Seminarium duchowne: Coś w rodzaju przed-rozumienia, ale tak naprawdę to nigdy nie zostały nam przedstawione żadne ideały.

Zawsze Wierni nr 6/2023 (229) piusx.org/zawsze_wierni

Wywiad z ks. Tomaszem Kolendo

Poniżej prezentujemy rozmowę ukazującą rozumienie katolickiego kapłaństwa w realiach polskiego seminarium duchownego, przeprowadzoną z jednym z kapłanów, którzy w ciągu ostatnich lat zdecydowali się dołączyć do apostolatu prowadzonego przez FSSPX.

Jak wyglądała Księdza droga do kapłaństwa?

Wstąpiłem do zakonu we wrześniu 2012 r. i przez rok przebywałem w postulacie w Kłodzku, kolejny rok w nowicjacie w miejscowości Borki Wielkie. Po tym czasie przeniosłem się do Wrocławia, do zakonnego WSD „Antonianum” na Karłowicach i tam przez pięć i pół roku kształciłem się na kapłana.

Jaki obraz kapłaństwa był Księdzu przedstawiony w tym okresie?

Mówiąc wprost: tak naprawdę żaden. Każdy z kandydatów przychodził do zakonu z jakąś wizją tego, jak kapłaństwo ma wyglądać, coś w rodzaju przedrozumienia, ale tak naprawdę to nigdy nie zostały nam przedstawione żadne ideały. Jednak nie było też tak, że podczas mojej formacji nie padły żadne mądre słowa o kapłaństwie.

Czy stopnie formacji czymś się różniły?

Te okresy formacji zdecydowanie trzeba rozdzielić. Postulat i nowicjat to były okresy, podczas których uczono bycia dobrym zakonnikiem – dobrym w sensie posoborowych wzorców.

W pierwszych latach formacji dużo bardziej nacisk kładzie się na posłuszeństwo niż na jakiekolwiek formy pobożności. To posłuszeństwo wyciągnięte jest przed nawias jako najistotniejsza cnota.

To dość znamienne, że raczej ze strony braci zakonnych, a nie kapłanów mogłem otrzymać pewne wzorce szacunku dla Najświętszego Sakramentu, a na pewno już utwierdzić się w tych, które posiadałem. Wydaje mi się to pewną anomalią, że więcej pobożności eucharystycznej można odnaleźć u braci zakonnych niż u kapłanów.

Sytuacja zmieniła się w momencie rozpoczęcia studiów w seminarium duchownym. Uczciwie muszę przyznać, że odebrałem studia na wysokim poziomie. Niestety obok dużych porcji wiedzy nie były nam przedstawione narzędzia do rozróżniania nauk błędnych, narzędzia, którymi kapłan katolicki powinien się posługiwać. Na równi stawiano nam praktycznie wszystkie filozofie – to było takie encyklopedyczne podejście bez uczenia samodzielnego myślenia. Filozofia św. Tomasza byłą jedną z opcji, ale obok niej zdecydowanie królował personalizm.

Natomiast w sferze teologicznej seminarzysta jest niemal całkowicie odcięty od przedsoborowych wzorców. Jedyną encykliką przedsoborową, jaka została głębiej omówiona, była socjalna Rerum novarum, inne mogły być jedynie wzmiankowane jako ciekawostki. Nie uczono nas na pewno jakichś wywrotowych, modernistycznych treści, ale co jakiś czas nazwiska „wielkich teologów Soboru” musiały się pojawić.

Przez wszystko przewijał się duch posłuszeństwa, który opiszę na takim przykładzie:

W 2018 r. powstała plotka o tym, że Stolica Apostolska zamierza uznać za prawdziwe kilka pierwszych „widzeń” w Medjugorie. Jeden z wykładowców przeciwny tym „objawieniom” stwierdził, iż jeśli tak, to trzeba to pod posłuszeństwem przyjąć – choć doskonale zdawał sobie sprawę z błędów teologicznych w nich zawartych.

Z drugiej strony tolerowano mocno protestantyzujacą, samodzielną interpretację Pisma Świętego, wręcz subiektywizm, który był wysoko ceniony. Do ćwiczenia się w nim służyło poranne rozważanie. Przymykano też oko na nieskrępowane podejście do spraw kulturowych i politycznych (choć może po prostu pewne rzeczy nie były zauważane).

Seminarium to jednak oprócz studiów także przebywanie w gronie formatorów i tu, uważam, wyłaniają się wielkie problemy.

Czy może Ksiądz opisać, jakie to problemy?

Przyjętym jest, że odpowiedzialnym za formację seminarzystów powinien być kapłan, który wcześniej pracował z młodzieżą. Mimo pewnych wymagań statutowych dla takich przełożonych formacja alumnów prowadzona była w sposób przypadkowy. Zdarzało się, że odbywała się swoista „łapanka na magistra kleryków”, co skutkowało tym, że to stanowisko mogły objąć osoby nieradzące sobie z powagą tej funkcji.

Doszło do sytuacji, kiedy klerykat musiał znosić magistra, który funkcję swoją traktował jako ambicjonalną rozgrywkę z zarządem prowincji zakonnej, przy okazji wprowadzając bardzo niskie standardy wśród swoich podopiecznych. Przykro to powiedzieć, ale najdłużej za moją formację był odpowiedzialny właśnie ktoś tego pokroju. Raczej deformator niż formator, bez żadnego etosu kapłańskiego, przypominający aparycją i zachowaniem bardziej przedstawiciela młodzieżowej subkultury niż katolickiego kapłana.

Każdy, kto rozumiał wtedy sytuację na klerykacie, wiedział, że najłatwiejszym wyjściem jest serwilizm i pewne przypodobanie się konkretnemu przełożonemu; to okres, w którym rzeczywiście promuje się bardzo konformistyczne postawy, to okres, w którym klerykat wydzielił się na wąską grupę kilku ulubieńców i resztę. Przez trzy lata wiązało się to z promowaniem szkodliwych zachowań i postaw. Zaczęto promować wyrafinowane donosicielstwo. Ten okres zakończyło udostępnienie wszystkim poufnych dokumentów związanych z formacją, czyli czyn absolutnie nieodpowiedzialny, poczyniony przez kogoś, kto miał być przykładem odpowiedzialności.

To wszystko sprawiało, że seminarzysta zaczynał rozumieć, iż zakon to nie jest piękna struktura miłości braterskiej na wzór św. Franciszka i jego pierwszych towarzyszy, ale miejsce, w którym trzeba się interesownie odnaleźć, wiedzieć, co robić, aby przypodobać się przełożonym, widzieć, jak zadowolić ich pychę i spełnić oczekiwania, często bardzo szkodliwe dla prawidłowej wizji kapłaństwa.

Oczywiście, jeżeli ktoś zdawał sobie sprawę z pewnej specyficznej przypadłości ówczesnego przełożonego, nie traktował pewnych zachowań jako znaczących. Wiedział bowiem, że wszelkie działania były wymierzone w rozładowywanie swoich frustracji.

W całym tym konformizmie ceniło się pewną formę własnej inicjatywy, ale nigdy nie tę, która poprowadziłaby do prawdziwej katolickiej formacji. Zwykle na poklask mogły liczyć wszelkie zaangażowania w modernistyczne ruchy młodzieżowe. Były jednak takie sytuacje, kiedy przedstawianie prawd wiary nie spotykało się z aprobatą przełożonych. Pamiętam sytuację, w której na jakimś spotkaniu mówiłem o rzeczywistości dusz czyśćcowych i nie zyskało to przychylności ówczesnego magistra.

Czy poza klerykatem były miejsca i osoby ważne dla formacji?

Zdecydowanie najważniejsze miejsce to tzw. duszpasterstwo młodzieży i powołań na Górze Świętej Anny. Tam nabywa się wzorce, jak utrzymywać relacje na zewnątrz zakonu.

To miejsce, w którym tak naprawdę widzimy, jacy docelowo mamy być dla młodzieży, którą powinniśmy według pewnej ciągłości zadań kapłańskich zajmować się jako pierwszą. Zwłaszcza neoprezbiter ma być dla młodzieży, którą prowadzi, tak naprawdę dobrym kolegą.

Jednak zamiast głoszenia prawd wiary i pokazywania jej piękna, ale i wymagań, imprezy organizowane w tym miejscu to sentymentalne spotkania, w których nie chodzi o nic innego, jak pewne poczucie wspólnoty. Pamiętam, że te najróżniejsze zabawy i przedstawienia, które animują zakonnicy, to często po prostu zwykłe pajacowanie w habitach. Po czymś takim oczywiste jest, że treści związane z najpoważniejszymi tematami, nawet jeżeli byłyby podjęte, to i tak umysły rozbawionych dzieci nie mogłyby ich wchłonąć. To wszystko współtworzą alumni i młodzi kapłani, tym nasiąka ich umysł i serce.

Rozbudzanie emocji, psychologizm połączony z infantylnym podejściem do sfery duchowej, sprotestantyzowani prelegenci (tam po raz pierwszy doświadczyłem empirycznie, jakim problemem są świeccy liderzy grup charyzmatycznych). Owszem, bywały wartościowe treści, ale zawsze ich stosunek do całości przekazu był mocno niezadowalający.

W większości konferencje nie miały nic wspólnego z dogmatami, prawdami wiary i marginalnie dotyczyły potrzeby życia sakramentalnego. Nie przypominam sobie natomiast, by kiedykolwiek mówiono o podstawach katolickiej ascetyki, teologii moralnej, o rzeczywistości grzechu pierworodnego…

Czyli kim ma być prezbiter franciszkanin po seminarium?

W kilku słowach: nauczycielem i animatorem posłusznym biskupowi.

Gdybym miał generalizować, to powiedziałbym, że seminarium franciszkańskie przygotowywało mnie do bardzo określonego modelu kapłaństwa, sprowadzającego się do całościowego zaangażowania w jałową katechezę szkolną i prowadzenia grup ministranckich, oczywiście w rozrywkowej formie, niezwiązanej z głębszą formacją duchową.

Bardzo mocno akcentowana jest także postawa posłuszeństwa biskupowi. Myślę, że to największy i najbardziej perfidny błąd, jaki dzisiejszy zakon franciszkański popełnia. Posłuszeństwo zostało postawione na tak wielkim piedestale, z którego nie jest go w stanie zrzucić nawet ewidentny błąd przeciwko wierze, profanacja czy sprzeczność z pismami Świętego Zakonodawcy.

Znam kapłanów, którzy w ukryciu przyznawali się do tego, że widzą ogromne błędy, bezczeszczenie i zło w Kościele, ale muszą je akceptować właśnie ze względu na to, że… i tu cytat: „biskupi to zaakceptowali”.

Jaki status ma Msza św. w życiu kapłańskim?

Msza św. w tym wszystkim była tylko pewnym dodatkiem. Zwyczajem było odprawianie jej najlepiej w koncelebrze, a wiązało się to z obsesyjnym wręcz podkreślaniem wspólnotowego charakteru nowej Mszy. Wtedy mogła być już traktowana jako spełniony obowiązek, po niej zaś przechodziło się do tych zajęć, które przypisane były młodemu zakonnikowi kapłanowi, czyli katechizacji w szkole.

Jak seminarium przygotowało Księdza do przeżywania i odprawiania Mszy?

Nie przypominam sobie żadnej sytuacji, aby od strony mistycznej był z nami poruszany temat Mszy św. Teraz z perspektywy czasu zauważam, jak często podmieniano nam pojęcie „Najświętszej Ofiary” na „Eucharystię”, „spotkanie w Wieczerniku”, „Ucztę”. Wydaje mi się, że nikt z wychowawców nie chciał świadomie wpajać nam jakichś protestanckich wizji, ale sami nie mieli jasności, jak rozumieć i przedstawiać Mszę św.

Bywały wartościowe nauki rekolekcyjne w temacie prawidłowego rozumienia i przeżywania Mszy, ale człowiek nie oddychał na co dzień w seminarium atmosferą wielkiej służby Bogu przy ołtarzu.

Owszem, przygotowywaliśmy się pół roku, jak w sposób techniczny prawidłowo odprawić novus ordo. Na dogmatyce przy sakramentologii był oczywiście omawiany temat Mszy św. i święceń kapłańskich – i dogmatycznie nie mam temu nic do zarzucenia – ta nauka nie była przepełniona żadnymi wywrotowymi modernistycznymi teoriami i wszystko zgadzało się z klasycznym ujęciem Kościoła św. Więc świadomość odnawiania Ofiary krzyżowej Pana Jezusa była nam przedstawiana. Niemniej bardzo brakowało mi w seminarium prawdziwego przedstawienia wielkości sakramentu kapłaństwa. Rzecz jasna to było zadaniem bezpośrednich wychowawców, a nie wykładowców, którzy mieli przedstawić teorię, ale jak już zaznaczyłem: w mojej formacji spotykałem osoby zainteresowane raczej czymś innym. Pewne rzeczy ukształtować się mogą tylko na przykładzie, poprzez obcowanie z uświęconymi kapłanami. Novus ordo ze swojej natury gubi poczucie skupienia i sacrum, więc zdecydowanie więcej w tych przykładach było niegodności zachowań i radosnej twórczości konkretnego celebransa. Jedyne, co pozostawało – zwłaszcza w pewnym newralgicznym czasie, który umiejscowię przed święceniami diakonatu – to indywidualne nadrabianie tych braków stosownym studium.

