Różnice i podobieństwa wiary w płaską Ziemię i w darwinizm.

Różnice i podobieństwa wiary w płaską Ziemię i w darwinizm. Z Turbacza 1.

Mirosław Dakowski, październik 2023

Dużo uwagi poświęcam ostatnio obu tym ciekawym hipotezom. Dla zwolenników obu – obie są – oczywiście odpowiednio dla ich wierzących – „teoriami”, sprawdzonymi przecież ciągle przez „tysiące danych doświadczalnych “.

Wśród osób przekonywujących mnie do oczywistości płaskiej Ziemi są głównie inżynierowie, jest projektant i budowniczy mostów i wiaduktów, też inżynier od budowy okrętów.

Wśród osobowości przekonywujących mnie, studentów i szerokie rzesze czytających do darwinizmu, są profesorowie, dyrektorzy Instytutów Ewolucjonizmu i gwiazdy mediów, celebryci.

Czemu??

Najpierw więc przytoczę podobieństwa.

Płaskoziemcy publikują i przesyłają mi teksty, schematy, rysunki, z których można wnioskować „w sposób oczywisty”, że Słońce jest na przykład w odległości 7.5 kilometra od Ziemi. Na argumenty rodzaju tego, że już Eratostenes w III wieku przed Chrystusem na podstawie właśnie pomiarów kątów rzucanych przez kijek w Aleksandrii oraz 1500 km na południe, koło pierwszej katarakty Nilu, zmierzył promień Ziemi z oszałamiającą na te czasy dokładnością 5%, płaskoziemcy odpowiadają zwykle, że „to była pomyłka lub bujda”. Ale przecież zmierzono przed Chrystusem, również poprawnie, odległość do Księżyca i Słońca, korzystając ze znanej uczonym Grekom trygonometrii.

Niedawno zostałem zaproszony do jednej z popularnych TV internetowych, gdzie miła i inteligentna pani redaktor przygotowała dla mnie niespodziankę, zabawną pułapkę. Mianowicie zaprosiła inżyniera z Gdańska, chyba inżyniera okrętownictwa, by wykazał na antenie nie tylko płaskość Ziemi, ale i to, że jest ona centrum Wszechświata.

Pani redaktor zaś chodziło o to, byśmy „wypracowali wspólnie pogląd” łączący jego przekonania z panującymi [i „niesłusznie jedynymi”] o rozmiarze Wszechświata, o początku Czasu [ 13.7 miliarda lat temu] itp. Była bardzo zawiedziona i rozgoryczona, że moja „kłótliwość” uniemożliwiła wypracowanie kompromisu. Nagrany już program nie poszedł oczywiście na antenę, a ja za to mam stały szlaban do tej TV.

Otóż cechą charakterystyczną tak teorii płaskiej Ziemi jak neo-darwinizmu i szerzej ewolucjonizmu naturalistycznego [to jest twierdzącego, że wszelkie zmiany czy rozwój pochodzą od mnóstwa zdarzeń przypadkowych, z których tylko najlepsze przeżywają] jest posługiwanie się pojedynczymi argumentami, nie zaś ich zespołem.

W nauce [mówię o naukach ścisłych, oczywiście] kryterium sensowności jakiejś hipotezy jest między innymi to, czy da się przy jej użyciu wytłumaczyć wszystkie, lub prawie wszystkie fakty. Gdy są to „prawie wszystkie”, radość badaczy jest ogromna – bo mogą teorię doprecyzowywać i rozwijać. A wszystkie – to się chyba nie zdarza, na szczęście. Rzeczywistość jest piękniejsza i bardziej skomplikowana.

Ale zadowalanie się zgodnością jednej cechy, czy właściwości z postulowaną hipotezą jest dowodem braku dobrego nauczania w szkole, dowodem nieuctwa lub umysłowego lenistwa. Czasem gorzej – dowodem upartego, ideologicznego zakłamania. O tym napiszę więcej w podsumowaniu.

W hipotezie Darwina, opartej na wielu poprzednikach [był tam i dziadek Darwina Erasmus, i Lamarck, A.R. Wallace i inni] uważa się, że nowe gatunki powstają przez skumulowanie się i dziedziczenie zmian przypadkowych, obecnie zwanych mutacjami. I w ten sposób uczy się, wmawia w kolejne już 7 czy 8-me pokolenie uczniów i wykształciuchów wiarę w hipotezy nie udowodnione.

