu, niż z niego otrzymywać. UE już jest bardzo zadłużona. Od 2028 r. zacznie się spłacanie 30-letniego wspólnego długu. Odsetki płacimy już teraz i są wyższe niż pierwotnie zakładała KE. Do tego trzeba będzie poszukać środków w związku z ewentualnym rozszerzeniem UE o Ukrainę i Mołdawię oraz kraje Bałkanów Zachodnich, nie mówiąc o kolosalnych kosztach transformacji eko-cyfrowej.

Bruksela musi zwiększyć wpłaty państw członkowskich do wspólnego budżetu albo poszukać innych stałych wpływów (nowe podatki) lub wprowadzić na stałe mechanizm wspólnego zaciągania długu. Spowoduje to jeszcze większą centralizację władzy, szantaż i jeszcze trudniej państwom członkowskim będzie wyrwać się z „uścisku” UE.

Źródło: ec.europa.eu AS

Piotr 11 kwiecień 2024

Ta płatna, ideologiczna banda grabarzy Europy coraz bardziej i bezczelniej posuwa otumanionych Europejczyków do totalnej bankowej niewoli, a Chiny, Wall Street i City of London razem z globalistami od Szwaba się śmieją.

 PILNE – Powstrzymajmy plany dotyczące aborcji! Brońmy nienarodzonych dzieci! 🤰

“Anne Brunette, CitizenGO” <petycje@citizengo.org>

Jako Francuzka, jestem wściekła, że nasz prezydent Emmanuel Macron forsuje straszną agendę. Jego dążenie do wpisania “gwarantowanej wolności dostępu do dobrowolnego przerwania ciąży” do Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej, może wkrótce zostać zrealizowane.

Parlament Europejski znów próbuje przedstawić aborcję jako prawo kobiet w Karcie Praw Podstawowych UE. To może być ogromne zwycięstwo dla organizacji proaborcyjnych.  

Głosowanie odbędzie się 11 kwietnia i zamierzam użyć mojego słusznego oburzenia, by walczyć w imieniu nienarodzonych dzieci. Czy dołączą Państwo do mnie?

Czy macie Państwo świadomość, że w Parlamencie Europejskim podjęto nawet próby, by zmienić reguły, tak aby już nie była potrzebna jednomyślność państw członkowskich, by to przeforsować? To przebiegły ruch, by uciszyć jakąkolwiek opozycję. I może być użyty jako narzędzie do grożenia w przyszłości rządom, które są pro-life.  Kraje, które będą sprzeciwiać się podczas głosowania 11 kwietnia, mogą zostać poddane sankcjom ekonomicznym.

Zabierz głos TERAZ. Podpisz naszą petycję, w której apelujemy o odrzucenie aborcji jako prawa podstawowego.

Chcę głośno spytać – a co z nienarodzonymi dziećmi, których serca biją już w szóstym tygodniu i które są w pełni uformowane w 14 tygodniu? Ich prawo do życia jest okrutnie pomijane…

Czy zauważyli Państwo, że te niewinne dzieci nigdy nie są wspominane, ani nazywane? Mówi się o aborcji, o prawach reprodukcyjnych i seksualnych, ale nigdy o dziecku w łonie matki…

Nikt nie mówi o nienarodzonym dziecku, o tym, jak ono się czuje, ani nawet o jego cierpieniu podczas aborcji… Nikt nie wspomina o wielu milionach skradzionych historii…

Pokażmy im wspólnie, że nie pozwolimy, by mordowanie stało się prawem…

Z determinacją,

Anne Brunette z całym zespołem CitizenGO

PS Jeśli już podpisali Państwo petycję, proszę. by przekazali Państwo ten email każdemu, kogo znacie. Zbierzmy jak najwięcej podpisów. Każdy głos się liczy!

Poniżej wiadomość, którą wysłaliśmy Państwu wcześniej:


 Nasz głos jest dziś ważniejszy niż kiedykolwiek!Przyszłość Europy stoi na szali. Posłowie i posłanki do Parlamentu Europejskiegosą o krok od głosowania nad kwestią, która dotyka sedna naszych przekonań: świętości życia nienarodzonych dzieci.
Musimy działać TERAZ!Powiedzmy przewodniczącej, pani Robercie Metsoli oraz naszym posłom i posłankom w Parlamencie Europejskim,aby głosowali ZA życiem i PRZECIW uznaniu aborcji za prawo podstawowe w Unii Europejskiej!#NieDlaAborcji #ZaŻyciem #RazemZmieniamyŚwiat PROSZĘ PODPISAĆ PETYCJĘ

W dniu 4 marca Francja wprowadziła aborcję do konstytucji, pod pretekstem ochrony praw kobiet.

Wszyscy, począwszy od Dyrektora Generalnego WHO, Tedrosa Adhanoma Ghebreyesusa, wychwalają tę decyzję “jako zabezpieczenie praw kobiet i jako ratowanie życia“.

14 marca w Parlamencie Europejskim (PE), Emmanuel Macron zaproponował dodanie “prawa do aborcji” do Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej (UE). 

Głosowanie posłów w PE w tej sprawie odbędzie się już w tym tygodniu, 11 kwietnia 2024 roku, więc musimy działać szybko!

Jeśli aborcja stanie się częścią Europejskiej Karty Praw Podstawowych, nikt nie będzie mógł przeciwstawić się prawu kobiety do aborcji dopuszczalnej aż do porodu.

A co z prawami nienarodzonych dzieci? Jak można to nazwać fundamentalnym prawem, skoro nienarodzone dziecko nie ma głosu, by się bronić? 

Jak doszło do tak przerażającej afirmacji eksterminacji niewinnych istnień ludzkich?

Poświęcanie bezbronnych nienarodzonych dzieci nie jest krokiem naprzód, ale krokiem wstecz naszej cywilizacji.

Współczynnik aborcji we Francji jest już prawie tak wysoki, jak w Wielkiej Brytanii, gdzie prawo jest bardzo liberalne, a dzieci mogą być zabijane nawet tuż przed narodzeniem!

Ważne jest, aby Państwo podpisali naszą pilną petycję TERAZ, aby poprosić Przewodniczącą Parlamentu Europejskiego, Robertę Metsolę oraz posłów i posłanki PE o głosowanie przeciwko włączeniu aborcji do Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej i o głosowanie na rzecz życia i ochrony nienarodzonego dziecka!

Aby zmienić obecną zasadę wymagającą jednomyślnego porozumienia wszystkich państw członkowskich w kwestii włączenia aborcji jako prawa podstawowego, posłowie PE apelują również do Rady Europy o “rezolucję w sprawie rewizji traktatów”. Ma to na celu zlikwidowanie zasady jednomyślności.

Taka zmiana w Karcie Praw Podstawowych UE spowodowałaby, że państwa, które ją zaakceptowały, nie mogłyby już ograniczyć dostępu do aborcji.

Jeśli ta rezolucja wejdzie w życie, mogłaby stać się precedensem i niewątpliwie zostałaby wykorzystana przeciwko rządom pro-life w Komisji Europejskiej.

W rzeczywistości prawo dotyczące aborcji należy do jurysdykcji poszczególnych państw członkowskich, ponieważ polityka zdrowotna nie podlega władzy unijnej. Jakiekolwiek zmiany traktatów naruszające tę jurysdykcję powinny zaniepokoić państwa popierające stanowisko pro-life. Te “zbuntowane” kraje mogą jednak stanąć w obliczu znacznego nacisku i różnych sankcji ekonomicznych (cięcia funduszy, wzrostu odsetek itp.).

W trakcie debaty w PE 14 marca aborcjoniści mocno zaatakowali głosy pro-life w Parlamencie Europejskim. To nowa próba uciszenia opozycji.

Głosowanie w PE odbędzie się 11 kwietnia, a lewicowa większość, zachęcona niedawnym włączeniem aborcji do francuskiej Konstytucji, próbuje zapewnić ogromne zwycięstwo lobby feministycznemu.

Trudno sobie wyobrazić, że Karta Praw Podstawowych mogłaby zawierać prawo do zabijania niewinnej istoty ludzkiej. Karta powinna chronić KAŻDE życie na każdym etapie jego rozwoju.

Innymi słowy, ten głos posłów PE za umieszczeniem aborcji w Karcie Praw Podstawowych UE, to głos przeciwko życiu i demokracji!

Podpisz naszą petycję i wezwij Przewodniczącą Parlamentu Europejskiego Robertę Metsolę oraz posłów PE, aby stanęli w obronie życia i sprzeciwili się włączeniu aborcji do Karty Praw Podstawowych UE.

Co z prawem do życia nienarodzonego dziecka? Kto je obroni, jeśli nie my?

W Europie przepisy dotyczące dopuszczenia aborcji różnią się od 14 tygodnia we Francji i Hiszpanii do 24 tygodnia w Holandii (faktycznie, aborcja jest dozwolona do momentu, gdy dziecko nie jest zdolne do życia poza macicą).

Warto zauważyć, że w 14 tygodniu dziecko ma wielkość pomarańczy, wszystkie jego organy są już w pełni wykształcone, twarz staje się rozpoznawalna, włosy i paznokcie u rąk i nóg rosną, a odruchy działają. To w tym czasie matki zaczynają odczuwać ruchy dzieci.

Czy chcemy, aby poczęte dzieci w całej Europie mogły być zabijane aż do momentu narodzin z dowolnego powodu?

Nasza petycja może mieć wpływ! Dzięki głosom tysięcy zaangażowanych obywateli, którzy bronią prawa do życia, możemy prowadzić kampanię przeciwko partiom i posłom, którzy głosują za aborcją i pociągać ich do odpowiedzialności.

Jesteśmy głosem tych dzieci, które jeszcze nie mają głosu.

Prosimy, podpisz i udostępnij pilnie naszą petycję, by jak najwięcej osób stanęło w obronie nienarodzonych dzieci w Europie i w Polsce!

Dziękuję za wszystko, co Państwo robicie, by chronić bezbronne, niewinne dzieci,

Anne Brunette z całym zespołem CitizenGO

PS Prosimy, stańcie Państwo z nami i wesprzyjcie naszą walkę udostępniając tę petycję! Dla nas jako organizacji na pierwszej linii frontu broniącej życia i walczącej z agendą proaborcyjną, każde wsparcie jest cenne. Dziękujemy za wspieranie CitizenGO!

Więcej informacji:

MEPs back to debate abortion as EU fundamental right/ Posłowie europejscy wracają do debaty na temat aborcji jako prawa podstawowego UE: https://www.eunews.it/en/2024/03/14/meps-back-to-debate-abortion-as-eu-fundamental-right/

Les eurodéputés réclament d’inscrire l’avortement dans la Charte des droits fondamentaux/ Eurodeputowani domagają się wpisania aborcji do Karty Praw Podstawowych. https://www.lesechos.fr/monde/europe/les-eurodeputes-reclament-dinscrire-lavortement-dans-la-charte-des-droits-fondamentaux-1775259

Zielone staje się brunatne

Zielone staje się brunatne

Izabela Brodacka

Przypominam dziecięcą zgadywankę: „Co to jest? Czarna jagoda. A dlaczego czerwona? Bo jeszcze zielona”. Trująca zielona jagoda jaką jest terroryzujący społeczeństwa „ zielony ład” dojrzewając bynajmniej nie staje się czerwona lecz jak dobrze widać staje się czarna, brunatna.

Do siedziby wydawnictwa 3DOM, którego właścicielem jest Tomasz Stala weszła ABW, policja i prokuratura. Łącznie było to przeszło 20 osób. Przeszukane zostało również prywatne mieszkanie wydawcy i jego działka letniskowa. Pretekstem do najścia były książki Dariusza Ratajczaka. Zarekwirowano również książki Radosława Patlewicza i Stanisława Trzeciaka. Były wśród nich „ Pogrom w Krakowie”, „Mord rytualny w Rzeszowie” oraz „ Protokoły mędrców Syjonu ze wstępem krytycznym” .

Łatwo zauważyć według jakiego klucza były wybierane te książki. Wątpię czy chciałbym obecnie kupować i czytać książki, które zostały zarekwirowane przez ABW. Sprzed lat pamiętam spór z pewnym znajomym, który opierając się na tezach Ratajczaka wmawiał mi, że w Oświęcimiu nie było prawdziwych komór gazowych, bo budynki tych komór były nieszczelne i gaz uciekałby nie spełniając swojej morderczej roli. Kiedy argumentowałam, że mój ojciec, który był więźniem karnej kompanii w Oświęcimiu potwierdzał gazowanie ludzi, odparł: „ wybacz większym autorytetem jest dla mnie Ratajczak niż twój świętej pamięci ojciec” co mocno mnie rozjuszyło i wyraziłam się brzydko na temat – również już wówczas świętej pamięci – pana Ratajczaka. Mogę przytaczając z pamięci jego tezy coś przekłamać bo nie chciało mi się wówczas nawet zajrzeć do jego książek i z nim polemizować.

Nie przyszłoby mi jednak do głowy, żeby postulować ich zakazanie czy zniszczenie. Jak pisze w „Warszawskiej Gazecie” pan Srokowski istnieją instytucje, których zadaniem jest polemizowanie z niesłusznymi poglądami. Istnieją krytycy, historycy, naukowe gremia i również prywatne światłe osoby. Kto ma decydować o wartości książek? Straż Pożarna, Pomoc Drogowa, czy Koło Gospodyń Wiejskich? A może urząd cenzora z ulicy Mysiej w Warszawie, który część z nas dobrze pamięta, a ci którzy z racji wieku nie mogą pamiętać, powinni się o nim uczyć. To co uczyniła koalicja „ !3 grudnia” jest moim zdaniem o wiele gorsze niż gdyby reaktywowała urząd cenzorski.

Pozwolono aby o poziomie i przeznaczeniu książek decydowali prości niewykształceni funkcjonariusze, nie posiadający żadnych poglądów na ich temat. A gdyby nawet mieli poglądy, to powinni zachować je dla siebie, albo zaprezentować u cioci na imieninach, albo pisać listy do redakcji, założyć stowarzyszenie walczące z tezami Ratajczaka czy wygłaszać przeciwko tym tezom filipiki z ławki w najbliższym parku. Cała władza w ręce mas – to czasy stalinowskie gdy młodociani hunwejbini jeździli po wsiach rozkułaczać chłopów zabierając im według swego widzi mi się sprzęty rolnicze i ziarno siewne. Nawet jeżeli mieli jakieś wytyczne od partyjnych władz nic nie może usprawiedliwić ich zbrodniczej, a wcale nie młodzieńczej aktywności, choć prześladowanie niewinnych ludzi umożliwił im system. Podobnie teraz to system umożliwia prześladowanie książek i poglądów podobnie jak system umożliwia czy inspiruje bicie na ulicach niewinnych spokojnych ludzi i wycieranie sobie butów polską flagą. Od tego jest już tylko jeden krok do palenia książek na placach. Pamiętamy jaki system to inspirował i przeprowadzał.

Wybieranie książek przeznaczonych do zniszczenia czy tylko aresztowania przez prostych funkcjonariuszy prawa (a raczej bezprawia) przypomina mi zabawne wydarzenia sprzed trzydziestu bodajże lat. Otóż w Instytucie naukowym imienia Nenckiego, zajmującym się badaniami w dziedzinie fizjologii mózgu, niezwykle istotnymi dla leczenia ludzi, specjalna komisja etyki naukowej, na mocy ustawy o zwierzętach, którą wówczas spłodzono, miała zajmować się przyznawaniem naukowcom określonej liczby szczurów do badań laboratoryjnych. Ponieważ żaden z naukowców nie chciał wejść do tej idiotycznej komisji zmuszono do tego bodajże portiera i dwie sprzątaczki i oni odtąd decydowali o przydziale zwierząt laboratoryjnych. Nic nie ujmując portierowi i sprzątaczkom – niech każdy robi to co potrafi i się tego trzyma – jak jednak pamiętamy to Pol Pot zmuszał prostych rolników do przeprowadzania operacji chirurgicznych, a chirurgów do kopania rowów. Operowani przez rolników umierali w męczarniach, a chirurdzy, gdy zbyt wolno kopali rowy, byli zabijani motyką. Jest to najczarniejszy okres w dziejach Kambodży.

Wracając do koalicji „ 13 grudnia”. Usłyszałam na własne uszy jak ktoś zachwalając niejakiego Majchrowskiego jako męża opatrznościowego Krakowa powiedział, że ma on niebieskie oczy oraz – nie pamiętam – habsburską, nordycką czy teutońską szczękę i dlatego jest najlepszym kandydatem na wieczne sprawowanie urzędu prezydenta miasta. Osłupiałam. Czy to znaczy, że czekają nas znowu ustawy norymberskie?. Oczy czarne i piwne są już znowu w niełasce? A o czym ma właściwie świadczyć habsburska szczęka? O przynależności do rasy nordyckiej?

Dobrze widać, że wraca stare. Zapanowała cywilizacja śmierci likwidująca osoby chore pod pretekstem ich własnego dobra. Przecież to nie tylko postulował, lecz zrealizował Hitler każąc zabijać chorych psychicznie i upośledzone dzieci. Od aresztowania czy internowania książek prezentujących niewłaściwe zdaniem rządzących poglądy już blisko do palenia książek na stosach co robili hitlerowscy siepacze. Od bicia na ulicach niewinnych ludzi i likwidowania siłą różnych instytucji publicznych może być blisko do „nocy długich noży”. Podobnie groźne jest tworzenie przez rządzących własnego prawa czyli bezprawia.

Naiwni uważali, że trująca zielona jagoda jaką jest „zielony ład” dojrzewając poczerwienieje. To znaczy, że zielony ład grawituje w kierunku komunizmu. Jest o wiele gorzej. Trująca zielona jagoda na naszych oczach staje się brunatna. U bram Europy stoi prawdziwy faszyzm, a nie straszak faszyzmu, którym nas faszerowano przez wiele lat w ramach pedagogiki wstydu.

===========================================

mail:

O Ratajczaku. Pisze Pani: „ Mogę przytaczając z pamięci jego tezy coś przekłamać bo nie chciało mi się wówczas nawet zajrzeć do jego książek”.

Gdzie tu sens, gdzie logika? – jak mówił chłopczyk wyrzucony z klasy za zanieczyszczenie powietrza. Ja nasmrodziłem, a oni w tym siedzą”.

Jeśli Panie nie czytała, co widać, to powtarza Pani kłamstwa z Gazety Wybiórczej i okolic. Dariusz Ratajczak tylko cytował, zresztą krytycznie i krótko, jakieś poglądy cudze. A zajęło to może 2% jednej z jego książki.

Warto jednak choć zajrzeć do książek, o których wydaję się sądy.

A mord rytualny wykonany wtedy na NIm przeraził i “uspokoił” wielu badaczy.

Niemcy potrafią grać w zielone

Niemcy potrafią grać w zielone

Andrzej Krajewski na-czym-swiat-stoi

Polski przemysł ma się słabo, za to niemiecki otrzyma kilkadziesiąt miliardów euro dotacji. Aplikowanych tak, żeby żadna z unijnych instytucji, stojących na straży uczciwej konkurencji, nie miała nic przeciwko temu.

Jeśli się zajrzy do Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE), a konkretnie do działu „Tytuł VII”, to zapisano tam wielkimi literami, że Wspólnota zakazuje nieuczciwej konkurencji na swym obszarze. Co więcej, w artykule 107 uszczegółowiono nawet, iż zabroniona jest: „wszelka pomoc przyznawana przez Państwo Członkowskie lub przy użyciu zasobów państwowych w jakiejkolwiek formie, która zakłóca lub grozi zakłóceniem konkurencji poprzez sprzyjanie niektórym przedsiębiorstwom, lub produkcji niektórych towarów”.

Wprawdzie w kolejnych artykułach wyliczono okoliczności, które pozwalają na czasowe odejście od tej reguły, lecz jednocześnie ustanowiono szereg instytucji zobowiązanych stać na straży uczciwej konkurencji w UE. Tak, aby najzamożniejsze z państw Wspólnoty, wspierając rodzime firmy, nie dokonały eksterminacji pośród przedsiębiorstw z państw biedniejszych. W zamian mali i słabsi zgodzili się na rezygnację z narzędzi służących do obrony własnej gospodarki, czyli ceł. Wzajemne gwarancje uczciwości i bezpieczeństwa umożliwiają bowiem prowadzenie wspólnej polityki celnej, której reguły ujęto w oddzielnych zapisach traktatowych. Tyle teorii.

W poniedziałek 11 marca Robert Habeck zademonstrował, jak się ma ona w UE do praktyki. Niemiecki minister gospodarki i ochrony klimatu przekazał mediom, iż od następnego dnia rusza „Klimaschutzverträge”, dzięki której: „Zapewniamy miejsca pracy i konkurencyjność oraz chronimy klimat” – stwierdził. Habeck zaprezentował konkretne założenia nowego instrumentu ekonomicznego, jaki stworzył rząd RFN. Nazywa się go: węglowymi kontraktami różnicowymi. Polegają one na tym, że firmy przemysłowe z branż emitujących dużo gazów cieplarnianych: huty, cementownie, zakłady chemiczne i papiernicze, etc. startują w specjalnych aukcjach. Przedsiębiorstwa prezentują plany takiej modernizacji technologicznej w procesie produkcji, która umożliwi im redukcję emisji gazów cieplarnianych. Po czym rząd federalny kontraktuje na to specjalną dotację.