Opatrzność Boża zsyłała jednak wielu życzliwych współbraci. Jeden ze starszych ojców, wyświęconych jeszcze przed Soborem, opowiedział mi kiedyś kilka pięknych rzeczy o kapłaństwie i o różnych zagrożeniach, jakie mogą na mnie czyhać. Jestem mu za to wdzięczny, zwłaszcza że szybko przekonałem się, iż są one bardzo realne. Wielu prawdziwie przejmowało się w duchu franciszkańskim tym, że zostałem wyświęcony na kapłana, i z pewnością pozostaną w moim sercu na zawsze.

Ks. Tomasz Kolendo – ur. 9 grudnia 1980 r. w Sosnowcu, do zakonu franciszkańskiego wstąpił 10 września 2012 r., gdzie przyjął imię zakonne Cyprian, święcenia kapłańskie przyjął 25 kwietnia 2020 r., do apostolatu prowadzonego przez FSSPX dołączył 1 maja 2021 r., obecnie pełni posługę kapłańską w kaplicach Bractwa w Chorzowie i Bielsku-Białej.

Czas prześladowań.

Czas prześladowań…

https://gloria.tv/post/Dj6xcLt3UUrW2R2PpmYseApRS

Wojciech: ,,Dziś w drodze do Wilna wstąpiłem na Mszę Świętą w języku polskim do Kościoła zbudowanego przez polskiego proboszcza zamordowanego przez Niemców.
Spotkana Polka mieszkająca na tych dawnych polskich terenach poprosiła mnie abym odczytał Drugie czytanie w czasie Mszy – List św. Pawła. Zgodziłem się.

Gdy przyszedł czas na Eucharystię udałem się na koniec kolejki. Gdy ukląkłem do Eucharystii, “Ksiądz ” odmówił Eucharystii, nazwał mnie też chorym psychicznie.
Po Mszy zaszedłem do zakrystii i poinformowałem go iż czyni to bezprawnie i zgłoszę to do biskupa, do Wilna.
Powiedział mi z pogardą iż mogę to zgłaszać choćby papieżowi…
Następnie zagrodził mi wyjście, zaczął dzwonić na policję i groził zamknięciem w areszcie na 30 dni.
Zacząłem kierować się do wyjścia, to kazał zamknąć Kościół.
Poszedłem przed Najświętszy Sakrament, gdzie przyszła policja po mnie i zabrała na komisariat.
Przetrzymali mnie parę godzin. Ksiądz powołał jakąś dziewczynkę jako świadka, że rzekomo na niego napadłem….
Policjant był rozsądny, słuchał mnie rozumiał po polsku, po pewnym czasie zaczął rozumieć o co chodzi…
Mówi że musi mi dać mandat i odwiezie mnie gdzie chcę.
Odwiózł mnie do centrum w pobliże dworca, pożegnaliśmy się. Podałem mu rękę i zaprosiłem do Polski.

Postępująca judaizacja kościoła posoborowego – żydowskie Centrum na KUL-u

Postępująca judaizacja Kościoła – żydowskie Centrum na KUL-u

Dla formalności i z obrzydzeniem umieszczamy List Przewodniczącego KEP-u o utworzeniu żydowskiego Centrum na KUL-u.

Zdradliwi aparatczycy wraz z agentami żydowskimi, zagnieżdżeni w strukturach kościelnych i judaizujący od kilkudziesięciu lat Kościół, dzisiaj nie wstydzą się nawet tego – ba, chlubią się tym – że rewolucyjna deklaracja soborowa Nostra aetate to dzieło żydowskich autorów, a posoborowy Główny Burzyciel – Jan Paweł II – stał się „wzorem do naśladowania w dialogu katolicko-żydowskim”.

Red.

List Przewodniczącego KEP z okazji inauguracji Centrum im. Abrahama J. Heschela na KUL

Powstanie Centrum Relacji Katolicko-Żydowskich KUL im. Abrahama J. Heschela jest realizacją deklaracji soborowej Nostra aetate i nauczania Kościoła wyrażonego przez kolejnych Papieży – napisał abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski w liście z okazji inauguracji Centrum im. Abrahama J. Heschela na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim im. Jana Pawła II.  

Przewodniczący Episkopatu w liście przesłanym na ręce rektora KUL ks. prof. Mirosława Kalinowskiego podkreślił, że inauguracja Centrum im. Abrahama J. Heschela w październiku 2022 roku, gdy obchodzimy 60-lecie otwarcia Soboru Watykańskiego II, ma znaczenie symboliczne. Przypomniał, że to właśnie na tym Soborze została wydana deklaracja Nostra aetate, która „do dziś jest jednym z najważniejszych punktów odniesienia w kształtowaniu relacji katolicko-żydowskich”. Przewodniczący Episkopatu podkreślił w liście m.in. ważną rolę rabina Abrahama Joshuy Heschela, patrona Centrum, jaką odegrał podczas obrad Soboru Watykańskiego II i jego  wkład w zapisy deklaracji Nostra aetate. „Deklaracja soborowa Nostra aetate wiele zawdzięcza otwarciu na dialog profesora Heschela oraz jego mądrości” – czytamy w liście.

Zaznaczył też, że Centrum Relacji Katolicko-Żydowskich im. Abrahama J. Heschela zostało powołane na uniwersytecie, który w swojej nazwie przywołuje Jana Pawła II – niezwykle ważną postać w dialogu katolicko-żydowskim. „To właśnie św. Jan Paweł II wniósł do Kościoła szczególną wrażliwość na problematykę żydowską. Papież Polak jest do dziś wzorem do naśladowania w dialogu katolicko-żydowskim” – napisał Przewodniczący Episkopatu, przywołując m.in. fakt, że Jan Paweł II był pierwszym papieżem, który modlił się razem z rabinem o pokój oraz pierwszym papieżem, który wszedł do synagogi i który odwiedził niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau. „To właśnie św. Jan Paweł II – w czasie, gdy przygotowywaliśmy Pierwszy Dzień Judaizmu w Polsce w 1998 roku – zdecydował, aby jego hasło brzmiało: >>Kto spotyka Jezusa, spotyka judaizm<<” – dodał abp Gądecki.

Przewodniczący Episkopatu podkreślił też, że w ostatnim czasie również Benedykt XVI i Papież Franciszek „bardzo rozwinęli relacje katolicko-żydowskie, co stanowi przykład dla całej wspólnoty Kościoła katolickiego”.

W imieniu Konferencji Episkopatu Polski abp Gądecki podziękował rektorowi KUL za powołanie do istnienia Centrum Relacji Katolicko-Żydowskich oraz życzył, aby działalność Centrum Heschela zaowocowała „budowaniem i pogłębianiem dobrych relacji katolicko-żydowskich na płaszczyźnie nauki, edukacji i kultury w wymiarze międzynarodowym”. „Niech wybitni Patronowie, Rabin Abraham Joshua Heschel i Papież Jan Paweł II będą przewodnikami na tej wspólnej drodze katolicko-żydowskiej” – dodał.

BP KEP

Publikujemy pełny tekst listu:

Warszawa, dnia 17 października 2022 roku

Magnificencjo,
Czcigodny Księże Rektorze,

Z radością przyjąłem przedstawioną mi przed rokiem inicjatywę utworzenia ośrodka naukowo-edukacyjnego poświęconego relacjom katolicko-żydowskim na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II. Cieszę się, że ta inicjatywa ma już swój konkretny wyraz w postaci Centrum Relacji Katolicko-Żydowskich im. Abrahama J. Heschela na KUL.

Można powiedzieć, że inauguracja Centrum im. Abrahama J. Heschela w październiku 2022 roku, gdy obchodzimy 60-lecie otwarcia Soboru Watykańskiego II, ma znaczenie symboliczne. To właśnie na tym Soborze została wydana deklaracja Nostra aetate, która do dziś jest jednym z najważniejszych punktów odniesienia w kształtowaniu relacji katolicko-żydowskich. Deklaracja ta przypomina, że z żadną inną religią Kościół katolicki nie pozostaje w tak bliskiej relacji, ani z żadnym innym narodem nie łączy go tak ścisła więź, jak z judaizmem. „Kościół Chrystusowy uznaje, że początki jego wiary i wybrania znajdują się według Bożej tajemnicy zbawienia już u Patriarchów, Mojżesza i Proroków” (Nostra aetate, 4). Właśnie te więzy duchowe między katolikami i wyznawcami judaizmu zobowiązują do wzajemnego poznawania się, także w wymiarze akademickim, i braterskich relacji (por. Tamże).

Chciałbym w tym miejscu podkreślić bardzo ważną rolę Rabina Profesora Abrahama Joshuy Heschela, Patrona Centrum, jaką odegrał podczas obrad Soboru Watykańskiego II i jego istotny wkład w zapisy deklaracji Nostra aetate. Jego wieloletnia współpraca ze katolikami w Europie i Stanach Zjednoczonych, spotkania z Papieżem Pawłem VI, liczne kontakty z kardynałem Augustynem Beą zaowocowały ogromnym zaangażowaniem Rabina w tworzenie dokumentu. Deklaracja soborowa Nostra aetate wiele zawdzięcza otwarciu na dialog profesora Heschela oraz jego mądrości.

Pragnę zaznaczyć jednocześnie, że Centrum Relacji Katolicko-Żydowskich im. Abrahama J. Heschela zostało powołane na uniwersytecie, który w swojej nazwie przywołuje inną niezwykle ważną postać w dialogu katolicko-żydowskim. Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II, otwierając Centrum, podejmuje także spuściznę duchową swego dawnego Profesora i Patrona. To właśnie św. Jan Paweł II wniósł do Kościoła szczególną wrażliwość na problematykę żydowską. Papież Polak jest do dziś wzorem do naśladowania w dialogu katolicko-żydowskim. Był pierwszym papieżem, który modlił się razem z rabinem o pokój, pierwszym papieżem, który wszedł do synagogi i który odwiedził niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau. Jan Paweł II jako pierwszy papież modlił się pod Murem Płaczu, prosząc Boga o wybaczenie i wzajemne braterstwo. Podkreślał również, że antysemityzm jest grzechem. To właśnie św. Jan Paweł II – w czasie, gdy przygotowywaliśmy Pierwszy Dzień Judaizmu w Polsce w 1998 roku – zdecydował, aby jego hasło brzmiało: „Kto spotyka Jezusa, spotyka judaizm”.

Postawa Papieża Polaka i jego konsekwentne nauczanie w procesie zbliżenia między naszymi dwoma religiami i narodami nie miało sobie równych w dotychczasowej historii i stało się inspiracją dla Kościoła w Polsce. W ostatnim zaś czasie Benedykt XVI i Papież Franciszek bardzo rozwinęli relacje katolicko-żydowskie, co stanowi przykład dla całej wspólnoty Kościoła katolickiego. Powstanie Centrum Relacji Katolicko-Żydowskich KUL im. Abrahama J. Heschela jest więc realizacją deklaracji soborowej Nostra aetate i nauczania Kościoła wyrażonego przez kolejnych Papieży.

W imieniu Konferencji Episkopatu Polski dziękuję ks. prof. Mirosławowi Kalinowskiemu, Rektorowi KUL za powołanie do istnienia Centrum Relacji Katolicko-Żydowskich im. Abrahama J. Heschela na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II. Życzę Księdzu Rektorowi, Pracownikom Centrum i Wspólnocie Akademickiej, aby działalność Centrum Heschela zaowocowała budowaniem i pogłębianiem dobrych relacji katolicko-żydowskich na płaszczyźnie nauki, edukacji i kultury w wymiarze międzynarodowym. Niech wybitni Patronowie, Rabin Abraham Joshua Heschel i Papież Jan Paweł II będą przewodnikami na tej wspólnej drodze katolicko-żydowskiej.

Ad multos annos! Szalom!

+Stanisław Gądecki
Arcybiskup Metropolita Poznański
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski

_____________________
Jego Magnificencja
Ksiądz prof. Mirosław KALINOWSKI
Rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II

Za: Konferencja Episkopatu Polski (17-10-2022) | https://episkopat.pl/list-przewodniczacego-kep-z-okazji-inauguracji-centrum-im-abrahama-j-heschela-na-kul/

Wesprzyj naszą działalność

Kościół powstały z popiołów –

Kościół powstały z popiołów – William Price

Co się stało z katolickim kościołem pod wezwaniem Św. Karola Boromeusza w Cheboygan w stanie Michigan? Według relacji prasowych, w 1912 r. położono kamień węgielny pod budowę  kościoła katolickiego p/w Św. Karola Boromeusza. Ponad siedmiuset wiernych zgromadziło się w nawie głównej kościoła i na dużym chórze, aby odprawić pierwszą Mszę w rycie rzymskim. Kolejnych około stu wiernych pozostało na zewnątrz, ponieważ miejsca stojące w przedsionku kościoła również były wypełnione. Przez ponad pięćdziesiąt lat każdego dnia w kościele Św. Karola Boromeusza odprawiano starożytną liturgię rzymskokatolicką.