Tymczasem, przez te 150 lat intensywnego poszukiwania nie znaleziono żadnego gatunku, który był w ten sposób powstał, nie znaleziono również żadnego ogniwa pośredniego zwierząt w całej bardzo rozbudowanej paleontologii. Uczy się jednak bajeczek o drzewie eo-hippusów [„przodków” konia], czy przodków człowieka wśród małpoludów. „Matematyka ewolucji” Freda Hoyle, także jego poprzednicy i następcy [patrz CZY EWOLUCJONIZM JEST NAUKĄ. MATEMATYKA EWOLUCJI A LOGIKA EWOLUCJONISTÓW ] udowadniają jednoznacznie, że jakkolwiek liczne, to jednak pojedyncze mutacje są w porażającej większości negatywne, więc te pozytywne giną i się istotnie nie przekazują.

Matematyka wykazuje również, że hipotetyczne Wielkie Skoki Ewolucyjne, czyli istnienie kilku jednoczesnych mutacji pozytywnych, dają zerowy wynik przy szukaniu zmian pozytywnych. A gdyby taki Mutant jednak się pojawił, to nie znajdzie partnerki o tej samej sekwencji mutacji, więc zdechnie, czy umrze – kawalerem.

Takie i podobne, zupełnie jednoznaczne argumenty przeciw możliwości przypadkowego doboru jako motoru zmian, przyjmowane są przez darwinistów zażenowanym milczeniem, lub okrzykiem: „oj tam oj tam”. Karol Darwin wzorem wielu wielkich poprzedników, usiłował wykazać, że gatunki, już przecież istniejące, mogą same zmienić się w nowe. 150 lat badań, bezskutecznych poszukiwań form przejściowych temu przeczą.

Dlaczego ciągle dająca o sobie znać hipoteza płaskiej Ziemi jest wyśmiewana, a równie anty-naukowa, anty-logiczna, pokraczna hipoteza Darwina i darwinistów jest nazywana „teorią”, naukową wiedzą, czy „udowodnioną teoretycznie i doświadczalnie teorią”??

Otóż za żywotnością „płaskiej Ziemi” stoi niezmożona ciekawość, dociekliwość i nieufność ludzka, połączone ze szkolnymi brakami, nieuctwem w logice, matematyce. Nie jest jednak ona podpierana ideologią.

Co mają jednak zrobić dociekliwi ludzie, którym ich przewodnicy duchowi, czy duchy przewrotne wmówiły, wdrukowały, że żadnego Planisty, Stwórcy nie może być, że żadnego „początku czasu 13 miliardów lat temu” nie było, bo wszystko się toczy, od zawsze, od minus nieskończoności ??

Walczą oni pokoleniami na straconych intelektualnie pozycjach, bo za tę walkę [m.inn.] zostają profesorami, dyrektorami Instytutów i Projektów, stają się uznanymi i prominentnymi autorytetami i celebrytami.

Władza, sława i pieniądze są mocnymi argumentami, a tych ma ich mocodawca, uważający się za Władcę Świata, zawsze pod dostatkiem.

———————————————

Przypadkowość a planowość.

Wyznawcy różnych gałęzi „ewolucji przypadkowej ” nie mogą się zgodzić na jedną, jeszcze, ale istotną:

Mianowicie na zauważenie, że wszędzie w przyrodzie, we Wszechświecie wyraźnie widać plany tego co istnieje. Przecież jeśli odkryjemy jakiś stary manuskrypt, to nie zastanawiamy się, jak te plamki mogły same się ułożyć, lecz szukamy, kto i kiedy to napisał, i jaka jest treść tego manuskryptu.

Czemu coś tak szokująco prostego i jasnego jest ignorowane przez uczonych wyjaśniających „przypadkowe powstanie” Wszechświata, galaktyk, pierwiastków, planet wreszcie? No i – życia na Ziemi? Czemu ignorowana jest zupełnie, matematycznie i logicznie udowodniona, niemożność ewolucji chemikaliów w kierunku na przykład związków tak skomplikowanych, że z trudem ich strukturę rozumiemy, a na pewno nie potrafimy ich – umysłem całkiem przecież sprawnym – stworzyć.

Próby „stworzenia życia ” kończą się ciągle fiaskiem [ często kompromitacją i ujawnieniem fałszerstw – na przykład Olga Lepieszyńska]. A cytowane bez przerwy doświadczenie Ureya i Millera sprzed chyba 60 lat nic nie udowodniło, żadnej ścieżki czy dróżki w kierunku choćby perspektyw stworzenia życia nie ukazało, nie dało. A powtarzające się twierdzenia dostojnych profesorów i dyrektorów, że stworzenie życia „jest tuż za progiem, na pewno za rok dwa”, nie wywołują wybuchów śmiechu?