„Kontrakt różnicowy ma obowiązywać przez 15 lat i obejmować dofinansowanie zarówno inwestycji w nowe instalacje wytwórcze (capex), jak i bieżących kosztów operacyjnych (opex) do określonej wartości referencyjnej. Wymagana redukcja emisji wynosi co najmniej 60 proc. po trzech latach i minimum 90 proc. po 15 (latach – przy. aut.)” – opisuje w opracowaniu Ośrodka Studiów Wschodnich pt. „Kontrakty różnicowe – nowy instrument dekarbonizacji przemysłu w Niemczech” Michał Kędzierski.

Podczas aukcji przeprowadzonej 12 marca wydzielono 4 miliardy euro dotacji. Na aukcję jesienną planuje się rozdysponowanie 19 mld euro. „Robert Habeck chce, aby niemiecki przemysł był neutralny dla klimatu” – donosił z entuzjazmem 11 marca „Handelsblatt”. Dodając, że planowany od miesięcy program wreszcie ruszył. Zaś w specjalnym komunikacie prasowym niemieckie Ministerstwo Gospodarki i Ochrony Klimatu oznajmiło, iż: „Nowy, innowacyjny instrument finansowania przeszedł już wcześniej pomyślnie proces zatwierdzania pomocy publicznej przez Komisję Europejską”. Jaka kwota zostanie ostatecznie użyta w ramach „instrumentu”, jeszcze nie określono. Mowa jest o kilkudziesięciu miliardach euro. Może 60, a może 80 miliardach?

Nic tylko się cieszyć. Produkcja przemysłowa w Niemczech od kliku lat stacza się po równi pochyłej i jest już o 10 proc. niższa, niż była przed pandemią. Dzięki „Klimaschutzverträge” niczym po dawce sterydów, może złapać drugi oddech. Zwłaszcza że, jak zapowiedział Habeck, program kontraktów różnicowych zostanie rozszerzony na: „małe i średnie przedsiębiorstwa przemysłowe”. A wszystko to w imię ratowania klimatu.

Wprawdzie w ramach Europejskiego Zielnego Ładu cały niemiecki przemysł i tak musiałby się zdekarbonizować, no ale dzięki „Klimaschutzverträge” zrobi to szybciej. Zatem stojące na straży uczciwej konkurencji w Unii – Komisja Europejska, dwie komisje w Parlamencie Europejskim, Rada Unii Europejskiej, Rada Europejska, Europejski Komitet Ekonomiczno-Społeczny są zadowolone. Każda z tych instytucji ma traktatowe uprawienia do dbania o zasady uczciwiej konkurencji w UE i żadna nawet nie pisnęła, że coś tu jest nie tak. Choćby dlatego, że w takiej Polsce (będącej było nie było także członkiem Unii) przemysł również nie miewa się najlepiej. Produkcja wedle danych GUS jest o 3,9 proc. niższa niż rok temu. Co gorsza, w niektórych branżach odnotowany spadek produkcji sprzedanej prezentuje się dramatycznie. Produkcja sprzedana chemikaliów i wyrobów chemicznych to 23,8 proc. na minusie, gumy i tworzyw sztucznych minus 13,3 proc.

Przemysł na terenie III RP będzie musiał zostać zdekarbonizowany tak jak niemiecki. Jednakże nie otrzyma 200 miliardów złotych od państwa na ten cel (to jedna trzecia całego budżetu Polski). Nie kupi sobie za te pieniądze nowoczesnych instalacji wytwórczych, nie zapewni bezemisyjnych źródeł energii elektrycznej, nie stworzy nowych technologii. Jednym słowem starci swą konkurencyjność na unijnym rynku wobec niemieckiego. Zaś Polska nie może chronić go cłami.

Niegdyś na pytanie – „A gdzie uczciwość i unijna solidarność?” kanclerz Angela Merkel szczerze się uśmiechała i po przybraniu takiego wyrazu twarzy oznajmiała pytającemu: „Nord Stream 2 jest projektem czysto ekonomicznym”. W sumie „Klimaschutzverträge” także.

Prokuratorzy UE jednak rozpoczynają śledztwo w sprawie korupcji Von der Leyen. Szczepionki w ramach kontraktu z firmą Pfizer będą nadal napływać do UE, co najmniej do 2027r.

Prokuratorzy UE rozpoczynają śledztwo w sprawie korupcji Von der Leyen – Politico

Detektywi badają prywatne wiadomości tekstowe pomiędzy przewodniczącym Komisji Europejskiej a dyrektorem generalnym firmy Pfizer.

Szczepionki w ramach kontraktu z firmą Pfizer będą nadal napływać do UE, co najmniej do 2027r.

1 kwietnia 2024 r.

Parlament Europejski / Wikimedia (CC BY 2.0 DEED)

Najwyżsi prokuratorzy UE przejęli toczące się śledztwo w sprawie korupcji wobec przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, poinformowało w poniedziałek Politico, powołując się na anonimowego rzecznika prokuratury w Liège w Belgii.

Dochodzenie dotyczy zakupu prawie 2 miliardów dawek szczepionki Pfizer Covid-19 dla UE w szczytowym okresie pandemii koronaawirusa. Prokurator utrzymuje, że szefowa KE negocjowała wielomiliardową umowę z dyrektorem generalnym farmaceutycznego giganta Alberem Bourlą prywatnie za pomocą SMS-ów, zanim zakończono badania kliniczne szczepionki, podaje Politico.

Von der Leyen odmówiła ujawnienia treści tych wiadomości, twierdząc, że nie może ich znaleźć.

Detektywi z Prokuratury Europejskiej (EPPO), którzy pracowali nad tą sprawą w ostatnich miesiącach, według doniesień uważają, że Von der Leyen może być winna „ingerencji w funkcje publiczne, niszczenia wiadomości tekstowych, korupcji i konfliktu interesów”.

Pomimo zarzutów i mimo tego, że sama von der Leyen przyznała, że przez prawie miesiąc przed podpisaniem wartej prawie 20 miliardów euro korespondencji rozmawiała z Bourlą prywatnie, szefowej KE nie postawiono dotychczas żadnych formalnych zarzutów.

Sprawę popierają rządy Polski i Węgier, które również złożyły oficjalne skargi dotyczące roli von Der Leyen w negocjacjach dotyczących szczepionek, podają źródła Politico. Gazeta zauważyła jednak, że Warszawa wycofała skargę po dojściu do władzy w ubiegłym roku prounijnego rządu premiera Donalda Tuska.

   „Zazdrość o szczepionki” to najnowsza kampania propagandowa szerzona przez media

„The New York Times”, który po raz pierwszy w 2021 r. doniósł, że prywatne rozmowy między Von Der Leyen a Bourlą rzeczywiście miały miejsce przed podpisaniem umowy w sprawie szczepionek, również złożył pozew przeciwko Komisji Europejskiej za odmowę sprawdzenia treści SMS-ów i odrzucił wniosek o dostęp do dokumentów.

Zdaniem urzędników UE sprawa przeciwko szefowi KE wzbudziła „niezwykle duże zainteresowanie opinii publicznej” w związku z obawami, że blok zakupił znacznie więcej szczepionek na Covid-19, niż to konieczne.

W grudniu ubiegłego roku Politico poinformowało, że państwa UE porzuciły co najmniej 215 milionów dawek, co kosztowało podatników aż 4 miliardy euro (4,3 miliarda dolarów). Niemniej jednak szczepionki w ramach kontraktu z firmą Pfizer będą nadal napływać do UE, co najmniej do 2027 r.

Czy Prokuratorzy Europejscy będą ścigać za mowę nienawiści w Polsce?

Czy Prokuratorzy Europejscy będą ścigać za mowę nienawiści w Polsce?

Autor: AlterCabrio , 28 marca 2024 ekspedytczy-prokuratorzy-europejscy-beda-scigac

«Głównym celem konstruktorów integracji europejskiej była przemiana świadomości narodowej Europejczyków na świadomość paneuropejską i ukształtowanie tym samym nowego człowieka dla nadchodzącej ery globalizacji. Uświadamiał przy tym, że do realizacji utopii, a następnie do jej kontynuacji potrzebni są ludzie, z utopią łączy się konieczność wychowania nowego człowieka. Musi to być człowiek nowy, który zaaprobowałby negację pewnych praw naturalnych, stanowiącą sedno programu utopijnej doktryny.»

Właśnie dlatego Kościół wraz z katolickim państwem narodowym stoją na kursie kolizyjnym ze Stanami Zjednoczonymi Europy, a każdy człowiek, który wierzy w prawdziwe wartości Europy, mówiąc o nich będzie oskarżany o rzekomą „mowę nienawiści”.

−∗−

Czy Prokuratorzy Europejscy będą ścigać za mowę nienawiści w Polsce?

Włodarze Unii Europejskiej wcale nie potrzebują zmiany traktatów, żeby stworzyć Państwo Europa. Ono powstaje na naszych oczach poprzez powolne, ale sukcesywne przejmowanie kompetencji państw narodowych i wychowywanie nowego człowieka – unijczyka. Władze krajowe tracą na znaczeniu, rosną natomiast kompetencje organów unijnych.

Po wyborach w 2023 roku i zwycięstwie ugrupowań, których liderem jest Donald Tusk, nadszedł czas na kolejny krok, który wraz z obecnym premierem wykonał minister Adam Bodnar. Jest nim skierowanie do Komisji Europejskiej i Rady Unii Europejskiej notyfikacji o przystąpieniu do Prokuratury Europejskiej (EPPO). O jego możliwej sile i tragicznym oddziaływaniu na Polskę możemy przekonać się już niebawem, a to za sprawą pułapki w zapisach Traktatu z Lizbony, dzięki której wkrótce może się okazać, że Polacy będą stawiani przed sądami za tzw. „mowę nienawiści” przez unijnych prokuratorów.

Drugie dno przepisów ustanawiających Prokuraturę Europejską

Pozornie sprawa przystąpienia do Prokuratury Europejskiej jest banalna, a w odczuciu przeciętnego obywatela wręcz konieczna. Prokuratura wszak będzie miała za zadanie prowadzić postępowania przygotowawcze, wnosić i popierać oskarżenia oraz wytaczać powództwa w sprawie przestępstw na szkodę budżetu UE, takich jak nadużycia finansowe, korupcja, pranie pieniędzy i transgraniczne oszustwa VAT-owskie. Niech tylko wystawi głowę ten, kto by nie chciał, żeby pieniądze z naszych podatków nie trafiały do wyłudzaczy i przestępców – przeciętny Polak nie zrozumie, dlaczego ktoś mógłby przeciwstawić się tak ważnym zadaniom Prokuratury Europejskiej – temu zaraz łeb odetnie propaganda zagranicznej władzy medialnej w Polsce. Tymczasem wszyscy powinniśmy przeciwstawić się pomysłowi przystąpienia do EPPO, bo jak to zwykle bywa z prawem stanowionym przez lewicę, za wzniosłymi sprawami kryją się zapisy, które mają ujarzmić polski lud tubylczy, który przecież jeszcze nie dorósł do „unijnej wersji Europy”. Jeżeli jednak ktoś głowę podniesie, to musi przekonać Polaków, że walka będzie dotyczyć ustanowienia nowej prokuratorskiej władzy, którą Bruksela uczyni swą nową oligarchią w Polsce. Ta zaś stanie w jednym rzędzie z mediami i kapitałem zagranicznym działającymi w Polsce. Bronić będą interesów zewnętrznych i posłużą jako narzędzia terroru ścinające głowy tych, którzy z projektem Mittelleuropy się nie zgadzają.

Jak będzie wyglądać skazywanie za mowę nienawiści?

Wspomnijmy sprawę niezbyt odległą dotyczącą prezesa Fundacji Pro – Prawo do Życia, Mariusza Dzierżawskiego, który został skazany za zniesławienie aktywistów LGBT. Czym aktywiści zostali zniesławieni? Informowaniem Polaków między innymi o wynikach badań naukowych dotyczących powiązań między homoseksualizmem a pedofilią. Na stronie fundacji możemy przeczytać: Sąd stwierdził, że to na nim [M. Dzierżawskim – przyp. aut.] spoczywa ciężar udowodnienia prezentowanych przez Fundację treści, po czym sędzia w ogóle nie odniósł się do przedstawianych na piśmie wniosków z poważnych artykułów naukowych, które potwierdzały tezy głoszone w trakcie akcji „Stop pedofilii”. Potem sąd odrzucił prawie wszystkie pytania, które obrońca próbował zadać świadkom oraz odmówił powołania kluczowego dla Fundacji świadka. Dowody na piśmie zostały przez sąd zignorowane, świadkom oskarżenia nie mogliśmy zadawać pytań, bo sąd je uchylał, a powołania istotnego świadka sąd odmówił¹. Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe, skazał Mariusza Dzierżawskiego na rok ograniczenia wolności w wymiarze 20 godzin prac społecznych miesięcznie, nakazał przeproszenie pokrzywdzonych, a także zapłatę nawiązki na rzecz Polskiej Akcji Humanitarnej w wysokości 15 tys. zł oraz pokrycie kosztów sądowych. Skoro dzisiaj sąd skazuje obywatela za przedstawianie faktów naukowych na ulicach polskich miast, to co nas czeka po zmianach, które szykują nam uniokraci używając sformułowania „mowa nienawiści”? W zasadzie zablokuje to możliwość obrony prawdziwych wartości europejskich jakimi jest prawo do życia każdego człowieka czy opartej na katolickiej moralności. I o to właśnie chodzi!

Traktat lizboński z pułapką o wymiarze transgranicznym

Traktat z Lizbony powołał tzw. Prokuraturę Europejską w rozdziale 4 w artykule 69e. Autorzy traktatu, wiedząc jak ważna jest dla powołania Stanów Zjednoczonych Europy Prokuratura Europejska oraz znając realia związane z oporem rządów państw członkowskich, pozostawili zapis, w którym możemy przeczytać, że w przypadku braku porozumienia i w sytuacji gdy co najmniej dziewięć Państw Członkowskich pragnie ustanowić wzmocnioną współpracę na podstawie danego projektu rozporządzenia, informują one o tym Parlament Europejski, Radę i Komisję. W takim przypadku uznaje się, że upoważnienie do podjęcia wzmocnionej współpracy (…)². W ten sposób powołano Prokuraturę Europejską, do której nie weszła między innymi Polska, która pomimo tego miała większe sukcesy w walce z mafią VAT-owską niż większość krajów członkowskich wzmocnionych o prokuratorów europejskich. Moim jednak zdaniem nie brak efektywności Prokuratury Europejskiej był powodem rezygnacji z organu, który przecież mógł walczyć ze zorganizowaną przestępczością. Najbardziej prawdopodobną przyczyną była furtka, która pozwalała na poszerzenie zakresu działań Prokuratury Europejskiej. Ustęp 4 wspomnianego artykułu daje Radzie Europejskiej możliwość zmiany ustępu 1. Możemy tam przeczytać, że Rada Europejska może, jednocześnie lub później, przyjąć decyzję zmieniającą ustęp 1 w celu rozszerzenia uprawnień Prokuratury Europejskiej na zwalczanie poważnej przestępczości o wymiarze transgranicznym oraz odpowiednio zmieniającą w związku z tym ustęp 2 w odniesieniu do sprawców i współsprawców poważnych przestępstw dotykających więcej niż jedno Państwo Członkowskie. Rada Europejska stanowi jednomyślnie po uzyskaniu zgody Parlamentu Europejskiego i po konsultacji z Komisją³. Co to oznacza? Po pierwsze, że konstruktorzy tego traktatu dali sobie czas na przygotowanie zmian wśród opornych państw europejskich. Po drugie, wiedząc, że UE jest tak zaprojektowana (a w szczególności jej system wyborczy), że to i tak oni nadają jej kierunek oraz, że wcześniej czy później i tak do zmiany władzy w państwach zatrzymujących integrację dojdzie, zostawili sobie furtkę, która umożliwi rozszerzenie kompetencji Prokuratury Europejskiej w innych krajach, a następnie rozszerzenie jej kompetencji. Prawdopodobieństwo, że w każdym „demokratycznym” kraju członkowskim władza będzie przez następną dekadę wyłącznie uniosceptyczna jest równe zeru. Natomiast kiedy w uniolandzie, do władzy dojdzie już ta prounijna, świadomie lub nie, wprowadzi do swojego kraju Prokuraturę Europejską. Po trzecie, kiedy już takie państwo wejdzie do projektu EPPO, to uniosceptyków będzie można dyscyplinować już poprzez prokuratorskie struktury unijne. Prokuratorzy Europejscy w Polsce odnajdą jakieś wadliwe rozliczenie funduszy, które dzisiaj są powszechne i niszczą rynek europejski. Zaś specjalne polityczne komisje przyznające fundusze unijne wyszukają powody, żeby nie przyznawać pieniędzy firmom, które takich proeuropejskich, ale antyunijnych, ekstremistów wspierają.

Fundusze unijne tak zdominowały rynek, że bez nich nie sposób konkurować z innymi firmami, które z nich korzystają. Taki układ tworzy rynek zniewolony przez centralę, scentralizowaną gospodarkę, która powoli będzie niszczyła unijną utopię tak, jak komuna zniszczyła ZSRR.

Mamy zatem jeden pewnik, tylko odsunięty w czasie, niebawem Prokuratura Europejska będzie mogła śmiało ścigać w Unii ludzi za tzw. mowę nienawiści, a może jej to umożliwić zwrot „przestępczość w wymiarze transgranicznym”. Dlaczego?

Jak mowa nienawiści staje się transgraniczna

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen już w swoim programie zawarła informację o poszerzeniu kompetencji EPPO. Prokuratura Europejska powinna mieć większą siłę i uprawnienia, powinna mieć możliwość prowadzenia postępowań w sprawach dotyczących terroryzmu transgranicznego i jego ścigania – komunikowała do europosłów zasiadających w Parlamencie Europejskim. Był to jeszcze etap, kiedy prowadzona przez nią Komisja Europejska starała się rozszerzyć kompetencje Prokuratury Europejskiej poprzez wykazanie, że terroryzm jest przestępstwem o wymiarze transgranicznym. Należy tu dodać, że w ten sposób rozpoczęła dzielną walkę z błędami unijnej polityki multi-kulti, a konsekwencjami błędów wielokulturowej utopii polityków z Brukseli są obciążeni wszyscy. Zgwałcone kobiety, atakowani cywile, czy też ofiary zamachów. Należy jednak zadać sobie pytanie, czy nie była to wyrafinowana gra, która od początku była nastawiona na poszerzenie kompetencji EPPO w krajach europejskich? Jedno rozszerzenie zakresu spraw, którymi mogą zajmować się Prokuratorzy Europejscy, ułatwi bowiem otwarcie się społeczeństwa na kolejne, a Traktat z Lizbony i jego zapis o rozszerzeniu kompetencji EPPO jest niebitym dowodem, że taki plan był od początku.

We wrześniu 2021 roku Komisja Europejska wystosowała do Parlamentu Europejskiego i Rady Europejskiej komunikat o tytule: Bardziej inkluzywna i bezpieczna Europa: rozszerzenie wykazu przestępstw UE o nawoływanie do nienawiści i przestępstwa z nienawiści. Jego autorką jest nikt inny jak przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. W jej komunikacie nie przeczytają państwo nic o Prokuraturze Europejskiej. Jest natomiast wiele o mowie nienawiści, która stała się problemem wagi najcięższej i, co najistotniejsze, odkryto tam wymiar transgraniczny mowy nienawiści. Transgraniczny wymiar przestępstw z nienawiści jest bezpośrednio związany z transgranicznym wymiarem nawoływania do nienawiści. Nienawiść przemieszcza się ponad granicami państw, prowadząc do spirali przemocy. Podobnie jak w przypadku nawoływania do nienawiści ideologie leżące u podłoża przestępstw z nienawiści mogą być rozwijane na arenie międzynarodowej i szybko rozpowszechniane w internecie – napisała Ursula von der Leyen⁴. W jej komunikacie wyszczególnione są zachowania związane z antysemityzmem, ale nie tylko. Możemy też przeczytać, że UE w ramach prawa karnego zapewni zdecydowaną reakcję w szczególności ze względu na płeć, orientację seksualną, wiek i niepełnosprawność⁴. Czytając te fragmenty miałem przed oczyma nienawistne hordy zwolenników aborcji na ulicach polskich miast w 2020 roku, które butelkami i kamieniami rzucały w ludzi broniących kościołów, ale niestety nie odnalazłem takich przykładów nienawiści w dokumencie Komisji Europejskiej. Pomimo, że chrześcijanie są na świecie najczęściej prześladowaną grupą społeczną (również w UE), to nie znalazłem w tym materiale choćby najmniejszej wzmianki na ich temat. Ujawniono natomiast brakujące ogniwo, które już niebawem poszerzy kompetencje Prokuratury Europejskiej. Oto terroryzm i mowa nienawiści stają się przestępstwami transgranicznymi. Przypomnę tylko, że Rada Europejska zgodnie z artykułem 69e ustęp 4 Traktatu z Lizbony może zmienić ustęp 1 w celu rozszerzenia uprawnień Prokuratury Europejskiej na zwalczanie poważnej przestępczości o wymiarze transgranicznym. Potrzeba już tylko jedności Rady Europejskiej. Widząc, że w wielu sprawach odpuszcza już osamotniony (między innymi przez poprzedni rząd Prawa i Sprawiedliwości) w walce premier Węgier Wiktor Orban, obawiam się, że nastąpi to szybciej niż nam się wydaje.

Oczywiście nie dyskutuję tu ze stwierdzeniem, że mowa nienawiści i terroryzm mają charakter transgraniczny, staram się uzmysłowić, że było to sformułowanie kluczowe do dalszej realizacji planu Państwa Europa, kolejnym elementem układanki, który odbierze nam możliwości realnego przeciwdziałania próbie zniszczenia Polski.