Kościół pod wezwaniem Św. Karola Boromeusza, Cheboygan, Michigan

All pics source: The Remnant

„Lepszy” pomysł dla kościoła Św. Karola Boromeusza

Począwszy od połowy lat sześćdziesiątych, ten piękny kościół o powierzchni blisko dziesięciu tysięcy metrów kwadratowych w Cheboygan przeszedł wiele „modyfikacji” a la Novus Ordo. Po pierwsze, marmurowy ołtarz główny o wadze 10 tysięcy kilogramów został dosłownie rozbity na kawałki. To niezwykłe dzieło sztuki kamieniarskiej zostało następnie zastąpione prymitywnym prostokątnym stołem. Modernizacja trwała dalej: zburzono ołtarze boczne, zlikwidowano predellę (https://pl.wikipedia.org/wiki/Predella), wycięto osiem kolumn wspierających nawę,  położono tandetną czerwoną wykładzinę, tabernakulum przeniesiono z tradycyjnego miejsca w centrum ołtarza, a także zlikwidowano piękne ławki i balaski.

Te „ulepszenia” kosztowały prawdopodobnie ponad milion dolarów. Na przykład samo usunięcie ośmiu kolumn podpierających budynek wymagało całkowitej przebudowy dachu kościoła i gotyckiego sufitu o wysokości 9 metrów. Przed usunięciem oryginalnych kolumn podtrzymujących ciężar budynku należało zainstalować na poddaszu stalową nadbudowę. To oczywiste, że ten piękny kościół w stylu bazyliki został uznany za zbyt tradycyjny.

Tradycyjny projekt architektoniczny kościoła Św. Karola, uwzględniał dawne katolickie tradycje kultu liturgicznego, takie jak klękanie przy balaskach przy przyjmowaniu Komunii Świętej i skłanianie się w kierunku pięknego ołtarza głównego, który przedstawiał rzeczywistą obecność naszego Pana w tabernakulum. Zaledwie piętnaście lat po wprowadzeniu tych radykalnych i kosztownych zmian, za które zapłacili parafianie, stary kościół katolicki Św. Karola został zamknięty przez diecezję Gaylord w 1988 roku. 

Stało się tak pomimo, że w Parafii Św. Karola Boromeusza wciąż było zarejestrowanych 600 rodzin katolickich. 

Przez trzy lata budynek był pustostanem obciążającym budżet diecezji. Tymczasowy wynajem zmniejszał ten ciężar, aż w końcu, w 1993 roku, budynek sprzedano kościołowi nazareńskiemu (jedna z niezliczonych sekt protestanckich – dop. tłumacza). Nie chodziło tylko o sam kościół, ale o cały kompleks, który przynależał do kościoła Św. Karola. Obejmował on dwupiętrową szkołę katolicką i dużą plebanię. Wszystkie trzy budynki sprzedano za skromną sumę 120 tys. dolarów. Diecezja nadała temu wydarzeniu szczególny charakter, świętując przekształcenie  kościoła katolickiego na protestancki poprzez ceremonię ekumeniczną z towarzyszeniem chóru z jedynego kościoła katolickiego w Cheboygan – kościoła Św. Marii.

Nie trwało długo, gdy czas zaczął zbierać swoje żniwo. W 2003 roku masywny dach kościoła zaczął przeciekać. Niewielki zbór nazarejczyków nie mógł sobie pozwolić na pokrycie kosztów remontu dachu, więc stara perła architektury Cheboygan – kościół Św. Karola – ponownie została wystawiona na sprzedaż. W międzyczasie nazarejczycy sprzedali plebanię deweloperowi, a następnie sprzedali szkołę katolicką siedmioosobowej rodzinie na  budowę domu jednorodzinnego. Nowy właściciel kościoła wykorzystał ogromną przestrzeń na piętrze do przechowywania i sprzedaży antyków. Ironia losu polegała na tym, że większość jego eksponatów ulegała stopniowemu zniszczeniu na skutek szkód wyrządzonych przez wodę.  Trwało to przez kolejne czternaście lat.

W 2005 roku nazarejczycy zawarli umowę z nowym właścicielem kościoła. Pozwolono im zejść do piwnicy kościoła i wykorzystać refektarz do prowadzenia kuchni dla ubogich.  Pozostawiało to wciąż wystarczająco dużo miejsca na ich niedzielne nabożeństwa. Umowa była taka: jeśli zapłacą za wszystkie media, nie będą musieli płacić czynszu.

Gdy lokalny sanepid odkrył, że woda wdziera się do budynku przez podłogę, wystosował oficjalne upomnienie. Jednak dach budynku okazał się nie do uratowania . Ostatecznie budynek kościoła został przeznaczony do rozbiórki zarówno ze względów bezpieczeństwa jak  i sanitarnych. Kolejny właściciel desperacko pragnął uniknąć kosztów wyburzenia ceglanego kolosa o powierzchni 10 000 metrów kwadratowych lub wydania ogromnej sumy na wymianę potężnego dachu.

Na sprzedaż:  Czy ktoś chce kupić zabytek architektury?

 Po 41 latach mieszkania w południowej części stanu, wraz z żoną przeprowadziliśmy się z powrotem do Cheboygan. Mój teść ciężko chorował. Moja żona chciała być wystarczająco blisko, aby mu pomagać. Kilka miesięcy po przeprowadzce przypadkiem przejeżdżałem obok kościoła i zobaczyłem przed kościołem tablicę „Na sprzedaż”. Po trzykrotnym obejrzeniu ruiny, poczułem wezwanie do modlitwy o jego uratowanie.

Wnętrze kościoła było w rozsypce. Z wyjątkiem niektórych okien, cegła na zewnątrz znacznie lepiej zniosła zaniedbania. Dach był katastrofalnym stanie. Po uzyskaniu kredytu hipotecznego, kupiłem kościół w kwietniu 2019 roku. Wiedziałem, że renowacja musi się zacząć od kosztownego nowego dachu. W trakcie wymieniany dachu, opróżniłem z gruzu wnętrze kościoła, które w większości było zalane wodą. Kiedy kościół był już pusty i odkażony, zacząłem wymieniać filary nośne w nawie głównej. 

Następnie przywróciłem podłogę kościoła do poziomu, a po wymianie uszkodzonych belek stropowych zainstalowałem stałe filary podporowe. Po odnowieniu podłogi  zbudowałem nową predellę w absydzie.  Gotycki ołtarz na szczycie to naprawdę wspaniały widok. Mógłbym tak jeszcze długo wymieniać, bo to mniej niż połowa z trzech lat, które spędziłem pracując nad tym starym kościołem. Chodzi o to, że ten niegdyś piękny zabytek architektury został zniszczony ze względu na jego tradycyjną atmosferę i wpływ, jaki wywierał na wiernych. Mimo że na razie nie ma tu Prawdziwej Obecności, po wejściu do tego starego kościoła odnosi się wrażenie, że w środku mieszka Król…

 Z perspektywy czasu

Ponad pięćdziesiąt lat zmian w liturgii, architekturze i muzyce kościelnej służy jako materiał do oskarżenia obecnej, „przebudzonej” hierarchii kościelnej za dopuszczenie do tego stanu rzeczy. Złudzenia Nowego Kościoła, wyrażone w „duchu” Soboru Watykańskiego II, są przyczyną  obecnych problemów. Biskupi z Gaylord zachęcali do zmian liturgicznych i architektonicznych w jednym z najpiękniejszych swoich kościołów,  już od 1965 r., cztery lata przed ogłoszeniem Novus Ordo przez Pawła VI.

Biskupi Diecezji Gaylord działali pod wpływem impulsu, gdy narzucili zamknięcie dwóch kościołów katolickich i szkoły katolickiej. Populacja katolików w tym regionie stanowi zaledwie ułamek tego, co było w momencie wybudowania kościoła p/w Św. Karola w 1912 roku. Obecnie nasza diecezja nie ma seminarzystów, którzy mogliby zostać wyświęceni w najbliższej przyszłości, co jest kolejnym efektem niekompetencji diecezji w wypełnianiu misji ratowania dusz i zachowania wiary.

Nasza nadzieja i ambicja: Parafia Tradycji w regionie Wielkich Cieśnin

Odbudowa trwa… darowizny są kluczem do sukcesu.

Kościół potrzebuje kapłana

Kościół Św. Karola Boromeusza w Cheboygan potrzebuje katolickiego księdza. Kandydaci muszą być biegli w tradycyjnej liturgii łacińskiej, umieć nauczać i głosić teologię tomistyczną oraz być gotowi cierpieć z powodu zaniedbań Kościoła w zachowaniu jego Świętej Tradycji (zwłaszcza od zakończenia Soboru Watykańskiego II w 1965 r.).

Cheboygan leży dwanaście mil na południe od słynnego mostu Mackinac, gdzie dolny i górny półwysep Michigan łączą się w mieście St. Ignace – kolejnym pięknym mieście założonym przez Księdza Marquette. Cheboygan, część regionu Wielkich Cieśnin, było kiedyś w osiemdziesięciu procentach katolickie dzięki heroicznym wysiłkom misyjnym Księdza Marquette w XVII wieku. W końcu stan Michigan oddał hołd temu księdzu, nadając swojemu najbardziej prestiżowemu miastu, nazwę Marquette, na jego cześć.

Kościół katolicki Św. Karola, zbudowany w 1912 r., należy do epoki architektury klasycznej. Jego bazylikowa forma jest żywym świadectwem wieków, które kopiowały ten wzór w celu sprawowania kultu. Kiedy zobaczyłem tę starą, szlachetną budowlę, która niszczała przez dziesięciolecia zaniedbania, stała się ona dla mnie symbolem tego, co spotkało Chrystusa  podczas Jego pobytu na ziemi.

Szukamy kapłana o silnym duchu misyjnym, kapłana, który będzie przemierzał tę ziemię, tak jak robił ponad trzy wieki temu Ks. Marquette… kapłana, który będzie celebrował starożytną liturgię łacińską, tak jak to czynił Ks. Marquette w swojej misji niesienia tu Chrystusa.

Jeśli jesteś księdzem, który rozumie, że posłuszeństwo jest podrzędne wobec sprawiedliwości i że nie było i NIE MA sprawiedliwości w ograniczaniu najcenniejszego skarbu liturgicznego Kościoła, starożytnej Mszy łacińskiej, to skontaktuj się z nami, Cheboygan Cię potrzebuje!

William Price, Właściciel, Old St. Charles Church, Cheboygan

Contact info
1-231-268-8625
harmonicdoctor@gmail.com

Tłum. Sławomir Soja

Źródło: The Remnant (May 31, 2022) – „A Church Rises from the Ashes”


CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Wesprzyj naszą działalność

Kryzys posoborowia w Kościele w Polsce.

Fatalne dane i zmiany w Kościele. Biskup podjął nietypową decyzję.

[Zmieniłem tytuł, bo w Kościele, ale gałęzi Tradycji Katolickiej jest ogromny przyrost ilości kapłanów i wiernych. O dziwacznych działaniach biskupa Andrzeja Czaji pisywali, m. inn. u mnie wierni katolicy z Opola i okolic. Mirosław Dakowski]

=============

https://nczas.com/2022/06/02/fatalne-dane-i-zmiany-w-kosciele-biskup-podjal-nietypowa-decyzje/
Ze względu na brak dostatecznej ilości duchownych, już w tym roku na terenie diecezji opolskiej niektóre parafie będą łączone – ogłosił ks. biskup Andrzej Czaja. Pogłębia się kryzys w Kościele.

Na stronie diecezji opolskiej opublikowano „Odezwę Biskupa Opolskiego w związku z tegorocznymi święceniami kapłańskimi”. Jej autor, biskup Andrzej Czaja, odniósł się do malejącej liczby duchownych.

„W całym dzisiejszym dostatku życia na Śląsku Opolskim dopadła nas jedna straszna bieda – wielki niedostatek powołań kapłańskich i zakonnych! W murach naszego seminarium jest zaledwie 28 kleryków naszej diecezji, 14 z diecezji gliwickiej i 1 kleryk z Togo, w Afryce” – rozpoczął biskup Czaja.

Przybędzie 14 kapłanów, ubędzie 72 kapłanów

„Biorąc pod uwagę fakt, że do święceń dochodzi połowa kleryków, można przyjąć, że nasze prezbiterium do roku 2027 wzbogaci się o 14 kapłanów. Tymczasem, ze względu na ukończenie 75 roku życia, do 2030 roku odejdzie na emeryturę 72 kapłanów. Trzeba się ponadto liczyć z tym, że niektórzy kapłani mogą wcześniej umrzeć, bądź stan zdrowia nie pozwoli im na dalsze posługiwanie. Nie można też wykluczyć, że ktoś odejdzie z szeregów kapłańskich. I pytanie, co robić?” – kontynuuje duchowny.

