Sylwester Marzeń pokazał, że nie tylko jesteśmy w czarnej dupie, ale zaczynamy się w niej urządzać.

Kolejny rok w pandemicznych Tworkach?

Witajcie w Nowym Roku AD 2022. Jak czujecie się po Sylwestrze Marzeń zorganizowanym przez „ozdrowieńca” Jacka Kurskiego podczas największej od 100 lat pandemii zabójczego wirusa SARS-CoV-2? Przypominam, że w lutym 2021 roku turyści na Krupówkach byli „siewcami śmierci”, a minister zdrowia Adam Niedzielski opowiadał mrożące krew w żyłach historie o konsekwencjach imprez na świeżym powietrzu.

– Każdy z nas, kto widział zdjęcia, nagłówki czy filmiki chyba łapał się za głowę przestraszony tym, jakie mogą być konsekwencje. Te tańce i śpiewy to drastyczne zwiększenie ryzyka rozprzestrzeniania się pandemii. Patrząc na to przypominam sobie sytuację sprzed roku, gdy jednym z takich kluczowych zdarzeń rozwijania się pandemii w Europie był mecz Ligi Mistrzów na stadionie w San Siro. W związku z nagromadzeniem się kibiców, śpiewaniem, zabawą, doszło do ogromnej skali rozprzestrzeniania się wirusa. Nie chciałbym, żeby Zakopane stało się naszym San Siro. Nie chciałbym, żeby Krupówki były początkiem trzeciej fali w Polsce. Apeluję do wszystkich o odpowiedzialność, która w tej sytuacji ma szczególne znaczenie. Nie chciałbym też, żeby wysiłek medyków został zniweczony przez tak głupie i nieodpowiedzialne zachowanie – mówił wtedy Niedzielski.

A teraz spójrzmy, co działo się w Zakopanem 31 stycznia 2021 roku. TVP urządziła imprezę sylwestrową dla 30 tysięcy osób. Taką liczbę organizatorzy podali w zgłoszeniu. Policja oszacowała, że frekwencja była dużo niższa. W wydzielonych sektorach pod sceną zgromadziło się około 8 tysięcy osób, a mniej więcej taka sama liczba widzów ogląda widowisko z terenów okalających wydarzenie. Wejście na imprezę było możliwe dla osób legitymujących się paszportem kowidowym lub negatywnym wynikiem testu na kowid. Plac przed sceną podzielony był na sektory, osobne dla zaszczepionych i niezaszczepionych. Segregacji dokonywano już na poziomie rezerwacji darmowych, imiennych biletów, które przy wejściu sprawdzano wraz z dowodem tożsamości. Wszyscy posiadacze biletów, zarówno ci z paszportem, jak też ci z wynikiem testu, trafili na listę potencjalnych kontaktów osoby zakażonej, a ich dane będą przechowywane przez miesiąc.

Reasumując: w lutym kilkaset osób spontanicznie bawiących się na Krupówkach było gigantycznym zagrożeniem pandemicznym, a w grudniu w Zakopanem bawiło się 16 tysięcy osób na imprezie pod patronatem rządowej TVP i minister Niedzielski włosów z głowy nie rwał i nie urządzał histerii z odwołaniem do stadionu San Siro.

Czy w związku z tym możemy powiedzieć, że oto dokonuje się upragniony powrót do normalności? Niestety, nie. Sylwester Marzeń pokazał, że nie tylko jesteśmy w czarnej dupie, ale zaczynamy się w niej urządzać. Osiem tysięcy osób poszło na imprezę dla nadludzi. Kolejne osiem tysięcy osób zaakceptowało swój status podludzi podrygując poza terenem, na który wpuszczano nadludzi. A kilka milionów telewidzów oglądało ten spektakl, który za ich własne pieniądze zorganizowała dla nich władza gnojąca ich codzienną „nową normalnością”.

Prezes TVP Jacek Kurski piał z zachwytu nad frekwencyjnym „wspaniałym zwycięstwem” Sylwestra Marzeń, który pokonał Sylwestrową Moc Przebojów Polsatu. – Dziękuję ekipie TVP, reżyserom, produkcji, realizacji, choreografii, budowniczym imponującej sceny, obsłudze światła, dźwięku, scenografii, makeupowi, fryzjerom, stylistom, ochronie i wszystkim, którzy przestrzegając limitów reżimu epidemicznego stworzyli to wspaniałe widowisko – napisał Kurski na Twitterze.