Bomba z opóźnionym zapłonem

W Polsce wszystko odbywa się w sposób niezauważony. W grudniu 2023 roku rząd przyjął wniosek ministra sprawiedliwości o przystąpienie do Prokuratury Europejskiej, a w styczniu bieżącego roku skierował do Komisji Europejskiej i Rady Europejskiej formalną notyfikację o przystąpieniu do niej. Tego samego miesiąca w Luksemburgu z przedstawicielami Prokuratury Europejskiej spotkali się pełniący obowiązki Prokuratora Krajowego Jacek Bilewicz oraz wiceminister sprawiedliwości Arkadiusz Myrcha, a na koniec stycznia przyjechała do Polski prokurator europejska Laura Kövesi. W żadnym komunikacie nikt nie informował o planach Komisji Europejskiej o poszerzeniu kompetencji Prokuratury Europejskiej, nikt też nie mówił, czym są przestępstwa transgraniczne, o które mogą się poszerzyć kompetencje EPPO. W zasadzie nie dziwi tempo, w jakim minister Bodnar realizuje cel, jakim jest dołączenie do Prokuratury Europejskiej. Znając jego poglądy, dziwię się raczej wielu środowiskom politycznym, że nie robią z tego tematu ważnego tematu społecznego. Wszyscy znamy go ze ślepej wręcz obrony środowisk LGBT, które według niego były w Polsce prześladowane. Dziwne, bo do tej pory nie znam osobiście żadnego zwolnionego z pracy przez swoje skłonności homoseksualisty, znam natomiast kilka osób, które swą pracę straciły z powodu obrony wartości, które zbudowały silną Europę.

Inna droga dla rozszerzenia uprawnień Prokuratury Europejskiej

Zmiana Unii Europejskiej w coraz bardziej scentralizowany byt państwowy wiedzie dwiema drogami: oficjalną i nieeksponowaną. O tej drugiej metodzie napisałem powyżej, nazywa się ją w Unii drogą przenoszenia kompetencji. Jest ona niczym innym jak wykorzystywaniem prawa i organów unijnych do trwałych zmian zasad funkcjonowania UE poprzez jej wewnętrzne prawne regulacje. Pierwsza, oficjalna, dotyczy zmian tzw. Traktatów Unii Europejskiej, które są umowami międzynarodowymi dotyczącymi porządku organizacyjnego, prawnego Unii Europejskiej i wskazują jej tzw. wartości. Obecne zmiany przegłosowane w listopadzie 2023 roku przez Parlament Europejski, które wymagają między innymi akceptacji Rady Europejskiej, nazywane są przez swych autorów i zwolenników konstytucją Stanów Zjednoczonych Europy. Należy tu odrzucić jakiekolwiek podobieństwo ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki Północnej. Ktokolwiek przeanalizuje te dwa byty, szybko zauważy jak odmienne są to pomysły na państwowość. Powinniśmy też zwrócić uwagę na różnice wyznaniowe, kulturowe i historyczne tych dwóch obszarów. Wiara, kultura i historia Europy sprawiają, że mówienie o Państwie Europa jest zwykłą utopią, która doprowadzi do tragedii. O tym jednak napiszę innym razem. Wrócę do drogi oficjalnej. Ma ona wiele wad, jedną z nich jest jej czasochłonność. Przekonali się o tym „ojcowie założyciele” Unii Europejskiej, którzy nie dożyli realizacji planów, które sobie postawili. Niemniej widać jak krok po kroku, traktat po traktacie, przynosi efekty i realizuje się ich sen, w którym wymarzyli sobie fałszywy pokój dla Europy. Kontynuatorzy ich planu działają i krok po kroku osiągają kolejne jego cele, nawet jeżeli miałoby to oznaczać zniewolenie dla milionów Europejczyków!

Warto tu się na chwilę zatrzymać i wskazać czym jest integracja oraz jak pokój jest postrzegany przez elity niemieckie. O pokoju wspominał już w kontekście projektu Mitteleuropy Paul Anton de Lagarde, który stwierdził, że: pokój w Europie zapanuje wówczas, gdy Niemcy będą sięgać od Ems do ujścia Dunaju, od Dźwiny do Triestu, od Metz do Bugu, gdy zjednoczone siły niemieckie pokonają Francję i Rosję. Ponieważ cały świat chce pokoju, musi zaakceptować Niemcy w takich granicach⁵. W 1951 roku dowiedzieliśmy się też, jak Niemcy rozumieją integrację. Wtedy to minister handlu w rządzie Konrada Adenauera dr Seebolm pytał Czy wolna Europa chce się przyłączyć do Niemiec. Mówił o Niemczech jako o sercu Europy i o tym, że to członki organizmu powinny się dostosować do serca, a nie na odwrót⁶. W tym samym roku Adenauer miał uznawać utworzenie Europy silnej ekonomicznie i politycznie za jedyną drogę prowadzącą do odzyskania przez Niemcy wschodnich terytoriów⁶.

Polacy muszą pojąć, że rozumienie znaczeń poszczególnych słów przez niemieckie elity różni się od naszego, i trzeba zawsze analizować je przez pryzmat interesu niemieckiego. Dziwi to, że w świetle trudnych i krwawych historycznych relacji polsko-niemieckich nadal trzeba o tym przypominać.

Spójrzmy teraz na proponowane zmiany w traktatach. Wspominałem już o obecnym artykule Traktatu z Lizbony, który do rozszerzenia kompetencji Prokuratury Europejskiej wymaga jednomyślności Rady Europejskiej. Zostanie on całkowicie zastąpiony poprawką, która daje Parlamentowi Europejskiemu i Radzie w drodze rozporządzeń, zgodnie ze zwykłą procedurą ustawodawczą, określać zasady funkcjonowania Prokuratury Europejskiej. Inny będzie zatem sposób zmiany funkcjonowania EPPO. Pozostawi się w tym zakresie dobrowolność Państwu Europa. Patrząc na pozostałe zmiany, które odbiorą państwom członkowskim zasadę jednomyślności, będzie to w praktyce oznaczać, że europosłowie z Francji, Włoch, Luksemburga, Belgii, Holandii i Niemiec, stanowiący od początku grupę kierującą w UE, będą mogli w komitywie narzucić zasady działania Prokuratury Europejskiej. To nie wszystko, bo w ten sam sposób będą mogli decydować o wielu innych sprawach związanych z neokolonią Polska.

Wraz z przegłosowaniem przez Parlament Europejski poprawek Traktatu o funkcjonowaniu UE zmieniono również wiele zapisów wzmacniających kierunek ekoszaleństwa europejskiego. Pomimo kiepskich, na tle świata, wyników gospodarczych UE, ekoideologia stanie się obowiązującą doktryną prawną. Inne poprawki czynią z Unii Europejskiej wspólnotę już nie gospodarczą a ideologiczną. Przykładem jest kolejna przegłosowana poprawka w Karcie Praw Podstawowych Unii Europejskiej, gdzie w artykule 3 dodano punkt 2a o brzmieniu: Każdy ma prawo do autonomii cielesnej, do swobodnego, świadomego, pełnego i powszechnego dostępu do zdrowia i praw seksualnych i reprodukcyjnych oraz do wszystkich związanych z tym usług opieki zdrowotnej bez dyskryminacji, w tym do dostępu do bezpiecznej i legalnej aborcji⁷. Nowy wspaniały świat! Jeżeli te zmiany zostaną w dalszym procesie legislacyjnym zaaprobowane, to swoboda wypowiedzi stanie się ograniczona, a w zasadzie, w zależności od interpretacji przepisów przez prokuratury i sądy, nawet zakazana. Publicyści, politycy, działacze społeczni, jeżeli tylko urażą kogoś z jednej z faworyzowanych przez UE grup, zostaną publicznie oskarżeni i skazani, tak jak wspomniany w tym materiale prezes Mariusz Dzierżawski. Jeszcze raz powtórzę: to prawo szykowane jest dla wyznaczonej grupy ludzi, która utożsamia się z prawem naturalnym i prawdziwymi wartościami Europy. Tyrania ideologiczna będzie powszechnie obowiązującą doktryną w Europie, a system będzie oparty o zamkniętą kastę: sędziów i polityków, którzy – jak to pisał ojciec public relations Edward Bernays – w wielu przypadkach nawet sami nie będą świadomi istnienia grup nimi sterujących, bo istotną cechą społeczeństwa demokratycznego jest świadome i inteligentne sterowanie zachowaniami oraz opiniami tłumu. Ci, którzy manipulują tymi zachodzącymi w społeczeństwie procesami, tworzą niewidoczny rząd sprawujący rzeczywistą władzę nad krajem⁸. Czy sprawujący rzeczywistą władzę nad rządem dusz w Polsce są Polakami? A może Polakami wyłącznie posługują (między innymi przez poprzedni rząd Prawa i Sprawiedliwości) tworząc oligarchiczny system władzy nad neokolonią? Odpowiedź pozostawiam czytelnikom. Przypomnieć warto, kto w Polsce przyczynił się do dalszej drogi legislacyjnej tych skandalicznych poprawek. Została ona przegłosowana między innymi przez europosłów wybranych w Polsce takich jak: Łukasz Kohut, Róża Thun, Sylwia Spurek, Marek Balt, Marek Belka, Robert Biedroń, Włodzimierz Cimoszewicz, Bogusław Liberadzki i Leszek Miller. Zapamiętajmy te nazwiska – choć nie wiem, czy ktoś moich słów nie zinterpretuje jako mowy nienawiści.

Nowy wspaniały człowiek

Unia Europejska, która miała dbać o wymiar gospodarczy państw europejskich, stała się nagle organem nadzoru moralnego, który chce dyscyplinować wszystkich stosujących mowę nienawiści. Problem polega na tym, że twarde postawienie faktów może być też za taką mowę uznane. Wszyscy zaś, którzy w UE nie chcą być „fajni”, lecz pragną bronić prawdy, twardo pokazując fakty, w dodatku nie chcą zrozumieć, że wiara katolicka i jej zasady powinny znaleźć się na śmietnisku historii, będą musieli przyjąć do wiadomości, że Europa nie jest miejscem dla nich. No chyba że marzą o europejskim więzieniu! Twarde i zgodne z prawem naturalnym i prawdą obiektywną argumenty mogą ranić. Natomiast jak się zrani katolika, zbezcześci miejsca kultu, to nie są jeszcze akty nienawiści, bo przecież sądy uniewinniają ludzi dokonujących różnego rodzaju profanacji. O dziwo najczęściej sprawcami są ludzie związani ze środowiskiem LGBT. Zatem jak zrozumieć mowę nienawiści? Gdzie znaleźć jej definicję, która sprawi, że każda grupa społeczna będzie miała prawo poprzez dyskusję szukać prawdy? Niestety, nie o prawdę tu chodzi. Chodzi o władzę, którą można zdobyć, wykorzystując grupy mniejszościowe. Kosztem ma być cierpienie dzieci wykorzystywanych przez homoseksualnych pedofilów, a przyzwolenie na to jest osiągalne choćby rękami sądów skazujących za prezentowanie danych naukowych o przestępstwach pedofilii w tych środowiskach. Dzieci staną się „słusznymi” ofiarami, na ich cierpieniu zostanie zrealizowany utopijny projekt wizji integracji „ojców założycieli” – Państwo Europa. Niewielu wszak ludzi wie, że dla powstania Stanów Zjednoczonych Europy, jak ów projekt nazwał Martin Schultz, potrzeba nowego człowieka.

Prof. Jerzy Chodorowski pisał:

głównym celem konstruktorów integracji europejskiej była przemiana świadomości narodowej Europejczyków na świadomość paneuropejską i ukształtowanie tym samym nowego człowieka dla nadchodzącej ery globalizacji. Uświadamiał przy tym, że do realizacji utopii, a następnie do jej kontynuacji potrzebni są ludzie, z utopią łączy się konieczność wychowania nowego człowieka. Musi to być człowiek nowy, który zaaprobowałby negację pewnych praw naturalnych, stanowiącą sedno programu utopijnej doktryny⁹.

Właśnie dlatego Kościół wraz z katolickim państwem narodowym stoją na kursie kolizyjnym ze Stanami Zjednoczonymi Europy, a każdy człowiek, który wierzy w prawdziwe wartości Europy, mówiąc o nich będzie oskarżany o rzekomą „mowę nienawiści”. Czy potrafimy jeszcze walczyć o zmianę kierunku, w którym podąża zjednoczona wokół utopijnego projektu Europa?

Źródła:

¹ Fundacja Pro – Prawo do życia, Proces Mariusza Dzierżawskiego przed sądem w Gdańsku, 2024.01.18

² Baza aktów prawnych Unii Europejskiej, Traktat z Lizbony zmieniający Traktat o Unii Europejskiej i Traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską podpisany w Lizbonie dnia 13 grudnia 2007 r.

³ Baza aktów prawnych Unii Europejskiej, Traktat z Lizbony zmieniający Traktat o Unii Europejskiej i Traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską podpisany w Lizbonie dnia 13 grudnia 2007 r.

⁴ Ursula von der Leyen, Bardziej inkluzywna i bezpieczna Europa: rozszerzenie wykazu przestępstw UE o nawoływanie do nienawiści i przestępstwa z nienawiści, 2021.12.21

⁵ A. Wolff-Powęska, E. Schulz, Przestrzeń i polityka w niemieckiej myśli politycznej, s. 34–35.

⁶ Michael, Adenauer zawsze myślał o integracji Europy przez pryzmat interesu Niemiec

⁷ Parlament Europejski, Wnioski Parlamentu Europejskiego w sprawie zmiany Traktatów. Rezolucja Parlamentu Europejskiego z dnia 22 listopada 2023 r. w sprawie propozycji Parlamentu Europejskiego dotyczących zmiany Traktatów (2022/2051(INL)), 2023.11.22

⁸ Edward L. Bernays, Propaganda, Wydawnictwo Wektory, 2020 r, s. 19

⁹ Jerzy Chodorowski, Rodowód ideowy Unii Europejskiej, wydanie I,  Dom wydawniczy “Ostoja”, 2005 rok,   s. 12

____________

Czy Prokuratorzy Europejscy będą ścigać za mowę nienawiści w Polsce?, Mariusz Piotrowski, 27 marca 2024

−∗−

Warto porównać:

Czerwony ład unijny czyli pełen wachlarz zakazów
Miesiąc miodowy z Unią Europejską już dawno za nami, a teraz rozwija się szara codzienność związku. Okazuje się więc, że związek ten nie jest ani z miłości, ani z rozsądku. […]

____________

Od ekologizmu do klimatyzmu
Trwające aktualnie protesty rolników stanowią doskonałą okazję ku temu, by przyjrzeć się ideologii, która jest dziś jednym z podstawowych źródeł ich obaw i problemów. Ideologia ta nie jest bowiem tym, […]

Kosztowna utopia klimatystów. Polska nie musi być posłuszna

Grzegorz Grzymowicz dorzeczy/utopia-zielony-lad-polska-nie-musi-byc-posluszna-klimatystom

Projekt Zielonego Ładu z ETS i EPBD jak każda utopia kiedyś padnie, ale na razie biegniemy drogą do zniewolenia. Nie warto nie upominać się o wolność i suwerenność, bo unijna wyrocznia kazała Polsce realizować klimatyzm.

Już sam fakt, że od 2030 roku Unia Europejska zamierza zacząć zakazywać ludziom sprzedaży lub wynajmu własnych nieruchomości, jeżeli nie będą spełniały unijnych wymogów klimatycznych w zakresie poziomu emisyjności, powinien wywołać w Polsce alarm. I automatycznie jasną deklarację każdego rządu, że w naszym prawie nigdy nie będzie miejsca na takie unormowanie. Jeśli przepisy tak radykalnie łamiące prawo własności rzeczywiście zostaną ustanowione, będziemy mieli mechanizm jak z totalitaryzmu, a nie demokratycznego państwa prawnego, jak zwykli ze znaczną przesadą określać współczesne europejskie formuły państwowe liberalistokraci i ich medialni pupile.

Zapytana, czy Zielony Ład powinien być przedmiotem referendum, minister klimatu Paulina Hennig-Kloska oznajmiła, że nie i że jest to agenda, która musi być realizowana. Perspektywy nieuchronności podporządkowania Polski klimatyzmowi nie podzielił Krzysztof Bosak, apelując: “wyzwólmy się z myślenia, że my coś musimy, bo ktoś sobie coś wymyślił. Jesteśmy w swoim kraju, jesteśmy wolnymi ludźmi i tutaj powinny być zasady, które nam sprzyjają”.

Klimatyzm nie musi być obowiązkowy

To tylko przykłady z ostatnich dni przywołane nie celem przypominania znanych stanowisk koalicji czy Konfederacji wobec unijnej polityki klimatycznej, ale by raz jeszcze zwrócić uwagę na różnicę w mentalności. Abstrahując od rozmaitych przyczyn, podległość kierujących Polską “elit” wobec Unii dawno stała się nieznośna.

Miniona gospodarcza Wspólnota Europejska została poddana metamorfozie w politycznego centralnego zarządcę, a myślenie establishmentu ani drgnęło. Teraz kiedy forsują zaoranie całych sektorów gospodarki i daleko idące zubożenie społeczeństwa po to, żeby zrealizować koncepcję “zielonej” Europy, dobrze byłoby, gdyby Polacy – rządzący na razie nie są do tego zdolni, stosują jedynie socjotechnikę – odważyli się przyjąć założenie, że rząd nie musi robić wszystkiego, co podyktuje Unia Europejska. Że ma prawo odmówić. Dywersyfikację źródeł energii Polska może prowadzić bez histerii z powodu “zbrodniczego” dwutlenku węgla, spokojnie, rynkowo (a nie odgórnie), w tempie na jakie pozwolą możliwości finansowe, bez destrukcji małych i średnich firm oraz bez wyznaczonych przez UE terminów.

Program brukselskich komisarzy zakłada zaś osiągnięcie przez całą Europę tzw. całkowitej neutralności klimatycznej do 2050 r. Jak na sumiennych centralnych planistów przystało drogę ku powszechnej, “zielonej” szczęśliwości podzielili oni na szereg etapów. W stosunku do 1990 r. poziom emisji CO2 ma zostać zredukowany do 2030 r. o 55 proc (Fit for 55) i o 90 proc. do 2040 r. (na razie propozycja Komisji Europejskiej).

Przy czym emisje prawdopodobnie wzrosną gdzie indziej. Podczas gdy Bruksela forsuje ideologiczną dekarbonizację, Chiny konsekwentnie stawiają nowe elektrownie węglowe i zwiększają wydobycie. Przypomnijmy, że UE odpowiada za ok. 8 procent globalnych emisji CO2, Chiny za 27 proc., USA 15 proc., Indie 7 proc., Rosja 5 proc., Japonia niecałe 4 procent.

ETS i ETS 2. Sztuczny koszt jako “korzyść”

Polacy już ponoszą miliardowe straty w rezultacie funkcjonowania sztucznego europejskiego systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2 (ETS), tj. obejmującego emisje wytwarzane przez przemysł energochłonny (m.in. elektrociepłownie). Każde przedsiębiorstwo w branży objętej systemem i emitujące dwutlenek węgla musi kupić uprawnienie na każdą jego wyemitowaną tonę. Obowiązek ten w oczywisty sposób przekłada się na wzrost cen produktów, w tym rachunków za prąd.

[Ja ciągle nie wiem, od kogo?? Kto nas oschwabia? M. Dakowski]

Wbrew propagandzie etatowych treserów do klimatyzmu, ETS nie jest rynkowy, m.in. dlatego, że został sztucznie wymuszony. I właśnie w tym, że w ogóle istnieje leży jego największy mankament. W założeniu ma nakłonić przedsiębiorstwa do ekologicznych alternatyw gazu, oleju opałowego czy węgla. W praktyce napędza ceny energii elektrycznej i zyski wielkich spekulantów finansowych, co to wiedzą jak uprawnieniami “handlować”.

Mamy więc sytuację orwellowską – wmawia się ludziom, że sztucznie narzucony wydatek jest dla nich korzystny.

Warszawa dawno powinna jednostronnie wypowiedzieć uczestnictwo Polski w tym systemie (postulują to Konfederacja i Suwerenna Polska). Tymczasem od 2027 r. wejdzie w życie ETS2. Na tym etapie uniokraci wezmą się za budownictwo i transport. Uprawnienia do emisji CO2 będą musiały kupować firmy dostarczające paliwa kopalne do odbiorców. Jako że każdy podatek jest przerzucalny, także ten w praktyce zapłacą konsumenci. Firmy doliczą cenę zakupionych uprawnień do rachunków za ogrzewanie, więc każdy, kto korzysta z gazu, oleju opałowego czy węgla, poniesie dodatkowe koszty ideologii klimatyzmu. Podatek zostanie też wliczony w cenę paliwa, zatem zdrożeje transport, a co za tym idzie większość towarów i usług.

Według często przywoływanego raportu ekonomisty dr Marka Lachowicza dla Warsaw Enterprise Institute, koszt ETS2 dla Polski w 2030 r. to od 21 miliardów do 96 miliardów złotych. Będzie to potężne obciążenie gospodarstw domowych, na które Polaków po prostu nie stać, na które żaden polski rząd nie powinien pozwolić.