W dokumencie biskup poinformował wiernych, że z powodu braku wystarczającej liczby duchownych do obsadzenia wszystkich parafii, sześć z nich zostanie połączonych z innymi.

„W takiej sytuacji wierni dwóch parafii będą musieli się dzielić jednym proboszczem. Przyniesie to pewien uszczerbek dla życia i funkcjonowania parafii, m.in. zmniejszenie liczby Mszy św., aby proboszcz mógł podołać obowiązkowi sprawowania liturgii w drugiej parafii” – przyznaje biskup.

„Pojawia się też konieczność większego zaangażowania wiernych świeckich w życie parafialne. Chodzi o wsparcie proboszcza w jego funkcjonowaniu w dwóch parafiach, które pozwoli zminimalizować powstałe niedogodności i następstwa. I tu bardzo liczę na Waszą dojrzałość, że razem, kapłani i wierni, podejmiemy trud zaradzania naszej biedzie. Kapłanów proszę, aby się więcej otwarli na swoich wiernych, bardziej weszli w dialog i w bezpośrednich relacjach formowali i przygotowywali wielu do podejmowania różnych posług we wspólnocie parafialnej. Wiernych proszę zaś o jak najwięcej zaangażowania w budzenie świadomości, że razem jesteśmy Kościołem i że naszą wspólną odpowiedzialnością jest dobre funkcjonowanie i rozwój wspólnoty parafialnej, włączanie w nią dzieci i młodzieży” – napisał biskup Andrzej Czaja.

CZYTAJ TAKŻE: Kryzys w Kościele. W tej diecezji nie będzie święceń kapłańskich po raz pierwszy od ponad 70 lat

Postępy postępu w życiu zakonnym posoborowia.

Rozpad po Soborze Watykańskim II: Pierwsza dwunastka – jeden wyjątek

https://gloria.tv/post/gt2ckWiF1aJv4Ko8gaWtbsEpY

Blog Davids-Ruminations-Blogspot.com (18 kwietnia) opublikował zestawienie dotyczące obecnego rozpadu zakonów religijnych w dobie Kościoła Novus Ordo po Drugim Soborze Watykańskim. Liczby w nawiasach reprezentują najwyższe wartości w historii:

1. Jezuici (1966: 36,038) spadek o 59%
2. Franciszkanie (1963: 27,136) spadek o 54%.
3. Salezjanie (1966: 22,626) spadek o 37%
4. Kapucyni (1963: 15,849) spadek o 35%
5. Benedyktyni (1963: 12,131) spadek o 45%
6. Dominikanie (1963: 10150) spadek o 46%
7. Redemptoryści (1963: 9,450) spadek o 49,5%
8. Werbiści (1963: 5680) w 2021: 5965
9. Oblaci (1967: 7,875) spadek o 53%
10. Zgromadzenie Księży Misjonarzy (1967: 6,284) spadek o 49,5%
11. Zakon Braci Mniejszych Konwentualnych (1967: 4,778) spadek o 17%
12. Karmelici Bosi (1959: 4,236) spadek o 6%.

Najwyższa wartość w historii dla wszystkich 12 zakonów łącznie wypada na rok 1966 (160 926) – w efekcie mamy łączny spadek o 44%.

#newsYdwzjpniwp

Polub Udostępnij

Franciszek na Malcie ukrywa Krzyż -wypiera się więc Chrystusa– promuje lewackie fantasmagorie

Bergoglio – «woke» [„przebudzony”] wdraża «cancel culture» w stosunku do Chrystusa

Date: 7 aprile 2022 https://babylonianempire.wordpress.com/2022/04/07/bergoglio-woke-wdraza-cancel-culture-w-stosunku-do-chrystusa/

Zaczynamy od nagłówka dotyczącego wizyty El Papy na Malcie:

«Papież Franciszek usuwa krzyż z uroczystości na Malcie, aby nie denerwować nielegalnych muzułmańskich imigrantów»

“Podium nie będzie ozdobione Krucyfiksem, ponieważ większość migrantów to muzułmanie” – podkreśliła Archidiecezja Maltańska w artykule opublikowanym na swojej stronie internetowej, dodając, że “wizyta papieża powinna zwrócić uwagę na dramatyczną sytuację społeczności migrantów na Malcie”. https://church.mt/the-story-that-the-popes-podium-in-malta-will-tell/

Mamy więc papieża «woke» przebudzonego»)!

Otóż czyn papieski jest integralnym przejawem ideologii “woke”. “Woke” to totalitarna, lewicowa ideologia, która przetacza się przez amerykańskie uniwersytety – infekuje również europejskie – i przejawia się (cytuję za wikipedią) “reagowaniem na domniemane niesprawiedliwości społeczne i rasowe”, które obrażają “mniejszości” – głównie LGBT i czarnych. https://en.wikipedia.org/wiki/

Faktycznie, niesprawiedliwość rasowa, którą El Papa chciał zlikwidować na Malcie poprzez usunięcie krucyfiksu, była więcej niż “domniemana”: była to ostatnia rzecz, której potrzebowali nielegalni imigranci muzułmańscy.

To również jest typowe dla ideologii «Woke»: kasowanie wyimaginowanych wykroczeń przeciwko uprzywilejowanym i faworyzowanym mniejszościom (LGBT in primis), przy jednoczesnym pozostawieniu nietkniętych i niezakwestionowanych realnych wykroczeń i konkretnych dyskryminacji wobec rzeczywiście istniejących i uciskanych grup społecznych, które utraciły prawa: na przykład bezrobotnych, których Wielki Reset dobrowolnie tworzy w dziesiątkach milionów, inwalidów powstałych za sprawą surowicy mRNA; czy nawet inwalidów cywilnych, którym państwo przyznaje rentę w wysokości 7 euro dziennie. Nimi El Papa nie zajmuje się. Dla nich nie walczy przed kamerami. Zajmuje się usuwaniem Krzyża, czyli wyimaginowanym remedium na wyimaginowaną “dyskryminację imigrantów”.

Widać na tej podstawie, że Bergoglio w pełni zaadoptował totalitarne następstwa związane z ideologią woke, tj. tzw. «Kulturę Anulowania»: https://en.wikipedia.org/wiki/Cancel_culture. To znaczy tę, która w USA obala pomniki Krzysztofa Kolumba, bo Kolumb był “biały i rasistowski”; lub która na uniwersytetach znosi wykłady o Platonie i Arystotelesie, bo byli “rasistami, seksistami, reakcjonistami i białymi”;a ostatnio w Hiszpanii zreformowała programy nauczania w szkołach, zastępując historię i filozofię kursami o świadomości feministycznej i o LGBT.

Zakazał edyktem i represjonuje Tradycyjną Mszę Świętą, gnębiąc i prześladując tych, którzy ją sprawują: wraz ze swoimi biskupimi wspólnikami wypędza i zawiesza a divinis kapłanów, którzy ją odprawiają; czymże jest to, jeśli nie kulturą anulowania, klasyczną kulturą anulowania?– Niektóre stare zakonnice nie chcą się szczepić surowicą mRNA? –  Likwiduje więc klasztor, a owe stare zakonnice wyrzuca na ulicę – w doskonałej symbiozie z panującą we Włoszech władzą antychrystusową, która pozbawia pensji pracowników nieszczepionych, wystawiając ich ponadto na nienawiść społeczną.

Fakt, że tysiące pracowników włoskich pozbawionych jest środków do życia, nie skłania El Papy do “walki” o nich i do obrony przed “dyskryminacją”, nawet przy pomocy środków symbolicznych i powierzchownych, takich jak ten, który zastosował na Malcie w trosce o muzułmańskich imigrantów, lub kiedy pokazał flagę Ukrainy.

Tym bardziej, nie płacze publicznie nad tysiącami trwałych inwalidów, powstałych w wyniku negatywnych skutków działania serum – sprowadzonych do stanu nędzy przez skąpą publiczną opiekuńczość Draghistanu: Bergoglio nie dostrzega prawdziwego cierpienia prawdziwych ludzi. Oni nie wzbudzają jego “miłosierdzia”.

“Chroni” za to imigrantów przed wizerunkiem Krzyża, ponieważ uważa, że jest On dla nich “obraźliwy” i “dyskryminujący”. Ponieważ, oczywiście, Bergoglio uznaje “uciskanych” i ” dyskryminowanych” – tych, których osobiście preferuje. Ideologia „woke” – nie trzeba dodawać – opiera się na preferencjach wobec niektórych “mniejszości uciskanych” i obojętności, a nawet wrogości w stosunku do innych. To jest kwestia wyboru. Więc kiedy papież usuwa Krucyfiks, wyraża w ten sposób swoją preferencję. Wynika z tego jasno, że to przede wszystkim jemu przeszkadza Krucyfiks; usuwa Go z pola widzenia gdy tylko nadarzy się okazja i pod byle pretekstem.

To Bergoglio, a nie inni mają problem ze Mszą Tradycyjną – w stosunku do której stosuje «Cancel Culture». (…)

Z doniesień medialnych wynika także, “głównym powodem wizyty Franciszka na Malcie była” nie tylko “obrona migrantów”,ale i “ekologii”.

A jak bronił jej papież na Malcie?

– Otóż, zamiast Krucyfiksu, który Bergoglio usunąłdo stworzenia tła dla przemówienia papieża do migrantów w Laboratorium Pokoju im. Jana XXIII (w Ħal-Far) – organizacji wolontariatu prowadzonej przez lewicowego franciszkanina, ojca Dionisio Mintoffa – użyto “plastikowych butelek z recyklingu, wśród których pojawiły się czerwone kleksy. http://peacelab.org/

“Kiedy spojrzysz głębiej, zobaczysz, że morze składa się z przetworzonych plastikowych butelek, ponieważ w naszym morzu jest więcej plastiku niż ryb. A czerwone kleksy to kamizelki ratunkowe; życie ludzi, którzy zginęli na morzu” – wyjaśnił scenerię Carlo Schembri, dyrektor artystyczny imprezy. https://www.carloschembri.eu/

Mamy papieża «woke». Czegóż więcej można sobie zażyczyć?

https://www.thegatewaypundit.com/2022/04/pope-francis-removes-cross-event-malta-not-upset-illegal-muslim-migrants/ https://www.maurizioblondet.it/bergoglio-applica-la-cancel-culture-a-cristo/

Posoborowie w Watykanie: Globalistyczny i przychylny aborcjonistom kardynał rektorem Papieskiej Akademii Nauk

(kard. Peter Turkson / Fot. Flickr, World Economic Forum)

https://pch24.pl/watykan-globalistyczny-i-przychylny-aborcjonistom-kardynal-rektorem-papieskiej-akademii-nauk/

Papież Franciszek mianował kard. Petera Turksona rektorem Papieskiej Akademii Nauk i Papieskiej Akademii Nauk Społecznych. Hierarcha znany z jest z popierania „prawa” do przyjmowania Komunii Świętej przez zwolenników dzieciobójstwa. Dotychczas był w Watykanie odpowiedzialny za wdrażanie agendy globalistycznej w porozumieniu z Radą na rzecz Inkluzywnego Kapitalizmu.

Kard. Turkson ustąpił ze stanowiska prefekta Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka, obejmując kierownictwo nad dwiema wspomnianymi placówkami naukowymi. Afrykański kardynał przejął schedę po argentyńskim biskupie Marcelo Sánchezie Sorondo, który „zasłynął” m. in. z twierdzenia jakoby popierający aborcję prezydent Argentyny miał prawo przystępować do Komunii Świętej.

Podobnie proaborcyjne poglądy prezentuje bliski współpracownik papieża Franciszka kard. Peter Kodwo Appiah Turkson. Mianowany przez Jana Pawła II kardynał w wywiadzie udzielonym stacji HBO analogicznie bronił Komunii Świętej dla prezydenta Joe Bidena. „Czy masz jakieś wątpliwości, że Biden jest katolikiem o dobrej reputacji?” – mówił do prowadzącego.

Kard. Turkson wprost stwierdził, że należy udzielać Komunii Świętej najradykalniejszemu aborcjoniście wśród amerykańskich prezydentów i poszedł przy tym jeszcze dalej, stwierdzając: „Wiesz, jeśli wiesz, że ksiądz, który rozdaje komunię, widzi niespodziewanie, nagle kogoś, kogo zna i wie, że popełnił on morderstwo, to ma chronić godność i szacunek dla tej osoby”.

Zapraszając Turksona do Watykanu, papież Franciszek powierzył mu najpierw kierownictwo w Papieskiej Radzie Iustitia et Pax, a następnie w Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka, z ramienia której reprezentował papieża m. in. w pracach tzw. Rady na rzecz Inkluzywnego Kapitalizmu założonej przez Lynn Forester de Rothschild. Oprócz Rothschildów w działalność rady zaangażowanych jest wielu globalistów oraz globalistycznych i proaborcyjnych firm i organizacji.