Złożoności nie redukowalne.

Wielu uczonych wskazywało i wskazuje, że istnieją struktury, których nie da się wykonać, wytłumaczyć przy pomocy przypadkowych kolejnych małych zmian. Argumentem szkolnym jest pułapka na myszy. Jej 7 czy 8 elementów [włączając serek czy kawałek boczku] jest tego przykładem. Żadne trzy, cztery czy sześć części nie stworzą „pierwocin” pułapki. Darwin, gdy był jeszcze młody, uczciwy i pełen nadziei, wskazywał na oko oraz skrzydło ptaków, jako na obiekty, bez wyjaśnienia powstania których to jego „teoria doboru naturalnego” nie może być uznana za teorię.

Tymczasem przez minione 150 lat poznano i zbadano kilkadziesiąt [ponad 38] niezależnych, różnych projektów oka. Wszystkie one należą do złożoności nieredukowalnych, tak jak i oszałamiająca tajemnica skrzydła pióra ptaków.

Czemu dyrektorzy Instytutów Ewolucji o nich nie piszą, nie dyskutują? Warto panowie, czas, panowie!

==========================

Odróżniać należy trzy szczeble ewolucji, które ideolodzy materializmu skutecznie mieszają i zakłamują:

A: Początek Czasu, powstanie i ewolucja Wszechświata czy potem pierwiastków i galaktyk. Czas zaczął się 13.7 miliarda lat temu, nie wiemy jak, z punktu osobliwego [biała dziura?] powstał pierwotny Wszechświat. Znane prawa fizyki tego nie tłumaczą.

B: Druga sprawa to powstanie życia na Ziemi. Logika, matematyka, chemia wspólnie wskazują, że prawdopodobieństwo tego powstania poprzez procesy przypadkowe jest równe dokładnie ZERO.

Musiał być Stwórca, Planista życia i jego bogactwa. Ewolucjoniści laiccy przeczą faktom, by zanegować Stwórcę.

Szatan to marksista, darwinista, ateista.

Paweł Lisicki demaskuje szatana i jego SYSTEM

Do czego dąży diabeł? Krótko mówiąc: diabeł chce nam zohydzić życie i pogrążyć ludzi w rozpaczy. Chce on uczynić z nas to, czym jesteśmy w jego oczach, czyli wyłącznie zwierzętami, żeby jakakolwiek myśl o Odkupieniu i Zbawieniu zniknęła, została wymazana – mówił w rozmowie z PCh24 TV Paweł Lisicki, redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy”, autor książki „SYSTEM diabła. Blog z piekła rodem”.

Zdaniem Pawła Lisickiego diabeł „niejedną ma funkcję”, ponieważ jest jednocześnie humanistą, technokratą, darwonistą i innymi rewolucjonistami.

Diabeł na pewno jest radykalnym darwinistą, stąd zresztą zwraca się do człowieka bardzo często używając określenia małpa. To jest logiczne, ponieważ jest to zgodnie z przyjętym powszechnie rozumieniem. Jeśli przyjąć za dobrą monetę twierdzenie, że człowiek pojawił się na Ziemi jako forma zwierzęca i wyłącznie zwierzęca, że jest dalszą formą rozwinięcia małp, to nie przysługuje mu żadna osobna godność, ani żadna osobna wyższość, ani kategoria. W tym sensie diabeł jest darwinistą, bo widzi tę ciągłość między zwierzętami a ludźmi.

Pierwsza książka Darwina „O pochodzeniu gatunków” została opublikowana w 1859 roku. Nota bene Darwin nie używa w niej w ogóle określenia „ewolucja”. Ono się pojawia później w kolejnym wydaniu. W 1870 roku opublikowano z kolei książkę „O pochodzeniu człowieka”. Wtedy to myślenie ewolucjonistyczne absolutnie zaczęło dominować wśród ludzi wykształconych i stąd debaty na temat małpy i człowieka zaczynają się rozwijać.

Diabeł jest inżynierem społecznym. Sama inżynieria społeczna w wydaniu rozwiniętym zaczęła zbierać żniwo w wieku XVIII w epoce Oświecenia, kiedy po raz pierwszy zaczęto pisać o człowieku jako o maszynie.