EPBD. Przymusowe remonty

Elementem, który prawdopodobnie w największym stopniu doprowadzi do masowej pauperyzacji polskiego społeczeństwa i dokończy eliminację klasy średniej, będzie prawdopodobnie dyrektywa w sprawie charakterystyki energetycznej budynków (EPBD). To część pakietu “Fit for 55”, która nałoży na Europejczyków obowiązek termomodernizacji, czy też “renowacji klimatycznej” – różnie to nowomowa określa – niewymagających remontu nieruchomości, by spełniały standardy tzw. zero-emisyjności. Każdy budynek w UE (z bardzo nielicznymi wyjątkami, np. zabytki) ma do 2050 r. nie emitować dwutlenku węgla.

System będzie obowiązywał właścicieli nieruchomości na terytorium państw Unii Europejskiej. Uderzy też po kieszeni wszystkich najmujących, bo wzrosną opłaty. Bruksela podzieliła budynki na klasy energetyczne – co dla samych celów klasyfikacyjnych nie jest niczym złym – ale oni wyznaczyli zakresy czasowe, w których nieruchomości mają być przymusowo remontowane. Według różnych szacunków w Polsce modernizacja ma objąć co najmniej 70, a nawet ponad 80 proc. budynków.

Pomijając rażącą sprzeczność tej regulacji z polską Konstytucją, m.in. z artykułem 64, (zresztą z traktatami unijnymi również, ale do tego się już przyzwyczailiśmy), nie ma tu uzasadnienia ekonomicznego. Większość budynków nie wymaga remontu, a mimo to ludzie zostaną zmuszeni do wydatkowania na ten cel swoich pieniędzy, zamiast sami zdecydować, co z nimi zrobić. Kogo nie będzie stać na “renowację”, będzie musiał się zapożyczyć. Dyrektywa przewiduje w tym celu utworzenie instrumentu “zielonych kredytów” hipotecznych i detalicznych. Ludzie zostaną zmuszeni przez władze do zaciągania kredytów wbrew swojej woli na niepotrzebne im cele. Nie jest to praktyka dopuszczalna w państwie, które chciałoby zachować choćby pozory praworządności.

Zielony Ład. Chcą wziąć biliony

Zarządzający Europą kolektywiści nie kryją, że na realizację ich ideologii poniesiemy bezprecedensowe koszty. Szefowa KE towarzyszka Ursula von der Leyen zapowiedziała w grudniu ub. r., że “jeśli chodzi o finansowanie działań związanych ze zmianą klimatu, musimy przejść od miliardów do bilionów“. Jej obłędnym wezwaniom wtórowali inni, równie oderwani od codzienności zwykłego człowieka maniacy z brukselskiego bizancjum.

Koszt realizacji przez Polskę dyrektywy EPBD, przed którą Konfederacja ostrzegała od dłuższego czasu, i którą nazywa dyrektywą wywłaszczeniową, jest szacowany na 1 bilion – 1,5 biliona zł. W tym drugim przypadku oznacza ok. 100 tys. zł na każdego pracującego Polaka.

Z opublikowanego w styczniu raportu francuskiego Institut Rousseau “Droga do zeroemisyjności” wynika, że całościowy koszt inwestycji w politykę klimatyczną przez najbliższe 26 lat sięgnie 40 bilionów euro. Rocznie jest to ponad 1,5 bln euro. To 200 tys. euro na osobę do 2050 r., co daje 7,4 tys. euro co roku, a więc 32 tys. zł rocznie na jednego pracującego Polaka“.

Do 2050 r. ok. 830 tys. zł na głowę.

Wariant Polexit bez kompleksów

Dlatego o opcjach Polexit czy nawet PolEsacpe – jak to sformułował Rafał Ziemkiewicz, pokazując podobieństwo obecnej Unii do upadającego ZSRS – powinno się mówić otwarcie, bez strachu i bez kompleksów.

Póki rząd warszawski zachowuje jeszcze trochę suwerenności, w tym zwierzchnictwo nad polskim wojskiem. Od lat widać wyraźnie, że uniokraci nie zmienią kursu na centralizację swojej władzy, tylko będą jeszcze bardziej podkręcać tempo. W europejskich społeczeństwach wreszcie zaczyna budzić się nieśmiały sprzeciw, a więc czas im ucieka. Protestujący rolnicy wiedzą, co mówią, alarmując, że szykowane jest doprowadzenie ich do upadłości i przejęcie ich gospodarstw przez zagraniczne agroholdingi.

Powodów do postawienia kwestii polexitu jest mnóstwo. Tzw. polityka klimatyzmu (raczej rodzaj wierzenia religijnego) i wynikające z niej m.in.: EPBD, ETS czy ETS2, to tylko wysuwające się na pierwszy plan oznaki szaleństwa klimatystycznych wyznawców i elementy uwidaczniające interesy gospodarcze piewców stachanowskiego tempa transformacji energetycznej. Chodzi o dalsze narzucanie metodami administracyjnymi uprzywilejowania politycznego kierownika Unii, czyli Niemiec kosztem potencjału i owoców pracy ludności państw peryferyjnych.

Ponadto za rozważeniem wyjścia z Unii przemawiają m.in. raportowanie ESG, trwająca likwidacja górnictwa, wspomniana zmiana struktury własnościowej w rolnictwie, kolejne unijne podatki czy wspólny unijny dług (pożyczka na KPO jest w całości do spłaty przecież nie z kieszeni premierów Tuska czy Morawieckiego, którzy nas w to wkręcili, tylko przez społeczeństwo w podatkach, cenach produktów i usług).

To stopniowe, celowe, metodyczne niszczenie małej średniej i przedsiębiorczości, ustawiające cały system pod interesy wielkich międzynarodowych korporacji. To również polityka migracyjna, w tym nadchodząca przymusowa relokacja Afrykanów i Azjatów (albo kara 20 tys. euro za każdego nieprzyjętego).

To wreszcie ogólnie pojęta centralizacja władzy w Brukseli (nie federalizacja, bo taki model w istocie już mamy). I przede wszystkim to konsekwentnie wdrażany model gospodarczy Unii Europejskiej, czyli eurosocjalizm.

Jednym sensownym wyjściem jest Polexit

Rozmowa z Tomaszem Cukiernikiem myslpolska

Opublikował pan książkę „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa”. No właśnie, jaki to bilans, bo polska opinia publiczna w ogromnej większości jest przekonana o samych dobrodziejstwach naszego członkostwa.

– Politycy i niedouczeni dziennikarze jako bilans członkostwa Polski w Unii Europejskiej przedstawiają z jednej strony wszystkie dotacje unijne, jakie otrzymała Polska, a z drugiej strony polską składkę. Przez te 20 lat wychodzi mniej więcej tak, jakby Polska wpłaciła 1 zł, a otrzymała 3 zł. Niestety jest to tylko jeden z możliwych bilansów i na dodatek mający niewielkie znaczenie. Saldo dotacji i składki w skali wieloletniej to zaledwie 2 proc. polskiego PKB. Nie są to pieniądze, które mogłyby mieć istotne znaczenie dla rozwoju gospodarczego. Co więcej, są to pieniądze szkodliwe z różnych powodów. Po pierwsze, generują dodatkowe niepotrzebne koszty zarówno w trakcie wydawanie tych pieniędzy, jak i późniejszego utrzymywania wybudowanych obiektów. Po drugie, są rodzajem szkodliwego interwencjonizmu państwowego, zgodnie z fałszywą zasadą, że urzędnik wie lepiej od właściciela, na co wydać jego pieniądze. Po trzecie, służą do szantażu ze strony Komisji Europejskiej, co było niejednokrotnie widać w przypadku i rządu PiS, i rządu Wiktora Orbana. Natomiast w mojej książce przedstawiam cały szereg bilansów dotyczących różnych dziedzin gospodarki, finansów publicznych czy emigracji: saldo wymiany towarowej i usług, saldo inwestycji, kwestia uzależnienia od kapitału zagranicznego i transferów pieniędzy za granicę przez zagraniczne koncerny czy straty związane z emigracją Polaków. Jednak najważniejszy jest bilans, który z jednej strony pokazuje korzyści płynące dla Polski ze wspólnego rynku, a z drugiej – straty związane z koniecznością wdrażania unijnych regulacji.

A czy może jest tak, że są jakieś korzyści naszego członkostwa w pierwszych powiedzmy 10-15 latach, ale teraz ten czas się kończy w związku z tym, że UE stała się już de facto biurokratycznym molochem, pętającym inicjatywę i wolność?

– Unia Europejska była biurokratycznym molochem już w roku 2004, kiedy do niej wstępowaliśmy. Ale rzeczywiście w miarę stopniowej coraz większej ingerencji Brukseli w gospodarkę poprzez coraz to nowsze i coraz bardziej absurdalne strategie, plany i regulacje sytuacja z roku na rok się pogarsza. Takim bardzo szkodliwym przykładem jest wprowadzenie ETS, czyli obowiązkowego zakupu pozwoleń do misji dwutlenku węgla. Natomiast do skokowego pogorszenia się sytuacji dojdzie w miarę wdrażania – pod urojonym pretekstem klimatycznym – skrajnie szkodliwej polityki Europejskiego Zielonego Ładu. W tym momencie możemy być pewni, że zyski z członkostwa są mniejsze niż korzyści. Mam na myśli zyski finansowe, ale do tego dochodzą jeszcze sprawy, których tak łatwo nie da się policzyć – dotyczące utraty wolności wyboru i ogólnie wolności. Chodzi o te wszystkie regulacje Zielonego Ładu zakazujące samochodów spalinowych (sam ten przepis mógłby być wystarczającym pretekstem Polexitu), kotłów na paliwa kopalne, kuchenek gazowych, zmuszające do niepotrzebnych remontów niemal wszystkich domów. A czekają nas jeszcze klimatyczne podatki od samochodów, od rolnictwa czy od ogrzewania domów – tzw. ETS 2.

Skąd, według pana, bierze się skrajny dogmatyzm Brukseli w kwestii tzw. zielonej rewolucji. Przecież już na pierwszy rzut oka jest to szaleństwo. Jeśli tak, to skąd ta determinacja?

– Trzeba sobie zdać sprawę z faktu, że politycy, którzy są na świeczniku – i ci w Unii Europejskiej, i ci w krajach członkowskich – to zwykłe kukiełki. Robią to, co im suflują – poprzez lobbystów i korupcję – prawdziwi władcy. W mojej książce wyróżniłem cztery grupy, które naprawdę rządzą Unią Europejską. Po pierwsze, koncerny międzynarodowe, farmaceutyczne, chemiczne czy przemysłu spożywczego itd. Po drugie, międzynarodowe instytucje finansowe, które pod pretekstem walki z terroryzmem doprowadzają do coraz większej inwigilacji praworządnych obywateli czy do ograniczenia wolności dysponowania gotówką. Po trzecie, są to służby specjalne poważnych państw unijnych, jak Niemcy czy Francja, działające konkretnie na korzyść swoich krajów. Po czwarte, służby specjalne poważnych państw pozaunijnych, jak Rosja, USA, Chiny, Izrael, a nawet państwa arabskie. W efekcie wewnątrz Unii Europejskiej dochodzi do kotłowania się lobbystów z eurokratami – każdy przeciąga linę na swoją stronę i próbuje coś ugrać dla swoich mocodawców. Jesteśmy świadkami przepychanek i bezpardonowej walki pomiędzy tymi grupami interesu. Działania tych wszystkich sił przenikają się w unijnej polityce, a ponieważ ich interesy niejednokrotnie są sprzeczne, to często unijne regulacje również są ze sobą sprzeczne. Na przykład najpierw jednym przepisem zmusza się ludzi do instalacji pomp ciepła, a zaraz potem drugim przepisem chce się zakazać gazów fluorowanych, bez których pompa ciepła nie może działać. I tu nie chodzi o żaden dogmatyzm, tylko o grube interesy, takie jak handel dwutlenkiem węgla w atmosferze, które załatwiane są pod wygodnym pretekstem klimatyzmu, co udało się ludziom wmówić wieloletnią propagandą i ci w końcu w to uwierzyli.

Obecnie ok. 20 proc. Polaków byłoby skłonne uznać wyjście z UE za dobre dla Polski. Czy to dużo, czy mało?

– Moim zdaniem to bardzo mało, ale jest to efekt tej właśnie wieloletniej propagandy wtłaczanej w mózgi ludzi dzień w dzień przez już jakieś 30 lat. Jeszcze w latach 90. przepaść w dobrobycie pomiędzy Europą Zachodnią a Polską była tak wielka, że niemal wszyscy chcieli, żeby i u nas było jak na Zachodzie. Propaganda przedreferendalna utwierdziła Polaków w przekonaniu, że wkrótce – za 10, a maksymalnie za 15 lat – po tym jak wejdziemy do Unii, będziemy tak bogaci jak oni. A jak jeszcze sypną dotacyjnym groszem, to w ogóle od razu będzie raj. Nic takiego oczywiście się nie stało – w 2021 roku eksperci Warsaw Enterprise Institute przewidywali, że Polska może dogonić Niemców już za… 34 lata, a wzrost dobrobytu w Polsce nie zawdzięczamy unijnym dotacjom ani tym bardziej regulacjom, a wyłącznie ciężkiej pracy Polaków. W pewnym stopniu z pewnością pomógł w tym dostęp dla polskich firm do wspólnego rynku. Propaganda rządu Leszka Millera stręczyła Polakom UE też tym, że po anszlusie będą mogli pracować na dobrobyt zachodnich społeczeństw. Tak się niestety stało. Do pracy wyjechało ponad 2 miliony Polaków, którzy zamiast budować bogactwo Polski, pracują na dobrobyt obcych.

Natomiast odtrutką na te wszystkie „działania informacyjne” i inne kłamstwa ze strony polskich i unijnych polityków i urzędników oraz jej apologetów ma być kampania AkcjaEwakuacjaZeu, której celem jest doprowadzenie w ciągu pięciu lat do zmniejszenia poparcia Polaków dla Unii z ok. 80 proc. do nie więcej niż 50 proc. A moja książka daje konkretne argumenty, by móc przekonać niezdecydowanych do tego, że Unia Europejska prowadzi nas na skraj przepaści finansowej, odbierze nam wolność i jakiś tam dobrobyt, który sami wypracowaliśmy przez te trzy i pół dekady, które minęły od tzw. transformacji ustrojowej. Na ulicach widzimy, że zrozumieli to już rolnicy, którzy swojego protestu nie skierowali przeciwko polskiemu rządowi, a Unii Europejskiej i jej Zielonemu Ładowi. Dodam, że w mojej książce analizuję i porównuję sytuację rolników przed członkostwem i teraz. Na przykład żeby kupić ciągnik, w 2004 roku rolnik musiał sprzedać 13,2 ton świń, a w 2022 roku – już 48,7 ton świń! Oznacza to wzrost ceny o 269 proc.! Nie inaczej jest w przypadku mleka. Żeby kupić ciągnik, w 2004 roku rolnik musiał sprzedać 63,6 tys. litrów mleka, a w 2022 roku – już 142 tys. litrów mleka, czyli 123 proc. więcej. Pamiętajmy, że to rolnicy dostali najwięcej dopłat z Brukseli i według propagandy to oni mieli być tym największym wygranym członkostwa Polski w Unii. A tymczasem skutek jest opłakany. Liczba gospodarstw rolnych spada w zastraszającym tempie, a z danych GUS wynika, że udział wartości dodanej brutto rolnictwa w PKB Polski spadł z 3,3 proc. w 2004 roku do 2,8 proc. w 2022 roku.

Czy według pana zbliżające się wybory do Parlamentu Europejskiego mogą być przełomowe, czy jest szansa na odsunięcie ekipy Ursuli von der Leyen i zmianę polityki Komisji Europejskiej? I co może się stać, jeśli do tego nie dojdzie?

– Uważam, że wybory do Parlamentu Europejskiego nic zasadniczego nie zmienią. Tak jak powiedziałem, eurokraci są wyłącznie kukiełkami. Unia Europejska konsekwentnie i metodycznie idzie w kierunku budowy scentralizowanego superpaństwa i żadne wybory nie spowodują, że coś się w tej kwestii zmieni. Nie będzie Ursuli von der Leyen, to będzie inny Timmermans, Van Rompuy albo jeszcze ktoś inny, kto konsekwentnie będzie wdrażał tę samą politykę niemieckiego walca. Według wyliczeń francuskiego Institutu Rousseau na osiągnięcie tzw. neutralności klimatycznej Polska do 2050 roku ma marnować 13,6 proc. PKB rocznie. To 2,4 biliona euro, czyli ponad 10 bilionów złotych. Kwota ta jest niemal dziesięć razy wyższa niż wartość wszystkich unijnych dotacji dla Polski, które przez całe 20 lat wyniosły nieco ponad 1 bilion złotych! Polska nie może nie wdrażać Zielonego Ładu, a za nieposłuszeństwo w tej kwestii grożą olbrzymie kary finansowe od TSUE. Dlatego jeśli mielibyśmy przestać marnować gigantyczne zasoby na Europejski Zielony Ład, doprowadzając do likwidacji wielu firm, a całe rzesze Polaków do ubóstwa, o zamachu na naszą wolność nie wspominając, jedynym rozwiązaniem jest Polexit.

Rozmawiał: Jan Engelgard

Książka Tomasza Cukiernika „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa” jest do nabycia w księgarni internetowej www.tomaszcukiernik.pl

Myśl Polska, nr 13-14 (24-31.03.2024)

Czy Twoja gleba ma już paszport?

Czy Twoja gleba ma już paszport?

Marcin Popławski 19 marzec 2024 e-sadownictwo/czy-twoja-gleba-ma-juz-paszport?

Biurokracja to jednak piękna rzecz, znaczy okropna, bezduszna i bezmiernie głupia, ale naprawdę fascynujące jest obserwować jak ta machina funkcjonuje, sama się napędza, karmi i steruje. Feliks Koneczny nie na darmo zaliczył kulturę niemiecką od kręgu bizantyńskiego, który właśnie cechuje się potwornym biurokratyzmem. Na modelu niemieckim budowana jest UE. Nie wiem czy Państwo wiecie, ale oprócz paszportu na auto (EURO7) oraz dom (kwestie energetyczne), to będziemy również mieli paszport na glebę!

Otóż w oficjalnej strategii ochrony gleb w UE czytamy, że już w niektórych państwach UE opracowano takie paszporty a zawierają one informację o stanie gleby, jej zasobności i zdrowiu. Według planów unijnej biurokracji będziemy mieli klasyfikację domów, aut a nawet gleb. Wyobrażacie sobie Państwo jaka to będzie skala pracy dla urzędników? Gigantyczny wysiłek, masa ludzi do zatrudnienia, ogromne pieniądze do wydania. Każdy kawałek gruntu będzie przebadany i sklasyfikowany, a bez paszportu zawierającego te informacje nie będzie można sprzedać ziemi. Przecież aż o to prosiła się logika, że takie badanie gruntów musi nastąpić. Po obowiązkowych paszportach dla domów i uniemożliwieniu transakcji kupna/sprzedaży bez paszportów musiały przyjść paszporty dla ziemi. No jak kupić gospodarstwo od kogoś i mieć paszporty dla budynków a nie mieć dla gruntów? Toż to niedorzeczność i grunty również muszą zostać przebadane i zaopatrzone w paszporty.

Informację o tym kretynizmie powziąłem od jednego z najlepszych specjalistów od rolnictwa – Pana Karola Olszanowskiego, który zamieścił ją na swoim Twitterze. W Polsce mamy klasyfikację gruntów wedle skali bonitacyjnej, już dość przestarzałą, nie oddającą aktualnego stanu gleby. Jednak dla UE to za mało i trzeba jeszcze sprawdzić zdrowotność gleby, cokolwiek miałoby to znaczyć. Żebyśmy się dobrze zrozumieli – w interesie rolnika jest znać swoją glebę, badać ją regularnie, szanować i dbać. Jednak obowiązkowa paszportyzacja jest po prostu idiotyczna i będzie tylko generować kolosalne koszty, bo chyba nikt nie wątpi, że to my zapłacimy za te badania?

Tak jak właściciele domów zapłacą za termomodernizację i ich paszportyzację, tak my zapłacimy za paszporty dla gleby. Z dyrektywy budynkowej (EPBE) wynika, że brak dostosowania budynków do kolejnych norm emisyjności będzie skutkował karami finansowymi i ograniczeniami w możliwości dysponowania własnością. Jak na dłoni widać, że to samo planują nam dla gruntów rolnych. Najpierw wejdą paszporty do ziemi, potem minimalne standardy i jeśli ich nie będziemy spełniać to posypią się kary i braki w możliwości sprzedaży gruntu.

Powyższy artykuł dedykuję tym wszystkim, którzy sądzą, że Unia Europejska wycofuje się Zielonego Ładu, bo już norma GAEC 8 jest tylko ekoschematem, a nie obligatoryjnym działaniem.

Ależ TAK, niemiła pani von der Leyen ! Chcemy zdeptać wasze „wartości”, bo to anty-wartości!

Ależ TAK, niemiła pani von der Leyen ! Chcemy zdeptać wasze „wartości”, bo to anty-wartości!

Von der Leyen atakuje Konfederację. „Chcą zdeptać nasze wartości i zniszczyć naszą Europę” .

SG nczas/von-der-leyen-atakuje

Ursula von der Leyen, która została nominowana na szefową Europejskiej Partii Ludowej, wygłosiła 7 marca na kongresie tej partii w Bukareszcie płomienne przemówienie, w którym zaatakowała m.in. Konfederację.

– Nasza spokojna i zjednoczona Europa jest wystawiana na próbę, jak nigdy dotąd – mówiła ze sceny w Rumunii Ursula vond der Leyen.