Kard. Peter Turkson należy do „elitarnego” grona postępowych i liberalnych hierarchów, którzy występowali podczas szczytów kierowanego przez Klausa Schwaba Światowego Forum Ekonomicznego w Davos.

Nominat papieża Franciszka jest też zagorzałym zwolennikiem kowidowego reżimu sanitarnego, któremu nadaje znamię wręcz profetyczne. To on był autorem wstępu do wydanego w maju ubiegłego roku dokumentu „Zestaw ratunkowy dla przywódców kościelnych”, którego głównym zadaniem było promowanie preparatów farmaceutycznych powstałych w związku z tzw. pandemią koronawirusa. „Pierwszym krokiem w naszej podróży w kierunku bardziej sprawiedliwego i inkluzywnego świata jest udostępnienie wszystkim szczepionek na COVID-19” – pisał.

Źródło: lifesitenews.com / dorzeczy.pl FO

Charamza z kochankiem na „papieży” w odłamie posoborowia? “Globalna Sieć Tęczowych Katolików”…

„Nowa tożsamość kościelna” „Papież nie jest krótkowzroczny”. Kładzie „fundament”, na którym inni będą budować.

Zainicjowany przez papieża Franciszka „Synod o rodzinie” stał się inspiracją dla „tęczowych katolików”, by się zorganizować na poziomie globalnym i móc skuteczniej wpływać na biskupów w celu modyfikacji nauczania. Kolejne synody służą – w opinii „tęczowego teologa” Craiga Forda – „wykuciu na najwyższym szczeblu władzy kościelnej nowej tożsamości ”, która „ostatecznie pozwoli na zmianę doktryny”.

Agnieszka Stelmach https://pch24.pl/globalna-siec-teczowych-katolikow-i-nowa-tozsamosc-koscielna/

—————————

Ruch nabiera rozpędu wraz z każdym kolejnym rokiem, forsując coraz większe otwarcie instytucjonalnego Kościoła na afirmację dewiacji. Przyglądając się hasłom organizacji propagujących ideologię gender czy wypowiedziom wpływowych „tęczowych” teologów i aktywistów rzuca się w oczy ich determinacja, by zmienić odwieczną doktrynę Kościoła katolickiego odnośnie sodomii. Przedstawiciele tych instytucji rzekomo czują się „głęboko skrzywdzeni”.

Środowisko homoseksualne, które obejmuje coraz to nowsze grupy interesu, wysuwające szereg postulatów politycznych, domaga się już nie tylko tolerancji bądź akceptacji, ale afirmacji przyjętego przez nie stylu życia. Bardzo dużo mówią o „sprawiedliwości społecznej”, inkluzywności czy też włączeniu, równym traktowaniu wszystkich i niedyskryminacji. Ta ostatnia – w ich przekonaniu – będzie możliwa tylko wtedy, gdy raz na zawsze pozbędą się piętna grzechu sodomskiego a ludzie zaakceptują wszystkie formy relacji seksualnych we wszystkich możliwych konstelacjach. Żadnego „katolika” nie pozbawi się natomiast z tego powodu „pełnego dostępu do sakramentów”, łącznie z małżeństwem.

Powstanie Globalnej Sieci Tęczowych Katolików

3 października 2014 roku – po zwołaniu przez papieża Franciszka nadzwyczajnego światowego synodu biskupów o rodzinie – w Rzymie odbyła się międzynarodowa konferencja teologiczna dotycząca roli homoseksualnych katolików w Kościele. Silne lobby chciało wywrzeć wpływ na uczestników zgromadzenia hierarchów, by Kościół zaczął bardziej otwierać się na zmianę nauczania odnośnie grzechu sodomskiego. Rok później w Wiecznym Mieście powołano do życia Global Network of Rainbow Catholics (Globalną Sieć Tęczowych Katolików).

Jak to tłumaczy Francis DeBernardo, jeden z inicjatorów powstania organizacji, będący dyrektorem wykonawczym New Ways Ministry – w konferencji założycielskiej uczestniczyło „blisko 100 katolickich liderów LGBT z sześciu kontynentów i ponad 30 krajów”. Planowanie powołania sieci rozpoczęło się dwa lata wcześniej. W październiku 2015 r. w Rzymie na konferencji zatytułowanej: „Głos osób LGBT na Synodzie” ustanowiono tymczasową strukturę. Podjęto też decyzję o zorganizowaniu międzynarodowego spotkania poświęconego tematowi duszpasterstwa wśród mniejszości seksualnych oraz opracowano treść listu skierowanego do uczestników Synodu o rodzinie.

Rok wcześniej na konferencji inicjatorów GNRC, zatytułowanej Ways of Love („Drogi miłości”) wystąpiła m.in. Mary McAleese, była prezydent Irlandii, której syn jest homoseksualistą. Polityk ostro krytykowała brak aprobaty Kościoła dla pseudomałżeństw jednopłciowych. – Nauczanie Kościoła obecnie definiuje związki osób tej samej płci jako „wewnętrznie nieuporządkowane” i wymaga, aby homoseksualiści prowadzili życie w czystości. Jednak przeciwnicy twierdzą, że nie odnosi się to do rzeczywistości, w której żyje 1,2 miliarda katolików na świecie. Irlandzka polityk, która doprowadziła m.in. do dekryminalizacji aktów homoseksualnych i legalizacji związków partnerskich oraz zaangażowała się na rzecz prawnej akceptacji pseudo-małżeństw jednopłciowych w swoim kraju, przekonywała, że „samo nauczanie Kościoła jest z natury nieuporządkowane”. Dodała, że zmieniła się mentalność i „wielu ludzi na całym świecie” akceptuje związki tej samej płci. Kościół zaś powołując się na Tradycję nie chce tego przyjąć do wiadomości. Puentowała, że „nauczanie Kościoła na temat homoseksualizmu jest po prostu błędne”, co spotkało się z wielkim aplauzem uczestników konferencji, mającej doprowadzić do powstania GNRC.

W omawianej konferencji brał udział także biskup Raul Vera z Saltillo w Meksyku. Hierarcha mówił, że Kościół musi „zmienić język” w odniesieniu do „społeczności LGBT”, ponieważ obecny prowadzi „do definiowania homoseksualistów jako grzeszników, osoby zdegenerowane i rozwiązłe”. W wystąpieniu programowym tłumaczył, że najpierw trzeba skupić się na „złagodzeniu języka” w sprawie grzechu sodomskiego i mniejszości seksualnych, a dopiero potem postulować np. akceptację pseudomałżeństw jednopłciowych. Kapłan popiera skierowane do homoseksualistów duszpasterstwo, które odrzuca katolickie nauczanie na ten temat.

W konferencji brał udział także biskup Geoffrey Robinson z Sydney, zganiony wcześniej przez Kongregację Nauki Wiary za prezentowanie w swoich publikacjach nauczania niezgodnego z doktryną katolicką.

Wreszcie swoją prelekcję wygłosiła zbuntowana amerykańska zakonnica s. Jeannine Gramick, współzałożycielka New Ways Ministry, głównego inicjatora Globalnej Sieci Tęczowych Katolików. Siostra o polskich korzeniach, która od początku lat 70. prowadzi tzw. posługę pośród sodomitów, utwierdzając ich w trwaniu w grzechu, analizując przypadek „parafii przyjaznych osobom LGBT” w USA potwierdziła, że głównym celem aktywności środowiska „tęczowych katolików” jest sprawienie, by „geje i lesbijki zostali w pełni włączeni do Kościoła”, by mogli korzystać ze wszystkich sakramentów, w tym z możliwości zawarcia małżeństwa. – Uważam, że ​​chociaż Kościół katolicki naucza o godności osoby, przesłanie jest czasami niejasne z powodu tego, co „oficjalny Kościół” mówi o czynnościach seksualnych i etyce czynności seksualnych. Chcę, aby Kościół nie patrzył na etykę relacji seksualnej z punktu widzenia aktów, ale osoby. Miłość, zaangażowanie, troska – to właśnie sprawia, że ​​związek jest etyczny, przekonywała.

W konferencji brał udział także Martin Pendergast z organizacji LGBT Catholics Westminster. W 2015 r. chwalił on coming out byłego już księdza Krzysztofa Charamsy na dzień przed rozpoczęciem Synodu o rodzinie w październiku 2015 r. Wyraził nadzieję, że to ujawnienie homoseksualnego pracownika Kongregacji Nauki Wiary „wspomoże proces synodalny”.

Charamsa 3 października 2015 roku przyznał publicznie, że jest homoseksualistą i żyje w związku z innym mężczyzną. W reakcji na to Stolica Apostolska stwierdziła, że nie może wykonywać swoich zadań w Kongregacji Nauki Wiary i na uniwersytetach papieskich, ponieważ naruszył celibat. 17 października duchowny został suspendowany przez biskupa Ryszarda Kasynę.

Pendergast wyraził nadzieję, iż „ujawnienie Charamsy utoruje drogę do bardziej otwartej debaty na synodzie”: – Może zachęcić innych, zwłaszcza biskupów, którzy mogli się denerwować zbyt radykalnymi rozmowami o rozwodzie, ponownym małżeństwie i związkach osób tej samej płci, do mówienia bardziej otwarcie i uczciwie.

Globalna Sieć Tęczowych Katolików (GNRC) skierowała list do wszystkich biskupów uczestniczących w Synodzie o rodzinie, przedstawiając się jako środowisko osób i organizacji zaangażowanych w życie Kościoła, które czują się zmarginalizowane i źle traktowane. Wskazali, że pomimo „prześladowania” „zachowali wiarę”, ale teraz chcą się jeszcze bardziej zaangażować w głoszenie Ewangelii. Narzekali na „ducha biurokratycznej nikczemności i nieuczciwości”, której ofiarami mają padać „regularnie”. „Nauczyli się jednak, że nie liczy się to, co Kościół może zrobić dla nich, ale to, co oni mogą zrobić dla Kościoła”.

Zgodnie z tą „misją” postulowali, by biskupi zmienili język w stosunku do „tęczowych katolików” na bardziej przyjazny, słuchali ich i współpracowali z nimi, „dzieląc się informacjami, zwalczając fałsz, wspierając się nawzajem w potrzebach i wzmacniając”. Apelowano o przyjęcie „najlepszych praktyk” organizacji zaangażowanych w duszpasterstwo pośród sodomitów. W domyśle chodziło o schemat utwierdzania ich w grzeszności, co czynią organizacje takie jak: Dignity USA czy New Ways Ministry.

Co łączy fundacje Open Society, Arcus i szwajcarski oddział Katolickiego Funduszu Wielkopostnego?

13 października 2015 roku Catholic News Agency donosiła, że działacze George’a Sorosa lobbują nawet podczas Synodu Biskupów, a w konferencji założycielskiej GNRC wziął udział m.in. dyrektor programowy Open Society Foundations Peter Matjasic. Komentował on na Twitterze, że prezydent McAleese wygłosiła „przekonujące potępienie rzymskokatolickiej doktryny o homoseksualizmie”.

W pierwszym spotkaniu GNRC uczestniczyło Europejskie Forum Chrześcijańskich Grup LGBT, które otrzymuje fundusze z Open Society Foundations na dokumentowanie „nietolerancji religijnej w Europie Wschodniej”.

Pośród założycieli GNRC była amerykańska grupa aktywistów LGBT Human Rights Campaign na czele z Lisbeth Melendez Riverą, dyrektor kampanii Latino and Catholic Initiatives. Grupa uznała, że synod to okazja do „stworzenia precedensu dla zmian”.

Globalna Sieć Tęczowych Katolików obejmuje: Dignity USA i New Ways Ministry, dwie amerykańskie grupy, które wzywają do ​​uznania pseudomałżeństw osób tej samej płci za sakrament. Pozostali członkowie to m.in: Regenbogenpastoral Österreich (Austria), La Communauté du Christ Libérateur (Belgia), David & Jonathan – Paris, Ökumenische Arbeitsgruppe Homosexuelle und Kirche (HuK) e.V. (Niemcy), Queergottesdienst München (Niemcy), Cammini di Speranza (Włochy), Progetto Gionata (Włochy), Drachma LGBTI (Malta), Drachma Parents’ Group (Malta), Werkverband van katolieke Homo–Pastores (Holandia), Fundacja Wiara i Tęcza (Polska), Caminhar na Diversidade (CaDiv), SIGNUM (Dúhoví kresťania) (Słowacja), Associació Cristiana de Gais i Lesbianas de Catalunya (ACGIL) (Hiszpania), Ichthys Cristianxs LGBTH (Hiszpania), Quest (Wielka Brytania), LGBT – Catholics Westminister Pastoral Council (Wielka Brytania). Nuova Proposta (Włochy).

W projekt GNRC zaangażował się szwajcarski Katolicki Fundusz Wielkopostny Fastenopfer i amerykańska Fundacja Arcus, przeznaczająca setki tysięcy dolarów na projekty „tęczowych” aktywistów związane z synodem oraz na przyznanie szczególnych praw małpom.