Kluczem do zrozumienia sytuacji, w której obecnie się znajdujemy, jest określenie „przestrzegając limitów reżimu epidemicznego”. Spontaniczna impreza na Krupówkach była wymagającym potępienia zagrożeniem. Rządowa impreza w reżimie epidemicznym jest wspaniałym widowiskiem. Czym różniły się obie imprezy jeśli chodzi o transmisję wirusa? Niczym. Paszporty kowidowe, które miały zapewnić bezpieczeństwo uczestnikom Sylwestra Marzeń, nie zatrzymują transmisji, a o „skuteczności” szczepionek świadczy fakt, że zaszczepieni również chorują i umierają na kowid oraz „ze współistnieniem kowid”. Warto wiedzieć, że Ministerstwo Zdrowia klasyfikuje zaszczepionych jedną dawką jako niezaszczepionych. Pamiętajmy też, że na listę kowidowych zgonów trafiają osoby z ciężkimi schorzeniami, u których test dał wynik pozytywny, chociaż nie mieli żadnych objawów infekcji. Nie zapominajmy, że pacjent kowidowy jest bardziej opłacalny, niż niekowidowy. Do grudnia 2021 roku NFZ wypłacił już ponad 8 miliardów złotych na dodatki kowidowe dla personelu medycznego i niemedycznego. Pandemia to złote żniwa i kura znosząca złote jajko. Nic dziwnego, że teleporadowi lekarze kierują na testy, a szpitale masowo testują pacjentów w kierunku SARS-CoV-2, nawet jeśli ktoś zgłasza się z zupełnie innym problemem zdrowotnym i nie ma żadnych objawów kowida. Do tego moc cudownych eliksirów to złuda. Odporność poszczepienna „w pełni chronionych” zanika już po trzech-czterech miesiącach. Przed zakażeniem nie chronią ani maski, ani dystans, ani dezynfekcja.

Wnioski? Reżim epidemiczny, który wprowadzono podczas Sylwestra Marzeń, jest fikcją. Problem w tym, że ta fikcja jest przedstawiana jako skuteczne narzędzie walki z pandemią. I niestety, jedni w to wierzą i akceptują ten stan, a drudzy, którzy nie wierzą, zostali ometkowani jako „foliarze” i „antyszczepionkowy ciemnogród”.  Faktem jest, że podział na podludzi i nadludzi został dokonany. Funkcjonujemy w warunkach segregacji sanitarnej, która będzie się pogłębiać, chociaż jest oczywistym bezprawiem i bezsensem.

Obawiam się, że powrót do normalności nie jest już możliwy. Rządzący nigdy nie przyznają, że ich dwuletnia „walka z pandemią” była utopią, która już doprowadziła do prawie 200 tysięcy nadmiarowych zgonów na skutek systemowego odcięcia Polaków od leczenia. Opozycja totalna nigdy nie przyzna, że jej jeszcze bardziej zamordystyczne pomysły, to patologia. Jedni i drudzy będą się nawzajem nakręcać i opluwać, żeby zbierać punkty w politycznej grze o stołki.

Nie chcę Was straszyć, ale obawiam się, że czeka nas powszechny obowiązek szczepień i to co trzy miesiące. Dlaczego? Pomimo dowodów na to, że dotychczasowe metody walki z pandemią to lekarstwo gorsze od choroby, nie ma opamiętania i nie ma zmiany strategii. Wprost przeciwnie. Im bardziej coś nie działa, tym bardziej wmawia się ludziom, że z pewnością by zadziałało, gdyby tylko wszyscy stosowali się do tych zasad. A ponieważ „wrogowie ludu” nie stosują się do reżimu sanitarnego i nie przyjmują cudownych eliksirów, to trzeba ich zgnoić i przymusić, żeby „wrócić do normalności”. Oczywiście takiej, której podstawą jest szpryca, test, maska, dezynfekcja, dystans.

Zobaczcie, jaką wiadomość podało Radio Zet w ostatnim dniu 2021 roku: Izrael. Potwierdzono pierwszy przypadek jednoczesnego zakażenia koronawirusem i wirusem grypy. Podwójna infekcja wykryta została u rodzącej kobiety. Młoda matka, która nie jest zaszczepiona ani na Covid-19, ani na grypę, czuje się dobrze.

Jeżeli ktoś czuje się dobrze, to po co informować świat o tym, że testy wykazały u takiej osoby zakażenie koronawirusem i grypą? Przecież to jest news na poziomie „Ala ma kota”. A jednak taka wiadomość została opublikowana z podkreśleniem, że kobieta nie była zaszczepiona. I co dalej? Czy to jest sygnał do rozpoczęcia kampanii lansującej podwójne szczepienie? Czy zaraz dowiemy się, że nieszczepieni na grypę również są podludźmi?

I jeszcze wiadomość z Holandii. Minister zdrowia Hugo de Jonge zapowiedział, że „w pełni zaszczepieni” na kowid trzema dawkami powinni przyjąć kolejne trzy dawki preparatu – dwie w 2022 roku i jedną w 2023 roku. De Jonge napisał w tej sprawie list do parlamentu zapewniając, że Holandia zakupiła wystarczająca liczbę dawek, żeby przeprowadzić tę operację.

Zmiany zaszły za daleko, żeby liczyć na to, iż władza odwoła ten cyrk i pozwoli nam normalnie żyć. Pandemiczni wariaci, wierzący w DDM i szprycę co kwartał, zwyczajnie na to nie pozwolą. Obawiam się, że czeka nas kolejny rok w pandemicznych Tworkach. Jedyną metodą, żeby zatrzymać to szaleństwo, jest pozbycie się obecnego establishmentu popierającego pandemiczną „nową normalność”. Wszyscy won! Innej drogi nie ma. Jest tylko jedna niewiadoma: czy uda się odsunąć tych zamordystów w wyborach, czy też będzie musiało dojść do totalnej rozpierduchy? Wolałabym, żeby była to opcja pierwsza, ale widząc, co się dzieje, obawiam się, że musimy szykować się na najgorsze.

https://wprawo.pl/katarzyna-ts-kolejny-rok-w-pandemicznych-tworkach/ Katarzyna Treter-Sierpińska