Według przewodniczącej Komisji Europejskiej na próbę Europę mają wystawiać „populiści, nacjonaliści, demagodzy” ze „skrajnej prawicy” i „skrajne lewicy”.

Wśród partii populistycznych, które miałyby zagrażać europejskiej jedności, polityk wymieniała także polską Konfederację.
– Niezależnie od tego, czy jest to AFD, Rassemblement national, Konfederacja, czy Възраждане (bułgarska partia Odrodzenie – red.). Nazwy mogą być różne, ale cel jest ten sam – chcą zdeptać nasze wartości i chcą zniszczyć naszą Europę, ale my – Europejska Partia Ludowa – nigdy do tego nie dopuścimy! –
grzmiała vod der Leyen.

UE rozdziela pomoc w związku z wojną na Ukrainie. Niemcy otrzymały 98 razy tyle, co Polska. TFU-E!!

UE rozdziela pomoc w związku z wojną na Ukrainie. Niemcy otrzymały 98 razy tyle, co Polska. TFUE!!

Tak UE rozdziela pieniądze na pomoc w związku z wojną w Ukrainie. Polska dostała niecały 1 procent unijnej pomocy. Tomasz Wypych.

salon24.pl/tak-ue-rozdziela-pieniadze-na-pomoc-w-zwiazku-z-wojna-w-ukrainie

Jeden kraj [ Niemcy md] zgarnął ponad połowę pieniędzy z gigantycznych środków, jakie Unia Europejska przeznaczyła na pomoc publiczną w związku z wojną w Ukrainie. Otrzymał 98 razy tyle, co Polska.

Pomoc publiczna trafiła do trzech krajów

Państwa członkowskie Unii Europejskiej w ramach pomocy publicznej w okresie marzec 2022 r.–czerwiec 2023 r. wydały 141 mld EUR na cele związane z łagodzeniem konsekwencji rosyjskiej inwazji na Ukrainę. 89 proc. środków trafiło tylko do trzech państw: Niemiec (52 proc.), Włoch (28 proc.) i Hiszpanii (9 proc.).

Firmy i instytucje niemieckie otrzymując 73,32 mld euro najbardziej korzystały z dotowanych pożyczek udzielanych na preferencyjnych zasadach oraz “projektów wspólnego europejskiego zainteresowania lub traktatowej ochrony przed zaburzeniami w gospodarce państwa członkowskiego”. To pomoc udzielana na postawie Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE), głównego aktu prawnego, na podstawie, którego funkcjonuje europejska Wspólnota. Firmy włoskie korzystały przede wszystkim z gwarancji pożyczkowych, a hiszpańskie z bezpośrednich grantów i w ramach traktatowej ochrony przed zaburzeniami.

Tymczasowe Ramy Kryzysowe i Przejściowe (Temporary Crisis and Transition Framework – TCTF) miały umożliwić wsparcie przedsiębiorstw w czasie zaburzeń rynkowych związanych z rosyjską inwazją na Ukrainę. Poluzowanie zasad udzielania pomocy publicznej w UE miało także na celu ochronę konkurencyjności europejskich firm wobec Chin czy USA. Aktywna polityka przemysłowa miała z kolei zachęcić europejskie i zagraniczne podmioty do inwestycji lub utrzymania dotychczasowej działalności w UE przy jednoczesnej realizacji celów Zielonego Ładu.

Rośnie dominacja Niemiec względem innych państw

Działania na poziomie poszczególnych państw członkowskich, a nie na poziomie całej UE zagrażają jednak spójności jednolitego rynku ze względu na łączną kwotę udzielonych zgód na pomoc publiczną. KE zaakceptowała pomoc publiczną o wartości niemal 730 mld EUR z perspektywą ich realizacji do końca 2025 r. Ich zdecydowana większość (49 proc.) dotyczyła Niemiec, a także Francji (23 proc.), Włoch (8 proc.) oraz Danii (3,3 proc.). Dane te nie obejmują wsparcia udzielonego przez państwa członkowskie w ramach działań fiskalnych niekwalifikujących się jako pomoc publiczna.
Opublikowane dane o wydanych środkach na pomoc publiczną potwierdzają dominację Niemiec w udzielaniu środków na wsparcie działalności przedsiębiorstw. Z drugiej strony wskazują również na dysproporcję między planowanym wsparciem przedsiębiorstw a faktycznie udzieloną pomocą, chociaż zgody obejmują finansowanie do końca 2025 r. Faktyczne wydatki wyniosły do czerwca 2023 r. 19 proc. wcześniej zadeklarowanej kwoty. Dominacja Niemiec względem innych państw europejskich nawet wzrosła.

Polska dostała niecały 1 procent unijnej pomocy

Natomiast Francja w znacznym stopniu nie skorzystała dotąd z zaakceptowanej przez KE pomocy, co było spowodowane sporem z Niemcami o swobodę kształtowania cen energii atomowej i redystrybucji ewentualnych korzyści dla francuskiego przemysłu. W Polsce wsparcie publiczne wyniosło 0,75 mld EUR (0,57 proc. całości pomocy, jaką wypłaciła UE), z czego 0,51 mld EUR przeznaczono na pomoc rekompensującą silny wzrost cen gazu i energii elektrycznej.

Warto przy tym pamiętać, że zgodnie z TFUE pomoc publiczna to wszelka pomoc przyznawana przez Państwo Członkowskie lub przy użyciu zasobów państwowych w jakiejkolwiek formie, która zakłóca lub grozi zakłóceniem konkurencji poprzez sprzyjanie niektórym przedsiębiorstwom lub produkcji niektórych towarów, jest niezgodna z rynkiem wewnętrznym w zakresie, w jakim wpływa na wymianę handlową między Państwami Członkowskimi.

Hitler chciał zjednoczyć Stary Kontynent pod „socjalistycznym przywództwem narodu niemieckiego”. UE: – Totalitarny „zielony ład” albo…

Albo totalitarny „zielony ład” albo odetniemy was od kasy!

Autor: CzarnaLimuzyna 2 marca 2024 ekspedyt/totalitarny-zielony-lad-albo

Adolf Hitler chciał zjednoczyć Stary Kontynent pod „socjalistycznym przywództwem narodu niemieckiego”. Jego plan do złudzenia przypomina założenia, które legły u podstaw Unii Europejskiej.

„Własność prywatna ma być zniesiona lub rozszerzona” głoszą dzisiejsze założenia ideologiczne UE sformułowane na podstawie komunistycznego manifestu z Ventotene…

Kolejną grupą idącą pod nóż są rolnicy, którzy mają potracić swoje majątki i zdolność produkowania żywności. Nie jest to teoria spiskowa, nie jest to również spiskowa, skrytobójcza praktyka, ale oficjalna polityka nazywana „zielonym ładem”. Zyskać mają gigantyczne folwarki produkujące niezdrową żywność. Zyska również syfpharma, która wypuści na rynek tysiące nowych „suplementów” i „leków” neutralizujących tragiczne skutki spożywania toksycznej żywności i likwidacji mięsa.

Nazewnictwo używane w propagandzie „zielonego ładu” nie jest niczym nowym. Hitlerowskie Niemcy budujące Mitteleuropę (ówczesną Unię) również chciały zjednoczyć Europę pod socjalistycznymi hasłami w ramach wspólnoty politycznej, finansowej i prawnej.

“Adolf Hitler chciał zjednoczyć Stary Kontynent pod „socjalistycznym przywództwem narodu niemieckiego”. Jego plan do złudzenia przypomina założenia, które legły u podstaw Unii Europejskiej”.

To cytat z Rzeczpospolitej z roku 2016, a więc z czasów większej wolności słowa niż obecnie. Dziś właścicielem dziennika jest Soros, zwolennik społeczeństwa bezbronnego i ogłupionego nazywanego “otwartym” i “tolerancyjnym”.

„Jestem przekonany, że za pięćdziesiąt lat nie będzie się już myśleć tylko kategoriami krajów – wiele z dzisiejszych problemów będzie wówczas zupełnie wyblakłych i niewiele z nich pozostanie, będzie się również myśleć kategoriami kontynentów i zupełnie inne, zapewne dużo większe problemy będą wypełniać i poruszać myśl europejską”.

– pisał Joseph Goebbels, duchowy patron dzisiejszej unijnej propagandy.

„Trzecia Rzesza: Europa Zjednoczona pod swastyką” /link/

Dziś swastyka została zastąpiona symbolami lgbt, zielonego ładu z odpowiednią treścią ideologiczną: neomarksizmem, pseudoekologią, transhumanizmem, migracją itpg. Zasada ustrojowa pozostała ta sama i jest nią faszyzm: „wszystko w unii, nic poza unią, nic przeciwko unii” z możliwością okresowych koncesji na wolność dla grup uprzywilejowanych i „postępowych”.

Polski region ma być połączony z ukraińskim i „zeuropeizowany”, ale nie na modłę europejską, bo sama Europa będzie już tylko posteuropejską, akulturową mieszanką nienawidzących się wzajemnie niewolników.

Opracowany w 1943 r. niemiecki dokument propagandowy „Podstawowe elementy planu dla nowej Europy” robi wrażenie, jakby został napisany na jednej ze współczesnych sesji Komisji Europejskiej. Utworzenie wspólnoty celnej, zniesienie granic wewnętrznych, wprowadzenie zasad równości społecznej i ujednoliconych warunków pracy, wspólnej polityki ubezpieczeń socjalnych i zdrowotnych czy w końcu najważniejsze: utworzenie europejskiej unii walutowej zarządzanej przez centralny bank Rzeszy.

Co zrobią polscy rolnicy?

Jedynym skutecznym czyli nie prowizorycznym rozwiązaniem jest wypowiedzenie wszystkich paktów i regulacji klimatycznych – całkowita likwidacja „zielonego ładu”, a także odzyskanie państwa polskiego. Fanatyzm polegający na dogmacie redukcji CO2 z poziomu 0,04% w atmosferze do niższego jest postulatem paranoicznym!

Tymczasem agenda globalistów i przy okazji główny ośrodek proniemieckich separatystów- zwolenników traktu rozbiorowego Polski nazywanego nowym traktem UE- rozpoczęła politykę „dziel i rządź” w stosunku do rolników. Polega ona na wykluczeniu z rozmów części delegacji rolniczych oraz na szantażu. Oficjalny szantaż Tuska brzmi „bez zielonego ładu nie będzie dopłat”.

Czym w takim razie jest “zielony ład”?

Wbrew propagandzie nie jest programem dbającym o człowieka i przyrodę, lecz toksyczną mieszanką ideologii korzystającej z inspiracji nazistowskiej i komunistycznej

Każdy kto zakazuje na terenie RP wydobycia węgla, (…) ogranicza hodowlę zwierząt, roślin, uprawę ziemi, każdy jest rodowodem spokrewniony z bestialskimi ideologiami III Rzeszy Niemieckiej” – ks. prof Tadeusz Guz

cdn…

Tagi:czerwony ład, ekoterror, faszystowska unia, protest rolników, zielony bezład

O autorze: CzarnaLimuzyna Wpisy poważne i satyryczne

==================================

coolfonpl

@coolfonpl

Ursula von der Leyen mówi już wprost – trzeba zatrzymać rozwój gospodarczy.

0:03 / 0:35 87,9 tys. Wyświetlenia

Debata „Czy Unia Europejska jest zgubą dla Polski?”. Niedziela, ul. Foksal, godz. 11.

3.03.24, godz. 11.00

Warszawa, ul. Foksal 3/5 

Debata „Czy Unia Europejska jest zgubą dla Polski?”

W debacie wezmą udział:

Jean Claude Martinez (Francja) były poseł do Parlamentu Europejskiego, znawca kwestii celowego niszczenia rolnictwa przez UE

Milan Roháč, i Marek Zeman (Czechy https://www.facebook.com/rohacBPIUsvit/)

Wojciech Reszczyński, dziennikarz, prezenter radiowy, felietonista „Tygodnika wSieci”,

Paweł Lisicki, redaktor naczelny „Tygodnika DoRzeczy”,

Radosław Pogoda, blogger, przedsiębiorca i krytyk globalizmu znany w mediach społecznościowych.

Wydarzenie na facebooku https://www.facebook.com/share/2fqT6qqVRU6VTuWS/— 

Marcin Dybowski509 458 438

Miesiąc miodowy z Unią Europejską już dawno za nami. Związek ten nie jest ani z miłości, ani z rozsądku.

Czerwony ład unijny czyli pełen wachlarz zakazów

Autor: AlterCabrio , 1 marca 2024

Miesiąc miodowy z Unią Europejską już dawno za nami, a teraz rozwija się szara codzienność związku. Okazuje się więc, że związek ten nie jest ani z miłości, ani z rozsądku. Nie jest również małżeństwem, to bowiem zakłada równość nupturientów. Stosunek Unii do Polski jest raczej taki, jak germańsko – chazarskiego ordyńca do słowiańskiej branki, wziętej w jasyr.

−∗−

Czerwony ład unijny

Miesiąc miodowy z Unią Europejską już dawno za nami, a teraz rozwija się szara codzienność związku. Okazuje się więc, że związek ten nie jest ani z miłości, ani z rozsądku. Nie jest również małżeństwem, to bowiem zakłada równość nupturientów. Stosunek Unii do Polski jest raczej taki, jak germańsko – chazarskiego ordyńca do słowiańskiej branki, wziętej w jasyr.

Postaram się poniżej przybliżyć najważniejsze aspekty naszego zniewolenia w unijnym imperium kolonialnym. Warunkiem wstępnym zrozumienia poniższego wywodu jest ścisłe rozróżnienie pomiędzy rdzenną ludnością Europy a jej kastą rządzącą. Jest to wąskie grono uprzywilejowanych, składające się z dwóch głównych grup. Sam wierzchołek piramidy to oligarchia finansowo – biznesowa, ściśle powiązana z oligarchią globalną, w znacznej mierze obca etnicznie, i całkowicie wyalienowana mentalnie. Ci ludzie nie lubią się ujawniać i działają zakulisowo, a w zakresie działań widzialnych mają na swe usługi drugą, liczniejszą część kasty. Stanowi ją kadra zawodowych polityków i działaczy, wywodząca się częściowo z obcej grupy etnicznej, a częściowo dla niepoznaki z ludu. Odkąd weszli w układ przestali reprezentować interesy swoich narodów i stali się wiernymi sługami imperium kolonialnego, przy czym wszystkie rdzenne chrześcijańskie narody europejskie należy postrzegać jako ludność podbitą i kolonizowaną.

PRECZ Z KUŁAKAMI

Przez Europę i Polskę przetaczają się rolnicze protesty. Europa sprzeciwia się zielonemu ekoterroryzmowi i importowi z Ameryki Południowej, a w Polsce dodatkowo dochodzi zalew tanich produktów rolnych z Ukrainy. Nic w tym dziwnego. Klimatyczne rygory nie służą wcale rzeczywistemu dobru, lecz są propagandowym parawanem dla celowej polityki, mającej pozbawić ludność Europy zdolności do produkcji własnej żywności. W tym celu dąży się do zniszczenia klasy społeczno – zawodowej rolników, prowadząc długofalową politykę. Najpierw pod pozorem harmonizacji jednolitego rynku europejskiego uzależniono chłopów od dopłat i dotacji, a następnie zaczęto wprowadzać klimatyczne regulacje, na różne sposoby niszczące konkurencyjność rodzimej produkcji. Wzrost kosztów zakładowych paliw, energii i nawozów oraz ogólnych kosztów życia i prowadzenia działalności gospodarczej, a także rozrost regulacji prawnych ma spowodować, że miejscowi producenci nie będą w stanie uzyskać rentowności, co docelowo ma ich doprowadzić do bankructwa. Po opróżnieniu ziemi z rodzimych producentów uwolniony zostanie rolniczy kapitał produkcyjny, który następnie będzie mógł zostać przejęty przez wielkie korporacje, tworzące swoje własne latyfundia. Pozostała na wsi ludność zostanie zatrudniona jako robotnicy rolni pozbawieni własności ziemskiej. Tak się stało w Imperium Rzymskim, tak zrobiono w Związku Sowieckim, tak wyglądały komunistyczne Chiny. W Rzymie proces ten trwał długo, komuniści postanowili go przyspieszyć poprzez przymusową kolektywizację. Opornych nazwano kułakami i jako wrogów ludu potraktowano terrorem i głodem. Stąd wzięły się sowchozy i kołchozy, które po rozpadzie Związku Sowieckiego zostały przejęte przez globalne korporacje. Dzięki wcześniejszej pracy, wykonanej przez komunistów nie muszą one liczyć się z kosztami miejscowej ludności i dzięki temu mogą zalewać Polskę tanią produkcją. Jakie mogą być skutki pokazała polityka maoistowskich Chin, gdy podczas Wielkiego Skoku i Rewolucji Kulturalnej zabroniono prywatnej uprawy ziemi. Cały areał i produkcję objęło monopolem komunistyczne państwo, a ludność miała żywić się w stołówkach komun ludowych, gdzie oczywiście nie starczało dla wszystkich, dlatego kilkadziesiąt milionów Chińczyków umarło z głodu. Czy do takich celów dąży Unijne imperium kolonialne – pytanie retoryczne.

ZAKAZ MIĘSA

Krowy pierdzą i wydzielają metan, są więc szkodliwe dla klimatu, bo przyspieszają jego katastrofę. Świnie roznoszą afrykański pomór, a kurczaki ptasią grypę. Poza tym wszystkie te zwierzątka cierpią z powodu warunków hodowli, mleko mają dla swoich dzieci, czują, mają emocje, nie mają warunków do życia społecznego i naturalnego rozwoju swojego potencjału. Dlatego więc należy zlikwidować te wszystkie hodowle, czyli obozy koncentracyjne dla zwierząt, a ludzie powinni przejść na weganizm, wzbogacany wysokobiałkową dietą owadzią. Chętni mogą również korzystać z freeganizmu (wyjadania odpadków ze śmietników). Wszystkie te restrykcje oczywiście nie będą dotyczyły mięsa, które korporacje mogą sprowadzić z Ameryki Południowej i Ukrainy. Jak to zwykle w komunie – dla partyjnych steki, dla mas – karaluchy. Jak był wielki głód na Ukrainie to ludzie nawet ludzi zjadali.

ZAKAZ SEKSU I MIŁOŚCI

Ten wątek jest póki co niedostrzegany, przysłania go bowiem powszechna seksualizacja. Unia do spółki z ONZ promuje na siłę wciągnięcie do praktyk seksualnych jak najmłodsze dzieci, uzasadniając to potrzebą edukacji zdrowotnej i seksualnej w trosce o ich dobrostan. Antykultura masowa oraz przemysł psychologiczno – pedagogiczny (psychopeda) zalewają ludność Europy wodospadem nieskrępowanego seksu, namawiając do różnorodnej aktywności na tym polu. Jest to jednak dopiero pierwszy etap, który ma służyć zniszczeniu moralności i etyki. W ten sposób niweczy się naturalne związki międzyludzkie i zakłóca rozwój młodych ludzi. Skupienie młodzieży na popędach i emocjach z zaniedbaniem innych sfer rozwoju osobowości powoduje gorsze wykształcenie, niższe kwalifikacje do życia, rozstrój psychiczny. Tak prowadzeni ludzie są mniej zdolni do pracy, walki, zakładania i utrzymania rodzin. Połączono to z intensywną promocją łatwego życia przez hedonizm i socjalizm, co obok feminizmu jest jedną z głównych przyczyn kryzysu demograficznego. Podobną operację wykonali bolszewicy na podbitych narodach Związku Sowieckiego, ze skutkiem dla nich fatalnym. Rozbite i rozstrojone narody znacznie łatwiej było poddać stalinowskiemu terrorowi. Podobnie dzieje się w Unii. Po pierwszym etapie „róbta co chceta” zaczęto przykręcać prawną śrubę. Wszyscy zapewne widzieli aerobik posłanek Lewicy i Koalicji Obywatelskiej w Sejmie w Środę Popielcową, która akurat w tym roku wypadła równo z dniem św. Walentego. Była to polska odsłona międzynarodowej akcji „Nazywam się miliard”, nagłaśniającej problem przemocy wobec kobiet, który zresztą w naszym kraju jest zjawiskiem marginalnym i nie stanowi u nas problemu społecznego, w odróżnieniu od krajów muzułmańskiego Wschodu i postępowo – muzułmańskiego Zachodu. Pomimo tego do Sejmu trafił „obywatelski” projekt zmiany ustawy Kodeks karny, zmieniający definicję zgwałcenia i wprowadzający w pełni autonomię seksualną wszystkich kobiet i mężczyzn. Według projektu czynności seksualne wobec drugiej osoby powinny zostać poprzedzone wyrażeniem przez tą osobę świadomej i wyraźnej zgody. Bez tej formalności czynność seksualna zostanie uznana za gwałt. Od dobrych kilku lat wszystkie agendy unijne połączyły się z lewackim przekazem, głoszącym, że przemoc ma płeć, i jest to wyłącznie płeć męska. Liczne lewackie organizacje, wspierane przez Unię, finansowane przez globalne fundację i nagłaśniane przez globalne media wmawiają ludziom, w szczególności kobietom, narrację o „piekłu kobiet” i naturalnej męskiej skłonności do gwałtu. Cały ten przekaz można streścić do znanego nam z „Seksmisji” hasła „samiec twój wróg”. Celem oficjalnym jest walka o prawa kobiet, faktycznym – skonfliktowanie społeczeństwa, zasianie wzajemnej nieufności w rodzinach i związkach, walka z mężczyznami, którzy są naturalnymi obrońcami narodu i rodziny. Jeśli definicja gwałtu zostanie zmieniona, następnym krokiem będzie skodyfikowanie „gwałtu małżeńskiego”. Pod pozorem dbałości o kobiety Unia dąży do wciągnięcia najbardziej intymnej sfery życia pod swoją regulację, co następnie ma ułatwić nieograniczony dostęp służb do ludzkiej prywatności, szczególnie tej rodzinno – domowej. Lewacka narracja głosi bowiem, że żony nie donoszą na mężów, bo czują się zastraszone, dlatego służby powinny interweniować nawet wtedy, gdy nie ma zgłoszenia, ale jest podejrzenie. Rodziny będą wówczas poddane ścisłej inwigilacji, dzięki czemu nikt nie będzie bezpieczny nawet w domu. Jednymi z cech charakterystycznych wszystkich totalitarnych reżimów jest ścisła kontrola prywatności oraz reglamentacja podstawowych dóbr, które powinny być powszechnie dostępne. Jeśli więc pożyjemy w Unii trochę dłużej, prawo do seksu może stać się przywilejem, dostępnym jedynie za zezwoleniem władzy.