Diabeł jest również materialistą. Może się to wydawać paradoksalne, ponieważ jest on duchem, ale przynajmniej co do człowieka i do świata zewnętrznego jest on wręcz radykalnym materialistą.

Diabeł to także marksista, co jest bardzo dobrze widoczne. Diabeł głosi tezę, że człowiek i natura są w zasadzie tym samym, że ludzki rozwój jest rozwojem wyłącznie naturalnym.

Paradoks polega też na tym, że diabeł jest również ateistą, ponieważ zdaje on sobie sprawę, iż jest duchem nieśmiertelnym, ale jednocześnie wie dobrze, że aby kontrolować ludzkość i zdobyć nad nią pełnię władzy musi krzewić ideę ateizmu, musi być radykalnym bezbożnikiem. To wynika wprost z jego „anonimowości”, bo jeśli anonimowość zapewnia mu sukces to jedną stroną medalu jest „brak diabła”, a drugą stroną „brak Boga”. Jeśli ktoś odrzuca istnienie diabła, to tym łatwiej odrzuci istnienie Boga, co jest jak najbardziej logicznym założeniem.

Do tego właśnie dąży diabeł. Chce on nam zohydzić życie i tak pogrążyć ludzi w rozpaczy, i tak uczynić z nich to, czym są oni w jego oczach, czyli wyłącznie zwierzętami, żeby jakakolwiek myśl o Odkupieniu i Zbawieniu zniknęła, została wymazana.

W związku z tym diabeł nie pełni tylko jednej funkcji, ale jest wszystkim: darwinistą, inżynierem społecznym, marksistą, radykałem etc. Diabeł myśli systemowo. Nie chciałbym, żeby zabrzmiało w ten sposób, iż lekceważę, albo pomijam kwestie, które są najczęściej opisywane w konkretnych przypadkach, kiedy mamy do czynienia z opętaniem: pojawia się diabeł, wstępuje w kogoś, przejmuje nad nim kontrolę i jedynym ratunkiem jest egzorcyzm. Ja tego nie neguję, wręcz przeciwnie – w książce „SYSTEM diabła” pokazuję takie przypadki. Ale nie wydaje mi się, żeby to było najbardziej niebezpieczną formą działalności diabła.

Jest kilka książek opisujących działanie egzorcystów. Ich misja jest ważna i potrzebna, ale moim zdaniem istotą działania diabelskiego obecnie jest, moim zdaniem, atak przeprowadzony pod znakiem tęczowej flagi, ideologii LGBT i niszczenia tych podstaw, które sprawiają, że człowiek może myśleć o jakimkolwiek zbawieniu, o własnej duszy i tożsamości. To wszystko to jest dzieło ideologii lansowanej przez diabła, a nie konkretnych przypadków opętań, chociaż te oczywiście też mogą mieć miejsce i też się mogą do tego przyczynić.

Zapytany, co z tzw. świeckimi egzorcystami, którzy próbują „zastąpić” egzorcystów-kapłanów, czy tzw. świeccy egzorcyści są „żołnierzami diabła”, Paweł Lisicki odpowiedział:

Ludzie uwierzą we wszystko, jeśli im się to odpowiednio przekaże, np. że wystarczy wrzucić obrączkę po zmarłej żonie na trzy dni do szklanki z solą i za 3 dni jej „duch” przestanie prześladować męża i dzieci.

W „SYSTEMIE diabła” nie zajmuję się debatą na temat samych egzorcystów. Nie mam jednak wątpliwości, że opętanie, to najbardziej widowiskowa część działalności diabelskiej. Paradoks pokazuje, że gdyby to było tak uchwytne, to podstawowy warunek działalności diabła – anonimowość nie byłby spełniony. Dlatego wydaje mi się, że samych przypadków opętań relatywnie nie jest tak dużo, ponieważ gdyby było to tak powszechne jak niektórym się wydaje, to nie mielibyśmy tak ogromnego problemu z powszechnym ateizmem, z powszechnym odrzuceniem wiary. Gdyby tak łatwo ludzie mogli zobaczyć i doświadczyć osobowego zła to wielu z nich nawróciłoby się i uwierzyło w Ewangelię.

W związku z tym działalność tych „świeckich egzorcystów” to formuła handlowa i komercyjna. W szerokim planie ich działalność sprawia na pewno, że ci, którzy do nich przychodzą korzystają z podróbki duchowej, która w ostatecznym obrachunku może przynieść tylko szkody, ale to nie oni – nie świeccy egzorcyści wyznaczają kształt agory współczesnego świata.