CNA podaje, że środki przeznaczono m.in. na przygotowanie ostrej odpowiedzi na „homofobiczne decyzje Synodu o rodzinie”. Chciano uderzyć w biskupów z Afryki Zachodniej zdecydowanie przeciwstawiających się użyciu terminologii gender („orientacja seksualna”, „tożsamość płciowa”, skrót „LGBT”) oraz zmianie stanowiska Kościoła wobec sodomii. W tym celu przygotowywano film, ale ostatecznie – w związku z kontrowersją uwikłania katolickiej instytucji – poprzestano na pisemnym raporcie.

Arcus przeznaczyła fundusze na inicjatywy, które miały pomóc w „realizowaniu skutecznej strategii zmiany tradycyjnych poglądów” i tworzeniu kontr-narracji teologicznej w stosunku do tradycyjnego nauczania Kościoła.

Lewicowa fundacja Arcus założona w 2000 r. przez miliardera Jona Strykera koncentruje się na promocji uroszczeń lobby homoseksualnego i sponsoruje dziesiątki organizacji ekologicznych na całym świecie. W 2013 r. przekazała darowizny dwóm grupom religijnym, aby przekonać wiernych i duchownych do wspierania pseudo-małżeństw tej samej płci.

W 2019 r. Arcus skonsolidowała swoje inicjatywy dotyczące „sprawiedliwości społecznej”, by bardziej bezpośrednio koncentrować się na organizacjach, które zajmują się kwestiami uroszczeń mniejszości seksualnych. Finansuje ona m.in. Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne, znane ze zmiany stanowiska co do homoseksualizmu itp.

Fundacja Arcus jest partnerem Globalnego Funduszu Równości Departamentu Stanu USA, promującej ideologię gender na całym świecie. Od kilku lat w USA grupa przeznacza miliony na walkę z wolnością religijną. Wspiera m.in. Centrum na rzecz Amerykańskiego Postępu założone przez Johna Podestę, ostatniego kierownika kampanii prezydenckiej Hillary Clinton. W sprawozdaniu z działalności Forum Europejskiego na rzecz LGBT odnotowano, że Arcus w 2013 roku przyznała im grant w wysokości 134 tysięcy dolarów na zwalczanie „homofobii religijnej w Europie” i na poprawę zdolności mobilizacyjnych organizacji religijnych orędujących w interesie „społeczności LGBT w regionie”. W sprawozdaniu z działalności stwierdzono, że forum opracuje, przetestuje i wykorzysta „narrację sprzeczną z tradycyjnymi wartościami” w różnych kontekstach religijnych w latach 2014 – 2016, ze szczególnym naciskiem na możliwości prezentacji swojego stanowiska podczas synodu.

 Fundacja Arcus informuje na swojej stronie, że mobilizuje „umiarkowanych i postępowych przywódców religijnych” oraz wykorzystuje „strategiczne możliwości w historycznie opornych wspólnotach wyznaniowych”, w tym w Kościele rzymskokatolickim na rzecz umożliwienia „znacznego postępu”.

Fundacja przyznała np. Dignity USA dwuletni grant w wysokości 250 tysięcy USD na sfinansowanie koalicji organizacji działających na rzecz uznania tak zwanych „homo-małżeństw” w Kościele katolickim.

W 2017 r. przekazała dotację w wysokości 35 tysięcy dolarów dla New Ways Ministry na pomoc w rozwoju Globalnej Sieci Tęczowych Katolików w celu „zintegrowania pracy organizacji katolickich pro-LGBT w każdym regionie świata”.

Nadzwyczajny Synod Kościoła Katolickiego na temat Rodziny, który odbył się w październiku 2014 roku, charakteryzował się znacznym rozłamem między biskupami afrykańskimi a przede wszystkim europejską frakcją purpuratów. Kontrowersyjne dotyczyły sposobu posługi kościelnej dla homoseksualistów.

25 maja 2015 roku przywódcy biskupów niemieckich, francuskich i szwajcarskich, teologowie oraz wybrani dziennikarze na tajnym spotkaniu prowadzonym przez jezuitów omawiali cele Synodu o rodzinie. Niektórzy z mówców postulowali zmianę katolickiego nauczania na temat antykoncepcji, aktów homoseksualnych i Komunii świętej dla osób rozwiedzionych, żyjących w nowych związkach cywilnych. Jednym z uczestników miał być biskup Gmur pełniący wówczas funkcję szefa Rady Fundacji Fastenopfer. Poza nim udział wzięło jeszcze dwóch szwajcarskich hierarchów. GNRC zawsze mobilizowało się przy okazji kolejnych synodów Franciszka.

GNRC pisze do polskich biskupów, domagając się ochrony mniejszości seksualnych

W 2020 r. grupa skierowała list do polskich biskupów datowany na 1 września, by „jako ich pasterze wykorzystali wszelkie dostępne środki, aby chronić godność i prawa człowieka każdej osoby powierzonej opiece, w tym osób LGBTIQ i ich rodzin”.

„Piszemy do Was jako kierownictwo Globalnej Sieci Tęczowych Katoliczek i Katolików. Skupia ona organizacje i jednostki działające na rzecz opieki duszpasterskiej, sprawiedliwości, inkluzji, godności i równości dla osób LGBTIQ (lesbijek, gejów, biseksualnych, transpłciowych, interseksualnych, queerowych) oraz ich rodzin w Kościele rzymskokatolickim i społeczeństwie.

Kieruje nami głęboka troska o nasze siostry, braci i krewnych w Polsce. Obawiają się oni bardzo o swe bezpieczeństwo, szczególnie teraz, po wyborze prezydenta Dudy na kolejną kadencję”.

W liście narzekano na „alienację” i „przemoc” wobec „osób LGBTIQ w całym kraju”, a zwłaszcza na „odsunięcie na margines przez księży i innych dostojników kościelnych”. Ubolewano z powodu krytyki „samej ich tożsamości”. Dodano, że „polska mniejszość LGBTIQ należy do najbardziej narażonych na świecie” i zapowiedzieli, że będą się bacznie przyglądać sytuacji w naszym kraju. Wezwali hierarchów, by zapewnienie „należytej duszpasterskiej troski o osoby LGBTIQ i ich rodziny stało się priorytetem Konferencji Episkopatu Polski”. Zaproponowali także współpracę poprzez „polskie grupy członkowskie, przyjaciółki i przyjaciół”. Pod listem podpisali się: Ruby Almeida, współprzewodnicząca GNRC oraz Christopher Vella, współprzewodniczący GNRC.

Ku „większemu konsensusowi” w Kościele

W związku z zainicjowanym w marcu 2021 rokiem refleksji nad adhortacją apostolską papieża Franciszka Amoris laetitia, GNRC opublikowało szereg opracowań, by „perspektywy i wymiary LGBTQ zostały uwzględnione w dyskusjach Kościoła na temat tego dokumentu”.

Brian Flanagan, który jest profesorem nadzwyczajnym teologii na Uniwersytecie Marymount w Arlington (stan Wirginia) i doradza New Ways Ministry wskazał, jakie wnioski należy wyciągnąć nie tyle z treści dokumentu, co z procesu, który doprowadził do jego powstania.

Jego zdaniem, po pierwsze należy być wdzięcznym papieżowi za stworzenie przestrzeni do rozmowy na kontrowersyjne tematy. Teolog wyjaśnił, że do czasu Synodu o rodzinie rozmowy o seksualności i „tożsamości płciowej” były raczej poza debatą w Kościele. Teraz nie tylko się na nie zezwala, ale wyraźnie do nich zachęca, a każdy akt synodalności temu służy. „Papież Franciszek popycha Kościół na całym świecie w kierunku coraz większego zaufania do Ducha Świętego i prosi nas, abyśmy zaufali, że w naszym mówieniu i słuchaniu można rozpoznać głos Boga” – stwierdził Flanagan.

Druga lekcja dotyczy faktu, że nie można bagatelizować oporu wobec „synodalnego sposobu bycia katolikiem”. A więc należy się spodziewać większej polaryzacji wśród katolików, ale „większa swoboda rozmowy może zmienić ich umysły i serca”.

Trzecia lekcja jest taka, że jak na razie „procesy synodalne są stosunkowo konserwatywne”, jednak „synodalność dąży do tego, aby nie jedna strona w Kościele pokonywała drugą, ale aby zjednoczyć cały Kościół w celu osiągnięcia większego konsensusu. To wymaga czasu i nadprzyrodzonej cierpliwości”.

Ostatnią lekcją „jest to, jak ważne dla całego procesu jest pytanie, kto mówi, a kto słucha”. Dotychczasowe synody skupiały się na rodzinie, młodzieży i ludach Amazonii. Synod o synodalności jeszcze bardziej poszerza grono mówiących na poziomie lokalnym, diecezjalnym, regionalnym i międzynarodowym. I chodzi o to, żeby „tęczowi katolicy” jak najliczniej zaangażowali się „w proces mówienia” – uważa teolog.

W tym celu GNRC organizuje szkolenia, warsztaty, opracowuje nową doktrynę, coś w rodzaju – jak to określają – „teologii gender”, by trafiać z argumentacją do duchownych. Grupa chce sprawić, aby wydawało się, że w Kościele jest ich bardzo dużo. Apeluje o ujawnianie się homoseksualnych kapłanów, zakonnic, by wywrzeć wpływ na pozostałych katolików, „zmiękczyć” ich stanowisko, aby „po ludzku”, ze współczuciem spojrzeli na nich. Sugeruje, że nie ma sensu dyskutować z autorytatywnym nauczaniem Kościoła na temat homoseksualizmu. Raczej trzeba zmieniać język i tworzyć alternatywną narrację, koncentrując się na emocjach i współczuciu wobec „dyskryminowanych” mniejszości seksualnych, apelując o ich włączenie we wszystkie posługi w Kościele.

Powołując się na „prawa człowieka”, członkowie sieci domagają się równego traktowania i zatrudniania ich we wszystkich instytucjach katolickich, nawet jeśli nie spełniają wymogów etyki katolickiej i głoszą naukę sprzeczną z doktryną. Chcą także w pierwszej kolejności zwiększyć udział kobiet w strukturach zarządczych w Kościele, licząc, że potem Watykan będzie musiał otworzyć się na inne „mniejszości”, aby spełnić warunki włączenia, inkluzywności.

Czasami dyskretnie, czasami bardziej ostentacyjnie homolobbyści zachęcają duchownych do uczestnictwa w swoich konferencjach i warsztatach. Piszą listy, odezwy, przygotowują raporty. Przekonują, że sodomia w świetle „aktualnej nauki” nie jest sprzeczna z naturą, a zatem wymaga akceptacji przez Kościół i w konsekwencji zmiany nauczania. Zabiegają także o demontaż struktury „patriarchalnej” i hierarchicznej Kościoła, by był „bardziej włączający”.

„Papież nie jest krótkowzroczny”. Kładzie „fundament”, na którym inni będą budować

Po publikacji w styczniu 2022 r. artykułu Christophera Lamba, watykańskiego korespondenta progresywnego pisma „The Tablet”, zapytano członków sieci, czy zgadzają z jego diagnozą, że następuje „zmiana w podejściu Kościoła katolickiego wobec osób LGBTQ”.

Lamb wspomniał o roszadach w kurii watykańskiej, listach pochwalnych papieża Franciszka dla s. Jeannine Gramick oraz o opublikowaniu materiałów New Ways Ministry na stronie internetowej Sekretariatu Synodu.

Wypowiadali się m.in. teolog ks. James Alison z Hiszpanii, wiceprzewodnicząca GNRC Rubin Almeida, dr Michael Brinkschröder, teolog i socjolog oraz współprzewodniczący Katolickiego Komitetu LGBT+ w Niemczech, Marianne Duddy-Burke , dyrektor Dignity USA.

Jednak szczególnie interesująca wydaje się wypowiedź Craiga A. Forda, adiunkta teologii i religioznawstwa w St. Norbert College, DePere w Wisconsin, który ocenił, że „duszpasterskie podejście Franciszka do osób LGBTQ nie ma wpływu na doktrynę”, ale „papież nie jest taki krótkowzroczny”. – Franciszek – tłumaczył wykładowca – stara się wykuć na najwyższym szczeblu władzy kościelnej nową tożsamość kościelną. Powinniśmy uznać ten ruch za dokładnie taki, jak uważają krytycy Franciszka: początek istotnych zmian, które ostatecznie doprowadzą do rewizji doktryny. Innymi słowy, papież Franciszek prowadzi długą grę. Dlatego tak wielu ludzi krzyczy o „zamieszaniu doktrynalnym” i „herezji”, i chce zakończyć ten proces, zanim będzie mógł się rozpędzić.

„Tęczowy teolog” obawia się, że sędziwy już papież „nie będzie w stanie kontynuować tej pracy zbyt długo”. Dlatego zadaje pytanie, „czy Franciszek położył wystarczająco solidny fundament, aby inni przywódcy mogli na nim budować, czy po prostu zostanie on usunięty wraz z nadejściem nowego papieża”. Apeluje, by nie ustawać w realizacji „wizji Franciszka” w parafiach i diecezjach, bo od tego zależy, czy faktycznie będzie możliwa zmiana doktryny.