SZKOŁA KABLOWANIA

Nowy uśmiechnięty rząd Platformy, Lewicy i Trzeciej Drogi od samego początku uraczył nas poważną „reformą” edukacji. Pierwotne oficjalne uzasadnienie posłużyło się jak zwykle dobrem dzieci, które trzeba wyzwolić od nauki. Są one bowiem przeciążone zadaniami domowymi i wiedzą. Dlatego wprowadzono zakaz prac domowych w szkołach podstawowych i ogłoszono likwidację 20% podstawy programowej, i to już w trzecim miesiącu urzędowania nowego rządu. Podane do wglądu zmiany wyraźnie wskazują, że zostały one przygotowane bardzo starannie. Wykreślone lektury i elementy historii usuwają to, z czego Polacy mogą być dumni, i co stanowi o polskiej tożsamości. Zmiany w innych przedmiotach wyraźnie redukują kształtowanie umiejętności myślenia przyczynowo – skutkowego. Projekt zmian spotkał się z powszechnym sprzeciwem społecznym, zmieniono więc narrację, twierdząc, że jesteśmy nienowocześni. Potem wyszło na jaw, że to dopiero wstęp przed gruntownymi zmianami, które mają nastąpić w 2026 r. z powodu planowanego włączenia Polski do Europejskiego Obszaru Edukacyjnego. Obecne zmiany są dopiero wstępem, a ich charakter wskazuje, że zostały przygotowane wcześniej i przysłane do MEN z zewnątrz, spoza Polski. Bardzo bowiem przypominają postulaty lożowe, szczególnie niemieckie. Ma być jedna urawniłowka w całej Unii, i ma nią być Edukacja Włączająca, czyli dzieci w normie z upośledzonymi razem. Realna wiedza ma zostać ograniczona do minimum, jak w planie Bormanna z czasów wojny. To, co pozostanie będzie jedynie kontekstem do głównych obszarów nauczania: seksualizacja, prawa seksualne i reprodukcyjne, gender, feminizm, klimatyzm, Unia. Polacy nie muszą umieć liczyć, ale mają być przeszkoleni w masturbacji, prostytucji, antykoncepcji i aborcji. Nad prawidłową pracą szkół i rodzinami będą czuwać nowi specjaliści – psychologowie szkolni i pedagodzy specjalni. Będą oni szkoleni w rozpoznawaniu przemocy domowej, zaniedbywania rodzicielskiego i dyskryminacji. W języku unijnych elit pojęcia te mają swoiste znaczenie. Przemoc to normalne, kulturowe wychowanie. Zaniedbywanie to brak spełniania wszystkich zachcianek dziecka, np. smartfon, konsola, antykoncepcja hormonalna, wyjazd na festiwal, nocowanie poza domem. Dyskryminacja to m.in brak akceptacji rodziców wobec chęci zmiany płci przez dziecko. Wszyscy nauczyciele i wychowawcy będą mieli obowiązek meldować swoje podejrzenia szkolnemu specjaliście, a ten będzie natychmiast składał zawiadomienia służbom. Ponadto uczniowie szkół będą zachęcani przez specjalistów do denuncjacji rodziców i nauczycieli. Donosicielstwo stanie się więc wymuszoną społeczną cnotą. Każdy ma się bać każdego, a w szczególności rodzice i nauczyciele dzieci, a wszyscy – szkolnych czekistów. Wystarczy donos lub cień podejrzenia, aby do rodziny i szkoły wkroczyły służby. Dodatkowo placówki unijnej oświaty mają stać się placówkami opieki medycznej, gdzie będą realizowane szczepienia na zlecenie WHO. Unijna oświata przyszłości ma więc stać się szkołą kablowania imienia Pawki Morozowa. Mężczyzna będzie zatem monitorowany podwójnie – jako mąż i ojciec. Wzorce sowieckie i nazistowskie wzięte są wprost.

ZAKAZ SAMOCHODÓW

Dla ochrony klimatu nie wolno będzie mieć samochodu spalinowego, ale w końcu to nic złego – będą przecież elektryczki. Tyle, że dla przeciętniaka za drogie, sieć energetyczna niedostosowana, a możliwy do przejechania dystans za krótki. Ludność Europy będzie więc zmuszona zmienić swoje zwyczaje, czyli mocno zbiednieć, nie mogąc dojechać do pracy i prowadzić własnego interesu bez pojazdu. Własne auto będzie dla bogaczy, a reszta zmuszona zostanie poruszać się zbiorkomem, który będzie łatwo nadzorować. Unijna władza kolonialna już szykuje się na tłumienie ruchu oporu. Własny samochód nie tylko umożliwia życie na poziomie dobrobytu, ale również niezależność. Można przewieźć kilka osób i ładunek, a to mogłoby być groźne dla tyranii. Lepiej więc już teraz zacząć pozbawiać Europejczyków tej możliwości. Tak samo było w krajach realnego socjalizmu. Samochód nienależący do państwa był rzadkością, i do tego mamy powrócić.

ZAKAZ CIEPŁA I ŚWIATŁA

Węgiel trzeba wyeliminować, bo paliwa kopalne szkodzą klimatowi. Węgla mamy akurat dużo, ale musimy pozamykać kopalnie i skojarzone z nimi elektrownie. Los gazu zależy od decyzji eurokratów, a właściwie widzimisię establishmentu Niemiec. Nieco lepiej wygląda z atomem, bo na tym zależy Amerykanom. Póki co jednak elektrowni nie widać, a grzać i świecić trzeba. Polacy stawiają więc wiatraczki i przeznaczają kolejne pola pod farmy fotowoltaiczne. Rachunki będą drogie, ale za to jak przestanie wiać, a zacznie sypać przypomnimy sobie, jak było za PRL. Jest jednak pozytyw – może wtedy, gdy będzie ciemno i zimno, cieplej będzie we dwoje pod pierzyną i zwiększy się dzietność.

ZAKAZ DOMÓW

Nie będzie egzekwowany wprost. Najskuteczniejsze są trzy metody – objęcie budownictwa i mieszkalnictwa systemem ETS II, zeroemisyjność budynków i podatek katastralny. System ETS to obciążenie procesu budowlanego dodatkowymi kosztami, związanymi z emisjami CO2. Zeroemisyjność to obowiązek kosztownej termomodernizacji i wymiany źródeł ciepła, a także ograniczenia w korzystaniu z własności jako restrykcja. Podatek katastralny to danina od nieruchomości, wymierzana od jej wartości, niezależnie od dochodów właściciela. Pierwsze dwie metody należą do kłamstwa klimatycznego i już czekają na wdrożenie, trzecia jest praktyką podatkową przyjętą w wielu krajach Unii. Równolegle obowiązuje już system ETS I, czyli opodatkowanie energii opłatami za emisję CO2. Doprowadzi to do sytuacji, w której na własne domy będzie stać jedynie bogaczy, a reszcie pozostanie sprzedać domy po obniżonych cenach i mieszkać w wynajętych lub komunalnych mieszkaniach lub też pokojach, podobnie, jak w PRL.

ZAKAZ WŁASNEJ DZIAŁALNOŚCI

Podobnie jak poprzedni, też nie zostanie wyartykułowany wprost, jednak ilość pośrednich sposobów będzie jeszcze większa, niż w przypadku domów. Istotnymi obciążeniami są wymienione wcześniej ograniczenia samochodów i systemy ETS I i ETS II. Do tego dochodzi ogrom innych regulacji z różnych tytułów, wprowadzanych różnymi aktami. Każda regulacja utrudnia działalność, zabiera czas i energię, nakłada obowiązki i koszty. Do tego dojdzie obowiązek raportowania ESG. Firmy zostaną zmuszone do raportowania aspektów środowiskowych, społecznych i korporacyjnych, czyli kolejne obowiązki i koszty. Codzienność gospodarcza to nieustanne zmiany przepisów, zwykle niejasnych i przed, i po zmianie, i mnogość kontroli z mandatami i karami. Do tego należy doliczyć potężną konkurencję ze strony globalnych korporacji, których stać na ponoszenie tych wszystkich kosztów. Życie przeciętnego prywaciarza będzie tak utrute, że większość będzie wolała zakończyć działalność i zatrudnić się jako pracownicy najemni. Podobnie było za komuny, która na prywaciarzy miała wywłaszczające podatki i domiary. Dla unijnej tyranii prywaciarze są groźni, bo niezależni, poza tym umożliwiają ludności zaspokajanie swoich potrzeb poza systemami. Co innego globalne korporacje – tam niewolnikiem jest zarówno pracownik, jak i klient.

ZAKAZ WOLNOŚCI OSOBISTEJ

Wszyscy powinni pamiętać, jak Unia wspierała zastrzyki. Wtedy też obowiązywały wszelakie restrykcje poruszania się, aż do aresztu domowego włącznie. Rząd polski nie zdecydował się wtedy na niektóre restrykcje, przyjęte w innych krajach Unii, bo chociaż miał ochotę, to jednak obawiał się reakcji własnych obywateli. Centralny rząd unijny nie będzie miał takich obiekcji. W sowietach obowiązywały paszporty, czyli zezwolenia władzy, aby podróżować wewnątrz kraju. Z kolei miasta 15-minutowe jako żywo przypominają getta. Zaczynamy wracać do sprawdzonych wzorców.

ZAKAZ CHRZEŚCIJAŃSTWA

Unia wspiera wszelkie religie poza chrześcijaństwem, które jest niemile widziane. Bardzo chętnie natomiast witany jest islam. Wspierane są też rozmaite lewackie inicjatywy antychrześcijańskie na wszystkich poziomach funkcjonowania Unii. Natomiast sprawcy większości ataków na chrześcijaństwo i jego wyznawców już teraz w Polsce są zwalniani z odpowiedzialności przez wolnych sędziów – unijczyków. Jeszcze trochę, a w dziele dechrystianizacji Unia przegoni Lenina.

ZAKAZ WYPOWIEDZI

Penalizacja tzw. „mowy nienawiści” jest tak jawnym pogwałceniem wolności słowa, że nie trzeba dodatkowych wyjaśnień. Takim samym celom służą mnożące się oskarżenia o faszyzm, rasizm, antysemityzm, terfizm, patriarchat itd., katalog jest otwarty. Do tego należy dodać wszelkie polityki i przepisy antydyskryminacyjne i równościowe, które wyłączają możliwość krytykowania wszystkiego, co jest lewackie i wspierane przez Unię. Nadciąga też kontrola Internetu pod kątem „dezinformacji”, czyli mówienia prawdy niewygodnej dla unijnej satrapii. W PRL był taki urząd na ul. Mysiej w Warszawie, a za opowiadanie kawałów lub posiadanie bibuły można było iść za kraty.

ZAKAZ NARODU

Unijna polityka migracyjna celowo sprowadza miliony islamistów na Stary Ląd w celu wprowadzenia dużej ilości wrogiej i obcej ludności. Dla tyranii europejskiej przynosi to same korzyści. Rdzenna ludność będzie żyła w ciągłym strachu, zagrożona atakami i pogromami. Nie będzie wolno im się bronić, bo obrona przed islamistami to akt szowinizmu i dyskryminacji, przestępstwo kryminalne kwalifikowane. Nawet słowna krytyka jest już mową nienawiści. Biali będą więc trzymani w szachu z jednaj strony przez islamistów, z drugiej – przez służby. Trzymani w strachu przed dżihadem będą posłuszni wobec służb, które od czasu do czasu zapewnią im ochronę. Jednocześnie będą zmuszani do pracy na rzecz systemu, utrzymującego islamski socjal, a przez obciążenie własności kosztami będą zmuszeni oddawać swoje domy. Docelowo będzie zmniejszać się ilość białych na rzecz kolorowych. Różnorodna masa ludzka nie będzie zdolna zjednoczyć się przeciw tyranii, a konflikty etniczno – kulturowe uczynią tyranię niezbędną dla biologicznego przetrwania. Stalin też przemieszczał całe narody w podobnym celu.

KONIEC HISTORII

Francis Fukuyama w 1992 r. napisał książkę o takim tytule. Była to zapewne jedna z licznych publikacji i wypowiedzi, mających przygotować umysły na likwidację państw narodowych. Taki plan istnieje i jest podstawą integracji europejskiej. „Manifest z Ventotene” Altiero Spinellego wyraża się dobitnie i jest dla unijnej Europy tym, czym „Manifest komunistyczny” Marksa i Engelsa dla rewolucji bolszewickiej. Europa ma być komunistycznym więzieniem, strzeżonym przez wojsko i policję nie przed wrogiem zewnętrznym, ale wewnętrznym, a także, aby nikt nie uciekł ze środka. Planowane zmiany traktatów Unii Europejskiej są milowym krokiem w tym kierunku.

WOJNA PRZEDŁUŻENIEM POLITYKI

… jako rzekł Clausewitz. Najlepiej mieć wpływ na wszystkie strony konfliktu, dzięki złożonym mechanizmom wpływów pośrednich. Wówczas można postawić narody w obliczu bezpośredniego zagrożenia biologicznego bytu. Można dalej wykorzystać słuszne obawy tych narodów do zaproponowania im jedynej możliwości pokoju, a jednocześnie skłonić je do zaangażowania się w konflikt. Zarządzanie konfliktem daje możliwość dowolnego kształtowania politycznych decyzji narodów: „jeśli nie chcesz wojny u siebie, musisz być z nami”. Oczywiście z punktu widzenia unijno – clausewitzowskiej racji stanu tak uzyskany pokój może mieć tylko jeden kształt – nova pax germanica.

TWIERDZA KULTUROWA

Protestujący obecnie rolnicy oraz wszelkie inne grupy, niezadowolone z unijnej polityki powinny pozbyć się złudzeń. Tego tworu nie da się ulepszyć, poprawić, wyleczyć z wypaczeń. Od samego początku cel był określony – podbić, skolonizować i zniewolić narody Europy. Dopłaty, dotacje, granty były tylko pułapką, pierwszą działką dragi sprezentowaną przez dilerów. Słynne wartości europejskie, jakich pełne gęby mają unijczycy tak naprawdę są trzy – ZAKAZ, NAKAZ i KARA. Nie da się porozumieć z unijnymi elitami, bo one mają cele dokładne przeciwne wobec żywotnych interesów każdego narodu europejskiego. Bezcelowe jest też apelowanie do zasad przyzwoitości, bo oni stosują tylko dwie zasady: robią tylko to, co im się opłaca, i stosują takie metody, które są skuteczne. Poza tym głęboko gardzą zwykłymi ludźmi, a niektórzy wprost nienawidzą chrześcijan. Bezcelowe jest też jakiekolwiek porozumienie z rządem, które reprezentuje interesy unijne. Jest idealnie bezwładny, niezdolny i niechętny do działań innych, niż unijne. Wszelkie obietnice i zapewnienia są tylko mydleniem oczu i grą na czas. Każdy protestujący rolnik, każdy Polak, każdy rdzenny Europejczyk musi zrozumieć, że jego interesy, własność, wolność, a nawet życie są zagrożone tak długo, jak długo trwa satrapia europejska.

Polacy mają pod ręką gotową koncepcję wyjścia z tej sytuacji. Mieliśmy bowiem zabory i okupacje i wiemy, jak sobie radzić. Naszym celem jest dążenie do odbudowy i obrony naszej TWIERDZY KULTUROWEJ. To metafora życia i jego kręgów. Jest to twierdza bastionowa. Wewnętrzny pierścień obrony to cytadela, czyli człowiek i wyższe władze jego duszy – rozum i wola. Drugi pierścień obrony to rodzina bliższa i dalsza oraz krąg przyjaciół. Trzeci pierścień obrony twierdzy to naród, czyli rodzina rodzin. Ludzie, mający ten sam interes polityczny i ekonomiczny oraz wspólną tożsamość, tradycje i język. Czwarty pierścień twierdzy to państwo, założone i zarządzane przez naród w celu ochrony swoich interesów i utrzymania porządku wewnętrznego. Państwo, należące do narodu, a nie naród, należący do państwa, jak jest obecnie. Piąty, zewnętrzny pierścień to Kościół, czyli rodzina narodów i zarazem wspólnota wierzących. Kościół prawdziwie katolicki, wyznający prawdziwą wiarę, niesfałszowaną przez Franciszka i jego grupę. Każdy człowiek, rodzina, naród, państwo jest bastionem w swoim pierścieniu obrony. Bastiony połączone są wałami kurtynowymi, zamykającymi okrąg. Obecnie nasze twierdze kulturowe są opuszczone i częściowo zrujnowane, a wały kurtynowe przerwane. Jeśli wróg przejdzie przez kurtynę, zajdzie bastiony od tyłu. Nie są one przeznaczone do obrony okrężnej i po pewnym czasie będą padać jeden po drugim. Należy czym prędzej odtwarzać twierdzę – odbudowywać bastiony i wały kurtynowe – odtworzyć rodziny, nawiązywać kontakty z ludźmi podobnych poglądów, zaniechać swarów, łączyć się w działalności społecznej, odtwarzać jedność narodu, odzyskać kontrolę nad państwem. Dla Polaków nigdy nie będzie żadnej innej drogi do wolności i dobrobytu, jak własne państwo. Jeśli nie będzie narodowego państwa polskiego, będzie to, co zawsze – rugi, wywłaszczenia, wywózki, łagry, prześladowania. Potrzeba teraz odtworzyć naszą polską twierdzę kulturową i obsadzić ją kulturową armią. Każdy Polak dobrej woli może i powinien być wodzem swojej własnej cytadeli i zarazem żołnierzem swojego bastionu we wszystkich pierścieniach obrony. Potrzeba nam teraz nie spać, ani nie rozpaczać, ani nie tracić czasu na zbędne dywagacje, lecz zrodzić i wychować armię narodowych krzyżowców. Tylko tacy bowiem będą zdolni stanąć na szańcach, obronić własną twierdzę przed wrogiem i wdeptać w błoto jego sztandary. Wróg atakuje pod kłamliwymi hasłami masońsko – jakobińskiej rewolucji, głoszącymi wolność, równość i braterstwo. Wszystko to jest fałszem i znaczy po diabelsku dokładnie na odwrót. Nasze sztandary to narodowe barwy, a na nich – BÓG – HONOR – OJCZYZNA. Pod tym sztandarem warto żyć i umierać, walczyć i zwyciężać. Niech nikt się nie łudzi, że wolność będzie łatwo odzyskać. Neobolszewicka komuna, dzierżąca władzę w unijnej satrapii łatwo nie odpuści, nam jednak nie da rady, jeśli będziemy silni duchem i zjednoczeni celem. Nie będzie pokoju, aż nie padnie w proch i pył wieża Babel.

_______________

Czerwony ład unijny, Bartosz Kopczyński, 28 lutego 2024

−∗−

Warto porównać:

Czas się opamiętać, czas się obudzić! Jest czas walki!

Unijne weto czyli wstęp do zmian w Traktatach UE

Europejski rozbiór Polski – mec. Jerzy Kwaśniewski, Lublin

Trwa batalia o polską niepodległość. Otwórzmy oczy Polakom! – Ordo Iuris

O Polsce i Polakach: gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy? – prof. Ryszard Zajączkowski

Postaw czerwonego sukna czyli o farsie politycznej

Tekturowe państwo czyli lud polski temu przyklaskuje – Krzysztof Baliński

Jak odzyskać niepodległość. Aspekty formalne, materialne i… nasze cechy

−∗−

W Unii Europejskiej rozpoczęła się procedura zmian unijnych traktatów, której zakończeniem ma być całkowita likwidacja polskiej niepodległości. Jak walczyć.  