W rozmowie poruszono również częściowo zapomnianej wizji papieża Leona XIII z 13 października z 1884 roku.

Papież Leon XIII doświadczył tego dnia prywatnego objawienia. Ono zostało później zapisane w dziennikach jego sekretarza, dzięki czemu wiemy o niej.

Leon XIII w czasie dziękczynienia po Mszy Świętej usłyszał dialog między Chrystusem a diabłem, w czasie którego usłyszał o pewnego rodzaju zakładzie. Najkrócej mówiąc: diabeł powiedział, że jeśli dostanie więcej sił, możliwości i władzy, to w ciągu 70-100 lat doprowadzi do upadku Kościoła.

Ta wizja bardzo przypomina zakład, który odnosił się do zakładu w Księdze Hioba, kiedy diabeł przybywa na zgromadzenie Synów Bożych, czyli Aniołów i jest uczestnikiem spotkania dworu niebiańskiego, gdzie dochodzi do sporu czy właśnie zakładu między nim a Bogiem. Zakład dotyczy tego czy Hiob wytrwa w swojej wierze. Pewnego rodzaju analogię mamy właśnie w wydarzeniu z 13 października 1884 roku.

Dodam tylko, że po tej wizji Leon XIII wprowadził na zakończenie Mszy Świętej dodatkowe modlitwy do św. Michała Archanioła.

Proszę teraz zobaczyć: mamy rok 1884. Od tego czasu minęło 137 lat. Łatwo porównać stan współczesnej cywilizacji ze stanem z końca wieku XIX nie pod kątem rozwoju technologicznego tylko pod kątem, który dla katolików powinien być najważniejszy, czyli duchowym, religijnym, miejsca Kościoła w życiu, znaczenia życia religijnego etc. Łatwo zauważyć, że rok 2021 to czas, kiedy Zachód praktycznie, albo w dużym stopniu wyparł się Boga.

Czy właśnie dlatego diabeł pisze na swoim blogu, który możemy przeczytać w książce „SYSTEM diabła”, że szczególnie nienawidzi Tradycji i Mszy Trydenckiej? – zapytał Tomasz D. Kolanek.

Oczywiście. Diabeł jest najbardziej radykalnym antytradycjonalistą, jakiego znamy z bardzo prostego powodu: jeśli prawdziwa jest teza, a tej będę bronił, że on nie chce być widziany, dostrzegany, bo to zapewnia mu sukces, to nie znosi, jeśli mu się ciągle przypomina o tym, że jest i działa. Jeśli ktoś nie chce być widziany, to nie chce, aby o nim mówiono. Przecież dotyczy to nie tylko diabła, ale każdego agenta, szpiega etc. to dąży do tego, aby wyrugować jakiekolwiek wzmianki o sobie z powszechnej świadomości. Jeśli jest tak, że groza związana z obecnością diabła jest bardzo mocno zakorzeniona w klasycznych tekstach liturgicznych, a w nowych dużo słabiej, żeby nie powiedzieć, że czasem jej w ogóle nie ma, to diabeł musi być wielkim przeciwnikiem, wielkim wrogiem tradycyjnej Mszy Świętej– podkreślił Paweł Lisicki.

Na koniec red. Lisicki zastanawiał się czy diabeł będzie chciał przyspieszyć czy opóźnić paruzję.

To jest najtrudniejsze pytanie i nie znam na nie odpowiedzi. Diabeł jest na pewno, tak jak powiedziałem marksistą, a co za tym idzie jest trochę niekonsekwentny. Z jednej strony chciałby on, aby świat w takiej formule jak obecna istniał jak najdłużej, bo wtedy najwięcej duch zostanie wciągniętych do piekła. Zakładając, że postęp świata przebiega w kierunku odreligijnienia i w związku z tym rośnie liczba ludzi niewierzących, to jemu tylko w to graj. Im więcej tym lepiej.

Ale z drugiej strony dialektycznie diabeł nienawidzi życia i cała jego działalność polega na tym, żeby człowieka zniszczyć, więc im szybciej do tego doprowadzi tym szybciej osiągnie sukces. To jest właśnie ta diabelska dialektyka, którą tylko Karol Marks mógłby zrozumieć. To jest jednak dylemat diabelski, na który odpowiedź znajdziecie Państwo w „SYSTEMIE diabła”.

Źródło: PCh24 TV https://pch24.pl/marksista-darwinista-ateista-pawel-lisicki-demaskuje-szatana-i-jego-system/