Postępowe zalecenia duszpasterskie Zgromadzenia Kościelnego Ameryki Łacińskiej i Karaibów

Z pomocą „tęczowym katolikom” przychodzi Zgromadzenie Kościelne Ameryki Łacińskiej i Karaibów, które odbywało się jesienią 2021 r., a które – jak zaznaczył Franciszek – miało „dodać bodźca Kościołowi na drodze synodalnej”. Przyjęło ono na zakończenie obrad 28 listopada dokument ze wskazówkami duszpasterskimi, wzywając do promocji Kościoła, w którym „zintegrowana jest różnorodność kulturowa, etniczna i seksualna”. Postawa duszpasterska powinna koncentrować się we wspólnotach lokalnych na „uznaniu i docenieniu różnorodności seksualnej, etnicznej i kulturowej poprzez przestrzenie dla awansu ludzi oraz szkolenia zawodowe i edukacyjne”.

Wzywa się do „miłosiernego wychodzenia na spotkanie” z sodomitami, do „zbliżenia gestami, postawami i inicjatywami słuchania oraz dialogu”. Kościół został wezwany do potępienia „przemocy strukturalnej, o jakiej mówią ruchy społeczne, które zwracają szczególną uwagę na społeczności zmarginalizowane, w tym osoby LGBTIQ+”.

W odniesieniu do rodziny zwraca się uwagę na duszpasterstwo polegające na służbie „miłosiernej i czule integrującej różne typy rodzin: samotnych rodziców, związki cywilne i o różnych orientacjach seksualnych”.

W zgromadzeniu wzięło udział około 1000 uczestników z regionu, setki duchownych i zakonników, a także 400 osób świeckich. Obecni byli trzej delegaci Globalnej Sieci Tęczowych Katolików. Zwołano je w celu „ustalenia priorytetów dla Kościoła w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach na następne 10–12 lat”.

Papież Franciszek powiedział w powitalnym filmie, że Zgromadzenie Kościelne, pierwsze tego rodzaju, było „czasem, który otwiera przed nami nowe horyzonty nadziei”.

Zdaniem GNRC, Kościół latynoamerykański prowadzi nas do „głębszego odbioru Vaticanum II i praktyk synodalności”, a Zgromadzenie Kościelne „ucieleśnia te typy słuchania, dialogu i działań zorientowanych na duszpasterstwo, które stały się cechami charakterystycznymi posługi pierwszego papieża z Ameryki Łacińskiej”.

Pod hasłem realizacji „sprawiedliwości społecznej” i inkluzywności oraz tworzonej nowej „teologii genderowej” trwają dążenia do przeobrażenia Kościoła, który miałby stać się zaprzeczeniem Prawdy, Dobra i Piękna. Stawiane są fundamenty, na których „tęczowi teologowie” nadbudują nową naukę. I tak w następnych dziesięcioleciach będziemy świadkami – jak to się dziś pięknie określa – dalszego „rozwijania” doktryny Kościoła.

“Dzień dialogu” synkretyzmu z judaizmem – religią opartą na nienawiści do Jezusa Zbawiciela, Maryi i chrześcijan

Dziś, 17 stycznia, hierarchia [posoborowie. MD] obchodzi dzień dialogu z judaizmem, święto hipokryzji, zakłamania, i ukrywania faktów. Media klerykalne, w duchu pseudo posoborowego wykorzeniania katolicyzmu z Kościoła, są pełen ckliwych filosemickich artykułów, zachwytów nad chasydami, ekumenicznych bredni, które służą ukrywaniu bolesnej prawdy o nienawiści rasowej Żydów wobec chrześcijan wyrosłej z judaizmu.

Od wielu wrogie siły sabotujące działania Kościoła katolickiego chcą wykorzenić z Kościoła katolicyzm i zastąpić go bluźnierczym uwielbieniem dla judaizmu i religii holocaustu. Służy temu również i dzień dialogu z judaizmem.

Warto więc przypomnieć pełne mowy nienawiści wobec chrześcijan modlitwy judaistów i nauczanie Talmudu szkalujące Jezusa.

Przeklinanie chrześcijan

Żydowskie modlitwy przybliżył polskiemu czytelnikowi Paweł Lisicki w wydanej przez Fabrykę Słów książce „Krew na naszych rękach?”. Żydzi od wieków przeklinają chrześcijan, Jezusa i jego nauczanie. Dziś znane są (pochodzące od XI do XIX wieku) 124 rękopisy żydowskich anty ewangelii. W rękopisach tych Matka Boska przedstawiana jest jako prostytutka, a Jezus jako bękart i magik.

Od wieków judaiści obchody święta Purim wykorzystywali do antykatolickich ekscesów (zakazał je w IV wieku cesarz Teodozjan). W V wieku Sokrates Scholastyk opisywał, jak w 415 judaiści w Purim ukrzyżowali i zabili w czasie purimowej zabawy chrześcijańskiego chłopca.

W swoich modlitwach judaiści mianem Amalekitów (ludu wyrżniętego przez Izraelitów w Starym Testamencie) określali chrześcijan, uznając, że eksterminacja wyznawców Jezusa jest obowiązkiem religijnym.

Nienawiść do krzyża

Przez wieki judaiści demonstrowali swoją nienawiść do krzyża. Na jego widok pokazywali swoje genitalia, oddawali mocz na krucyfiksy, niszczyli przydrożne krzyże i kapliczki. Od XIII wieku judaiści profanowali hostię – wiązało się to z ogłoszeniem przez IV Sobór Laterański dogmatu o realnym przeistoczeniu i wprowadzeniu święta Bożego Ciała.

Żydowskie modlitwy z okazji judaistycznych świąt pełne były złorzeczenia wobec chrześcijaństwa. Pomimo to Kościół katolicki przeciwstawiał się nienawiści wobec Żydów. Nienawiść świeckich wobec Żydów spowodowana była żydowskim wyzyskiem ekonomicznym (między innymi lichwą i zbieraniem podatków, z których duża część trafiała do żydowskich kieszeni, a nie do państwa) i wspieraniem przez Żydów islamskiej agresji na Europę.

Katolicyzm — prawdziwy Izrael

Dość poważnym błędem jest postrzeganie judaizmu jako religii, która w niezmienionej formie przetrwać miała od czasów biblijnych Izraelitów, religii, z której wyrosnąć miało chrześcijaństwo. W rzeczywistości chrześcijaństwo i judaizm wyrosły z monoteizmu biblijnych Izraelitów. Chrześcijaństwo to przyjęcie Jezusa zapowiadanego przez biblijnych proroków i zachowanie wybraństwa bożego. Judaizm to odrzucenie Jezusa, a więc i starotestamentowych proroków oraz wybraństwa. Dziś prawdziwym i jedynym Izraelem, narodem wybranym, jest katolicyzm. Judaizm to błędna nauka, która przez wieki kształtowała się w wyniku nienawiści do Jezusa i jego nauki.

Wyrazem nienawiści do Jezusa i jego nauki jest to, jak Jezus jest opisany w Talmudzie. Ostateczna wersja Talmudu powstała w III i IV wieku. W Talmudzie znalazły się nauki żydowskie o Jezusie z pierwszych wieków. Jezus opisywany jest w Talmudzie (konkretnie w tych wersjach, które mogłyby być przeczytane przez gojów) bez podania imienia. Taka praktyka podyktowana była pogardą judaistów dla Jezusa, który zdaniem judaistów nie był godzien, by pamiętano o jego imieniu. Jezus w Talmudzie nazywany jest mianem ”peloni” czyli ”niejaki”.

Jezus w piekle?

Według Talmudu Jezusa i jego naukę należy zapomnieć i odrzucić, bo Jezus miał być oszustem, zdrajcą i niewiernym. Autorzy Talmudu opisując Jezusa, parodiują opowieści ewangeliczne, nadając im odmienne przesłanie. W Talmudzie judaiści deklarują swoją dumę z zabicia Jezusa, z racji na to, że Jezus był, zdaniem twórców Talmudu, bluźniercą i bałwochwalcą. Według nauk Talmudu Jezus i jego uczniowie mieli trafić do piekła, gdzie Jezus mam przez wieczność cierpieć męki przebywając w kotle gotującego się kału.

Talmud głosi, że Jezus był bękartem, synem rzymskiego żołnierza ”Pantery” lub „Pandery” (słowo to brzmi podobnie po hebrajsku jak dziwka, mit nieizraelickiego pochodzenia Jezusa pochodzący z Talmudu rozpowszechniali też niemieccy narodowi socjaliści, którzy nie kryli, że inspiracją dla nazizmu były rasizm żydowski). Jezus, według Talmudu, miał poznać arkana magii w Egipcie i wykorzystywać diabelską czarną magię do dokonywania cudów. Maryja matka Jezusa, według Talmudu, miała być prostytutką i fryzjerką, a więc Jezus, zgodnie z naukami Talmudu, był synem dziwki.

Według Talmudu nie było niepokalanego poczęcia, Jezus był równie niemoralny, jak jego matka – według Talmudu Maria Magdalen była nie tylko kochanka Jezusa, ale i jego siostra, z którą Jezus współżył, gdy ta miała okres i którą miał zdradzać z innymi kobietami.

Tematykę nienawiści Talmudu do Jezusa w poruszył Piotr Zychowicz w swojej rozmowie (zamieszczonej w pracy „Żydzi”) z Peterem Schäferem (autorem książki ”Jesus in the Talmud”). Zdaniem Petera Schäfera Talmud (napisany w duchu polemiki z Ewangeliami) głosił, że Jezus był bękartem, synem Panthery i Maryi. Według Talmudu Jezus miał mieć dzieci ze swoja kochanką Marią Magdaleną i miał być czarnoksiężnikiem. Nie da się ukryć związków talmudycznych treści o Jezusie z treściami gnostyckimi i heretyckimi. Według Talmudu Jezus został przez Żydów ukamienowany, a jego zmasakrowane zwłoki powieszono na drzewie. Talmud negatywnie też oceniał chrześcijan jako bałwochwalców, uprawiających rytualne orgie seksualne, kanibali zjadających dzieci. Antychrześcijańskie treści w Talmudzie były w pierwszych wiekach paliwem dla prześladowań chrześcijan, jakie dokonywali Żydzi.

Treści zawarte w Talmudzie a dotyczące Jezusa opisał w książce „Żydowskie dzieje i religia” Izrael Szahak. Według Izraela Szachaka Talmud i inne pisma talmudyczne zawierają wiele bluźnierstw pod adresem Jezusa. Pisma talmudyczne i Talmud zarzucają Jezusowi, że był zboczeńcem seksualnym, głoszą, że Jezus za karę będzie gotował się w odchodach, dodają po imieniu Jezusa „niechaj sczeźnie imię tego niegodziwca”.

Talmud zdaniem Izraela Szahaka nakazuje publiczne palenie Nowego Testamentu, nakaz ten jest do dzisiaj aktualny i praktykowany. „23 marca 1980 roku spalono w Jerozolimie, ceremonialnie i pod auspicjami Jad Leachim, żydowskiej organizacji religijnej, subsydiowanej przez izraelskie Ministerstwo ds. Wyznań, setki egzemplarzy Nowego Testamentu”.

Żydzi, by nie dopuścić do publikacji książek obnażających bluźnierstwa Talmudu, przekupywali władze, by zakazały rozpowszechniania takich tekstów.

Jan Bodakowski https://medianarodowe.com/2022/01/17/bodakowski-dzis-dzien-dialogu-z-judaizmem-religia-oparta-na-nienawisci-do-jezusa-i-chrzescijan/

Szafarki Komunii świętej w Polsce. [Przed sektą „soborową” – jeszcze kapłanki i biskupki??].

Nienaturalna Rewolucja przypieczętowała kolejną wiktorię

Akolitki i lektorki już od 12 grudnia staną się rzeczywistością w Kościele katolickim w Polsce. Reformę wprowadziła Konferencja Episkopatu, idąc za wytycznymi papieża Franciszka. Zmianę należy ocenić jednoznacznie negatywnie – i nie chodzi bynajmniej o krytykę ufundowaną na niepoprawnej mizoginii. W całej sprawie to bowiem nie kobiety są najważniejsze, ale raczej wykonanie kolejnego kroku na drodze konsekwentnego obdzierania katolickiej liturgii z sacrum.

Zmiana, jaka w Kościele katolickim w Polsce właśnie weszła w życie, jest w swojej istocie prostym zastosowaniem decyzji papieża Franciszka. Ojciec Święty otworzył posługę akolitatu i lektoratu dla kobiet po tym, jak takie oczekiwanie wyrazili wprost Ojcowie Synodalni Synodu Biskupów o Amazonii. Jak pamiętamy, słynne zgromadzenie biskupów w Rzymie jesienią 2019 roku tylko pozornie dotyczyło odległego regionu w głębi puszczy Ameryki Łacińskiej. W rzeczywistości Amazonia została brutalnie wykorzystana przez kościelnych rewolucjonistów z Europy lub rewolucjonistów uformowanych w Europie po to, by popchnąć naprzód proces upodabniania naszego świętego Kościoła do rzeczywistości świeckiej.