Ordo Iuris

Jerzy Kwaśniewski Ordo Iuris <kontakt@ordoiuris.pl>

Politycy cytują Ordo Iuris
 
Szanowny Panie,w cieniu politycznej wojny i narastającego chaosu w państwie, toczy się proces, który jest ważniejszy niż wszystko, o czym słuchamy i czego dowiadujemy się każdego dnia z polskich mediów. W Unii Europejskiej rozpoczęła się procedura zmian unijnych traktatów, której zakończeniem ma być całkowita likwidacja polskiej niepodległości. Jako Polacy nie będziemy mieli już nic do powiedzenia na temat ochrony życia, rodziny, wolności, migracji, ekonomii czy edukacji – bo decyzje będą zapadać w Berlinie i Brukseli. Niestety większość rodaków cały czas nie jest świadoma tego gigantycznego zagrożenia.Dlatego od kilku miesięcy nie ustajemy w nagłaśnianiu procesów zachodzących w UE. 
Tydzień temu na Pana skrzynkę trafiła wiadomość, w której w szczegółach opisywałem, z czym konkretne – dla życia codziennego każdego z nas – będzie się wiązać odebranie państwom członkowskim prawa weta w kluczowych dla bezpieczeństwa i suwerenności Polski obszarach.Nasza praca zaczynać przynosić konkretne owoce.
 Nasze analizy i ostrzeżenia docierają do wielu Polaków – w tym także do istotnych decydentów.W tym tygodniu uczestniczyłem wraz z mec. Bartoszem Lewandowskim z Collegium Intermarium w sejmowym seminarium prawniczym „Stan praworządności w Polsce. Działania organów władzy publicznej po 13.12.2023 r.”.
Otwierając seminarium, Jarosław Kaczyński cytował wprost nasze eksperckie ustalenia, mówiąc o tym, że referendum w sprawie zmian traktatów UE może się okazać „referendum rozbiorowym”.
Podobnie zbieżne z naszymi ekspertyzami głosy słychać coraz częściej z różnych stron, a nasz najnowszy raport cieszył się poważnym zainteresowaniem także na Węgrzech.To pokazuje jedno – nasza praca ma sens!
Liczę gorąco na to, że również Pan i wszyscy nasi sympatycy oraz Darczyńcy zechcecie być ambasadorami tej ważnej wiedzy, ostrzegając swoich bliskich, przyjaciół i współpracowników przed realnymi skutkami procedowanych zmian UE.O konkretnych zagrożeniach związanych z tą sprawą pisałem Panu tydzień temu. Jeśli do tej pory, nie udało się Panu zapoznać z treścią tej wiadomości, to bardzo gorąco zachęcam do lektury.
Jest poniżej.
Z wyrazami szacunkuAdw. Jerzy Kwaśniewski - Prezes Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris  
Temat: Niemcy chcą odebrać nam prawo weta. Wiceszef polskiego MSZ… jest „za”Data: sobota, 17 lutego 2024 r.,

Szanowny Panie,gdy Parlament Europejski przyjmował poprawki do unijnych traktatów, które zakładają przejęcie przez Unię kompetencji w 10 obszarach kluczowych dla naszej narodowej suwerenności, Donald Tusk odgrywał rolę dobrego policjanta. W sejmowym exposé uspokajał, że „żadne próby zmian traktatów Unii Europejskiej wbrew interesom Polski nie wchodzą w rachubę”. Buńczucznie zapowiadał, że za jego rządów to Polska będzie rozstrzygać o kierunkach zmian w Unii Europejskiej.Jednak uruchomiona oficjalnie procedura zmiany traktatów jak walec ruszyła naprzód. Polska – będąca przez lata hamulcowym w budowie „superpaństwa” na gruzach państw narodowych – od 13 grudnia po cichu wspiera zmiany, usypiając czujność polskich obywateli.Instytut Ordo Iuris jest obecnie w Polsce najważniejszym głosem sprzeciwu, ujawniając skalę ofensywy, budząc społeczny opór oraz dostarczając prawnych argumentów. Już w 2022 roku – gdy w Polsce o sprawie nie mówiono wiele – opisaliśmy planowane zmiany.Teraz wykazujemy, że UE chce odbierać nam armię i ambasady; że chce kontrolować polski przemysł i decydować bez udziału Warszawy o rozwoju wielkich projektów jak CPK czy porty morskie. Poprawki obejmują także przejęcie przez unijnych urzędników decydowania o seksedukacji, dostępności aborcji, surogacji, homoadopcji czy… możliwość odgórnego narzucenia polskim dzieciom wspólnej, europejskiej listy lektur i ujednoliconego nauczania historii.
Zaraz po zaprzysiężeniu Donalda Tuska, przedstawicielka rządu mogła sprzeciwić się dalszemu procedowaniu projektu zmian unijnych traktatów podczas posiedzenia Rady UE… ale tego nie zrobiła. Ograniczyła się do złożenia niewiążącego oświadczenia, by liderzy obozu rządzącego mogli później udawać w mediach, że bronią polskiej suwerenności.
Gdy dziennik Rzeczpospolita zapytał wiceszefa MSZ Andrzeja Szejnę o opinię w sprawie niemieckiego postulatu likwidacji prawa weta w sprawach związanych z polityką zagraniczną, zastępca Radosława Sikorskiego stwierdził bez wahania, że Unia „nie może być sparaliżowana stanowiskiem jednego kraju” i dodał, że „w jakimś stopniu rozumowanie Berlina jest więc zasadne.”
Niektórzy powiedzieliby, że to drobnostka. Ale oddanie obcym prowadzenia polskich spraw zagranicznych oznacza przecież możliwość rozpoczęcia wojny celnej z USA lub nawiązania sojuszu energetycznego z Rosją – wbrew interesom Polski, a nawet pomimo sprzeciwu kilkunastu państw UE. To oddanie wielkiego obszaru niepodległości w ręce Brukseli i Berlina.Takich sfer polskiej kapitulacji i oddawania suwerenności jest jednak więcej. Unijni urzędnicy postanowili zawalczyć o przejęcie dziesięciu obszarów narodowego samostanowienia.Budując strategię obrony suwerenności opieramy się na jednoznacznych zasadach Konstytucji. Przyjęcie zmian traktatowych wymaga polskiej zgody. Jeżeli takiej zgody nie udzieli 2/3 polskiego Sejmu i Senatu, konieczne stanie się referendum. Szacujemy, że odbędzie się za dwa lata.To oznacza, że wkrótce będziemy zapewne bombardowani prymitywną propagandą, w ramach której rewolucjoniści będą wmawiać Polakom, że głosowanie przeciwko reformie traktatów, to głosowanie za biedą, cywilizacyjnym upadkiem i „przeciwko Europie”.Przed nami epokowe wyzwanie. Musimy dotrzeć do wszystkich Polaków z informacją, że referendum dotyczy w rzeczywistości oddania suwerenności; że utrata niepodległości to konkretne szkody dla każdego Polaka. I tylko powszechny sprzeciw może zatrzymać rozpędzoną, niemiecką machinę przejmowania Europy.
Dlatego w ubiegłym roku – 11 listopada, gdy świętowaliśmy kolejną rocznicę odzyskania niepodległości – ogłosiliśmy powołanie do życia Kolegium Suwerenności, które staje się zapleczem eksperckim, dostarczającym wsparcie prawne i merytoryczne analizy dla całego polskiego ruchu suwerennościowego.Pierwsze owoce naszej decyzji już są widoczne. Za mną szereg spotkań terenowych. Nasz głos jest obecny w mediach poprzez setki wypowiedzi, wywiadów, artykułów i wzmianek. O wynikach naszych analiz wspominają politycy z różnych politycznych środowisk. Jarosław Kaczyński mówił na partyjnym wiecu, że „prawnicy z Ordo Iuris wykazali, że w 10 najważniejszych strefach tracimy suwerenność”. W wielkiej konferencji suwerennościowej „Wolni Polacy wobec zmian traktatowych Unii Europejskiej”, która zostanie zorganizowana w marcu w Katowicach, nasi eksperci będą najliczniejszym niezależnym środowiskiem. Rozpoczęliśmy także budowę międzynarodowego ruchu sprzeciwu wobec zmian w traktatach UE.
Aby wszystkim obrońcom niepodległej Ojczyzny dać do ręki argumenty i konkretną wiedzę – przed kilkoma dniami zaprezentowaliśmy raport „Po co nam suwerenność?”. Precyzyjnie pokazujemy w nim, że traktatowe zmiany mają trwale odebrać Polsce suwerenność w 10 konkretnych obszarach – kluczowych dla naszej narodowej suwerenności.Skutkiem wdrożenia reformy może być przejęcie przez Unię dowodzenia nad siłami zbrojnymi Polski, zamknięcie polskich ambasad i zastąpienie polskich dyplomatów służbami unijnymi. To także ostateczne oddanie Brukseli kontroli nad przepływem imigrantów. Unia Europejska będzie mogła przejąć nadzór nad kluczowymi gałęziami polskiego przemysłu, zamykać kopalnie i porty, oraz nabyć wyłączną kompetencję w zakresie zawierania porozumień dotyczących ochrony klimatu. To urzędnicy UE zdecydują, czy mamy budować Centralny Port Komunikacyjny lub autostrady. Reforma będzie skutkować narzuceniem państwom członkowskim akceptacji aborcji, surogacji, eutanazji, permisywnej edukacji seksualnej, przywilejów dla homozwiązków i homoadopcji.
Raport przetłumaczyliśmy już na język angielski i rozpoczęliśmy jego szeroką promocję. W ubiegły piątek kopie raportu trafiły do przedstawicieli węgierskiego rządu podczas Polsko-Węgierskiego Politycznego Forum w Budapeszcie, gdzie uczestniczyliśmy w dyskusji o przyszłości naszego regionu.Już niedługo raport trafi do wszystkich eurodeputowanych. Będzie też podstawą rozmów i spotkań ze środowiskami ze Słowacji, Chorwacji, Włoch, Hiszpanii, Francji, Rumunii, Bułgarii i wielu innych krajów, które mogą przyczynić się do zablokowania zmian.Wszystkie te działania to dla nas duże koszty, ale wszystkie są absolutnie niezbędne, bo jeśli oddamy naszą suwerenność – cała nasza walka w obronie kluczowych dla nas i dla Pana wartości nie będzie już miała znaczenia, bo decyzje podejmować będzie za nas Bruksela… a tak właściwe, to Berlin.
Dlatego ośmielam się prosić Pana o rozważenie jednorazowego lub stałego wsparcia dla Instytutu Ordo Iuris, bo przed nami ogrom pracy, który będziemy musieli wykonać – także w Pana imieniu – by obronić wiszącą już na włosku niepodległość naszej Ojczyzny.Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk
Wciąż nie jest za późno
Choć w ciągu ostatnich kilku lat centralizacja Unii Europejskiej uległa radykalnemu przyspieszeniu, to jednak przed nami nadal długa droga.Procedura zmian traktatowych została formalnie rozpoczęta w ubiegłym roku, gdy projekt został przyjęty na forum Parlamentu Europejskiego. Następnie została przekazana Radzie Unii Europejskiej (złożonej z właściwych ministrów poszczególnych państw członkowskich), która przekazała ją do kolejnego etapu procedowania 18 grudnia.Trzecim etapem procedury będzie podjęcie przez Radę Europejską
 (złożoną z szefów państw i rządów) decyzji zwykłą większością głosów o zwołaniu konwentu złożonego z przedstawicieli parlamentów narodowych, szefów państw i rządów, Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej.Konwent dokona wstępnej oceny merytorycznej poprawek zgłoszonych przez Parlament Europejski, a następnie – w drodze konsensusu – przyjmie zalecenia dla konferencji międzyrządowej. Alternatywnie Rada Europejska może samodzielnie ustalić takie zalecenie bez zwoływania konwentu, ale na taki ruch musi uzyskać zgodę Parlamentu Europejskiego.Następnie przewodniczący Rady UE zwołuje konferencję międzyrządową, która będzie najważniejszym etapem procedury. To wtedy przedstawiciele rządów państw członkowskich wypracują ostateczną treść poprawek traktatowych, które mogą przyjąć jedynie w drodze konsensusu. Potem nie będzie już można dokonywać żadnych zmian w treści poprawek.Ostatnim etapem procedury jest ratyfikacja nowych traktatów przez wszystkie państwa członkowskie zgodnie z ich konstytucyjnymi wymaganiami. W przypadku Polski ratyfikacja traktatów leży w gestii Prezydenta RP, który musi wcześnie uzyskać zgodę parlamentu. Ponieważ proponowane poprawki przewidywałyby znaczące poszerzenie kompetencji Unii Europejskiej, taka zgoda musiałaby zostać wyrażona odrębnie przez Sejm i Senat – w każdym przypadku większością 2/3 głosów. Alternatywnie zgoda na taką ratyfikację mogłaby zostać wyrażona w drodze referendum.Otwórzmy oczy Europejczykom!Przed nami zatem proces, który może potrwać około dwóch lat. Wciąż mamy więc czas na zorganizowanie sprzeciwu i uświadomienie Polakom skali zagrożenia. 
Ale musimy te działania rozpocząć już teraz – zanim ruszy machina propagandowa unijnych federalistów.Co więcej – bardzo istotne będzie uświadomienie skali zagrożenia także obywatelom innych państw europejskich, bo sprzeciw jednego kraju łatwo złamać, co dobitnie pokazuje chociażby historia przyjmowania Traktatu lizbońskiego, który pierwotnie także nie był akceptowany przez część państw, których sprzeciw został ostatecznie przełamany.
Dlatego opublikowany w tym tygodniu raport „Po co nam suwerenność?” przetłumaczyliśmy już także na język angielski. Sam raport trafi do eurodeputowanych, polityków krajowych oraz organizacji społecznych w całej UE.W raporcie opisaliśmy 10 konkretnych obszarów postulowanej cesji narodowej suwerenności. Zebrani przez Instytut Ordo Iuris eksperci pisali o utracie samostanowienia w dziedzinach: ochrony klimatu, polityki zdrowotnej, infrastruktury transgranicznej, ochrony granic, polityki zagranicznej, bezpieczeństwa i obronności, przemysłu, edukacji, polityki monetarnej i prawa rodzinnego. Każdemu z tych zagadnień poświęciliśmy odrębny rozdział raportu, w którym omówiliśmy zakres oddawanych kompetencji narodowych i ich przewidywane konsekwencje.Z całego pakietu zmian wyłania się konkretna wizja „europejskiego superpaństwa”, gospodarczo scentralizowanego i zarządzanego odgórnie na poziomie znacząco przekraczającym federalizację USA. 
W świetle przyjętych zmian Polska straciłaby kontrolę nad obszarami, które według teoretyków państwowości są esencją tego, co możemy nazywać państwem niepodległym i suwerennym, a więc sprawami wewnętrznymi państwa, własną polityką zagraniczną, zdolnością do prowadzenia wojny obronnej i ochrony zdefiniowanych granic.To prawdziwy tryumf Altiero Spinellego, który pisał w Manifeście z Ventotene, że „fundamentalny, wymagający rozwiązania problem, którego istnienie sprawia, iż wszelki dalszy postęp jest jedynie pozorny, to kwestia zniesienia ostatecznego podziału Europy na suwerenne państwa narodowe”.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk[to w oryginale, nie kopiuje mi sie MD]
Unia zamknie polskie kopalnie?W raporcie piszemy między innymi o wyposażeniu Unii Europejskiej w wyłączną kompetencję w zakresie zawierania międzynarodowych porozumień „w sprawie zmiany klimatu” oraz usunięciu obszaru „środowisko naturalne” z zakresu kompetencji dzielonych (poprawka 70), co prowadzić będzie do przejęcia przez Unię Europejską wyłącznej kompetencji nad zagadnieniami środowiska naturalnego.Mowa jest także o włączeniu nowej kategorii przestępstw przeciwko środowisku do kategorii przestępstw unijnych oraz wyposażanie Europolu w dodatkowe kompetencje do ich ścigania. W świetle dotychczasowej polityki energetycznej UE bezpośrednim skutkiem przyjęcia poprawek będzie uderzenie w konstytucyjną zasadę bezpieczeństwa energetycznego.
Nie ulega wątpliwości, że w poszczególnych państwach europejskich istnieją różne – często sprzeczne ze sobą – interesy związane z przyszłością energetyki. Najdobitniejszym tego przykładem jest niemiecka polityka energetyczna, która przez dekady zakładała ścisłą współpracę z Rosją, co stoi w sprzeczności z interesami polskimi.Warto też przypomnieć, że jeden tylko spór między Polską a Czechami w sprawie elektrowni Turów postawił pod znakiem zapytania dalsze funkcjonowanie kompleksu, który odpowiada za dostarczanie ok. 6-8% krajowej produkcji energii elektrycznej. A nietrudno sobie wyobrazić sytuację, w której w wyniku ustaleń klimatycznych poczynionych przez Unię Europejską Polska w trybie natychmiastowym zmuszona byłaby zrezygnować z wydobycia węgla brunatnego i wytwarzania energii elektrycznej w polskich elektrowniach węglowych.CPK, port LNG, energetyka i waluta – o tym zdecydują w Brukseli
Kluczowa dla przyszłości Polski może być też poprawka 71, która zakłada poszerzenie kompetencji dzielonych – w ramach których Unia ma pierwszeństwo przed państwami członkowskimi – w zakresie transportu o infrastrukturę transgraniczną.
 Dotyczyć to będzie wszelkiego rodzaju transportu: drogowego, kolejowego, morskiego, lotniczego oraz żeglugi śródlądowej.Przyjęcie poprawki może oznaczać, że państwa członkowskie zostaną pozbawione możliwości podejmowania suwerennych decyzji dotyczących między innymi dróg o znaczeniu międzynarodowym, kolejowych połączeń międzypaństwowych, międzynarodowych portów lotniczych czy portów morskich. W kontekście Polski poprawka dotykałaby suwerennych kompetencji w zakresie planowania i realizacji takich inwestycji jak: Centralny Port Komunikacyjny, rozwój Portu Gdańskiego, budowa i rozwój terminalu LNG (gazoportu) czy planowanie i budowa Via Carpatia.
Proponowane zmiany traktatowe dotyczą także takich strategicznych obszarów jak: przemysł wydobywczy, energetyka i przemysł zbrojeniowy. Projektowane zmiany uderzą zatem w konkurencyjność i dynamikę rozwoju polskiej gospodarki, wymuszając dalsze jej podporządkowanie głównym ośrodkom gospodarczym UE – w szczególności gospodarce niemieckiej.Projekt zmian traktatowych przyjęty przez Parlament Europejski przewiduje też wpisanie do traktatu prostego zdania, że „walutą Unii jest euro”. Zmiana ta będzie naglącym zobowiązaniem do wdrożenia wspólnej waluty we wszystkich państwach członkowskich i zrzeczenie się suwerenności walutowej. Tymczasem głównym beneficjentem wspólnej waluty są Niemcy, a zaraz za nimi Holandia. Wszystkie pozostałe państwa członkowskie traciły na obecności w strefie euro względem tego, co potencjalnie mogłyby zyskać, posiadając własną walutę. Taką niekorzystną perspektywę ma również Polska.
Polska armia do likwidacji?Projekt zmian traktatowych może być także bardzo groźny dla naszego bezpieczeństwa. Obejmuje on bowiem prymat unijnej większość w sprawach „bezpieczeństwa zewnętrznego i obronności”. Preambuła rezolucji Parlamentu Europejskiego wzywa „do ustanowienia Unii Obronnej obejmującej jednostki wojskowe i stałą zdolność do szybkiego rozmieszczenia, pod dowództwem operacyjnym Unii”. Ponadto „proponuje, aby wspólne zamówienia i rozwój uzbrojenia były finansowane przez Unię ze specjalnego budżetu podlegającego współdecyzji i kontroli parlamentarnej”.Powołanie Unii Obronnej należy odczytywać jako wyzwanie rzucone strukturom NATO, a w dalszej perspektywie jako próbę całkowitej rezygnacji Europy ze współpracy militarnej z USA. Mówił o tym wprost jeden ze sprawozdawców rezolucji Paramentu Europejskiego Helmut Scholz.Przeniesienie kompetencji dotyczących obronności i bezpieczeństwa na grunt wspólnej polityki unijnej w praktyce oznaczać będzie pozbawienie państw narodowych ich własnych zdolności obronnych i całkowitą zależność od decyzji podejmowanych w Brukseli. Dobrze znana opieszałość struktur unijnych – widoczna zwłaszcza w jej działaniach na rzecz wsparcia Ukrainy, które były jedynie tłem dla działań państw narodowych – sprawi, że rzeczywiste bezpieczeństwo państw członkowskich nowego sojuszu się zmniejszy, a nie wzrośnie. Doprowadzi to do paraliżu możliwości obronnych konkretnych państw, które w razie wrogiej aktywności będą musiały oczekiwać na podjęcie decyzji przez polityków i urzędników znajdujących się setki kilometrów od miejsca agresji. Praktyka ostatnich miesięcy dobitnie pokazuje, że cyniczna postawa Berlina i niektórych innych stolic państw zachodniej Unii każe nam się zastanowić, czy w sytuacji rzeczywistej agresji Federacji Rosyjskiej na Polskę lub państwa bałtyckie nowy sojusz podejmie odpowiednie działania na tyle szybko, by przeciwstawić się jej i ją zatrzymać.W projekcie mamy także bezpośrednio powiązaną z kwestią bezpieczeństwa poprawkę nr 73, która oddaje w ręce unijnej większość „sprawy zagraniczne”, prowadząc do pozbawienia państw członkowskich możliwości prowadzenia suwerennej polityki zagranicznej oraz poprawkę nr 98, która umożliwi Unii Europejskiej bezpośrednie ingerowanie w kompetencje państw członkowskich w zakresie ochrony granic zewnętrznych – w tym w uprawnienia i sposób wypełniania obowiązków przez krajowe służby graniczne i imigracyjne.Aborcja, tranzycja i seksualizacja dzieci? Obowiązkowo!
Projektowane zmiany traktatów unijnych obejmują także kwestie związane z narzucaną nam od lat przez instytucje unijne aborcją i ideologią gender.Poprawki nr 103 i 104 usuwają z Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej wymóg uzyskania jednomyślności w Radzie UE w zakresie prawa rodzinnego i zastępują go zwykłą procedurą ustawodawczą umożliwiającą przegłosowanie jednych państw przez drugie. W konsekwencji, kwalifikowaną większością mogłyby zostać przyjęte rozwiązania sprzeczne z tożsamością kulturową, konstytucyjną i obyczajową istotnej części państw członkowskich. Przykładowo, mogłoby to być rozporządzenie dotyczące instytucjonalizacji związków homoseksualnych i zrównania ich z małżeństwami czy rozporządzenie dotyczące uznaniowego odbierania dzieci rodzicom za wychowywanie ich w danym systemie wartości.Do obszarów, w których decyzje będą należeć do unijnej większości miałaby dołączyć także edukacja. Oznaczałoby to daleko idące ograniczenie samodzielności państw członkowskich w zakresie określania treści nauczania oraz organizacji systemów edukacji. Po wprowadzeniu zmian niewykluczone będzie wprowadzenie jednolitej, europejskiej matury oraz ograniczenie nauczania ojczystego języka, historii czy geografii. Możliwe stanie się odgórne wprowadzenie do szkół jednolitej dla wszystkich, obligatoryjnej, permisywnej edukacji seksualnej, a także modelu edukacji włączającej, zakładającego likwidację szkół specjalnych. Kluczowe kompetencje Ministra Edukacji mógłby przejąć unijny komisarz, którego nie będzie można jednak zmienić przy kolejnych, krajowych wyborach parlamentarnych.Wśród przyjętych przez Parlament Europejski poprawek do unijnych traktatów znalazły się zmiany oddające Unii Europejskiej kontrolę nad szerokim obszarem polityki zdrowotnej. Miałoby to także dotyczyć, nieuznanej dotąd w normach traktatowych, niedookreślonej koncepcji „zdrowia i praw seksualnych i reprodukcyjnych”, oznaczające de facto głównie aborcję i antykoncepcję, ale także drastyczne ingerencje chirurgiczne i hormonalne w ramach tzw. korekty płci czy „prawo do edukacji seksualnej”, afirmującej hedonizm i rozwiązłość.Proponowane rozszerzenie kompetencji Unii na politykę zdrowotną państw członkowskich w przypadku ogłoszenia kolejnej epidemii skutkować może centralną polityką sanitarną, włączając w to decydowanie o ograniczaniu praw i wolności (w tym przez wprowadzanie lockdownów, ograniczeń w przemieszczaniu się i obowiązkowych szczepieniach) z pominięciem polskiego rządu i parlamentu.
Pomóż nam obronić polską niepodległość!
Jak widać zatem – Polska suwerenność i niepodległość wisi na włosku. Ale wciąż możemy ją obronić.Poprzednie pokolenia Polaków często musiały walczyć o tę niepodległość z bronią w ręku. My będziemy mogli to zrobić bez ryzykowania życia, bo to nasz głos przy referendalnej urnie może zdecydować o tym, czy Polska pozostanie państwem suwerennym.Aby zwyciężyć, musimy już teraz rozpoczęć walkę o świadomość Polaków. I nie będzie to sprint. Przed nami prawdziwy maraton, na który musimy być gotowi i który musimy rozpocząć już teraz.Zapewniam Pana, że się nie poddamy. Będziemy robić, co w naszej mocy, by najlepiej jak potrafimy służyć Ojczyźnie w tym czasie wielkiej próby.Mamy przed sobą ogrom pracy, która będzie przekraczać codzienną aktywność prawników Ordo Iuris – bo i samo zagrożenie dla naszej Ojczyzny jest bezprecedensowe. Dlatego nie tylko piszemy o istniejącym zagrożeniu na naszych stronach i w mediach społecznościowych, występujemy w mediach, piszemy analizy i raporty, uruchamiamy internetowe petycje i udostępniamy efekty naszych prac europejskim decydentom i naszym partnerom z całej Europy. Ruszyliśmy już także w Polskę, by osobiście spotykać się z rodakami i uświadamiać im, czym skończy się proponowana reforma UE.W czwartek osobiście spotkałem się z mieszkańcami Suwałk. A wcześniej – w ciągu zaledwie kilku tygodni – odwiedziłem też między innymi Dąbrowę Górniczą, Częstochowę, Mielec, Zawiercie i Jasło a w przyszły piątek będę rozmawiał na ten temat z mieszkańcami Lublina. Teraz czas na budowanie Klubów Suwerennościowych w całym kraju.Już dziś potrzebujemy Pana pomocy – zarówno w uświadamianiu swoich bliskich i znajomych co do skali zagrożenia, jak i pomocy finansowej. Bez zgromadzenia niezbędnych do naszej pracy środków finansowych, nie będziemy mogli jej kontynuować.Dlatego będę Panu bardzo wdzięczny za podzielenie się tą wiadomością ze swoimi bliskimi i znajomymi i jej szerokie rozpowszechnienie oraz za rozważenie wsparcia Instytutu Ordo Iuris – najlepiej wsparcia regularnego, które umożliwia nam planowanie kolejnych miesięcy pracy.Wsparcia można dokonać, klikając w poniższy przycisk lub dołączając do Kręgu Przyjaciół Ordo Iuris.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk
Z wyrazami szacunkuAdw. Jerzy Kwaśniewski - Prezes Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo IurisP.S. W każdym pokoleniu jako Polacy stajemy wobec wyzwania obrony niepodległości naszej Ojczyzny. Za każdym razem zagrożenie przybiera inną postać, chociaż zwykle nadchodzi ze strony tradycyjnych wrogów polskiej państwowości. I tym razem nadszedł czas próby. Jedynie od naszego zaangażowania zależy, czy ogarnie nas mrok rozbiorów i ponownie – całkiem dosłownie – Polska zostanie wymazana z map świata, wchodząc w skład scentralizowanego Państwa Europa. Dlatego musimy działać odważnie i razem. Wspólnie obronimy naszą suwerenność!
Działalność Instytutu Ordo Iuris możliwa jest szczególnie dzięki hojności Darczyńców, którzy rozumieją, że nasze zaangażowanie wymaga regularnego wsparcia.Ustaw stałe zlecenie i dołącz do naszej misji.
Dołączam do Kręgu Przyjaciół Ordo Iuris