Słyszę bardzo często głosy oburzenia. „Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”, piszą wściekli internauci, deklarując, że nigdy w życiu nie przyjęliby Komunii świętej z rąk kobiety – bo przecież na skutek dopuszczenia do posługi akolitatu w Polsce pojawią się niedługo żeńskie szafarki Ciała naszego Pana. Większość jest oczywiście bierna: będą szafarki, no to będą. Widocznie taka jest mądrość dziejowa. Może ktoś pogrymasi, ale wkrótce wszyscy się przyzwyczaimy. [Czyżby??? MD]

Obie postawy są niewłaściwe. Pierwszą cechuje szowinizm [??? md] , drugą intelektualne lenistwo lub też zwyczajna głupota. W istocie mamy bowiem do czynienia z chwilą symbolicznie bardzo istotną. Wprowadzenie do Kościoła katolickiego szafarek Komunii świętej można porównać do wbicia przez Rewolucji zwycięskiej flagi. Kolejny etap niszczenia substancji katolickiej ma już za sobą.

W całej sprawie można wyróżnić dwie płaszczyzny. Z jednej strony przecież stało się bardzo niewiele. Logika reformy papieża Franciszka i Konferencji Episkopatu Polski jest doskonale zgodna z logiką posoborowych zmian liturgicznych. Paweł VI w 1972 roku ogłosił motu proprio Ministeria quaedam, w którym zdecydował się na gest o niesamowitej mocy: brutalne rozerwanie związku między kapłaństwem a szeregiem czynności dokonywanych podczas liturgii. Papież Montini podpisując Ministeria quaedam zdecydował o zlikwidowaniu subdiakonatu oraz wszystkich czterech niższych święceń (ostiariatu, egzorcystatu, lektoratu i akolitatu), tworząc nowatorsko dwie posługi. Jego wolą było, aby posług tych Kościół święty udzielał już nie tylko katolikom przygotowującym się do święceń kapłańskich, ale także katolikom świeckim. Można zaryzykować tezę, że po zmianie z 1972 roku kolejny krok w postaci dopuszczenia kobiet do obu tych posług był jedynie kwestią czasu. Koryfeusze Rewolucji czekali po prostu, aż świadomość większości wiernych Kościoła katolickiego ulegnie dalszym przeobrażeniom, tak, by przyjęli bez większych oporów kolejny cios. Najwyraźniej na Synodzie Amazońskim zapadła decyzja, że właściwy czas już nadszedł. Spokój, z jakim przyjęto reformę papieża i KEP w Polsce pokazuje, że rozpoznanie sytuacji było słuszne. Protestów przecież nie ma, bo jak to protestować przeciwko kobietom? To byłoby takie nieegalitarne. 

Tego rodzaju symboliczne zatknięcie rewolucyjnej flagi na kolejnym obszarze zwiastuje, że wkrótce czeka nas praca nad kolejnym etapem. Nie mam cienia wątpliwości, że żeńskie szafarki nie są ostatnim punktem na tej drodze. To tylko przystanek. Na horyzoncie widzimy już widmo stałego diakonatu kobiet. Na łamach portalu PCh24.pl już wielokrotnie opisywałem, w jaki sposób może zostać przeprowadzona ta zmiana. Dzięki sprytnym wybiegom teologicznym nie nastręczy ideologom reformy Kościoła szczególnej trudności uznanie diakonatu właśnie za posługę, a nie za element sakramentu święceń.

Ktoś mógłby zapytać: dlaczego jednak przeszkadza autorowi tego tekstu fakt, iż kobiety będą w Kościele katolickim w Polsce rozdawać Komunię świętą? Dlaczego przeszkadza mu fakt, iż Komunię rozdają świeccy szafarze? Mówiąc inaczej: co miałoby być w tym złego, dlaczego miałoby to być niewłaściwe? Skupię się w poniższych akapitach na kwestii udzielania Komunii świętej, ale Czytelnik może w łatwy sposób te sam zastrzeżenia odnieść do innych czynności liturgicznych, które przekazywane są w ostatnich dziesięcioleciach świeckim mężczyznom i kobietom.

Odpowiedź na to pytanie jest w gruncie rzeczy banalnie prosta, nawet jeżeli na pierwszy rzut oka wielu krytycznym wobec takiej postawy czytelnikom wydaje się nieakceptowalna: ponieważ tego rodzaju praktyki, abstrahując w tym momencie od ich godziwości czy dopuszczalności teologicznej, są zarazem przejawem, jak i motorem dramatycznego w skutkach procesu desakralizacji liturgii. Są pozbawianiem tego, co najświętsze, aury świętości – a w konsekwencji pozbawianiem nas, którzy to wszystko obserwujemy lub którzy w tym partycypujemy, przekonania o nieskończonej różnicy między tym a Tamtym światem.

Jeżeli przyjmuję Komunię świętą od kobiety albo od świeckiego szafarza, jeżeli przyjmuję ją nawet od kapłana, ale na rękę, to nawet jeżeli z całego serca miłuję naszego Pana – krok po kroku, stopniowo i niezauważalnie, zacieram różnicę między rzeczywistością zbawienia a rzeczywistością doczesną. Cicho i bezboleśnie sączę w swoje żyły jad laicyzmu, truciznę zapomnienia o bezwzględnym prymacie wieczności nad doczesnością.

Powtarzam: wiem, że dla wielu z Czytelników to bzdura. Uważają, że nic takiego się nie dzieje. Sądzę, że ich wiara pozostaje nienaruszona, ba, może nawet się wzmacnia dzięki tego rodzaju pomysłom. To przekonanie złudne i w swojej subtelnej złudności zabójcze. A dowodzi tego banalny fakt:

Komunia święta na rękę, świeccy szafarze obojga płci: to wszystko pojawiło się w Kościele katolickim dopiero wtedy, gdy zniszczeniu uległo niepodzielne panowanie w naszych sercach i umysłach cywilizacji chrześcijańskiej.

Nikt nie wpadał na tego rodzaju pomysły przed tysiącem lat. Nikomu nie postało to w głowie! Niemożności zaistnienia takiej myśli winny był nie jakiś klerykalizm, ale przekonanie tak proste, że aż niewysławialne, bo banalne i jakby oczywiste jak następowanie dnia po nocy: to, co najświętsze zasługuje na to, by być traktowane jak najświętsze: to znaczy inaczej niż wszystko inne.

Komunia święta – to prawdziwe Ciało naszego Pana, Jezusa Chrystusa. W istocie ŻADEN CZŁOWIEK nie jest godzien, by Go dotykać (Domine, non sum dignus…). Ani kapłan, ani biskup, ani nawet papież: żaden człowiek. Wszyscy jesteśmy niegodni. A jednak nasz Ojciec chce, abyśmy spożywali Ciało i Krew Jego Syna. Czyniliśmy to zatem dotąd z największym możliwym namaszczeniem, świadomi, co tak naprawdę się dzieje: Bóg udziela się nam, grzesznikom… Rozdając Komunię świętą do rąk, zapraszając do tego świeckich szafarzy, stawiając w tej roli kobiety nie odbieramy niczego naszemu Panu. Czynimy coś innego: pozbawiamy Go świętości w naszych własnych oczach. W dosłownym tego słowa sensie profanujemy to, co najświętsze: profanujemy, to znaczy ze świętego czynimy nieświętym (pro – fanum to po łacinie tyle, co „przedświątynne”).

Nie chcę przyjmować Komunii świętej na rękę; nie chcę przyjmować Ciała mojego Pana z rąk świeckiego; nie chcę przyjmować Najświętszego z rąk kobiety.

Nie dlatego, by „ręce były mniej godne od języka”, ludzie świeccy „gorsi” od kapłanów, a kobiety „nieczyste”. Dlatego, że chcę przyjmować Komunię świętą wyłącznie od kapłana, bo taki jest zgodny z Tradycją mojego świętego Kościoła porządek. Ten porządek działa na mój rozum i moje zmysły, uświadamiając mi, że mam do czynienia z czymś nie z tego świata. Czy to nie dosyć?

Na tym jednak nie koniec, bo sprawa nowych posług dla kobiet ma jeszcze drugą płaszczyznę.

Tak się tymczasem składa, że w moim świętym Kościele kapłanami są tylko mężczyźni. Dlaczego? Bo taki jest naturalny porządek rzeczy. Owszem, właśnie dlatego: taki jest naturalny porządek rzeczy. Nasz Pan, Jezus Chrystus, wybrał na swoich Apostołów wyłącznie mężczyzn. Dlaczego to uczynił? Czy był niewolnikiem poglądów swojej epoki? A może uważał, że kobiety mniej się do tego nadają z racji jakichś szczególnych przypadłości fizycznych bądź psychicznych? Lub inaczej jeszcze, po prostu nie wiemy, dlaczego tak zrobił, ale będąc Bogiem, mógł zrobić, co mu się żywnie podobało, więc mamy to po prostu zaakceptować?

Nie, nie i nie. Nasz Pan wybrał na swoich Apostołów mężczyzn właśnie dlatego, że taki jest naturalny porządek rzeczy. Św. Jan Paweł II w Familiaris consortio pisze, że Chrystus był w swojej decyzji wolny. Zbawiciel nie podał nam swoich motywacji, ale te przecież wydają się aż nadto jasno. Wiem, że współcześnie rzadko kiedy o tym pamiętamy, ale sprawy mają się w istocie banalnie prosto: kobiety powołane są z natury do tego, by być matkami. Będąc matką dziewięciorga dzieci doprawdy trudno byłoby głosić Ewangelię tak, jak głosić mógł ją mężczyzna! Tak, dziewięciorga; tym, którzy zapomnieli, jak się rzeczy mają, przypomnę, że to nie Pan Bóg stworzył prezerwatywy, ale diabeł, a i to udało mu się dopiero niedawno; w czasach naszego Pana kobiety zostawały matkami właśnie dziewięciorga (dziesięciorga, jedenaściorga…!) dzieci. Mężczyźni, oczywiście, ojcami. Znowu jednak: biologiczna rzeczywistość sprawia, iż ojciec tej gromadki dzieci nie jest do niej w sensie ścisłym przywiązany, to znaczy nie musi ich karmić piersią ani nie bywa w ciąży. Stąd zgodnie z naturą może wykonywać zadania, które nazwiemy umownie zewnętrznymi. Kobieta nie może, bo biologicznie jest do dzieci przywiązana. Co więcej, kapłan jako alter Christus winien odzwierciedlać płciową naturę Zbawiciela, jako że płciowość jest konstytutywną cechą osoby ludzkiej. Nie jest przypadkiem, że Bóg stał się człowiekiem-mężczyzną.

Ktoś powie: dobrze, ale jest przecież celibat. Skoro mężczyzna-kapłan żyje w celibacie, dlaczego w celibacie nie miałaby żyć kobieta? Takiemu krytykowi przypomnę, że choć praktyka celibatu jest ugruntowana na przykładzie życia naszego Pana oraz na listach św. Pawła, to zarazem nie jest nierozerwalnie związana z kapłaństwem – i w tym sensie, przy całej swej niezaprzeczalnej wartości, nie ma znaczenia pierwszorzędnego. Gdyby miała, to i Apostołowie musieliby żyć bezżennie; wszelako jednak nie żyli, podobnie jak i pierwsi ich następcy (mąż jednej żony etc.).

Podsumowując: najnowsza decyzja Konferencji Episkopatu Polski jest symbolicznym zwieńczeniem ciosów, jakie Rewolucja zadała katolickiemu porządkowi. Na gruncie posoborowej logiki jest zrozumiała i oczywista, ale na gruncie logiki chrześcijańskiej jest jednoznacznie błędna. Dlatego nie zamierzam przyjmować Komunii świętej z rąk żeńskiej szafarki. Podobnie [nie] zamierzam przyjmować Komunii świętej z rąk świeckiego szafarza, wszelako – symbole! – to drugie, choć zasadniczo niewłaściwe i niegodne, jest jednak lepsze od tego pierwszego, będąc bardziej naturalnym.

Być może Kościół katolicki w naszym kraju nie mógł inaczej, będąc niedostrzegalnie i nieświadomie zdominowanym przez współczesną kulturę [??. MD] Wierzę, że w przyszłości, gdy katolicyzm wyjdzie z obecnego kryzysu, sprawy wrócą do właściwego porządku – i pożegnamy się zarówno ze świeckimi szafarzami i szafarkami. Nawet jeżeli kryzys potrwa jeszcze sto, dwieście a może trzysta lat.

Paweł Chmielewski

=====================

[Przypominam, że w wiernym Chrystusowi Kościele zawsze można uniknąć anty- Bożego nowinkarstwa: https://www.piusx.org.pl/ MD]