Widmo nowej “wiosny ludów” nadciąga nad Europę

Widmo nowej wiosny ludów nadciąga nad Europę

Andrzej Krajewski dziennik/widmo

Widmo nowej wiosny ludów nadciąga nad Europę [FELIETON]
Widmo nowej wiosny ludów nadciąga nad Europę [FELIETON] / PAP / Michał Meissner

Protesty rolników jakie przetaczają się od Dorohuska aż po przedmieścia Porto są pierwszym symptomem tego, iż zwrot “zielona rewolucja” może nabrać zupełnie innego znaczenia, niż chciałaby Komisja Europejska.

Widmo krąży po Europie – widmo zielonej rewolucji. Wszystkie potęgi starej Europy połączyły się dla świętej nagonki przeciw temu widmu – można by napisać, bawiąc się sławnym cytatem z Karola Marksa.

Niestety rozbawienie znika po tym, gdy do cytatu doda się kontekst. Pisząc pod koniec 1847 r. “Manifest Partii Komunistycznej” Karol Marks i jego mniej uzdolniony kolega Engels wykazali się dobrym wyczucie. Dostrzegli, że wiatr historii na Starym Kontynencie nabiera mocy i coś ważnego nadciąga. Minęło wówczas ponad trzydzieści lat od Kongresu Wiedeńskiego, który ustalił nowy, pokojowy ład. Na jego straży stały wszystkie mocarstwa oraz rządzące nimi arystokratyczne elity. To nie był przyjazny świat dla biednych ludzi, ani tych skorych do buntowania się, lub pragnących radykalnych zmian.

Pierwszą zapowiedzią, iż te mogą nadejść, okazał się nagły skok cen żywności. Zaraza ziemniaczana, niszcząca uprawy podstawowego dania biedaków, przyniosła Irlandii klęskę głodu, zaś mieszkańcom Starego Kontynentu drożyznę. Spotęgował ją nieurodzaj oraz kryzys gospodarczy. Wielką Brytanię, Francję i kraje niemieckie dotknęła ekonomiczna zapaść. Z upadających fabryk tysiące robotników trafiało na bruk. Co drugi, dorosły mieszkaniec Paryża bezskutecznie szukał pracy.

Oprócz zapowiedzi kłopotów widocznych jak na dłoni, były jeszcze te trudniej dostrzegalne, choć nie mniej ważne. Stolice europejskich krajów zaczęły splatać ze sobą druty telegraficzne, a w miastach rozkwitała prasa. Z powszechnie dostępnych, umykających kontroli cenzorów gazet, wydawanych rano oraz popołudniami, ludzie dowiadywali się co słychać w świecie. Trwały rewolucje informacyjna i komunikacyjna, których wagi rządzący wciąż nie doceniali. Gdy w roku 1801 został zamordowany cara Pawła I w Londynie rząd oraz jego mieszkańcy dowiedzieli się o tym po trzech tygodniach.

Natomiast kiedy 22 lutego 1848 r. Paryżanie zaczęli stawiać na ulicach barykady, cała Europa śledziła już te zdarzenia prawie w czasie rzeczywistym. Kolejne zamieszki zaczęły wybuchać najpierw tam, gdzie docierały linie telegraficzne i kolejowe. Ich fala po przez miasta francuskie, przekroczyła granice niemiecką, dochodząc do Karlsruhe. Po czym popłynęła w stronę Berlina i Wiednia. Zamieniając Europę we wrzący kocioł, gotowy do eksplozji.

Wprawdzie szukanie analogi z zamierzchłymi czasami, to stąpanie po kruchym lodzie, jednak spójrzmy na kilka rzeczy, próbując być mądrzejsi o doświadczenia z przeszłości.

Zielony Ład – rewolucja, która dzieli Europę

Bunt rolników na skalę ogólnoeuropejską wybuchł, bo zadziałał zapalnik w postaci gwałtownego spadku cen żywności, a zwłaszcza zbóż na światowych rynkach. Przed wojną zarówno Rosja, jak i Ukraina zajmowały czołowe miejsca w rankingach eksporterów produktów rolnych. Teraz oba państwa dramatycznie potrzebują funduszy, a tanie produkty rolne są czymś, co zawsze znajdzie nabywców. W Polsce rolników do blokowania miast i dróg pchnął napływ żywności z Ukrainy. We Francji, czy Hiszpanii fakt, że zboże z Rosji, skutecznie ciągnie w dół ceny na całym świecie. Ale to tylko zapalnik, bo wystarczy spojrzeć do „Food Price Index” FAO (Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa), by zobaczy, iż owszem jest najtaniej od 2019 r., lecz w przeszłości bywało jeszcze taniej.

Zapalnik jedynie zmotywował do próby stawienia oporu czemuś, co przynosi powszechny wśród rolników (nie tylko w Polsce ale w całej Unii) lęk przed wielkim i nieodwracalnym zubożeniem. Strach, że to co się osiągnęło i dorobiło pójdzie stopniowo w diabły. Aż niegdyś zamożnemu farmerowi pozostanie zaciskanie wraz z całą rodziną pasa mocniej i mocniej. Tak do końca życia. Pierwsze, odczuwalne symptomy ubożenia, pchnęły więc od razu w całej Unii jedną grupę zawodową do buntu. Mimo iż do prawdziwej nędzy jej jeszcze bardzo daleko. Acz tu trzeba od razu nadmienić, że częściej bunty wszczynają nie nędznicy przyzwyczajeni do nędzy, lecz ci, którzy coś już posiadali i to tracą.

Skąd ów lęk się bierze, nietrudno zauważyć. Wedle założeń przyjętych jeszcze w 2019 r. w Europejskim Zielonym Ładzie, rolnictwo w Unii już do roku 2030 czeka gruntowna transformacja. W ogólnikowych hasłach sprowadza się ona do obniżenia emisji gazów cieplarnianych (głównie metanu i podtlenku azotu), promowania ekologicznych form produkcji oraz przywracania kolejnych obszarów Unii do stanu pierwotnego – czyli zamieniania pól uprawnych w lasy.

Przekładając hasał na codzienność unijnych dyrektyw “Fit for 55” oznaczają on jak na dziś: redukcję użycia środków ochrony roślin o 50 proc., nawozów sztucznych o 20 proc., obowiązek ugorowania 4 proc. ziemi., a także stopniowe wybijanie stad bydła. Dopłaty bezpośrednie dla rolników będą bowiem uzależnione od ich działań proekologicznych, obniżających emisję gazów cieplarnianych i odchodzenia od hodowli zwierzęcej.

Wprawdzie, pod wpływem protestów rolników, do rekomendacji Komisji Europejskiej, ogłoszonej na początku lutego, wpisano wycofanie się z najbardziej drastycznych ograniczeń w odniesieniu do nawozów i pestycydów, lecz jest to nadal jedynie propozycja.

I znów przewidzenie skutków Europejskiego Zielonego Ładu dla rolnictwa w Unii nie jest czymś trudnym. Jeśli nastąpi powrót do technologii uprawiania ziemi, jakie stosowano na początku XX w (to de facto niosą za sobą wspominane zakazy), adekwatnie do tego spadnie wysokość plonów. Wówczas bez wielkich dopłat cenny wszystkiego co jadalne pognają w sklepach ostro w górę. No chyba, że unijny rynek otworzy się szeroko na produkty rolne z: Ukrainy, Rosji, USA, Kanady, Australii, Brazylii, Argentyny. Wszystkich tych miejsce, gdzie Europejski Zielony Ład w rolnictwie obserwuje się jako, ciekawy dziw natury, dający sporą nadzieję na zasobną przyszłość.

Zielona transformacja – koszty, które zapłacimy wszyscy

Oczywiście Komisja Europejska i szefowie rządów na posiedzeniu Rady Europejskiej mogą za jakiś czas zdecydować, że żadnego otwierania rynku nie będzie. Droga żywność i bardzo drogie mięso, to niższa konsumpcja. Zatem otrzymamy mniej otyłe społeczeństwo, skuteczniej przyczyniające się do obniżania emisji dwutlenku węgla, metanu oraz innych gazów cieplarnianych.

Jednakże jest mały szkopuł, zapisany w założeniach Europejskiego Zielonego Ładu i wytyczających ku niemu drogę dyrektywach “Fit for 55”” Mianowicie wielka transformacja nie obejmie tylko rolników, ale każdego z mieszkańców Unii. I nie zapowiada się na fajne doświadczenia dla biedniejszych ludzi. Choć może nie będzie aż tak źle.

W ciągu najbliższych czterech lat, obwiązującym już w energetyce i przemyśle, systemem handlu pozwoleniami na emisję CO2 (EU ETS) objęty zostanie transport drogowy i morski. W przypadku lotniczego skończą się darmowe pozwolenia.

Czyli wszystko co jest przewożone do magazynów, hurtowni i sklepów, przez co zawiera w swej cenie koszty transportu, zacznie drożeć. Firmy transportowe aby nie paść muszą przerzucić nowy podatek na konsumenta. Ale to tylko jedna ze składowych ceny, wiec może nie będzie aż tak źle.

Pojawi się też podatek od posiadania samochodu z silnikiem spalinowym (jak zapisano w polskim KPO: “ma na celu zmniejszenie ilości najbardziej emisyjnych pojazdów i promocje niskoemisyjnych środków transportu”). Zatem im starszy samochód, gorzej plasujący się w normach emisji spalin EURO, tym coroczna opłata zrobi się wyższa. Ale może nie będzie aż tak źle i kwota okaże się niezbyt wysoka. Poza tym auto można opchnąć złomiarzom za osiem stów, co w zupełności wystarczy na zakup roweru.

Podobnie rzecz się ma z domami i mieszkaniami ogrzewanymi paliwami kopalnymi, które obejmie system handlu emisjami ETS 2.

Ściślej mówiąc uprawnienia do emisji CO2 będą musiały kupować firmy dostarczające gaz, lub ciepło indywidualnym odbiorcom. Zgadnij Drogi Czytelniku, komu doliczą koszt ETS 2 do rachunku. Ale może nie będzie aż tak źle, bo polskim europosłom Jerzemu Buskowi i Adamowi Jarubasowi udało się wynegocjować zapis, że jeśli cena uprawnienia do emisji tony CO2 przekroczy 45 euro, wówczas na rynek zostaną rzucone dodatkowe pozwolenia, by zapobiec dalszemu jej wzrostowi.

Tymczasem w kolejce czeka jeszcze obowiązek termomodernizacji wszystkich budynków w Unii, tak aby do 2050 r. stały się zeroemisyjne. Ale może nie będzie aż tak źle ….

Ucinając to rozdrabnianie się na szczegóły, wieźmy po porostu raport firmy konsultingowej McKinsey, wyceniający koszty transformacji założonej w Europejskim Zielonym Ładzie. Otóż transformacja wymaga wydania do 2030 roku na przekształcenie Starego Kontynentu w emitujący o 55 proc. mniej gazów cieplarnianych niż czterdzieści lat wcześniej, okrągłego 1,7 biliona euro. Ktoś tą sumę musi wyłożyć, ewentualnie wziąć na siebie spłacanie kredytów zaciągniętych na cele transformacyjne. I tym kimś tak czy inaczej będzie przeciętny, unijny obywatel, za sprawą opisanych powyżej, nowych podatków. Bo choć te opłaty mają bardzo skomplikowaną formułę, są de facto podatkami, przenoszącymi przy udziale wielu pośredników pieniądz z kieszeni zwykłego człowieka do budżetu państwa. Gdy obejmuje nas jeden, mały podatek, to go prawie nie zauważamy. Kiedy doda się jeszcze dwa, robi się mniej miło. Ale gdy tak w cztery lata spada na nas z cirka dziesięć nowych …

Cóż wówczas, nawet jeśli państwo stale zwiększa oferowane osłony socjalne dla najuboższych (takie działania wpisano w Zielony Ład), to one jedynie łagodzą proces ubożenia. Jak szybko może on przebiegać, gdy w grę wchodzą koszty powiązane z energią, świetnie obrazują ciekawe statystyki wzięta z raportów Institut der deutsche Wirtschaft.

Ubóstwo energetyczne – coraz większy problem Europy

Otóż w RFN przyjęto, że jeśli obywatel wydaje ponad 10 proc. swoich dochodów na ogrzewanie, ciepłą wodę i prąd, to jest osobą dotkniętą “ubóstwem energetycznym”. Od najazdu Rosji na Ukrainę, gdy ceny energii poszły w górę, do połowy 2022 r. liczba Niemców ubogich energetycznie skoczyła z 14,4 proc do ponad 25 proc. Minął kolejny rok i statystycznie dziś już ok. 40 proc. mieszkańców RFN cierpi z powodu “ubóstwa energetycznego”. Choć wzrost kosztów nie był dramatycznie wysoki, w zaledwie trzy lat liczba ludzi dotkniętych ubożeniem zwiększyła się ponad 3,5 krotnie w jednym z najbogatszych krajów UE. Stało się tak, choć mogli liczyć na mrożenie przez rząd cen energii oraz dopłaty socjalne.

A to tylko mały przedsmak tego, co oferują cztery najbliższe lata Europejskiego Zielonego Ładu. Dla dziesiątek milionów osób w UE, u których suma zarobków i koniecznych wydatków wychodzi miesięcznie na zero, będzie to czas coraz częstszego mierzenie się z pytaniem – ogrzewamy mieszkanie, czy jemy obiad. Po czym pod koniec dekady mogą nałożyć się na to nowe ceny żywności, będące efektem “zielonej transformacji” rolnictwa. No chyba, że Unia otworzy swój rynek na import dużo tańszych produktów rolnych z całego świata. Acz wówczas oznaczałoby to koniec rolnictwa w Europie aż po Bug. Potem pozostałaby jedynie konieczność modlitwy o to, żeby nigdy szlaki komunikacyjne, wiodące ze Starego Kontynentu do głównych dostawców żywności, nie zostały przecięte. Ale może nie będzie aż tak źle, w końcu milicje Huti grasują jedynie na Morzu Czerwonym.

Takie wybieganie myślami w odleglejszą przyszłość ma jednak niewielki sens. Zapowiada się bowiem, iż bardzo istotne rzeczy zadzieją się o wiele wcześniej. Nawet bez bezpośredniego zderzenia Unii z agresywnymi poczynaniami putinowskiej Rosji.

Liczący tysiące ludzi unijnych aparat urzędniczo-ekspercki zdaje się zupełnie nie przejmować tym, iż trwa właśnie wzorcowe narastanie w społeczeństwach krajów unijnych masy krytycznej. Nie ma możliwości, aby nagły wzrost podatków i kosztów życia, ubożenie, brak poczucia sprawczości i utrata zaufania do elit, nie owocowały narastaniem frustracji. Zwłaszcza gdy towarzyszy temu strach przed nadciągającą, nieodwracalną biedą.

Bunt rolników jest tego pierwszym symptomem.

Jednak suma odczuwalnych strat oraz lęków często kumuluje się całymi latami, nim osiągnie masę krytyczną. Po czym społeczną eksplozję może zainicjować zupełny drobiazg.

Przed lutym 1848 r. Francuzów do szewskiej pasji doprowadzały: kryzys ekonomiczny, ceny żywności, bezrobocie, przysługiwanie prawa głosu w wyborach jedynie właścicielom ziemskim, zakaz demonstracji ulicznych, głupota króla Ludwika Filipa i bezwzględność jego wiernego premiera Françoisa Guizota. Ale dopiero kiedy ten ostatni zakazała urządzania w paryskich restauracjach bankietów, podczas których opozycja toczyła debaty polityczne, miarka się przebrała. Skoro nie będzie bankietów będą barykady stwierdzili mieszkańcy Paryża. Nieco wcześniej genialny obserwator ówczesnego świata Alexis de Tocqueville zanotował, myśl, która nie dawała mu spokoju. “Śpimy razem na wulkanie” – zapisał.

Andrzej Krajewski